Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

Warto przeczytać: Wielkie zmiany mogą polepszyć nasz byt

Choć wielu uważa, że postęp nauki i technologii przyniesie nam katastrofę, nadchodzące zmiany w pozyskiwaniu energii oraz w sposobie naszego życia i pracy, mogą być pozytywne. Pod warunkiem że będą wspierane mądrą polityką finansową rządów.
Warto przeczytać: Wielkie zmiany mogą polepszyć nasz byt

30 proc. miejsc pracy w bankowości może zniknąć do 2025 roku. Tak prognozuje Vikram Pandit, który prowadził Citigroup w latach kryzysu od 2007 do 2012, a obecnie zarządza własną firmą inwestycyjną Orogen Group. Zdaniem Pandita proces już się rozpoczął — sztuczna inteligencja, roboty, przetwarzanie języka naturalnego przejmują pracę ludzi w bankowości. W Citigroup pracę straci milion osób w Europie i ok. 770 tys. w USA. W wywiadzie udzielonym redakcji Bloomberga Pandit twierdzi też, że w przyszłości sektor będzie bardzie zdecentralizowany i miejsce wielkich instytucji zajmie wiele mniejszych specjalizujących się w poszczególnych segmentach rynku.

Podobnie jak Citigroup także Bank of America szuka możliwości cięć zatrudnienia przez szersze wykorzystanie technologii. Bloomberg przypomina jednak, że odmiennego zdania jest szef JPMorgan Chase Jamie Dimon, który w wywiadzie opublikowanym w czerwcu na portalu LinkedIn przestrzegał przed przesadna wiarą we wpływ technologii na sektor. Jego zdaniem wykorzystanie technologii dla obniżenia kosztów kreuje nowe możliwości, dlatego zatrudnienie w sektorze będzie rosło.

Mądra polityka finansowa może pomóc w przezwyciężeniu raka – wskazuje w wiodącym temacie The Economist. Choroba zabiła w 2015 roku 8,8 miliona osób na świecie, zabija więcej Afrykanów niż malaria i tylko choroby serca są bardziej śmiertelne. Co roku jednak postęp medycyny poprawia nasze szanse i w USA odsetek tych, którzy żyją ponad pięć lat od momentu wykrycia choroby i po zastosowaniu leczenia, wynosi już ponad 70 proc. W Niemczech jest to 63 proc., a w Wielkiej Brytanii 52 proc. Problemem są wysokie koszty najnowszych metod leczenia, bo badania są kosztowne. Ale jak przypomina tygodnik, problem ten może rozwiązać mądra polityka podatkowa rządów. Dotychczasowe polityki zabijają ludzi, bo blokują i leczenie, i postęp medycyny.

Czy internetowy outsourcing pracy poprawia warunki ekonomiczne korzystających z tej formy pracy? W Stanach Zjednoczonych zjawisko rośnie — w 2014 roku jedna czwarta pracujących pracowała w module freelance i na zamówienie, a w 2020 roku ich liczba ma wzrosnąć do 40 proc. Reszta świata, zdaniem autora badania z Mercatus Center, przedstawia znakomite możliwości rozwoju — na 7,36 mld ludzi 4,2 mld nie ma dostępu do internetu. To oznacza, że kiedy internet ich obejmie, mogą zasilić grupę freelancerów i poprawić swoje warunki bytu. Pod warunkiem że rządy będą wspomagały to zjawisko, na przykład uznając tę formę pracy za podstawę do zasiłków etc. Choć analiza dotyczy Ameryki, wnioski są bardziej uniwersalne.

Nowe sankcje ekonomiczne dla Północnej Korei mogą nie przynieść pożądanego efektu, tak jak nie przyniosły dotychczasowe. Po pierwsze dlatego, że nie są przestrzegane, a po drugie ponieważ reżim radzi sobie zadziwiająco dobrze gospodarczo i nic nie przypomina socjalistycznej zapaści – pisze komentator Bloomberga. Chiny na przykład wprowadziły zakaz importu węgla dla Korei, ale import żelaza rośnie o tylko w I połowie tego roku wzrósł o 10,5 proc. Ponadto reformy gospodarcze rozpoczęte w 2011 roku zaczynają przynosić efekty w przezwyciężaniu biedy — standardy życia w Północnej Korei rosną, na ulicach widuje się mercedesy i BMW, a prywatny sektor wypracowuje według niektórych szacunków nawet połowę PKB Korei.

Zadłużenie Stanów Zjednoczonych przekroczyło po raz pierwszy w minionym tygodniu próg 20 bln dolarów, czyli przewyższa amerykański PKB, który w połowie roku wynosił 19,23 bln dolarów. I nie zapowiada się, aby zadłużenie to malało w najbliższych latach — projekt budżetu na bieżący rok fiskalny (kończący się 30 września) zakłada pogłębienie deficytu o 700 miliardów dolarów. Projekt nie obejmuje jeszcze wydatków na odbudowę po zniszczeniach spowodowanych przez ostatnie huragany Harvey i Irma, które mogą być najkosztowniejsze w historii. Skrajne szacunki mówią dziś o kwocie nawet 300 mld dolarów. Oprócz zniszczeń siłą wiatru Harvey spowodował bezprecedensowe powodzie w Teksasie, a Irma pozbawiła elektryczności na wiele dni ponad 7,4 mln gospodarstw domowych i firm w stanie Floryda. Siła obu huraganów była zdaniem ekspertów spotęgowana zmianami klimatu na Ziemi.

Tymczasem wartość dolara spada, co zdaniem Desmonda Lachmana z American Enterprise Institute niesie niebezpieczeństwo tego, że USA utraci przywilej konsumowania więcej niż produkuje, którym cieszy się od ponad 50 lat. Przywilej ten wynika ze statusu dolara jako międzynarodowej waluty rezerw i polityki silnego dolara, jaką przez minione dekady prowadzili prezydenci USA. Nie prowadzi takiej polityki Donald Trump i inwestorzy już na to reagują — chociaż Federalna Rezerwa wraca powoli do bardziej restrykcyjnej polityki, co powinno dolara wzmocnić, jego wartość spada. W przeszłości amerykańską walutę wzmacniały geopolityczne napięcia, bo inwestorzy uciekali do niej jako pewnej. Obecne północnokoreańskie, rosyjskie i bliskowschodnie napięcia tego nie powodują. Plany administracji Trumpa dotyczące nieuzasadnionych (zdaniem Lachmana) cięć podatkowych i wyższych wydatków rządu na programy infrastrukturalne tylko problem pogłębią.

Rośnie natomiast wartość euro, a wraz z nią problemy strefy. Zwyżka obnaża nierówności rynku pracy w strefie euro. Desmond Lachman przypomina, że różnice w kosztach pracy demonstrują, jak chwiejne są fundamenty wspólnej waluty. Od momentu wprowadzenia euro kraje z niską produkcyjnością nie mogą deprecjonować waluty jak przed 1999 rokiem. W ostatnich latach nie miało to znaczenia, bo słabe euro powodowało, że cała strefa była konkurencyjna. Od początku 2017 roku euro jednak rośnie w siłę i koszty produkcji w strefie zaczynają nabierać znaczenia. Niemcy od 2000 roku zdołali poprawić wydajność produkcji (co demonstruje 15-proc. spadek kosztów pracy na jednostkę), podczas gdy we Włoszech, trzeciej najsilniejszej gospodarce strefy, koszy te wzrosły o ok. 15 proc. Oznacza to, że włoska gospodarka straciła wobec niemieckiej ok. 30 proc. konkurencyjności. Jeśli niebawem zgodnie z przewidywaniami Europejski Bank Centralny zaniecha programu stymulacyjnego, pognębi to dalej włoską gospodarkę.

I Włochom raczej nie pomoże mafia. Nareszcie mamy badanie, jaki wpływ mają powiązania rad nadzorczych i zarządów włoskich firm z mafiosami na wyniki tych firm. Czterech włoskich ekonomistów korzystało z unikatowego zestawu danych — zawierających oprócz oficjalnie prezentowanych także poufne o śledztwach prowadzonych przez policję i służby wojskowe. Z badania wynika, że 7 proc. włoskich firm jest objętych postępowaniem śledczym, bo mają przynajmniej jednego powiązanego z mafia dyrektora i wspólne cechy różniące je od „czystych” przedsiębiorstw. Bez zaskoczeń — po pierwsze mają mniej gotówki, po drugie mają gorszą rentowność.

Wysokie koszty pracy ma też Wielka Brytania i wkrótce może mieć jeszcze wyższe. Brytyjczycy zaczynają odczuwać niedobory siły roboczej z powodu Brexitu. Znalezienie kucharza z prawdziwego zdarzenia do niedawna zajmowało najwyżej dwa miesiące. Obecnie pół roku. Co w oczywisty sposób zacznie odbijać się na oferowanych płacach i w rezultacie na cenach. Niewiadomy status imigrantów i słaby funt szterling powodują, że saksy w Wielkiej Brytanii po prostu przestają być atrakcyjne.

Nadchodzi politycznie dogodny czas na reformy strefy euro i całej Unii Europejskiej. Z Emmanuelem Macronem we Francji i najprawdopodobniej nadal Angelą Merkel w Niemczech (wybory 24 września) jest szansa na zmiany. Pod warunkiem że uzgodnią rozbieżne stanowiska. Macron uważa bowiem – jak przypomina Barry Eichengreen z Berkeley – iż strefa euro jest niewydolna ekonomicznie, ponieważ jest za mało scentralizowana. Merkel i generalnie Niemcy uważają odwrotnie — że problemy strefy wynikają ze zbyt dużej centralizacji i daleko niewystarczającej odpowiedzialności indywidualnych krajów. Macron chce wspólnego budżetu strefy, parlamentu i ministra finansów. Merkel obawia się, że wielki budżet strefy byłby wydatkowany nieodpowiedzialnie. Eichengreen wskazuje, że reformy mogłyby się rozpocząć od sfinalizowania unii bankowej, a następnie przekształcenia Europejskiego Mechnizmu Stabilizacyjnego w prawdziwy Europejski Fundusz Monetarny, który zastąpiłby Europejski Bank Centralny w sprawach inwestycji i kredytowania w strefie. Alternatywą jest scedowanie większej kontroli nad polityką fiskalną z powrotem na rządy krajowe.

Na koniec — redakcja Bloomberga prezentuje nadchodzące zmiany w animowanej serii „Wcześniej, niż myślisz”. Wcześniej, niż nam się zdaje, ma się zmienić sposób, w jaki będziemy otrzymywać elektryczność. Nadchodzą bowiem gigabaterie – na tyle wielkie, że będą w stanie przechowywać energię. Wciąż są za drogie, ale wyścig do produkcji tanich nabiera tempa. Jedyne pytanie dotyczy tego, jak bardzo spadną ceny elektryczności i jak zmieni to całe gospodarki świata.

Otwarta licencja


Tagi