Banki nie szukają aktywnie klientów wśród eksporterów

Banki komercyjne w Polsce w małym stopniu angażują się w kredytowanie zagranicznych kontraktów polskich firm, czyli tzw. eksportu inwestycyjnego. Często nie są też w stanie konkurować ceną. Dlatego Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych liczy na większe zaangażowanie Banku Gospodarstwa Krajowego – mówi Zygmunt Kostkiewicz, prezes KUKE.
Banki nie szukają aktywnie klientów wśród eksporterów

Zygmunt Kostkiewicz fot. arch. autora

KUKE ubezpieczyło w ubiegłym roku kredyty na eksport inwestycyjny o wartości ponad 500 mln dolarów. To dużo, czy mało?

Z jednej strony to dużo, bo to najlepszy wynik w historii korporacji. Należy jednak pamiętać, że polska gospodarka nie jest dużym producentem gotowych dóbr inwestycyjnych. Z drugiej strony na ten wynik wpłynął w dużej mierze kontrakt eksportowy z jedną firmą – Crist – o wartości 200 mln euro na budowę statku.

Powtórzenie tego wyniku będzie trudne?

W 2011 roku zakładamy wzrost obrotów w ubezpieczeniach o długim i średnim okresie spłaty, ale sądzimy, że będzie on niewielki. Znamy plany naszych eksporterów i jeśli zostaną one zrealizowane możliwe będzie osiągnięcie przez KUKE równie dobrych, a nawet lepszych wyników finansowych w 2011 roku. Choćby wspomniana firma Crist planuje w tym roku budowę kolejnej jednostki służącej do budowy tzw. farm wiatrowych na obszarach morskich wartej tyle samo, co poprzednia. Poza tym, liczymy na jeszcze większe zaangażowanie Banku Gospodarstwa Krajowego. W ubiegłym roku udział kredytów z BGK w puli ubezpieczonych kredytów był niewielki. Wiemy jednak, że są przygotowywane duże projekty, które – jeśli zostaną sfinalizowane – będziemy mogli przy współpracy z BGK ubezpieczać. Na ogół bywa tak, że tylko ok. 20 proc. z planowanych transakcji dochodzi do skutku. Ten rok zaczęliśmy od ubezpieczenia transakcji o wartości ponad 50 mln euro – udzielony przez BGK kredyt, który KUKE ubezpiecza przeznaczony jest na budowę hotelu w Mińsku na Białorusi. Gdyby każdy miesiąc przynosił choć jedną taką umowę, to już mielibyśmy 10 – procentowy wzrost obrotów.

Polskie banki komercyjne w niewielkim stopniu angażują się w kredytowanie eksportu inwestycyjnego, który KUKE ubezpiecza.

To prawda. Obserwujemy niepokojąco mały udział polskich banków komercyjnych w kredytowaniu eksportu inwestycyjnego ubezpieczanego przez nas. Jeśli chodzi o kontrakty stoczniowe – takie jakie realizuje firma Crist – to finansowanie pochodziło zawsze od zagranicznych banków, ponieważ mają one niejako monopol na transakcje związane z  budową statków. Wynika to też z tego, że armatorzy działający w Europie, to grupa skoncentrowana na niewielkiej ilości podmiotów, praktycznie hermetyczna. Obsługą finansową potencjalnych nabywców zajmują się wyspecjalizowane banki, które mają wypracowane modele realizacji transakcji w tym sektorze. Aranżacja finansowania wychodzi najczęściej ze strony armatora, którego bank przygotowuje pakiet finansowy odpowiadający jego potrzebom, a my go ubezpieczamy. Bardziej niepokojące jest to, że w transakcjach eksportu polskich dóbr inwestycyjnych w innych branżach na rynki wschodnie też mamy dużo większy udział banków zagranicznych niż polskich.

Skąd to małe zainteresowanie polskich banków?

Wynika to z kilku powodów. Po pierwsze polskie banki nie poszukują aktywnie nowych klientów – widocznie z ich punktu widzenia popyt na kredyt jest na tyle duży, że nie muszą tego robić, nie ma więc właściwie konkurencji między bankami. Po drugie, nie wszystkie banki wypracowały know how, który pozwalałby oferować taki produkt, jak kredyt na eksport inwestycyjny. Niektóre z kolei ustąpiły w tej dziedzinie pola swoim zagranicznym spółkom-matkom. Poza tym, mamy też kłopot z traktowaniem takich kontraktów przez polskie służby bankowe zajmujące się oceną ryzyka – często to ryzyko jest dla nich zbyt wysokie, podczas gdy dla analogicznych działów w centrali banku za granicą ryzyko jest akceptowalne. Po trzecie, bardzo istotnym elementem jest tu wysokość marż.

Polskie banki nie są w stanie konkurować ceną?

Banki zagraniczne rozumieją, iż stawki powinny być rozsądne, dlatego najczęściej finansowanie wprost z zagranicy jest tańsze aniżeli poprzez polskie banki komercyjne, których marże są wyższe. Nawet oferta BGK, która jest atrakcyjna, bo bank realizuje transakcje po kosztach, nie jest dla wielu przedsiębiorców wystarczająco konkurencyjna w stosunku do oferty banku zagranicznego. Tymczasem dla eksportera koszt finansowania jest bardzo ważny, bo wpływa na ostateczną cenę proponowaną nabywcy. Im finansowanie jest tańsze, tym większa szansa na wygranie przetargu.

Jakie dziś są główne kierunki eksportu inwestycyjnego?

Zawarte przez KUKE w 2010 r. umowy ubezpieczenia kredytów eksportowych dotyczyły m.in. kredytów na rzecz kredytobiorców z Białorusi, Rosji i Holandii, a także z Węgier. Zasadniczo od wielu lat naszymi głównymi rynkami jest Rosja i Białoruś. Jeszcze w 2009 r. pojawiały się do ubezpieczenia również kontrakty eksportowe realizowane z kontrahentami z Ukrainy, w 2010 roku takich transakcji zabrakło. Polskie dobra inwestycyjne na rynkach wschodnich są ciągle cenione. Są ze średniej półki, mają dobrą cenę, są znane na miejscowym rynku.

Jakie branże dominują w tym eksporcie?

Umowy ubezpieczenia kredytów eksportowych odzwierciedlają cały przekrój branż. Dotyczą głównie finansowania kontraktów eksportowych na realizację usług budowlanych, dostawy maszyn i urządzeń rolniczych, metalurgicznych i hutniczych, dla przemysłu spożywczego, a także usług remontowo-budowlanych i na dostawy statków. Z punktu widzenia korporacji, ubezpieczenie takiego kontraktu ze wsparciem państwa jest stosunkowo proste. Wymagany minimalny udział polskich składników w eksportowanym towarze wynosi, co do zasady, 50 proc. Jest on jednak znacznie bardziej liberalny w przypadku np. realizacji usług budowlanych, dla których wynosi 10 proc. Do części polskiej kontraktu eksportowego wchodzi również wypracowana przez polskiego eksportera marża. Poza tym popyt na usługi budowlane z rynków wschodnich jest duży, sprzyjają nam także uwarunkowania kulturowe – polskie firmy łatwiej sobie z nimi radzą, niż firmy z zachodu. A z miejscową konkurencją wygrywają terminowością i jakością wykonania.

Czy jest szansa na wyjście z eksportem inwestycyjnym poza rynki wschodnie?

Widzimy, że polskie firmy przymierzają się do różnych projektów. Na przykład zakłady Cegielskiego w Poznaniu chcą budować elektrownie dieslowe w różnych krajach świata, gdzie bloki energetyczne oparte na podobnej technologii, co silniki okrętowe są jedyną możliwą formą elektryfikacji. Ale czy uda się to obrócić w realny kontrakt – zobaczymy. Polskie firmy też szukają nowych rynków poza Europą. Mamy w swoim portfelu ubezpieczenie kontraktu dotyczącego budowy kompletnego projektu eksportowego w Tajlandii, w 2010 r. wpływały zapytania dotyczące Kazachstanu, Tadżykistanu, Argentyny czy Indonezji lub Wietnamu. Ale to wyjątki. Polskie dobra inwestycyjne – może poza maszynami górniczymi – nie mają światowej renomy.

KUKE ubezpiecza też należności w eksporcie na zasadach komercyjnych, a więc do krajów bardziej stabilnych. Czy w tym segmencie rynku coś się zmieniło po kryzysie?

Nadal ubezpieczanie należności w Polsce – zarówno krajowych jak i eksportowych – nie jest jeszcze rozpowszechnione w takim stopniu jak w Europie Zachodniej. To dotyczy zarówno eksporterów jak i firm działających wyłącznie na rynku krajowym. Z ubezpieczeń należności w Polsce korzysta kilka tysięcy podmiotów, podczas gdy z analiz rynkowych wynika, że powinno ich być 50-100 tysięcy.

Czy KUKE będzie nadal obecna na rynku ubezpieczeń należności krajowych?

Możliwość ubezpieczania należności krajowych odblokowaliśmy w 2009 roku po to, by osiągnąć większą skalę obrotu. Jest nam to potrzebne, żeby lepiej zarządzać kosztami, w szczególności kosztami pośrednimi, a także dlatego, żeby nasz portfel był lepiej zdywersyfikowany, a tym samym – ryzyko rozproszone. Poza tym skłoniła nas do tego sytuacja rynkowa. Gdy rozpoczął się kryzys – u naszych konkurentów na rynku krajowym gwałtownie wzrosła awersja do ryzyka, limity kredytowe zostały gwałtownie obniżone. Na rynku powstała luka popytowa. KUKE zaczęła pełnić rolę podobną do tej, jaką PKO BP miało na rynku kredytów dla firm w czasie, gdy inne banki bardzo zaostrzyły kryteria kredytowania. Zajęliśmy się ubezpieczaniem należności krajowych, bo inaczej szkodziłoby to rozwojowi gospodarczemu. Dziś sytuacja się unormowała, ale my z tego segmentu nie zamierzamy rezygnować. Znowu jesteśmy w otwartej konkurencji, znów apetyt na ryzyko wzrósł u innych firm ubezpieczeniowych. Składka przypisana brutto z ubezpieczenia należności krajowych wyniosła w ubiegłym roku ponad 28 mln zł i była o 90 proc. wyższa niż rok wcześniej.

Jak zmieni się rynek ubezpieczeń finansowych po wprowadzeniu w życie nowych wymogów kapitałowych dla branży ubezpieczeniowej – tzw. Solvency II?

Dla ubezpieczeń należności to jest rewolucja, bo oznacza gwałtowny wzrost zapotrzebowania na kapitał. Można się spodziewać fali fuzji, ograniczania działalności przez poszczególne firmy, czy też podwyżek cen ubezpieczeń. Przy tych parametrach, które są dziś projektowane – a które oznaczają m.in. dziesięciokrotny wzrost zapotrzebowania na kapitał – to będzie bardzo duży szok. Europejscy ubezpieczyciele kredytu komercyjnego będą po prostu drożsi w porównaniu do ubezpieczycieli z innych części świata. To doprowadzi do tego, że eksport z Europy będzie jeszcze mniej konkurencyjny niż np. eksport z Chin. Ochrona finansowania będzie kosztowała więcej europejskiego przedsiębiorcę niż jego konkurenta z innej części świata. Autorzy projektu unijnej dyrektywy chcieli wzmocnić bezpieczeństwo rynku ubezpieczeniowego, ale przesadzili ze skalą. W tym sensie to jest zły pomysł.

Co to będzie oznaczało dla KUKE?

Ograniczenie możliwości rozwoju. Obecnie mamy teoretycznie 20 razy za dużo kapitału przy dzisiejszych normach wypłacalności, a w momencie wprowadzenia zasad Solvency II – czyli z początkiem 2013 roku –  nasza nadwyżka wyniesie 30-40 proc. ponad minimum. To ograniczy rozwój do tych 30-40 proc. lub do tego, w jaki sposób zasilanie kapitałowe z bieżących zysków będziemy mogli przeznaczać na wzrost. Tak naprawdę może to oznaczać wyłącznie rozwój organiczny bez możliwości odegrania na rynku większej roli. Ale jest szansa, że te regulacje zostaną zliberalizowane.

Czy są szanse na dokapitalizowanie KUKE przez Skarb Państwa?

Jeszcze o tym nie rozmawiamy. Nie znamy ostatecznego kształtu Solvency II. Poza tym jest pytanie jaką rolę właściciel przewiduje wówczas dla KUKE. Jeśli miałaby to być rola lidera, to wtedy z pewnością dokapitalizowanie byłoby potrzebne.

Rozmawiał: Marek Chądzyński

Zygmunt Kostkiewicz jest prezesem Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych

Zygmunt Kostkiewicz fot. arch. autora

Otwarta licencja


Tagi