Życie po życiu polskich stoczni

5 lutego w gdańskiej stoczni Remontowa Shipbuilding, należącej do grupy kapitałowej Remontowa Holding, zwodowano dwa statki typu Platform Supply Vessel, do obsługi platform morskich. Grupa Remontowa Holding zatrudnia 7 tys. osób. To największa grupa stoczniowa w Polsce, a jej spółka zależna Remontowa Shipbuilding jest największym producentem statków offshore w Europie.
Życie po życiu polskich stoczni

(infografika Darek Gąszczyk/ CC BY-NC-SA by Peter Ras)

Był to siódmy i ósmy tego typu statek, budowany dla amerykańskiego armatora Edison Chouest Offshore.

Inne stocznie też budują statki. 15 stycznia w prywatnej stoczni Poltramp Yard w Świnoujściu zwodowany został trimaran Torres, który będzie wykorzystywany do obsługi farm rybnych w Norwegii. Dzięki trzem kadłubom statek stabilniej utrzymuje się na wodzie i ma większą wyporność, by przewozić cięższe ładunki. Wartość kontraktu to kilka milionów złotych. Świnoujska stocznia Poltramp Yard specjalizuje się w budowie niewielkich jednostek. Spółka wykonała m.in. badawczą łódź dla Uniwersytetu Berlińskiego, a także statek pogrzebowy do pochówków na morzu.

W grudniu 2013 roku przekazany został armatorowi – niemieckiej firmie Hochtief Solutions – specjalistyczny statek hydrotechniczny „Vidar”, zbudowany przez stocznię Crist. W roku 2012 stocznia ta zbudowała inny statek hydrotechniczny „Innovation”. W mediach pojawiły się informacje, że Norweski armator Odfjell chce zamówić w stoczni Crist cztery chemikaliowce ze stali nierdzewnej, podobne do tych, które były przyczyną kłopotów Porty Holding w 2002 roku. Crist przed kilku laty przejął dużą część majątku po upadłej Stoczni Gdynia.

To tylko kilka przykładów obecnej aktywności polskiego przemysły stoczniowego. Nie można się łudzić, że powróci on do świetności sprzed kilkunastu lat. W ostatnich trzech dekadach udział Europy  w budowie statków spadł z blisko 70 proc. do zaledwie 6 proc. Ponad 90 proc. światowej produkcji przypada obecnie na Azję, a ponad 80 proc. na 3 kraje – Japonię, Koreę i Chiny. Europejskie stocznie bronią się budową jednostek specjalistycznych, które wykorzystywane są na morzach naszego kontynentu i nie opłaca się ich transportować z  Azji.

Dwie największe polskie stocznie, które zapisały się w historii nie tylko przemysłu: w Gdyni  i Szczecinie upadły w 2009 roku na skutek nieudolnego zarządzania przez państwo. Trzecia historyczna stocznia – Gdańska – została uratowana dzięki prywatyzacji, ale ciążą jej dawne zobowiązania (głównie wobec państwa) i jej los jest niepewny.

Przeważają remontowe

Polskie stocznie nie budują już kontenerowców, które były podstawowym produktem naszego przemysłu stoczniowego przed 2009 rokiem. Możliwości przetrwania upatrują w budowie konstrukcji pływających, a także wiatraków. Budową okrętów zajmuje się tylko kilka stoczni: Remontowa Shipbuilding, Crist, Stocznia Gdańska, Stocznia Wisła. Ta ostatnia jest zlokalizowana na prawym brzegu Martwej Wisły, niespełna 2 km od ujścia Wisły do Zatoki Gdańskiej. Jest jedyną stocznią będącą spółką pracowniczą. Specjalizuje się w produkcji stalowych konstrukcji okrętowych, głównie wyposażonych nadbudówek, sekcji okrętowych oraz gotowych kadłubów. Produkuje też kutry rybackie oraz małe jednostki różnego przeznaczenia.

Znacząca część dochodów polskich stoczni pochodzi z usług remontowych. Remontami zajmują się zarówno stocznie mające kilkudziesięcioletnią historię: Gdańska Stocznia Remontowa im. Piłsudskiego, Stocznia Remontowa Nauta, Stocznia Remontowa Gryfia, Morska Stocznia Remontowa w Świnoujściu, a także mniejsze zakłady, jak wspomniana już Poltramp Yard (Świnoujście), Grupa Navikon Sry (Świnoujście ), PTS (Szczecin ), Stalkon (Police), Polship, Makrum, Stocznia Pomerania (Szczecin), Navicor, Inomar, Mirand (Szczecin).

Remontowa Holding

Największą grupą stoczniową w Polsce, zatrudniająca w należących do niej spółkach ponad 7 tysięcy osób jest Remontowa Holding. Nie wszyscy zatrudnieni pracują przy produkcji statków i konstrukcji pływających. Holding jest kontrolowany przez Piotra Soykę, jednego z najbardziej znanych w Polsce menedżerów stoczniowych. W roku 1989 wygrał on konkurs na dyrektora (potem prezesa) Gdańskiej Stoczni Remontowej im Józefa Piłsudskiego, którą następnie zarządzał przez 20 lat do 2009 r., dokonując restrukturyzacji i przekształcenia tego przedsiębiorstwa w grupę stoczniową.

W czerwcu 2003 roku Gdańska Stocznia Remontowa stała się głównym udziałowcem Stoczni Północnej, wcześniej specjalizującej się w produkcji okrętów wojennych – jednostek desantowych i kutrów torpedowych. W latach 90. Stocznia Północna zaczęła produkować promy samochodowo-osobowe i holowniki. W 2011 roku po skonsolidowaniu Remontowa Holding, dawna Stocznia Północna zmieniła nazwę na Remontowa Shipbulding.

W roku 2012 Gdańska Stocznia Remontowa im. Józefa Piłsudskiego miała sprzedaż 991,4 mln zł i 94,2 mln zysku. Remontowa Shipbuilding miała sprzedaż wartości 516,5 mln zł i zysk 28,6 mln zł. Stocznia specjalizuje się w budowie statków specjalistycznych takich jak: statki typu offshore, promy pasażersko-samochodowe, holowniki portowe i pełnomorskie, statki do transportu gazu LNG/LPG/LEG, kontenerowce, statki specjalistyczne i wojskowe – stawiacze boi, łodzie patrolowe, statki hydrograficzne oraz naukowo-badawcze.

Statki i okręty zbudowane w Remontowa Shipbulding pływają pod banderami: Danii, Finlandii, Gibraltaru, Niemiec, Norwegii, Vanuatu, Wielkiej Brytanii, Włoch oraz Polski. Stocznia ma zapewniony portfel zamówień do końca 2015 roku. Ostatnim podpisanym kontraktem jest umowa na budowę czterech statków typu PSV najnowszej generacji dla norweskiej firmy Siem Offshore Contractors.

Dyrektorem wykonawczym Remontowa Holding jest Arkadiusz Aszyk, mimo młodego wieku jeden z najbardziej doświadczonych polskich menadżerów w branży stoczniowej. Wcześniej był wiceprezesem Stoczni Gdańskiej.

W Gdańsku wieczne kłopoty

Stocznia Gdańska jest z powodów nie tyle ekonomicznych, co politycznych najbardziej znaną w swojej branży. Ma za sobą burzliwą historię. W 1999 roku będąca w stanie bankructwa Stocznia Gdańska została przejęta przez silniejszą i lepiej wyposażoną Stocznię Gdynia. Gdańska „Solidarność” tego nie akceptowała. Jej działacze, mający duże wpływy, dążyli do usamodzielnienia.

W 2006 roku dopięli swego. Stocznia Gdańska została odłączona od Grupy Stoczni Gdynia. Ten nieracjonalny z ekonomicznego punktu widzenia krok, uratował „Gdańsk”. Stocznia Gdynia w roku 2009 upadła, natomiast „Gdańsk” został już po wyborach w 2007 roku, w ostatnich dniach funkcjonowania rządu PiS przejęty przez ukraińską grupa ISD, której właścicielem jest Serhij Taruta oraz jego partnerzy Witalij Hajduk i Oleg Mkrtczan. W rękach państwowej spółki ARP pozostało 25 proc. udziałów „Gdańska”. Zgodnie z umową prywatyzacyjną udziały ARP miały zostać odkupione przez Ukraińców do końca roku 2012, potem ten termin przesunięto o rok. Ale ISD ma kłopoty finansowe i nie jest w stanie się z umowy wywiązać.

Między udziałowcami trwa konflikt. Strona ukraińska uważa, że ARP powinien uczestniczyć w naprawie Stoczni Gdańskiej, której zadłużenie wynika częściowo ze zobowiązań przejętych podczas prywatyzacji oraz z warunków narzuconych zarówno przez kontrakt prywatyzacyjny, jak i Komisję Europejską.

W grudniu 2013 r. większościowy udziałowiec przekazał Agencji „Biznesplan Stoczni Gdańsk na lata 2013-2023”. Zakładał między innymi dokapitalizowanie spółki przez większościowego akcjonariusza kwotą 80 mln zł, sprzedaż gruntów, należących do stoczni, lecz nie przydatnych z operacyjnego punktu widzenia za kwotę 100 mln zł, zaniechanie przez ARP realizacji opcji put (dotyczy odkupienia od ARP 15 proc. udziałów), a także odroczenie spłaty pożyczki udzielonej w ramach pomocy publicznej w wysokości 103,3 mln zł na lata 2019-2025.

ARP w lutym odrzuciła biznesplan, stwierdzając, że „zaproponowane rozwiązania nie mają charakteru rynkowego i żaden prywatny inwestor nie zdecydowałby się na udział w realizacji tego biznesplanu na zaproponowanych zasadach”. Ponieważ stocznia korzystała ze wsparcia publicznego i jest z tego powodu kontrolowana przez Komisję Europejską, ARP uznała, że warunki biznesplanu nie będą uznane przez Komisję. Zaleciła stoczni wystąpienie do Komisji Europejskiej o zgodę na realizację przedstawionego biznesplanu. Od zgody Komisji uzależniła wstrzymywanie się przez ARP od żądania zwrotu przez stocznię wymagalnych należności.

Strona ukraińska uważa, że stanowisko ARP jest trudne do zrozumienia, zwłaszcza że Agencja wspiera inne zakłady z branży stoczniowej, w tym prywatną stocznię Crist.

Zdaniem Agencji jedynym rozwiązaniem jest znalezienie zewnętrznego inwestora. Stocznia prowadzi rozmowy z Grupą Kleven z Norwegii. W stoczniach tej firmy pracuje wielu polskich stoczniowców i przeniesienie części produkcji do Polski miałoby zapewne ekonomiczny sens. Problem tylko w tym, że Norwegowie mogą być zaniepokojeni nieprzejrzystymi działaniami Agencji Rozwoju Przemysłu w sektorze stoczniowym.

W ubiegłym roku Stocznia Gdańska miała 2,6 mln zł straty – przy sprzedaży ok. 300 mln zł. Zatrudnia 1200 osób. Ma na rok 2014 podpisane kontrakty na produkcję konstrukcji – 10 mln zł i produkcję wiatraków – 40 mln zł. W końcowym etapie realizacji jest wcześniej zakontraktowana produkcja stoczniowa za 80 mln zł. Negocjowane są też nowe kontrakty warte ok. 100 mln zł.

Państwo nie odpuszcza

Ministerstwo Skarbu Państwa posiada udziały w kilku zakładach poprzez Agencję Rozwoju Przemysłu: w pomorskiej Stoczni Gdańskiej (25 proc.), Stoczni Marynarki Wojennej, Stoczni Remontowej Nauta (ok. 90 proc.), zachodniopomorskiej Stoczni Remontowej Gryfia (85 proc.), Morskiej Stoczni Remontowej (73 proc. ) i Energomontażu-Północ Gdynia. Oficjalny plan ARP jest taki, by stocznie skonsolidować, naprawić i sprywatyzować poprzez giełdę. Agencja podobne plany realizuje jednak od lat i jak na razie bez skutku.

Do konsolidacji branży stoczniowej Agencja Rozwoju Przemysłu utworzyła Fundusz Inwestycyjny Zamknięty Mars. Fundusz zarządza portfelem większościowych udziałów akcji w 12 spółkach niepublicznych. Pośród nich znajdują się spółki z sektora remontu statków i budowy konstrukcji stalowych offshore, a także producent kotłów energetycznych oraz spółki, których głównymi aktywami są nieruchomości.

Właścicielem 99,4 proc. certyfikatów Funduszu jest Agencja Rozwoju Przemysłu. Aktywa Funduszu są wyceniane kwartalnie. Aktualna ich wartość jest szacowana na 930 mln zł.

Mars utworzył grupę stoczniową Mars Shipyards & Offshore, w skład której wchodzą 3 spółki z sektora stoczniowego oraz offshore: Morska Stocznia Remontowa Gryfia (Szczecin), Stocznia Remontowa Nauta (Trójmiasto) oraz Energomontaż-Północ Gdynia.

Stocznie Mars Shipyards & Offshore specjalizują się w produkcji konstrukcji stalowych dla sektora offshore, to znaczy dla platform naftowych, gazowych i farm wiatrowych.

Mars zainwestował także w dwie prywatne spółki: Crist SA i Bilfinger Crist Offshore (BCO). W pierwszej posiada 29,63 proc. udziałów, które są uprzywilejowane i mają dwukrotnie większą siłę głosu podczas Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy, a w BCO ma 35,67 proc. BCO ma na terenie stoczni Gryfia w Szczecinie zbudować zakład produkcyjny stalowych elementów elektrowni wiatrowych.

Crist SA powstała w roku 2010. Wcześniej była spółką z ograniczoną odpowiedzialnością, założoną prze dwu inżynierów z branży stoczniowej lreneusza ĆwirkoKrzysztofa Kulczyckiego. Spółka przejęła od ARP dużą część majątku dawnej Stoczni Gdynia, w tym suchy dok i największą suwnicę, o udźwigu 1000 ton. Zakup sfinansowała z pożyczek, udzielonych przez ARP. W sprawie tej toczyło się postępowanie Komisji Europejskiej. Komisja oparła się na raporcie Deloitte Advisory, która uznała, że pożyczki, udzielone Cristowi przez ARP miały charakter rynkowy i zostały odpowiednio zabezpieczone na majątku. W tej sytuacji w lipcu 2012 roku komisja uznała, że pożyczka w wysokości 150 mln zł nie stanowi pomocy państwa.

W 2012 roku Crist miał przychody ze sprzedaży wartości 1026,2 mln zł, a zysk netto 13,9 mln zł. Crist zatrudnia na etatach minimalną liczbę pracowników – ok. 100 osób. W efekcie wynagrodzenia stanowią zaledwie 1,8 proc. kosztów spółki, a ubezpieczenia społeczne i inne świadczenia 0,4 proc. Za to usługi obce, w dużej mierze świadczone przez stoczniowców, którzy założyli jednoosobowe firmy, aż 41,2 proc.  Podobnego zabiegu, obniżającego koszty, nie prowadzi Stocznia Gdańska, której umowa prywatyzacyjna nakazała utrzymanie określonej liczby pracowników.

Zysk Crista był jednak obciążony ryzykiem, związanym z niezakończonym procesem przed sądem w Hamburgu z armatorem HGO Innovation Shipowner BV. Spór wynika z opóźnienia w produkcji statku Innovation i dotyczy sumy blisko 14,5 mln euro. Z tego powodu w maju 2013 roku podwyższony został kapitał akcyjny Crista o 210,5 mln zł, a akcje objęte zostały przez fundusz Mars. Mars udzielił też w ubiegłym roku pożyczki spółce na sumę 60 mln zł. Spółka jest więc kontrolowana przez państwowy fundusz.

W sumie – trudno o jednoznaczną ocenę sytuacji po kryzysie przemysłu stoczniowego przed kilku laty. Kondycja poszczególnych zakładów jest bardzo różna. Biorąc jednak pod uwagę zmiany jakie, pod wpływem azjatyckiej konkurencji, nieustannie postępują w geografii branży w Europie, stocznie – poza gdańską – dają sobie radę.

OF

(infografika Darek Gąszczyk/ CC BY-NC-SA by Peter Ras)

Otwarta licencja