Autor: Zsolt Zsebesi

Jest zastępcą redaktora działu krajowego w węgierskim dzienniku Népszava.

Banki na Węgrzech narzekają, ale zapłacą, jak rząd każe

Udało się oszacować wielkość strat, jakie poniosą działające na Węgrzech banki wskutek ustawy z 4 lipca o kredytach we frankach szwajcarskich. Parlament uchwalił wtedy prawo działające wstecz.
Banki na Węgrzech narzekają, ale zapłacą, jak rząd każe

(infografika Darek Gąszczyk/CC By-NC-SA Truthout.org)

Ustawodawca dał sobie prawo zmiany treści umów zawartych pomiędzy dwoma prywatnymi podmiotami, jakimi są banki i ich klienci. Zgodnie z nowymi zasadami dłużnicy banku mogą teraz upominać się o swoje „należności” nawet po ustawowo określonym terminie przedawnienia. Chodzi o setki tysięcy obywateli, którzy kilka lat temu brali kredyty we frankach szwajcarskich. Ich problem polegał przede wszystkim na nieoczekiwanej zmianie kursu tej waluty. Niektórzy podpisywali umowy w czasie, kiedy na zakup jednego franka szwajcarskiego wystarczało 150 forintów, teraz potrzeba na to nawet 250 forintów.

Do tej pory osoby dotknięte skutkami zmiany kursu mogły korzystać z tzw. „zapory kursowej.” Było to po prostu zamrożenie kurs franka na poziomie niższym od bieżącego i gromadzenie różnicy na osobnym rachunku do rozliczenia w przyszłości.

Bez przedawnienia

Omawiana ustawa odnosi się do stosowanej przez banki jednostronnej zmiany oprocentowania kredytów oraz tego, że w chwili wypłaty kredytu w forintach stosowały własny kurs kupna, a przy wyliczeniu miesięcznej raty do spłaty kurs sprzedaży franka. Nowa regulacja stanowi, że były to działania nieprawidłowe, chociaż obie strony umowy podpisały się pod takimi właśnie warunkami.

Tłumacząc podwyżki oprocentowania, banki argumentują, że podczas kryzysu finansowego w latach 2008–2010 podrożały źródła zaopatrzenia we franki szwajcarskie, a węgierskie banki miały jeszcze więcej trudności niż inne, bo z tytułu wzrostu ryzyka związanego z finansowaniem potrzeb państwa węgierskiego na międzynarodowym rynku finansowym musiały płacić dodatkowe odsetki za kredyty zagraniczne.

Ustawodawca uznał, że koszty biznesu bankowego nie są tak ważne jak los kredytobiorców, więc parlament uchwalił, by do końca roku banki wypłaciły klientom różnicę wynikającą z podwyższonego oprocentowania i stosowania podwójnego kursu franka. Łączna kwota do zwrotu jest poważna, ponieważ dotyczy setek tysięcy osób i okresu niekiedy ponad 10 lat. Największy opór banków budzi nieuznawanie terminu przedawnienia – zamierzają zaskarżyć tę kwestię do Trybunału Konstytucyjnego, a w każdej konkretnej sprawie iść do sądu.

Sam Raiffeisen Bank miałby w wyniku nowej ustawy ponieść stratę nadzwyczajną w wysokości 120–160 mln euro. Przy kursie 310 forintów za 1 euro jest to równowartość 37–49 mld forintów, czyli około 1/3 zaplanowanego na ten rok zysku tego banku. Konsekwencje podobnego rzędu będą udziałem K&H Banku, który postanowił utworzyć w związku z nowymi przepisami rezerwę w wysokości 49 mld forintów. Bank ten uznał za konieczne poinformować rynek, że jego sytuacja kapitałowa nie ulegnie jednak na tyle drastycznej zmianie, żeby konieczna była interwencja jego właściciela, bo wskaźniki finansowe pozostaną na poziomie wymaganym przez Węgierski Bank Narodowy.

Austriacki Erste Bank przewiduje, że jego koszty wyniosą około 300 mln euro, tj. 93 mld forintów. Suma ta nie obejmuje – podobnie jak w przypadku pozostałych banków – negatywnych skutków finansowych wynikających z obowiązkowego „unarodowienia” wszystkich kredytów udzielonych w frankach szwajcarskich, a więc zmiany waluty kredytów na forinty, co – jak wynika z planu prac parlamentu – ma nastąpić jeszcze w 2014 roku. Erste Bank mierzy się z dodatkowym obciążeniem w bardzo złym dla siebie momencie, ponieważ w swojej rumuńskiej filii musi się liczyć ze stratą w podobnej wysokości. Utracone w obu krajach zyski wyniosą do 600 mln euro, całej zaś grupie Erste grozi w 2014 r. strata w wysokości 1,4 mld euro.

Szef Unicredit Bank Austria sądzi, że dla jego banku negatywne skutki nowej ustawy zamkną się na poziomie 300 mln euro, ale wskazuje, że w tym roku wygospodaruje jednak zysk na Węgrzech, podkreślając, że najważniejszym problemem jest Ukraina, z której bank chce wyjść, co nie jest łatwym zadaniem.

Z największymi ubytkami finansowymi liczyć się wszakże musi największy bank na Węgrzech, czyli OTP Bank (węgierski odpowiednik PKO BP), który będzie musiał oddać swoim klientom równowartość 442–470 mln euro. To o 290 mln euro więcej niż zakładał OTP, kiedy jeszcze liczył na pięcioletni okres przedawnienia. Nic zatem dziwnego, że bank ten chce wykorzystać wszystkie możliwości podważenia domniemania, że zmiany okresu przedawnienia są zgodne z konstytucją.

Na nowej ustawie najwięcej stracą działające na Węgrzech banki austriackie. Z raportu Austriackiego Banku Narodowego wynika, że na ratowanie swoich interesów bankowych w Europie Wschodniej banki tego kraju musiały wydać od początku kryzysu finansowego w roku 2008 r. aż 44 mld euro. Ewald Novotny, prezes centralnego banku Austrii, powiedział, że w ostatnich sześciu latach w wyniku destabilizacji w tym regionie banki austriackie straciły 2/3 swoich potencjalnych zysków, a w roku 2013 wskaźnik ten urósł nawet do 88 proc. Stwierdził jednak również, że mimo tych trudności ekspansja banków austriackich w krajach Europy Wschodniej jest historią sukcesu. Dodał, że region ten jest nie jednolity – to, co jest do osiągnięcia w Czechach, w Polsce i na Słowacji, nie daje się porównać z tym, co działo się na Węgrzech albo Ukrainie. Uznał, że w Rumunii widać wyraźną poprawę.

Ratingi mogą się zmienić

Kondycji banków działających na Węgrzech nie ocenia zbyt optymistycznie agencja ratingowa Fitch. W najnowszym raporcie jej eksperci twierdzą, że ze względu na sposób ustawowego uregulowania problemu osób zadłużonych we frankach szwajcarskich zadaniem banków macierzystych jest podwyższenie kapitału ich banków na Węgrzech. Jest to warunek utrzymania ich stabilności oraz zdolności do udzielania kredytów. Agencja uważa, że operujące tu banki zagraniczne mają bardziej kruche zabezpieczenie kapitałowe niż wielkie banki węgierskie, więc nieuniknione jest ich wzmocnienie.

Na podstawie danych uzyskanych od Węgierskiego Banku Narodowego Fitach szacuje, że negatywne skutki ustawowej regulacji sprawy dłużników w frankach szwajcarskich będą kosztować 2–3 mld euro., a banki z rodowodem zagranicznym utracą 1/3 swoich kapitałów. Oczekuje, że lada chwila zaczną wydawać komunikaty w sprawie zmniejszenie oczekiwanego zysku (profit warnings).

W następnych miesiącach agencja przeprowadzi badania sytuacji poszczególnych banków, biorąc pod lupę normy kapitałowe. Może zatem dojść do zmian w ratingach. Fitch zwraca uwagę, że na razie nie są znane dokładne koszty przewalutowania kredytów we frankach. Nie wiadomo również, jaką ich część weźmie na swoje barki państwo węgierskie. Z tym drugim może być problem, bo Bruksela już przypominała węgierskiemu rządowi, że jeśli jego zaangażowanie w ratowaniu dłużników podwyższy zadłużenie państwowe, to postępowanie w sprawie nadmiernego deficytu budżetowego może zostać wznowione.

Pełne kalendarium

Banki działające na Węgrzech nie mogą na razie liczyć na zewnętrzne czynniki poprawy swojej sytuacji. Premier Viktor Orbán dał niedawno do zrozumienia, że nadzwyczajne podatki, które obciążają nie tylko banki, lecz również liczne inne sektory gospodarki węgierskiej, pozostaną w mocy tak długo, jak długo jego partia Fidesz będzie rządzić. Zaprzeczył tym samym wypowiedzi ministra gospodarki Mihály’ego Vargi, który oznajmił w tych dniach, że „nie jest wykluczone”, że ze względu na straty banków z powodu wspomagania dłużników z kredytami we frankach szwajcarskich rząd może wziąć pod uwagę zbadanie możliwości zmniejszania pobieranych od nich nadzwyczajnych podatków. Minister zaraz jednak dodał, że nie czas na to, i podkreślił, że nadzwyczajne podatki stały się ważnymi instrumentami stabilizacji węgierskiej gospodarki i są wyrazem zasady równego ponoszenia ciężarów utrzymania państwa przez różne podmioty gospodarcze.

Mihály Varga zdradził przy okazji harmonogram ostatecznego rozwiązania problemów dłużników w frankach szwajcarskich. We wrześniu i październiku parlament uchwali brakujące ustawy, a banki muszą do tego czasu zakończyć rozliczenia z klientami. Ewentualne roszczenia w stosunku do swoich klientów banki będą mogły zgłaszać w sądach tylko do października, a do końca grudnia 2014 r. zakończyć się ma przewalutowanie i kredyty we frankach szwajcarskich na Węgrzech mają przejść do historii.

Bank centralny broni klientów

W czasie, kiedy rząd i parlament węgierski ratuje na koszt banków osoby zadłużone w walucie szwajcarskiej, w Węgierskim Banku Narodowym trwają przygotowania do uregulowania taryf cenowych usług świadczonych przez banki komercyjne na rzecz ludności. György Matolcsi, prezes banku centralnego, chce ograniczenia możliwości przerzucania przez banki rosnących kosztów na klientów. W obliczu problemów sektora z rentownością usługi bankowe podrożały w sposób wręcz niebywały. W ciągu kilku miesięcy 2013 roku aż o 55 proc. Była to bezpośrednia reakcja banków na podatek transakcyjny obciążający każdy przelew, każdą operację kasową czy wypłatę z bankomatów. Rząd zobowiązał wówczas banki do zwrotu klientom nadpłat za podwyższone ceny tych usług i podwyższył jednocześnie podatek, bo wpływy z niego były mniejsze od zaplanowanych w budżecie.

Bank Narodowy chce mieć na jesieni przygotowane nowe przepisy o umowach na usługi bankowe. Celem jest zwłaszcza ich porównywalność oraz zagwarantowanie bankowi centralnemu ustawowego prawa do interwencji, gdy uzna ceny za wygórowane.

Węgierski Związek Banków, który skupia wszystkie banki działające na Węgrzech, ostro skrytykował w swoim komunikacie nową ustawę z 4 lipca o kredytach we frankach szwajcarskich i wyraził (dziś już wiadomo, że płonną) nadzieję, że prezydent ustawy nie podpisze i nie wejdzie ona w życie. Związek podkreślił zarazem, że ustawa narusza porządek prawny, zaufanie obywateli do prawa oraz tworzy precedens, który podkopuje fundament wszystkich umów, co może doprowadzić do nieprzewidywalnych następstw w życiu całego społeczeństwa. Związek wskazał, że jeśli jeden rodzaj umowy zaczyna się traktować inaczej, niż przewidują ogólne zasady prawa cywilnego, to pojawia się zasadnicze pytanie o granicę tego rodzaju zmian i możliwość wyjęcia spod ogólnych reguł na przykład umów kupna-sprzedaży, wynajmu albo o pracę i zmiany ich postanowień wstecz.

OF

(infografika Darek Gąszczyk/CC By-NC-SA Truthout.org)

Otwarta licencja


Tagi