Pandemia koronawirusa czarnym łabędziem

Pandemia COVID-19 wywołała szok porównywalny z szokiem po poważnym trzęsieniu ziemi i – zdaniem ekspertów EY – spełnia wszystkie kryteria "czarnego łabędzia". Jest zdarzeniem, którego nie można było przewidzieć, mającym ogromny wpływ na rzeczywistość, co potwierdzają też badania PwC oraz firmy McKinsey.
Pandemia koronawirusa czarnym łabędziem

Według Nassima Nicholasa Taleba, twórcy teorii „czarnego łabędzia”, głównym zagrożeniem nie jest ignorowanie tego, czego nie potrafi się przewidzieć. Dużo większym ryzykiem dla biznesu jest myślenie, że wszystko ma pod kontrolą. Pandemia wywołana koronawirusem ma niespotykany do tej pory wpływ na ludzi, społeczeństwa i gospodarkę.

EY prace nad swoim corocznym Globalnym Barometrem Zaufania Kapitałowego „Jak znaleźć stabilność w środku kryzysu” rozpoczął na początku lutego 2020 roku. Pierwsze odpowiedzi respondentów były optymistyczne, ale w połowie lutego nastroje uległy zmianie. Koronawirus stworzył nowe zagrożenia i nieprzewidywalne do tej pory wyzwania. Respondenci podkreślają, że rzeczywisty wpływ pandemii na przychody i dochodowość wciąż są nieznane i że nie mają gotowych planów strategicznych.

Epidemiczny stress-test

Zdaniem ekspertów EY większość firm będzie miała problemy, a ich zdolność reagowania na „czarnego łabędzia” jest sprawdzana na bieżąco. Trzy czwarte respondentów zakłada, że koronawirus będzie miał poważny, negatywny wpływ na globalny wzrost gospodarczy. 27 proc uważa, że wpływ będzie mniejszy niż się teraz zakłada. Ale nikt nie przewiduje braku jakiegokolwiek wpływu.

Żaden z dotychczasowych kryzysów nie przygotował firm na światowy kryzys zdrowotny, więc nie ma modeli pozwalających przewidywać rozwój sytuacji. Wszyscy badani przez EY prezesi są zgodni, że krótkoterminowo pandemia narusza łańcuchy dostaw i ogranicza konsumpcję.

Wg raportu PwC „COVID-19 Puls dyrektora finansowego” większość, bo aż 73 proc. dyrektorów finansowych (ang. Chief Financial Officer, CFO) na świecie jest zaniepokojona wpływem, jaki pandemia COVID-19 będzie miała na ich firmy. 80 proc. oczekuje spadku przychodów. Wiedzą też, że będą musieli uwzględnić pandemię w raportowaniu finansowym, ponad połowa (53 proc.) zamierza umieścić informację o pandemii w sprawozdaniu finansowym, a 48 proc. chce ją pokazać jako ryzyko w prowadzeniu działalności.

Wg EY zamknięcie Chin, a potem innych państw, uwidoczniło słabość dotychczasowych łańcuchów dostaw, dlatego ponad połowa respondentów (52 proc.) zamierza dokonać poważnych zmian. Zadaniem badanych przez PwC CFO jest znalezienie sposobu przeciwdziałania kryzysowi, dlatego 77 proc. rozważa ograniczanie kosztów, a 65 proc. wstrzymanie planów inwestycyjnych. W związku z pracą zdalną dużej części pracowników na pewno cięte będą koszty utrzymania powierzchni biurowej.

47 proc. firm badanych przez EY już stara się przekonfigurować dostawy, a 36 proc. przyspiesza inwestycje w automatyzację. Jednocześnie 39 proc. firm koncentruje się na zarządzaniu siłą roboczą. Respondenci PwC wiedzą, że ograniczanie kosztów nie pozostanie bez wpływu na pracowników. 42 proc. rozważa wysłanie załóg na przymusowe urlopy, a prawie jedna trzecia (28 proc.) nie wyklucza masowych zwolnień. Z drugiej strony 40 proc. CFO spodziewa się, że pracownicy będą domagać się, i to już wkrótce, większej ochrony ze strony pracodawców.

Podstawowym efektem pandemii, odczuwalnym przez większość przedsiębiorstw, są – zdaniem EY – nadwyrężone przepływy gotówkowe. 39 proc. respondentów twierdzi, że koronawirus zasadniczo zmieni ich dochodowość i marże. 56 proc. uważa, że będzie miał poważny wpływ, a 5 proc. sądzi, że nic się nie zmieni. Spowolnienie lub wręcz kryzys gospodarczy uderzy, zdaniem ekspertów EY, przede wszystkim w te firmy, które przed wybuchem pandemii miały już problemy z utrzymaniem dochodowości. Dlatego prawie połowa firm badanych przez PwC (45 proc.) zamierza skorzystać z oferowanych przez poszczególne rządy programów pomocowych. Eksperci PwC podkreślają, że liczba firm korzystających z pomocy może się zwiększyć wraz z dalszym utrzymywaniem się pandemii.

Konsumenci rządzą

EY zwraca też uwagę na to, że wraz z izolacją społeczeństw zmieniają się nawyki zakupowe, co wpływa na takie sektory jak motoryzacja, transport, przemysł i dobra konsumenckie. Ale są też sektory, które na tym korzystają – media, telekomunikacja oraz technologie. Potwierdza to badanie McKinseya „Globalne spojrzenie na zmieniające się zachowania konsumentów z powodu pandemii COVID-19”. Wynika z niego, że europejscy konsumenci patrzą w przyszłość z niepokojem. Największymi optymistami są mieszkańcy Indii, aż 56 proc. jest dobrej myśli. Zaraz za nimi są Chińczycy – 53 proc. deklaruje bycie optymistami. Podobnego zdania jest 37 proc. Amerykanów. Wśród Europejczyków jedna czwarta Niemców ma nadzieję, że wszystko się dobrze skończy. Największymi pesymistami są Japończycy, tylko 5 proc. z nich patrzy w przyszłość z nadzieją.

Prawie połowa respondentów badania McKinseya obawia się spadku swoich przychodów. W USA, w większości krajów europejskich, Japonii oraz w Indiach obawia się tego 25-49 proc. osób, natomiast w Niemczech, Brazylii, RPA oraz w Południowej Korei 54-63 proc.

Wszystkich łączy jedno – ograniczenie wydatków. Wg McKinseya gwałtowny wzrost zakupów online nie równoważy ogólnego spadku wynikającego przede wszystkim z zamknięcia sklepów (poza spożywczymi i aptekami). Coraz mniej wydajemy na restauracje, ubrania, buty, podróże, za to więcej na jedzenie oraz rozrywkę domową.

54 proc. badanych firm jest zdania, że krzywa wychodzenia z kryzysu będzie miała kształt litery U.

Jak długo to potrwa?

Do tej pory w większości pandemii krzywa wychodzenia z kryzysu miała kształt litery „V”, z gwałtownie rosnącą aktywnością przedsiębiorstw zaraz po zakończeniu pandemii. 38 proc. badanych przez EY organizacji uważa, że tak będzie także i tym razem, już pod koniec tego roku. Ale ponad połowa (54 proc.) jest zdania, że krzywa będzie miała kształt litery „U”, co oznacza, że skutki będą odczuwane dużo dłużej. Ich zdaniem nie będzie odbicia gospodarczego przynajmniej do 2021 roku. Jest też niewielka grupa pesymistów (8 proc.), których zdaniem krzywa będzie miała kształt litery „L”, a ożywienia nie należy się spodziewać wcześniej niż w 2022 roku. Ponad połowa dyrektorów finansowych badanych przez PwC, mimo wszystkich obaw, patrzy pozytywnie w przyszłość. Zdaniem 56 proc. ich organizacje są w stanie powrócić do normalnego trybu działania w trzy miesiące po zakończeniu pandemii.

Zabawa wirusa w literki: V, U czy L?

Koncentrując się na rozwiązywaniu codziennych problemów wynikających z pandemii, prezesi firm próbują budować plany na przyszłość. Wielu prezesów korzysta z doświadczenia lat 2008-2012. Mimo spadku liczby transakcji fuzji i przejęć, był to okres okazyjnych zakupów wartościowych aktywów, które później pomogły w gwałtownym rozwoju po zakończeniu kryzysu. Według badania PwC jedna trzecia dyrektorów finansowych nie zamierza zmieniać swojego podejścia do transakcji fuzji i przejęć. Prezesi firm badanych przez EY patrzą w przyszłość z umiarkowanym optymizmem, nadal wyższym niż w drugiej połowie 2019 roku.

Inaczej myślą konsumenci. Ponad 75 proc. przewiduje, że gospodarcze efekty koronawirusa będą odczuwalne dłużej niż 2 miesiące, a 50 proc. uważa, że będą to 4 miesiące lub więcej. W Chinach i w USA, które są optymistyczniejsze niż reszta świata, ponad 90 proc. respondentów zakłada, że wszystko wróci do normalności po ponad 2 miesiącach, a 50 proc. jest przekonanych, że ich sytuacja finansowa nie polepszy się szybciej niż po 4 miesiącach. 60 proc. Europejczyków, zwłaszcza Niemców, Anglików i Francuzów uważa, że potrzebne będą ponad 2 miesiące, w przeciwieństwie do Koreańczyków i Japończyków. W tych dwóch krajach praktycznie wszyscy są przekonani, że ich problemy finansowe będą trwały dłużej.

Otwarta licencja


Tagi