Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

Im gorzej, tym lepiej dla inicjatyw

Stanowa Ameryka przyrzeka, że nadal będzie liderem w ochronie środowiska, ale podstawowe pytanie dotyczy tego, czy ropa naftowa jest w odwrocie czy nie.
Im gorzej, tym lepiej dla inicjatyw

Amerykańskie stany i miasta będą nadal wprowadzać regulacje, które przewiduje Paryskie Porozumienie o klimacie – szybko zapowiedzieli gubernatorzy i burmistrzowie, którzy chcą stworzyć koalicję w tym celu. Gubernator stanu Waszyngton wskazał, że z czasem będzie możliwe połączenie rynków i sieci czystej energii na wzór tego między Kalifornią i kanadyjską prowincją Quebec.

Jerry Brown, gubernator Kalifornii, najbardziej zaawansowanej w przestawianiu się na odnawialne źródła energii, który nazwał wycofanie USA z porozumienia obłąkaną decyzją, chce połączyć wysiłki z Chinami. Koalicja może też liczyć na współpracę z wielkim biznesem, który nawoływał Trumpa do pozostania w porozumieniu. Najbardziej aktywni byli producent ropy naftowej Exxon, którego były szef Rex Tillerson jest obecnie ministrem spraw zagranicznych Trumpa, oraz Elon Musk, który zapowiedział, iż wycofa się z Rady Biznesu Trumpa, jeśli prezydent wycofa USA z porozumienia.

Uzasadnienie, dlaczego Donald Trump wycofuje USA z Porozumienia Paryskiego, daje fundacja Heritage popierająca politykę prezydenta. Zdaniem autorów raportu porozumienie jest nieefektywne. Będzie kosztować świat biliony dolarów przy znikomym wpływie na ograniczenie zmian klimatu. Amerykańską gospodarkę wprowadzenie postanowień porozumienia kosztowałoby rocznie (do roku 2035) niedobór średnio 400 tys. miejsc pracy, w tym 200 tys. w sektorach produkcji, utratę ponad 2,5 bln dolarów PKB a dla przeciętnej czteroosobowej rodziny utratę ponad 20 tys. dolarów oraz wzrost w wydatkach na elektryczność pomiędzy 13 a 20 proc. Poza tym wiązałoby to USA prawnie — pozostanie w porozumieniu otwiera drogę do zaskarżania decyzji administracji Trumpa znoszących regulacje ochrony środowiska.

Profesor Jeffrey Sachs z Columbia University uważa, że Trump jest w kwestii Porozumienia Paryskiego jedynie marionetką w rękach finansujących partię republikańską braci Koch, których fortuna opiera się na przemyśle chemicznym, a regulacje ochrony środowiska znacznie tę fortunę nadwerężają.

To, jak dwóch doradców amerykańskiego prezydenta wmanewrowało go w pozycję antyparyską i wymanewrowało córkę jego Ivankę, która jest za pozostaniem w Porozumieniu, opisuje reportaż w Politico.

Firmy i kraje naftowe przewidują tymczasem dla siebie znakomitą przyszłość. Zdaniem ich ekonomistów popyt na ropę naftową będzie rósł. I to szybciej, niż przewiduje Międzynarodowa Agencja Energii, która wskazuje wzrost o ponad 10 proc. do poziomu 103,5 mln baryłek dziennie w roku 2040. OPEC przewiduje potrojenie popytu w 2030. Redakcja Bloomberga przedstawiła jednak odwrotny scenariusz, zakładający, że konsumpcja ropy naftowej będzie w odwrocie.

Powodem tego odwrotu może być przełom w technologii produkcji nowych paliw, którego szacunki zapotrzebowania na ropę nie przewidują, oraz większe użycie transportu elektrycznego, który jak dotąd konsumuje 60 proc. wydobywanej na świecie ropy. I jak urośnie, to co z ropą? Zapotrzebowanie spadnie do ok. 75 milionów baryłek dziennie. Kraje OPEC nie przewidują takiego rozwoju, bo jak wskazują ekonomiści Goldman Sachs, nie przedstawiają scenariuszy przestawiania własnych gospodarek z ropy na inne wehikuły.

Tymczasem Goldman Sachs jest pod ostrzałem wenezuelskich patriotów, którzy oskarżają bank o cyniczne wykorzystanie słabości gospodarczej ich kraju. Chodzi o to, że bank wykupił transzę obligacji wyemitowanych przez rujnujący kraj socjalistyczny rząd. Obligacje wartości 2,8 mld dolarów Goldman Sachs kupił niemal za grosze. Bank zaprzeczył, iż kiedykolwiek prowadził jakiekolwiek transakcje z rządem prezydenta Maduro, co pikietujący pod siedzibą banku w Nowym Jorku Wenezuelczycy nazwali „szminkowaniem tego wieprza”. Akcje Goldman Sachs spadły o 2 proc.

Jeśli ktoś jeszcze wątpi, że decyzje Donalda Trumpa mogą mieć znaczenie i wpływ na inne kraje — ekonomista z Mercatus Center pisze, dlaczego decyzja o tym, kogo amerykański prezydent wybierze na szefa Federalnej Rezerwy, jest ważna dla całego świata. Wpływ Ameryki na globalny system finansowy jest dwojaki, przypomina autor. Po pierwsze wiele krajów podwiązało swoje waluty do amerykańskiego dolara. Ich wartość zależy od pozycji dolara, a więc banki centralne tych krajów podążają w swych politykach śladem polityki Rezerwy, aby utrzymać stabilność swoich walut. Po drugie USA pozostaje „bankierem” świata.

Wielu zagranicznych inwestorów woli lokować swoje aktywa w USA niż w rodzimych systemach finansowych. „Parkują” więc pieniądze na przykład w obligacjach ministerstwa skarbu USA, a system zachowuje się jak bankier — pożycza krótkoterminowo od zagranicznych inwestorów i udziela długoterminowych pożyczek za granicą, co przynosi skarbowi USA zyski. Federalna Rezerwa ma tu podstawową rolę, bo określa „pojemność” amerykańskiego systemu finansowego. Innymi słowy, szef Rezerwy ma zdolność pobudzania cykli wzrostu albo spowolnienia gospodarki świata i większości jego krajów.

Im gorzej, tym lepiej, jak się czasami okazuje. Na przykład z danymi gospodarczymi — złe dane mogą mieć pozytywne znaczenie jak w przypadku Indii, jak argumentuje Derek Scissors z American Enterpriise Institute. Indie ogłosiły cel wzrostu gospodarczego na rok 2016-2017 na poziomie 7,1 procenta. W I kwartale bieżącego roku wzrost spowolnił do 6,1 proc. Zdaniem Scissorsa to bardzo dobra oznaka. Po pierwsze dlatego że indyjskie statystyki długo uchodzące za wątpliwe zdają się podawać bardziej rzetelne niż przypuszczano dane. Po drugie, Indie twierdzą, że mają wysoki wzrost (w ubiegłym roku niemal 8-proc.), ale nie bardzo widać to w rzeczywistości. Nie powstają nowe miejsca pracy, produkcja elektryczności zwolniła, import jest na niskim poziomie, kredyt jest na najniższym od 60 lat poziomie. A więc dane o zwolnieniu wzrostu do 6,1 proc. zapowiadają, że kraj ma ciągle świetne perspektywy.

Zwolniła także chińska gospodarka. Przynajmniej w ocenie niezależnego ośrodka badawczego Caixin/Markit. W ocenie chińskiego rządowego biura statystyki nie zwolniła, a nawet lekko przyspieszyła. Warto pamiętać, że ponad tydzień temu agencja ratingowa Moody zdegradowała Chiny w rankingu inwestycyjno-kredytowym po raz pierwszy od 1989 roku (z Aa3 do A1) z powodu niebezpiecznie wysokiego zadłużenia wewnętrznego kraju. Według Zhang Juna, ekonomisty z uniwersytetu Fudan w Szanghaju, chińską gospodarkę ciągnie w dół słaby popyt, a nie niska podaż pieniądza. Podaż jest na poziomie 200 proc. PKB i rośnie w tempie 12-13 procent rocznie.

Spowolnienie odzwierciedla finansowe ograniczenia gospodarki, które zdaniem autora nie będą możliwe do usunięcia szybko. Kredyty bankowe i te z shadow banking są tanie, ale nie wspierają rozwoju gospodarki. Wiele firm na przykład wydaje pieniądze nie na inwestycje lub ulepszenia mające zwiększyć produkcję, ale na konsumpcję, np. dywidendy bonusy, tylko po to, aby przetrzymać konkurencję. Wartość wielu z nich jest też zdaniem autora przeszacowana, co grozi pęknięciem bańki na giełdzie. Remedium może być wprowadzenie do systemu finansowych innowacji, tymczasem wszystkie wysiłki kierowane są na to, by zaostrzyć regulacje i rozprawić się z shadow banking.

Nie koniec prób ze strony Niemiec wykolejenia stymulacyjnego programu wykupowania obligacji o wartości 2,3 bln euro, który prowadzi Europejski Bank Centralny. Po kilku nieskutecznych ruchach prawnych obecnie Niemcy chcą wycofać się po prostu z programu. Berliński profesor prawa wniósł skargę do niemieckiego Sądu Najwyższego o zaniechanie udziału Bundesbanku w programie. Zdaniem niemieckich ekonomistów i polityków program subsydiuje kraje południa kosztem niemieckich obywateli, którzy oszczędzają pieniądze, w tym emerytów oraz małych przedsiębiorstw. Nawet jeśli i ta próba się nie powiedzie, rosnąca presja na EBC może zmusić bank do wcześniejszego zakończenia programu.

Tymczasem pojawiły się nowe argumenty na rzecz innej hipotezy o przyczynach kryzysu Grecji niż ta przyjmowana zazwyczaj, a określana jako kryzys zadłużenia kraju. Młody francuski ekonomista (obecnie na Harvardzie) uważa, że jest to raczej kryzys bilansu płatniczego, podobnie jak w Portugalii, Irlandii i Hiszpanii. Dlatego Grecja nie powinna być widziana jako parias strefy euro. Dotychczasowe wytłumaczenia kryzysu greckiego mają tendencję do upolitycznienia i oparcia jedynie na analizie dyscypliny fiskalnej. Ale autor przypomina, że przed kryzysem grecki prywatny sektor odnotował spadek produkcji. Wskazywało to, że przyczyny kryzysu osadzone są dużo głębiej w przeszłości, a także że istnieją inne niż bail-out rozwiązania dla greckiej gospodarki.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Stany Zjednoczone walczą o obniżenie globalnych cen ropy naftowej

Kategoria: Analizy
Administracja prezydenta J. Bidena zaproponowała największy w historii plan uwolnienia około 180 mln baryłek ropy naftowej z posiadanych rezerw strategicznych. Dla silniejszego spadku cen ropy pomocne byłoby podobne przedsięwzięcie ze strony innych krajów.
Stany Zjednoczone walczą o obniżenie globalnych cen ropy naftowej

Co z tą ropą?

Kategoria: Analizy
Po ataku Rosji na Ukrainę cena ropy naftowej przebiła barierę 100 dolarów za baryłkę po raz pierwszy od 2014 r. Obecny wzrost cen powodują przede wszystkim czynniki podażowe.
Co z tą ropą?