Pomimo inwestycyjnego szaleństwa w bitcoina, który tylko w ciągu dwóch dni sięgnął ceny 11,39 tys. dol. i następnie spadł do 9 tys. po to, aby znów piąć się w górę, okazuje się, że ani wirtualne waluty, ani karty kredytowe, ani mobilne płatności wcale nie wyparły i nie wypierają gotówki.
Odwrotnie, gotówka przeżywa najwyraźniej renesans zainteresowania. Wprawdzie niemal zanikła w Szwecji, ale w Wielkiej Brytanii, w USA i eurostrefie, relacja gotówki do PKB i jej zapasy w indywidualnych gospodarstwach domowych wzrosły. W Wlk. Brytanii w 2007 roku w obiegu było 13,3 proc. gotówki w relacji do PKB, w 2014 – 16,1 proc. W USA stan posiadania gotówki na głowę mieszkańca wynosił w 2016 roku 4,2 tys. dol., w strefie euro 3,4 tys. euro.
Skąd ten fenomen? Oczywiście każda waluta ma swoje specyficzne uwarunkowania – dolary USA, euro, szwajcarskie franki są powszechnie używane i gromadzone poza granicami tych krajów, a więc najwyraźniej rośnie popyt zagraniczny. W przypadku funta szterlinga, który nie jest walutą międzynarodową, brytyjscy ekonomiści przypisują rosnące korzystanie gotówki z szarej strefy. Ponadto wielu ma wciąż w pamięci kryzys 2008 roku.
Po raz pierwszy od 2010 roku światowa gospodarka przerasta większość prognoz i według ekonomistów Goldman Sachs trend ten ma się w przyszłym roku tylko wzmocnić – nawet do 4-proc. wzrostu. Jan Hatzius i Jari Stehn twierdzą, że takie przyspieszenie jest możliwe, bo gospodarkę świata wspierają wciąż łatwe warunki finansowe i polityka fiskalna. Uparcie utrzymująca się niska inflacja bazowa powinna również drgnąć w zaawansowanych krajach, ponieważ rynki pracy w tych krajach będą nadal się wzmacniać, a negatywne konsekwencje niskich cen towarów i importu zaczną blaknąć.
Zdaniem autorów prognozy amerykańska Rezerwa Federalna powinna się oprzeć temu trendowi i znacznie zaostrzyć politykę. Bardziej nawet niż ocenia to rynek, tak, aby zapobiec przegrzaniu gospodarki i następującej zwykle po tym recesji.
Znacznie mniej optymistyczny jest noblista Micheal Spence. Przewiduje, że przed światową gospodarką staną w przyszłym roku spiętrzone wyzwania w postaci góry zadłużenia, które powoduje nerwowość rynków i tym samym podnosi podatność systemu na destabilizujące wstrząsy.
Spence wskazuje jednak, że kontynuacja wzrostu w 2018 r. będzie możliwa. Dzięki temu, że gospodarki zaawansowane są na tyle silne, iż jak dotąd nie poruszyły ich destabilizujące wydarzenia i trendy polityczne (fragmentaryzacja i polaryzacja sceny politycznej). Wyjątkiem będzie gospodarka brytyjska, która stoi w obliczu wysoce chaotycznego i polaryzującego procesu opuszczenia Unii Europejskiej.
W świecie rozwijającym się dwie największe gospodarki – Chin i Indii – są na drodze do pozytywnej stabilizacji i skutkującego stąd wzrostu. Jeśli będą rosły, pozostałe kraje regionu doświadczą także wzrostu.
A jeśli prognoza Spence’a jest za mało optymistyczna, zawsze można sięgnąć po Kaushika Basu, byłego szefa ekonomistów Banku Światowego, który zapewniał, że gospodarka świata będzie kwitła w tempie 20 procent wzrostu rocznie w roku 2050.
Aby dopiąć unię bankową trzeba rozwiązać kwestię kluczową, którą jest fakt skupowania przez banki w wielu krajach zadłużenia publicznego, pisze Daniel Gross, szef Centrum Studiów Polityki Europejskiej. Jego zdaniem mylne jest przekonanie, iż powinno się pozwolić bankom na wykup publicznego długu tak, aby stabilizowało to rynek w czasach kryzysu. Gross przypomina, że banki są jedynie pośrednikami, w dodatku z wysokimi kosztami. I zaleca, by rządy uczyniły dług publiczny bardziej atrakcyjnym dla lokowania kapitału przez gospodarstwa domowe i inwestorów operujących na rynku bezpośrednio (bez pośrednictwa banku).
Zmiany w Afryce. Zimbabwe, dzięki pokojowemu przewrotowi, który odsunął od władzy Roberta Mugabe zdaje się otwierać na rozwój gospodarczy. 37-letnie rządy Mugabe doprowadziły kraj do ruiny – 70 procent z 16-milionowej populacji żyje poniżej progu biedy, czyli za 1,9 dolara na dzień. Również Kenia, gdzie 46 procent 48-milionowej populacji żyje w biedzie, wydaje się wybierać lepszą przyszłość. Decyzja sądu utrzymała wyniki ostatnich prezydenckich wyborów, co jest pierwszym od dziesięcioleci zwycięstwem rządów prawa nad przemocą.
Zdaniem Hannah Ryder, byłej szefowej programu ONZ rozwoju w Chinach, obecnie kierującej własnym think-tankiem Development Reimagined, Zimbabwe odbije się szybciej niż Kenia dzięki znacznie głębszym związkom z chińskim biznesem. Wprawdzie Chiny udzieliły Kenii większych pożyczek – na 6,8 mld dol., a Zimbabwe otrzymało 1,7 mld – ale ważniejszym punktem odniesienia są inwestycje. Pod tym względem Zimbabwe bije Kenię: 7 mld do 3,9 mld dol. Także bilans handlowy Zimbabwe jest lepszy niż Kenii, a udział chińskich przedsiębiorstw w gospodarce jest w Zimbabwe proporcjonalnie wyższy.
Ciekawy wykres prezentują w tym tygodniu blogerzy Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Ceny ropy naftowej od ponad 2 lat są niskie, czyli ceny paliw też powinny być niższe. Nie wszędzie tak się dzieje. Badania autorów pokazują, że eksporterzy ropy z Afryki, np. z Angoli, odbili sobie spadek cen na rynkach, przynajmniej częściowo, podnosząc – czasem znacząco – ceny paliw we własnych krajach.
Możliwe, że Brexit kosztuje już brytyjską gospodarkę 300 milionów funtów tygodniowo – policzyli przy pomocy nowatorskiego algorytmu ekonomiści, o czym piszą w VoxEU. Według ich wyliczeń do końca 2018 roku łączny koszt dla Wielkiej Brytanii będzie wynosił ponad 60 mld funtów szterlingów.
Warto dodać, że brytyjskie ministerstwo skarbu, wykorzystując model grawitacyjny do oceny wpływu ekonomicznego, stwierdza, że straty z powodu opuszczenia Unii Europejskiej mogą sięgnąć nawet 6 proc. PKB.
Financial Times doniósł, że banki europejski „zrzucają” brytyjskie aktywa zmniejszając ryzyko Brexitowych wstrząsów. Wartość wycofanych jak dotąd inwestycji wynosi 350 mld euro, co zmniejsza zaangażowanie banków 27 krajów w brytyjskie i powiązane z nimi inwestycje o ok. 18 proc. z 1,94 bln do 1,59 bln euro.