Aktywa bankowe będą rosły szybciej niż PKB

Wszystko wskazuje na to, że po zażegnaniu niebezpieczeństwa rozpadu strefy euro, jej sytuacja gospodarcza od połowy tego roku zacznie się poprawiać – wynika z raportu „Prognoza dla strefy euro” przygotowanego przez firmę doradczą Ernst & Young i instytut Oxford Economics. Na poprawie sytuacji eurolandu mogą skorzystać nasze rodzime instytucje finansowe, ale wcale nie muszą.
Aktywa bankowe będą rosły szybciej niż PKB

(CC BY 401K 2013)

Analitycy zaznaczają, że wciąż możliwe jest zrealizowanie się różnych kategorii ryzyka, które są w stanie poważnie zagrozić wzrostowi gospodarczemu w najbliższych latach. Eksperci przewidują, że pomimo stopniowego wzrostu zaufania oraz pierwszych oznak ożywienia, które pojawią się za kilka miesięcy, gospodarka eurolandu skurczy się w roku 2013 o ok. 0,5 proc.

Osiągnięcie dodatniego wzrostu PKB będzie możliwe dopiero w 2014 roku i to zaledwie na poziomie 1,1 proc. Analitycy EY i Oxford Economics przewidują, że w kolejnych latach, aż do 2017 roku, gospodarka eurolandu będzie rosła średnio o 1,4 proc. rocznie. To prawie o 1 punkt proc. wolniej niż przed kryzysem zadłużenia. Wygląda na to, że wyjście z kryzysu będzie znacznie wolniejsze, niż jeszcze do niedawna oczekiwano.

Polskie ślady w raporcie

Twórcy raportu „Prognoza dla strefy euro” tradycyjnie przyjrzeli się też sytuacji w Polsce. W ich ocenie rok 2013 będzie najtrudniejszy dla naszej gospodarki, ale wzrost gospodarczy utrzyma się. Bezrobocie pozostanie na obecnym, wysokim poziomie jeszcze przez dwa lata.

W tym roku wzrost będzie napędzany głównie przez eksport.

– Losy polskiej gospodarki są nierozerwalnie związane z losami naszych największych partnerów handlowych – głównie Niemiec, które są odbiorcami ponad jednej czwartej naszego eksportu. Jeżeli w Niemczech będzie się zwiększać konsumpcja, nasza gospodarka też będzie w coraz lepszym stanie – komentuje Marek Rozkrut, główny ekonomista Ernst & Young. – Według naszych prognoz gospodarka niemiecka będzie rosła szybciej niż wynosi średnia dla całego eurolandu i przede wszystkim nie skurczy się w tym roku – dodaje.

EY i Oxford Economics podkreślają także rolę polskiego systemu bankowego, który, w przeciwieństwie do innych państw naszego regionu, nie miał tak wyraźnego problemu złych kredytów.

– Sektor bankowy w Polsce jest w dużo lepszej kondycji niż w innych krajach europejskich. W perspektywie średnio- i długoterminowej będzie następował wzrost aktywów bankowych powyżej wzrostu polskiego PKB. Nie będzie to tak spektakularny wzrost, jak ten, z jakim mieliśmy do czynienia w przeszłości, lecz z pewnością będzie bardziej zauważalny niż w Unii Europejskiej – mówi Iwona Kozera, partner zarządzający grupą rynków finansowych Ernst & Young w Europie Środkowej i Południowej.

Jej zdaniem, sektor zachowa zdrową kondycję, przy jednoczesnym obniżaniu kosztów. – Uważam, że nasze banki czekają również  fuzje i przejęcia i będzie się nasilać konsolidacja – oczywiście nie dojdzie do sytuacji, w której kilka banków przejmie 80-90 proc. wartości rynku. Banki szukają większej masy krytycznej, wielu inwestorów stoi w obliczu strategicznych decyzji co do pozostania na rynku polskim – podkreśla Kozera,

Jej zdaniem, banki w Polsce będą się raczej specjalizować i skupiać na konkretnych obszarach działalności.

Wspieranie wzrostu

Eksperci EY i Oxford Economics zwracają także uwagę na inne niebezpieczeństwa czyhające na polskie banki. Chodzi na przykład o groźbę ograniczenia finansowania przez banki-matki, co może mieć wpływ na możliwości kredytowania przedsiębiorstw. Jak się bronić przed utratą finansowania polskich banków przez zagraniczne centrale? W warunkach regulacji lokalnych nadzorów i braku możliwości przepływów płynnościowych pomiędzy krajami każdy podmiot bankowy bronił przede wszystkim własnego rynku.

W latach przed kryzysem następowało zwiększanie zadłużenia polskiego sektora bankowego za granicą, a spółki-matki mocno wspomagały swoje podmioty zależne. Jednak w czasach kryzysu te przepływy się zmniejszyły.

– Patrząc ogólnie na polski sektor bankowy mamy do czynienia bardziej z barierą popytu na kredyt niż podaży. Oczywiście banki zrobiły się nieco bardziej ostrożne w akceptacji ryzyka – zauważa przedstawicielka Ernst & Young.

A jak banki mogą wspierać wzrost gospodarczy? Poprzez dostarczanie finansowania zarówno klientom indywidualnym, jak i przedsiębiorstwom. W Polsce mamy zaburzoną strukturę finansowania – w porównaniu z UE mamy dużo mniejszy udział kredytów korporacyjnych.

– Przy założeniu konwergencji polskiego portfela kredytów do struktury kredytów w strefie euro, należy się spodziewać zwiększenia udziału kredytów dla przedsiębiorstw i w rezultacie spadku udziału kredytów konsumpcyjnych – mówi Iwona Kozera.

Wzrastają należności zagrożone

– Nie należy oczekiwać, że banki będą miały duży wzrost. Niepokoić może wzrost należności zagrożonych – jeśli chodzi o gospodarstwa domowe, ich udział sięga 7 proc., podczas gdy przed kryzysem było to około 4 proc. Chociaż ostatnio ta tendencja nieco wyhamowała, to nie widać, żeby spadała – zauważa Iwona Kozera.

W niezbyt odległej przyszłości trzeba się liczyć z ujawnieniem się problemów związanych z hipotekami. Obserwując kredyty przedsiębiorstw, udział należności zagrożonych wynosi około 12 proc. i również nie widać szans na wyhamowanie tego trendu. Bierze się to stąd, że nie przyrasta wolumen tych kredytów.

Skąd to się bierze? Udział należności zagrożonych w należnościach od samego sektora budowlanego sięgał pod koniec trzeciego kwartału 2012 roku prawie 16 proc. Branża odpowiada prawie za połowę wzrostu wszystkich należności zagrożonych. Zdaniem Iwony Kozery, nie widać niestety żadnych bodźców, które mogłyby pomóc firmom budowlanym. Budownictwo ma ogólnie dużą wartość portfela zaangażowań – to 67 mld zł na koniec września 2012 roku.

(CC BY 401K 2013)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane