Autor: Aleksander Piński

Dziennikarz ekonomiczny, autor recenzji książek i przeglądów najnowszych badań ekonomicznych

Jawność zeznań podatkowych szkodzi biednym

Jawność zeznań podatkowych szkodzi biednym; becikowe poprawia stan zdrowia noworodków; sieć znajomości ludzi bogatych jest równie cenna jak pieniądze – to wnioski z wybranych najnowszych ekonomicznych badań naukowych.
Jawność zeznań podatkowych szkodzi biednym

Ricardo Perez-Truglia przygotował pracę „The Effects of Income Transparency on Well-Being: Evidence from a Natural Experiment” (Wpływ jawności dochodów na samopoczucie: dowody z naturalnego eksperymentu). Bada w niej skutki wprowadzenia w 2001 r. w Norwegii faktycznej jawności zeznań podatkowych w internecie. Te zeznania były jawne już od XIX w., ale wcześniej, by je zobaczyć, trzeba było się zwrócić z oficjalną prośbą do organu podatkowego, co skutecznie zniechęcało większość ciekawskich.

W 2001 r. norweskie media zdigitalizowały dane z formularzy podatkowych i udostępniły je w internecie. W szczycie popularności strona z tymi informacjami była bardziej popularna niż portal Youtube.

Autorzy ustalili, iż wbrew intencjom twórców, strona z danymi podatkowymi nie jest używana głównie do tropienia oszustów podatkowych, tylko do szpiegowania swoich znajomych. Na przykład użytkownicy mogli sobie zrobić prywatny ranking znajomych z Facebooka od tych z najwyższymi dochodami, do tych z najniższymi albo na mapie zaznaczyć dochody osób mieszkających w danej lokalizacji.

Norweskie media określiły tego typu informacje mianem „podatkowego porno”. Autorzy porównali wskaźniki zadowolenia z życia i poczucia szczęści sprzed i po 2001 r. Okazuje się, że jawność dochodów poprawiła humor bogatym i zepsuła biednym. Różnica w poczuciu szczęścia między bogatymi a biednymi wzrosła o 29 proc. a w satysfakcji z życia o 21 proc.

John Lynch, Aurélie Meunier, Rhiannon Pilkington i Stefanie Schurer opracowali analizę „Baby Bonuses and Early-Life Health Outcomes: Using Regression Discontinuity to Evaluate the Causal Impact of an Unconditional Cash Transfer” (Dodatki na dzieci i ich skutek na zdrowie: ocena wpływu bezwarunkowych transferów gotówkowych). Badają w niej skutki wprowadzenia przez rząd Australii jednorazowej wypłaty z tytułu urodzenia dziecka (nazwanej „australijskim bonusem na dziecko”) w wysokości równowartości ok. 9 tys. zł (3000 dolarów australijskich).

Dodatek ten wprowadzono dla dzieci urodzonych od 1 lipca 2004 r. Autorzy porównali dzieci urodzone tuż przed tą datą i tuż po niej (co istotne, dodatek był niezapowiedziany więc nie mógł wpłynąć na decyzję o posiadaniu dzieci). W przypadku uboższych australijskich rodzin dodatek stanowił równowartość płacy za dziesięć tygodni pracy. Z analizy wynika, iż dzieci których rodzice otrzymali dodatek rzadziej o 29 – 45 proc. zgłaszali się na ostry dyżur z przypadkami chorób oddechowych dzieci. Rodzice, którzy otrzymali dodatkowe pieniądze częściej wydawali je na prywatne ubezpieczenie medyczne oraz na opłacenie mediów, w tym ogrzewania.

Oba te wydatki mogły istotnie zmniejszyć zachorowalność na choroby dróg oddechowych maluchów. Wpływ „becikowego” na zdrowie dzieci mógł być tak duży także dlatego, że w momencie wprowadzenia go Australia była jedynym rozwiniętym krajem, obok USA, w którym nie było płatnego urlopu macierzyńskiego. Tak więc dzięki dodatkowym pieniądzom świeżo upieczeni rodzice mogli po prostu więcej czasu spędzić z dzieckiem, opiekując się nim.

Michał Myck i Mateusz Najsztub przygotowali pracę „Policy in the Pipeline: Identifying Regional Public Investment Priorities Using a Natural Experiment” (Polityka w rurociągu: identyfikując priorytety regionalnej polityki inwestycyjnej korzystając z naturalnego eksperymentu). „Naturalnym eksperymentem” stała się reforma administracyjna w Polsce w 1999 r., która zmieniła liczbę regionów administracyjnych z 49 do 16.

Autorzy porównali jak wyglądał rozwój sieci kanalizacyjnej w gminach, z których jedna znajdowała się województwie mazowieckim a druga w sąsiednim. Pod koniec lat 80. Polska była krajem z niskim pokryciem siecią kanalizacyjną. To się zaczęło szybko zmieniać po zmianie ustroju politycznego. Długość rurociągów wzrosła o 200 proc. tylko od 1990 r. do 2012 r. (najszybszy wzrost zanotowano na początku lat 90.). Ale tempo budowy rurociągów było różne w różnych częściach kraju i zależało od priorytetów samorządów.

Z analizy danych sprzed i po reformie samorządowej wynika, iż gminy, które w wyniku reformy włączono do województwa mazowieckiego zanotowały średnio o 25 proc. większy wzrost sieci kanalizacyjnej, niż sąsiednie gminy z sąsiednich województw. Różnica wynika z wysokiego priorytetu dla budowy rurociągów w województwie mazowieckim. Autorzy konkludują, iż dla gmin włączonych do województwa mazowieckiego była to zdecydowanie korzystna zmiana.

Na koniec ciekawostka historyczna. Philipp Ager, Leah Platt Boustan i Katherine Eriksson opracowali analizę „The Intergenerational Effects of a Large Wealth Shock: White Southerners After the Civil War” (Międzypokoleniowe skutki wielkiej zmiany poziomu zamożności: Biali południowcy po wojnie secesyjnej). Zajmują się w niej skutkami finansowymi zniesienia niewolnictwa w USA, wykorzystując niedawną cyfryzację danych ze spisu powszechnego z 1860 r.

Przed wojną secesyjną południe USA miało bardzo duże nierówności majątkowe. W 1860 r. gospodarstwo domowe, które dysponowało majątkiem większym od 90 proc. współobywateli miało czternaście razy więcej pieniędzy, niż rodzina znajdująca się w środku rankingu zamożności (chodzi o tzw. medianę, czyli poziom poniżej i powyżej którego znajduje się połowa gospodarstw domowych).

Choć trzeba pamiętać, że w tych wyliczeniach nie uwzględnia się Afroamerykanów. Gdyby bowiem uwzględnić także ich i przyjąć, że nie posiadali oni żadnego majątku, to stosunek majątku najbogatszych do „średniaków” rośnie do astronomicznego 350 do 1 (dla porównania, obecnie w USA ten wskaźnik wynosi 12 do 1).

Ale prawie 50 proc. bogactwa południa USA tworzyli niewolnicy. W 1865 r. z dnia na dzień ten majątek przestał istnieć w związku z likwidacją niewolnictwa. W efekcie spadła także wartość ziemi na południu (bo uprawianie jej, gdy ludziom trzeba było płacić za ich pracę stało się bardziej kosztowne). W efekcie majątek mieszkańców południa znajdujących się w środku rankingu zamożności spadł o 38 proc. Ale dla tych najbogatszych (95 percentyl, czyli wysokość majątku poniżej której znajdowało się 95 proc. gospodarstw domowych) spadek wyniósł aż 75 proc.

Najciekawsze jest jednak to, że synowie mieszkający w gospodarstwach domowych, których dużą część majątku stanowili niewolnicy, szybko (do 1880 r.) „odkuli się”, tzn. wartość ich majątku w niedługim czasie przerosła wartość majątku tych, których rodziny miały mniej niewolników. Jak to zrobili? Naukowcy ustalili, że głównym źródłem wzrostu rodzinnego majątku były małżeństwa z zamożniejszymi kobietami oraz wykonywanie dobrze płatnych prac umysłowych. Autorzy konkludują, iż wynik analizy pokazuje, jak dużą wartość ma sieć znajomości zamożnych ludzi.

Otwarta licencja


Tagi