Autor: Piotr Rosik

Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.

Ekonomia biedy pod lupą

Walka z problemami biedy wymaga wzięcia ich pod lupę, a nawet pod mikroskop, a następnie znalezienia efektywnych rozwiązań na drodze serii eksperymentów, a także naprawy instytucji publicznych – przekonują tegoroczni nobliści z ekonomii Abhijit V. Banerjee i Esther Duflo w książce „Poor Economics”.
Ekonomia biedy pod lupą

Czemu, u licha, biedni nie konsumują więcej żywności, gdy już zaczynają zarabiać więcej? Okazuje się, że wolą kupować smaczniejsze rzeczy, niż powiększać ilość pochłanianych kalorii. To zaskakujące, prawda?

Takich zaskoczeń jest więcej, gdy weźmie się problemy biedy pod lupę. Tak właśnie od wielu lat robią Abhijit V. Banerjee i Esther Duflo – dwójka spośród trojga tegorocznych laureatów Nagrody Banku Szwecji im. Alfreda Nobla w dziedzinie nauk ekonomicznych.

Według Banerjee i Duflo taka jest właśnie jedyna recepta na skuteczną walkę z biedą: trzeba ją zbadać pod lupą, a może i pod mikroskopem, a potem zastanowić się, jak rozwiązać dany problem w najbardziej efektywny sposób. Temu jest poświęcona książka Banerjee i Duflo pt. „Poor Economics. A Radical Rethinking of the Way to Fight Global Poverty” (Public Affairs, 2011).

Ubóstwo pod lupą

Droga walki z biedą proponowana przez dwójkę naukowców z Massachusetts Institute of Technology jest swego rodzaju „trzecią drogą”. Przed publikacją ich książki dominowały holistyczne podejścia Jeffreya Sachsa (orędownika programów pomocowych dla krajów ubogich) oraz jego krytyka Williama Easterly’ego.

Aby skutecznie rozwiązywać problemy biedy, trzeba wyzbyć się skłonności do traktowania biednych jako postaci z komiksu i postarać się zrozumieć ich życie i sposób myślenia.

W swoim dziele Banerjee i Duflo bardzo często odwołują się do teorii Sachsa i Easterly’ego na początku rozdziałów, by po chwili udowodnić, jak bardzo są one krótkowzroczne i ogólnikowe w swoich założeniach. „Więcej wolnego rynku. Więcej poszanowania dla praw człowieka. Więcej pieniędzy dla biednych. Pomoc zagraniczna zabija rozwój. Te i inne hasła i idee mają w sobie ziarno prawdy, ale nie biorą na poważnie mężczyzn i kobiet z krwi i kości, z ich nadziejami i obawami, ograniczeniami i aspiracjami, wierzeniami i zwątpieniami. […] Aby można było skutecznie rozwiązywać problemy biedy, trzeba wyzbyć się skłonności do traktowania biednych jako postaci z komiksu i postarać się poznać i zrozumieć ich życie i sposób myślenia, w całym jego bogactwie i ubóstwie” – zwracają uwagę autorzy „Poor Economics”.

Rozwojowy Nobel z ekonomii w 2019 roku

Poświęcili oni 15 lat życia na badanie biedy pod lupą, spędzając ten czas na rozmowach z ludźmi z krajów tzw. trzeciego świata oraz z biednych regionów i miast: urzędnikami, pracownikami fundacji charytatywnych oraz przede wszystkim z samymi ubogimi, muszącymi przeżyć za mniej niż 1 dolara dziennie.

Książka „Poor Economics” jest podzielona na rozdziały tematyczne. Każdy jest poświęcony innego rodzaju problemom związanym z biedą. I tak, mamy spojrzenie na problemy związane z żywieniem, edukacją, oszczędzaniem, prowadzeniem mikro-działalności gospodarczej oraz na skuteczność działania instytucji publicznych. I w niemal każdym rozdziale autorom udaje się czymś zaskoczyć czytelnika.

Odmienna perspektywa biednych

Zaczynają od uświadomienia prawd, o których przeciętny czytelnik – nawet jeśli jest ekonomistą z wykształcenia – nie wie, albo o nich nie pamięta. Gdy jest się tak biednym, że ma się do wydania tylko 1 dolara na dzień, sposób myślenia i perspektywa różnią się znacznie od sytuacji, gdy ma się do wydania znacznie więcej.

Bieda oznacza brak dostępu do informacji, transportu, wielu usług i produktów.

Taka bieda oznacza brak dostępu do informacji, do transportu, do wielu usług i produktów. W tej biedzie umiera rocznie około 9 mln dzieci przed ukończeniem 5 roku życia. To oznacza, że najbiedniejsi mieszkańcy Ziemi borykają się ze znanymi tylko sobie problemami i przyjmują właściwą tylko sobie, najczęściej bardzo krótkoterminową, perspektywę działania.

Mają zupełnie inne podejście do konsumpcji czy wychowywania dzieci, niż przeciętnie zamożny człowiek. W inny sposób postrzegają rzeczywistość. Inaczej myślą o sobie i o sensie życia.

Potem obalają wielki mit o „pułapce biedy” („poverty trap”). Ekonomiści tacy jak wspomniany Jeffrey Sachs od wielu lat twierdzili, że biedni są biedni przede wszystkim dlatego, że… są biedni. Nie mając pieniędzy nie mogą zakładać biznesów, kształcić dzieci, itd. A jedynym ratunkiem dla nich jest przekazywanie im pieniędzy po to, by poprawiali stopniowo swój los.

Małe pytania rozwiązują duże problemy

Problem w tym, że tego rodzaju programy pomocowe działające od wielu lat, a nawet dekad, nie przynoszą rezultatów. Dlaczego?

Abhijit V. Banerjee i Esther Duflo tłumaczą to choćby na przykładzie kenijskiego farmera, który mimo że otrzymywał kupony na zakup nawozu za pół ceny, to ich nie wykorzystywał. Zaczął realizować za to kupony z o wiele mniejszą zniżką, gdy były one mu wręczane w innej porze roku. Okazało się, że podczas zasiewu nie miał oszczędności, więc nie mógł korzystać z promocji sięgającej 50 proc.

Pamiętać o różnicach kulturowych

Ten przykład dobitnie pokazuje, że głównym problemem w walce z biedą jest problem trzech „i” – podkreślają autorzy „Poor Economics”. Chodzi o ideologię, ignorancję i inercję. Pewne twierdzenia wynikają z ideologii, a nie z badań empirycznych.

Pewne programy czy instytucje działają siłą inercji, realizując działania oparte na błędnych przekonaniach wynikających z ignorancji czy ideologii. Tymczasem walka z problemami ubogich musi się zaczynać od badań, rozmów, obserwacji, dociekań, sprawdzania różnych rozwiązań. I przy tym trzeba pamiętać o różnicach geograficznych, kulturowych i innych – czyli to co działa w Bangladeszu, niekoniecznie sprawdzi się w Kenii czy w Peru.

Z badań Banerjee i Duflo wynika też niezwykle ciekawa konstatacja, że aby wszelkie działania pomocowe odnosiły pożądany efekt, ludzie tkwiący w biedzie muszą wierzyć w to, iż one rzeczywiście będą skuteczne. Tymczasem oni bardzo często są pesymistami, nie wierzą, że ktokolwiek czy cokolwiek może poprawić ich los.

To dlatego bardzo często zaczynają kupować tytoń czy alkohol, gdy tylko zaczynają więcej zarabiać. To dlatego wolą kupić telewizor czy urządzić wystawne – jak na swoje możliwości – wesele dla córki czy syna, niż zainwestować w uruchomienie biznesu. Chcą poczuć się lepiej, mieć więcej przyjemności z życia, „pokazać się” w rodzinie. Chcą choć na chwilę „poczuć się normalnie”, chcą cieszyć się życiem, wpadają w pułapkę „tu i teraz”, carpe diem. Problem w tym, że to zamyka im drogę do dalszej poprawy warunków życia.

Oszczędności w cegłach

Z drugiej strony najbiedniejsi dysponują pewnymi „mądrościami ludowymi”, które pozwalają im w miarę skutecznie oszczędzać, inwestować czy zarządzać ryzykiem.

Przykłady? Często oszczędzają w cegłach – stąd tak wiele domów w budowie na biednych przedmieściach marokańskich czy algierskich miast. Jeśli decydują się kształcić dzieci, to często wybierają te, które wydaje się najzdolniejsze (albo te, które jest najstarsze), by skoncentrowany wysiłek szybko przyniósł efekt (wykształcona latorośl zacznie przynosić pieniądze rodzinie).

W biednych rodzinach mężczyźni zwykle są przygotowani do wykonywania kilku zawodów, bo w przypadku dekoniunktury w jednym, zawsze znajdzie się zatrudnienie w innym.

W hinduskich rodzinach rolniczych mile widziane są śluby między członkami rodzin ze średnio od siebie oddalonych regionów, co pozwala na rozkładanie ryzyka związanego z nieurodzajami, suszami czy powodziami (im biedniejszy kraj, tym większe wahania w dochodach gospodarstw rolnych, bo tym trudniej im uzyskać ubezpieczenie). Poza tym w biednych rodzinach miejskich mężczyźni zazwyczaj są przygotowani do wykonywania kilku zawodów (rikszarz, murarz, pucybut), bo w przypadku dekoniunktury w jednym, zawsze znajdzie się zatrudnienie w innym.

https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/ekonomia-jako-nauka-o-zmniejszaniu-ubostwa-podcast/

Oczywiście, wielką przeszkodą w walce z biedą jest złe projektowanie programów pomocowych oraz instytucji publicznych dedykowanych temu problemowi. Te podmioty często popełniają właśnie wspomniany błąd trzech „i”. Na przykład uzależniają pomoc od tego, czy biedni wykonują pewne obowiązki czy czynności, które tak naprawdę znajdują się poza ich zasięgiem. Sporą negatywną rolę odgrywa oczywiście korupcja czy proste błędy organizacyjne (szacuje się, że 1/3 żywności dostarczanej w latach 80-tych do Indii w ramach programów pomocowych została zjedzona przez szczury, bo źle ją zabezpieczano).

Wyłowić najzdolniejszych

Zdaniem naukowców z MIT również prywatne firmy są zbyt pasywne, jeśli chodzi o walkę z biedą. A przecież mogą z nią walczyć tak, by mieć z tego korzyść.

Wśród ubogich jest sporo uzdolnionych sposób ludzi, których można wyławiać wprost z ulicy.

Wśród ubogich jest sporo uzdolnionych w różnoraki sposób ludzi. Można ich wyławiać wprost z ulicy, tak jak robiła to indyjska firma Infosys, ustawiając centra testowania talentów na terenie wielkich miast.

Mógł tam wejść dosłownie każdy, niezależnie od wykształcenia. Jeśli przeszedł test i wypadł dobrze w jakimś zakresie, to trafiał na staż, podczas którego miał szansę na uzyskanie stałej, dobrze płatnej pracy.

Abhijit V. Banerjee i Esther Duflo zwracają również uwagę na to, że pozytywne efekty pewnych działań są mocno niedoceniane. Jednym z nich jest oferowanie dzieciom darmowego odrobaczania. Wszelkie statystyki wskazują, że kraje, w których takie programy zostały efektywnie przeprowadzone, rozwijają się lepiej, niż inne podobne, w których odrobaczania nie było.

Pokolenie Kenijczyków, które zostało objęte tego rodzaju programem notuje średnioroczny wzrost zarobków o 20 proc. Odrobaczanie podnosi znacznie poziom zdrowia młodych ludzi, a co za tym idzie – ich zdolność do efektywnej nauki i pracy.

Kryminał o ekonomii

„Poor Economics” to niesamowita książka. Napisana niczym kryminał, bo autorzy co chwila przedstawiają „zagadkę” i zadają pytanie „dlaczego?”, a potem starają się na nie odpowiedzieć.

I robią to w fantastyczny sposób, bo co chwila podważają kolejne dogmaty tzw. ekonomii rozwojowej. Unikają przy tym skomplikowanych terminów, tabelek czy wykresów – to jest naprawdę książka dla każdego, kto w stopniu średniozaawansowanym opanował znajomość języka angielskiego.

Jednak jest ona niesamowita przede wszystkim dlatego, że autorom udało się dzięki niej zrealizować swój cel. Książka „Poor Economics” miała zachęcić do zastanowienia się raz jeszcze nad problemami biedy i nad sposobami walki z nią.

Miała sprawić, że te problemy przestaną być postrzegane jako nieprzezwyciężalne, a staną się raczej wyzwaniami, z którymi sukcesywnie można się mierzyć i można im podołać.

Publikacja Abhijit V. Banerjee i Esther Duflo to absolutny „must read”, jak to mówią Anglosasi. I niestety, mimo że wydana w roku 2011 wciąż jest aktualna, bo wiele problemów pozostaje nierozwiązanych, a fawele wokół Lagos czy Rio wciąż się rozrastają. A warto walczyć z biedą, bo – jak zwraca uwagę słynny ekonomista Amartya Sen – jest to stan marnowania talentów na dużą skalę.

Otwarta licencja


Tagi