Autor: Daniel Gros

Dyrektor brukselskiego think tanku Ośrodek Badań Polityki Europejskiej, publicysta Project Syndicate.

Zderzenie greckiej i europejskiej narracji

W miarę jak Grecja i jej wierzyciele podążają w stronę katastrofy, coraz wyraźniej widać, że przeciwstawne narracje mogą prowadzić do wyniku, który jest niekorzystny dla obydwu stron. Sposób narracji naprawdę ma znaczenie, zwłaszcza gdy wplecione są w nią istotne interesy.
Zderzenie greckiej i europejskiej narracji

Daniel Gros

Fakty nie podlegają dyskusji. Gdy na początku 2010 roku rząd Grecji nie był już w stanie się finansować, zwrócił się o wsparcie finansowe do swoich europejskich partnerów i do Międzynarodowego Funduszu Walutowego. I dostał je: pożyczek udzieliły Gracji nie tylko inne kraje strefy euro, ale i MFW, który przyznał jej kwotę, stanowiącą największą w historii pożyczkę dla pojedynczego kraju. Później Grecja otrzymała jeszcze większe wsparcie z funduszy ratunkowych strefy euro. W efekcie była to pomoc wartości setek miliardów euro.

Wraz jednak z upływem czasu Grecja oraz jej wierzyciele zaczęli postrzegać te fakty bardzo różnie. W miarę jak pogarszała się sytuacja gospodarcza Grecji, jej obywatele nabierali poczucia, że pożyczek udzielano nie po to, żeby im pomóc, ale żeby uratować niemieckie i francuskie banki. Ta narracja pozwalała Grekom unikać przyjęcia do wiadomości roli, jaką we wtrąceniu kraju w recesję odegrała błędna polityka ich własnego rządu.

Wierzyciele Grecji mieli natomiast poczucie, że ten rozrzutny kraj wspaniałomyślnie uratowali przed bankructwem. Narracja ta pomogła politykom w Niemczech nie dostrzegać faktu, iż banki z ich kraju zbyt długo finansowały zapożyczanie się Grecji.

W obydwu tych narracjach jest sporo prawdy, pomijają one jednak niektóre ważne fakty. Na przykład ten, że znaczną część udzielonych Grecji do początku 2012 roku pożyczek rzeczywiście zużyto na spłatę jej wymagalnych długów. Tyle, że posiadaczami tych papierów dłużnych prawdopodobnie nie były już francuskie czy niemieckie banki. które w większość nie były w stanie wytrzymać panującej przed operacją ratunkową z 2012 roku niepewności i zredukowały kwotę greckich walorów.

W momencie zdecydowanej interwencji rządów strefy euro większość francuskich i niemieckich banków już się ich wyzbyła – ze stratą – na rzecz funduszy hedgingowych oraz innych inwestorów, aprobujących większe ryzyko. W trakcie tej operacji wartość posiadanych wcześniej przez te banki papierów Grecji została zredukowana o ponad połowę. Z tego względu nie można mówić, że francuskie i niemieckie banki nie poniosły żadnych strat.

Wierzyciele słusznie więc twierdzą, iż udzielili pomocy krajowi, który niezaprzeczalnie przez lata wydawał za dużo. Ich wsparcie finansowe umożliwiło Grecji utrzymanie powiązań z rynkami finansowymi, dzięki czemu mogła ona zmniejszać deficyt fiskalny wolniej, niż musiałaby to zrobić, gdyby w 2010 roku po prostu zbankrutowała. W pierwszym kwartale 2014 roku Grecja odnotowała nawet leciutkie przyspieszenie wzrostu i niewielki spadek bezrobocia.

Wierzyciele przeoczyli jednak, że w świadomości licznych Greków spowodowane posunięciami oszczędnościowymi dolegliwości zaczęły z czasem przysłaniać korzyści z ich pomocy.

Jeszcze parę miesięcy temu wyglądało na to, że Grecja może w tym roku osiągnąć – niewielką wprawdzie – nadwyżkę w bilansie pierwotnym. Gdy kraj ten zwrócił się do wierzycieli o pomoc, chodziło tylko o to, że nie był w stanie dokonać pewnych dużych spłat wymagalnych właśnie pożyczek. Grecja przestała już być „beczką bez dna”. Posłużywszy się nieco inżynierią finansową wierzyciele Grecji mogliby przesunąć należne w tym roku od niej płatności – a należy zauważyć, że wszyscy wiedzieli, iż chodzi o płatności, z których kraj ten nie jest w stanie na tym etapie się wywiązać – i umożliwić jej kontynuację stopniowego ożywienia.

Te sprzeczne narracje sprawiły jednak, że wytworzyła się zgubna spirala, prowadząca do rozniecania płomieni wrogości i wybrania przez Greków lewicowego rządu, wyposażonego w mandat do przeciwstawiania się ostrym oszczędnościom – co miało katastrofalne skutki dla obydwu stron. Zamiast pomóc Grecji w wywiązaniu się z płatności, jej wierzyciele zareagowali na tę sytuację ustaleniem ostrych warunków nowej pożyczki, która przecież miała być zużyta tylko do spłaty długów wobec nich samych – co szczególnie podkreślał premier Grecji Alexis Tsipras w ostatniej swojej propozycji.

Mimo to obwinianie wierzycieli – jak czynią to greccy negocjatorzy – za te „odwetowe” warunki także byłoby błędem, bo jest to narracja zbyt uproszczona jak na tę skomplikowaną prawdę. Tuż przed nagłym przerwaniem rozmów w związku z referendum, obie strony uzgodniły cele fiskalne dla Grecji; zostało jedynie ustalenie, jak powinny być one osiągnięte. Grecki rząd chciał podnieść niektóre podatki. Wierzyciele uważali, że takie podejście doprowadzi do jeszcze silniejszego zduszenia wzrostu i opowiadali się raczej za poszerzeniem bazy podatkowej, na przykład poprzez likwidację obniżonych stawek podatku od wartości dodanej, jakie stosuje się na greckich wyspach.

Choć sposób rozumowania wierzycieli był rozsądny, a ich intencje – chwalebne, strona grecka uznała, że taki warunek byłby obrazą dla suwerenności kraju. To sprawiło, że grecka narracja przeobraziła się w narrację dumy narodowej.

Był to klasyczny „dylemat więźnia”. W trakcie toczących się w ostatnich miesiącach zawiłych negocjacji obydwie strony wiedziały, że porażka w dojściu do porozumienia nie będzie korzystna dla nikogo. Gospodarka Grecji skurczy się jeszcze bardziej, a wierzyciele będą musieli pogodzić się z jeszcze większymi umorzeniami pożyczek.

Obydwie strony są jednak uwikłane we własne narracje – które wzmocniły się w efekcie niedawnego zerwania rokowań oraz pospiesznie rozpisanego referendum. Greccy wyborcy odrzucają teraz żądania wierzycieli w imię dumy narodowej, demokracji i suwerenności; a wierzycieli złości nie tylko ich postawa, ale także niewiarygodność greckiego rządu.

Ratowanie Grecji zawsze było zadaniem trudnym z uwagi na jej wcześniejszy brak umiaru w sprawach fiskalnych i słabość gospodarki. W zeszłym roku wydawało się jednak, że sukces jest w zasięgu ręki – do momentu, gdy osiągnięty przez obydwie strony postęp zakłóciło zderzenie narracji. Rzuca to zresztą światło na problem o szerszym wymiarze: Unii Europejskiej brak jednoczącej ją narracji, na tyle silnej, żeby zapobiegać wyłanianiu się w jej granicach innych, przeciwstawnych – i wysoce szkodliwych – narracji. W tym znaczeniu porażka ratowania Grecji to porażka Europy.

© Project Syndicate, 2015

www.project-syndicate.org

Daniel Gros

Tagi