Banki u progu wojny o depozyty

Banki starają się pozyskać jak najwięcej środków, przygotowując się na ewentualne problemy z płynnością. Chcą oszczędności klientów, jednocześnie nie palą się do udzielania kredytów. Coraz częściej wycofują ze oferty kredyty walutowe. Sytuacja jest podobna do tej z 2008 roku. Wtedy też rynek międzybankowy praktycznie nie funkcjonował.
Banki u progu wojny o depozyty

(CC BY-NC s_falkow)

Wyższe stawki jakie banki płacą za depozyty, to bez wątpienia oznaka kolejnej wojny depozytowej. Różnica polega na tym, że trzy lata temu banki potrzebowały pieniędzy, by ugasić pożar, teraz zabezpieczają się raczej przez kłopotami, które dopiero mogą się pojawić.

Stawki dochodzą do 10 proc.

W 2008 roku stawki oprocentowania depozytów doszły na moment do poziomu 10 proc. Trzymiesięczną lokatę z takim oprocentowaniem oferował wtedy Nordea Bank. I teraz też pojawiła się oferta na 10 proc. Deutsche Bank  nowym klientom, którzy założą rachunek internetowy proponuje 8,1 proc. na koncie oszczędnościowym. Jako, że to rachunek z dzienną kapitalizacją, odpowiada to stawce 10 proc. dla tradycyjnych depozytów z podatkiem.  Oczywiście to tylko promocja ograniczona pewnymi warunkami, ale faktem jest, że dwucyfrowa stawka oprocentowania depozytów pojawiła się w bankowej ofercie.  Z kolei Toyota Bank obniżył próg minimalnej wpłaty potrzebnej do założenia lokaty z dzienną kapitalizacją. Meritum Bank podniósł zaś oprocentowanie lokat na 3 i 6 miesięcy.

Banki walcząc o klienta stawiają nie tylko na wysokość oprocentowania. Próbują zdobyć przewagę ułatwiając proces zakładania lokat przez Internet. Jak podaje Expander już w ośmiu bankach można założyć lokatę bez wizyty w oddziale i bez konieczności podpisywania papierowej umowy. I te działania banków przynoszą zamierzony efekt. Z danych NBP o podaży pieniądza wynika, że w listopadzie saldo depozytów gospodarstw domowych zwiększyło się o 8 mld zł.

Skuteczność atrakcyjnej oferty widać nie tylko w skali globalnej, ale również w przypadku pojedynczych instytucji. Po miesiącu od startu nowy internetowy bank, czyli BGŻ Optima, zdobył ponad 30 tys. klientów, czyli dużo więcej niż przewidywały plany banku. I ostatnio wycofał z oferty najbardziej atrakcyjny produkt, czyli jednodniową lokatę przynoszącą netto 6,48 proc.

Lokaty antypodatkowe wciąż modne

To pokazuje, że trwająca wojna depozytowa nie ma charakteru „do ostatniej kropli krwi”. Cały sektor ma już nadpłynność rzędu 100 mld zł, więc  można się spodziewać stopniowego uspokajania sytuacji. Oprócz wysokooprocentowanego depozytu, który zniknął z oferty BGŻ, podobne ruchy wykonują też inne banki. Bank Pocztowy obniżył oprocentowanie konta oszczędnościowego z 4 na 3 proc.  FM Bank podniósł oprocentowanie lokaty na dwa miesiące, ale obniżył na trzy miesiące.  Poza tym, w związku z likwidacją przepisów umożliwiających omijanie podatku Belki, z oferty banków zaczynają powoli znikać lokaty z dzienną kapitalizacją.

Można się spodziewać, że w najbliższych tygodniach ten proces jeszcze się nasili, szczególnie po tym jak przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego zwrócił bankom uwagę na zagrożenia związane z oferowaniem depozytów antypodatkowych. Jego zdaniem banki opierające swoją działalność głównie na takich depozytach, po zmianie przepisów prawa będą narażone na gwałtowny odpływ środków lub wzrost kosztów finansowania.

Kredyty walutowe znikają

Na rynku kredytów hipotecznych widać dalsze zaostrzenie polityki w stosunku do kredytów walutowych. Na wycofanie ze swojej oferty kredytów w euro zdecydowały się Kredyt Bank i PKO BP. Multibank i mBank wycofały je ze sprzedaży u pośredników finansowych.  Inne banki zmieniają swoją ofertę w kierunku zmniejszenia zainteresowania kredytami we wspólnej walucie. Nordea Bank podwyższył marże o 0,3 pkt proc., a Polbank aż o 3 pkt. Deutsche Bank wraz z początkiem roku będzie ich udzielał osobom o dochodach nie niższych niż 12 tys. zł.

Powyższe zmiany wynikają m.in. z wchodzących w życie z początkiem stycznia zapisów Rekomendacji S, które radykalnie zmniejszają zdolność kredytową klienta szczególnie dla kredytów walutowych. W ich przypadku rata nie będzie mogła przekraczać 42 proc. dochodów netto.  Poza tym dla wszystkich kredytów, także złotowych będzie obowiązywała zasada, że zdolność kredytowa będzie liczona na maksymalnie 25 lat nawet, jeśli kredyt będzie zaciągany na dłuższy okres.

Kredyty w euro pozostaną więc w ofercie 10 banków, ale w znacznej części z nich będą trudno dostępne. I można się spodziewać, że kolejne instytucje wycofają je z oferty lub zaostrzą procedury ich udzielania. Cały czas akcent przenosi się na kredyty złotowe, gdzie nadal widać promocje obniżające koszty związane z ich zaciąganiem i obsługą.

Promocji świątecznych jak na lekarstwo

Grudzień to tradycyjnie czas kredytów gotówkowych. W tym roku również znajdziemy oferty pożyczek świątecznych, ale w porównaniu z poprzednimi latami, ich promocja wygląda dość blado.  Rok temu ofert z Mikołajami i choinkami było dużo więcej, ale okazało się, że popyt na nie był mizerny. Banki zaostrzając politykę kredytową zmniejszyły znacznie grono potencjalnych klientów i nawet przedświąteczne zapotrzebowanie na gotówkę nie wystarczyło by poruszyć znacząco sprzedaż kredytów gotówkowych.

Nie dziwi więc tegoroczne ograniczenie przedświątecznych promocji.  Tym bardziej, że ceny pożyczek nie uległy zmianie. Z danych Open Finance wynika, że średnia cena kredytów gotówkowych jest niemal identyczna  jak przed rokiem. Stały klient banku pożyczając 5 tys. zł na rok poniesie całkowity koszt wynoszący 559 zł, czyli tyle samo co w grudniu 2010.  Z kolei klient zewnętrzny wyda na taką pożyczkę 611 zł, czyli zaledwie o 1,1 proc. mniej niż przed rokiem.

Poza tym w przypadku kredytów gotówkowych banki miały na głowie ważniejsze rzeczy niż świąteczne promocje, a mianowicie dostosowanie się do nowych przepisów o kredycie konsumenckim. Nowa ustawa weszła w życie 18 grudnia. Zmienił się limit pożyczek klasyfikowanych jako konsumenckie – z 80 tys. zł na 255,55 tys. zł, ale z wyłączeniem kredytów hipotecznych. Wydłużył się czas na odstąpienie od umowy kredytu – z 10 do 14 dni.

Ważną  zmianą jest także wprowadzenie formularza informacyjnego, który ma zawierać wszystkie podstawowe informacje o kredycie. Zniknął również maksymalny 5-proc. próg wysokości prowizji i opłat związanych z udzieleniem kredytu. Pojawiła się za to możliwość  pobierania przez banki opłaty za wcześniejszą spłatę kredytu, ale pod określonymi warunkami. Będzie to dotyczyć jedynie pożyczek o stałej stopie oprocentowania, i tylko w sytuacji, gdy spłacona przed terminem kwota przekracza w ciągu roku trzykrotność przeciętnego wynagrodzenia podawanego przez GUS.

Powyższe zmiany, mimo, że noszą nazwę ustawy o kredycie konsumenckim, przysłużą się jednak nie tylko konsumentom, ale w dużej mierze bankom. Kredyty hipoteczne do 80 tys. zł nie stanowiły może znaczącej części rynku, ale jednak ich udzielano. Teraz nie będą musiały podlegać prokonsumenckim przepisom, co daje bankom większą swobodę. Likwidacja 5-proc. limitu prowizji za przyznanie kredytu zwalania banki z konieczności szukania innych sposobów przerzucenia na klienta kosztów kredytu na przykład za pomocą dodatkowych ubezpieczeń. A do tego dochodzi jeszcze możliwość pobierania do 1 proc. opłaty za wcześniejsza spłatę, co daje źródło dodatkowych przychodów.

Coś dla bogatszych

W ostatnich miesiącach wydawało się, że banki zapomniały o najbogatszych klientach. Jednak pod koniec roku niektóre z nich zajęły się tym segmentem.  Bank Millennium wprowadził do swojej oferty Bankowość Prywatną, czyli zindywidualizowane usługi dla osób, których aktywa przekraczają 1 mln złotych.  To grupa prawie 2 tys. osób, których środki stanowią 20 proc. wartości aktywów wszystkich klientów indywidualnych.

Z kolei PKO BP otworzył Centrum Bankowości Prywatnej, czyli pierwszą placówkę dedykowaną wyłącznie najzamożniejszym klientom, czyli również tym, którzy posiadają aktywa nie mniejsze niż 1 mln zł.  ING Bank dla klientów private banking przygotował kompleksową usługę zarządzania portfelem inwestycyjnym.

(CC BY-NC s_falkow)

Otwarta licencja


Tagi