Dzięki rekomendacji T banki mogą szerzej otworzyć drzwi klientom

Ze sporym poślizgiem opublikowana została nowa rekomendacja T, znacząco łagodząca warunki udzielania kredytów konsumenckich. Znosi ona odgórne ograniczanie stosunku wysokości rat kredytów do dochodów klienta. Pozwala również na stosowanie uproszczonych zasad badania zdolności kredytowej.
Dzięki rekomendacji T banki mogą szerzej otworzyć drzwi klientom

(infografika: Darek Gąszczyk)

Banki to cieszy, bo po poprzednich zaostrzeniach bankowa akcja kredytowa znacznie się skurczyła.

Według nowych reguł, które zaczną obowiązywać od lipca, banki mogą udzielić nieznanym klientom kredytu ratalnego w wysokości 14,84 tys. zł (czterokrotność przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, w lutym wynosiło ono 3710 zł). W ten sposób banki mają szansę na odzyskanie przyczółków na utraconym rynku kredytów ratalnych.

Mapa korzyści

Wyjątkowe poluzowanie zasad udzielania kredytów ratalnych przez nową rekomendację T ma swoje głębokie uzasadnienie właśnie w sytuacji rynkowej. Jak wynika ze statystyk prowadzonych przez Biuro Informacji Kredytowej, to właśnie kredyty ratalne w ostatnich latach najbardziej wymykały się bankom z rąk.

Beneficjentami tej sytuacji stały się para-banki. W minionym roku w sektorze bankowym średnio ubywało o około 130 tys. sztuk miesięcznie kredytów ratalnych w porównaniu z rokiem 2011. W szacunkach BIK pozabankowy rynek pożyczek gotówkowych to około 10 proc. rynku bankowego, co oznacza, że korzysta z niego już ok. 1,5 mln klientów. Ponieważ są to pożyczki na niewielkie kwoty, ich udział w wartości udzielanych kredytów jest kilkukrotnie mniejszy. W efekcie bankowa sprzedaż kredytów konsumpcyjnych ogółem spadła do około pół miliona sztuk miesięcznie.

Z kolei z danych KNF wynika, że wartość kredytów konsumpcyjnych spadła o ponad 5 miliardów złotych w 2011 roku i już niemal kolejne 4 miliardy zł tylko w pierwszej połowie 2012 roku. Ta liczba nie jest jednak do końca jednoznaczna, gdyż część tych spadków wynika z obniżenia zainteresowania klientów kredytami. Pauperyzacja społeczeństwa z pewnością ma swoje znaczenie. Bardzo duża część klientów przeniosła się jednak po prostu do tzw. para-banków, których nie tylko nie obowiązują przepisy nadzoru bankowego, ale dodatkowo nie muszą raportować tych pożyczek do BIK-u.

Teraz, po zmianie rekomendacji, jest szansa na odbicie wahadła w drugą stronę. Brak przymusu opierania się wyłącznie na zaświadczeniach o dochodach, to również ponowne otwarcie drzwi przed klientami, którzy nie wszystkie swoje dochody są w stanie udokumentować.

Zmieniona rekomendacja T pozwala bankowi pożyczyć klientowi pieniądze na podstawie historii współpracy. Jeśli staż wynosi co najmniej sześć miesięcy, bank na uproszczonych zasadach może pożyczyć równowartość sześciu przeciętnych dochodów w przedsiębiorstwach. To kwota ponad 22,2 tys. zł. Jeśli klient związany jest z bankiem co najmniej 12 miesięcy, to w grę wchodzi dwa razy wyższa kwota, a więc ponad 44,5 tys. zł.

– Kolejną dobrą wiadomością jest rezygnacja przez regulatora z ustalania maksymalnego poziomu stosunku rat płaconych miesięcznie do osiąganego dochodu netto klienta, czyli tzw. DTI wynoszącego dotychczas 50 proc. lub 65 proc. Po wejściu Rekomendacji T w życie, każdy bank będzie mógł ustalać tę wartość samodzielnie, podobnie jak to, czy będzie w analizie zdolności kredytowej klienta uwzględniać zobowiązania małżonka wnioskodawcy, ponieważ nowe regulacje nie nakładają takiego obowiązku na banki – zauważa Wioletta Pawińska, kierująca Wydziałem Kredytów Konsumpcyjnych w Banku Millennium SA.

Dzięki ostatniej decyzji Rady Polityki Pieniężnej o obniżeniu stóp procentowych,  maksymalny poziom oprocentowania wynosi 19 proc. w skali roku, a to dobra wiadomość także dla osób, które już spłacają kredyt lub pożyczkę. Ten poziom oprocentowania obowiązuje bowiem w stosunku do wszystkich umów zawartych po 19 lutego 2006 roku, kiedy została wprowadzona tzw. „ustawa antylichwiarska”.

Boom reklamowy

Od początku 2013 roku banki bardzo aktywnie promują kredyty gotówkowe. Wysokie marże, szybki proces decyzyjny i dostępność sprawiają, że „gotówkę” chcą oferować nie tylko banki, ale również  inne instytucje.

– Większość banków dostosowała już swoją ofertę do trudniejszej sytuacji rynkowej. Trwają także liczne kampanie marketingowe, których zadaniem jest wsparcie sprzedaży tego produktu. A to dodatkowo podkreśla jak jest on istotny – zauważa Andrzej Budasz, dyrektor departamentu produktów i usług bankowości detalicznej w BGŻ.

W jego opinii, nowa rekomendacja T oraz niskie, a może jeszcze niższe w najbliższej przyszłości, stopy procentowe, zaostrzą konkurencję.

– Po wydaniu nowej Rekomendacji T, KNF oczekuje, że banki dostosują się do nowych regulacji do 31 lipca. Można się jednak spodziewać, że nastąpi to znacznie szybciej – dodaje Andrzej Budasz.

Warto jednak pamiętać także o bardzo restrykcyjnych wewnętrznych systemach ratingowych funkcjonujących w większości banków. Być może więc zmiana następuje zbyt późno.

Co z osobami, które nie miały wcześniej zdolności kredytowej?

– Aby konkurować z instytucjami niebankowymi, banki na pewno przygotują ofertę dla tej grupy klientów. Prawdopodobnie w związku z tym, że koszt ryzyka w tym segmencie może kształtować się powyżej średniego poziomu, można się spodziewać, że banki będą niwelować różnicę wyższym oprocentowaniem bądź kosztami okołokredytowymi – mówi Andrzej Budasz.

Duże znaczenie dla rynku mają też spadające stopy procentowe. Niskie stopy wymusiły już na bankach obniżki oprocentowania, przede wszystkim kart kredytowych (często oprocentowanych maksymalną stawką). Rynek powoli dostosowuje się do  obniżki stóp, pojawiają się oferty z oprocentowaniem poniżej 10 proc.

Czekanie na bankowe ożywienie

Trudno jednak patrzeć z optymizmem w przyszłość, jeżeli bierzemy pod uwagę ogólne otoczenie ekonomiczne, w jakim funkcjonują banki.

– Komisja Nadzoru Bankowego liberalizując Rekomendację T oczekiwała dwóch rzeczy. Pierwsza to otwarcie się banków na klientów, którzy dziś szukają kredytu w instytucjach parabankowych. Druga to pobudzenie konsumpcji poprzez łatwiejszy i szybszy dostęp do kredytów na zakup towarów w sklepach. W mojej ocenie, o ile pierwsze oczekiwanie zostanie spełnione, to z drugim nie będzie już tak łatwoocenia Łukasz Hodorowicz, dyrektor działu sprzedaży ratalnej Meritum Banku.

Dlaczego? Po ogłoszeniu przez KNF w 2010 roku pierwszej rekomendacji T zakazującej udzielania kredytów na dowód, banki prowadzące sprzedaż ratalną szybko znalazły wyjście z tej niewygodnej dla siebie sytuacji w postaci powołania do życia podmiotów zewnętrznych, które choć w dalszym ciągu zależne od banku-matki, udzielały pożyczek omijając zapisy rekomendacji.

– Dlatego też z owoców zwiększonej sprzedaży skorzystają tylko te banki, które nie zdecydowały się na podobny krok i w całości respektowały dotychczasowe zapisy Rekomendacji – uważa Łukasz Hodorowicz.

– Zmiany w rekomendacji mogą dla rynku stanowić pozytywną stymulację, jednak z pewnością nie przyniosą ożywienia i powrotu boomu na kredyty – podkreśla z kolei Dariusz Solski, dyrektor departamentu produktów kredytowych w mBanku i MultiBanku.

– Tego typu zmiana spodziewana jest w okresie około dwóch lat i wiązałbym ją bardziej z wystąpieniem dodatkowych czynników makroekonomicznych, które będą mogły mieć istotny wpływ na wzrost popytu na kredyty wśród klientówdodaje Dariusz Solski.

Jego zdaniem, rekomendacja wprowadza natomiast pozytywny sygnał na rynek, dzięki niej część klientów dotychczas obsługiwana poza sektorem bankowym, do niego wróci.

Do tej opinii przychyla się Wioletta Pawińska.

– W tym roku można pokusić się o stwierdzenie, że działania zarówno Komisji Nadzoru Finansowego jak i Narodowego Banku Polskiego mają wyjątkowo pro-konsumencki charakter. Intencje regulatora i NBP mają oczywiście dużo więcej na celu niż tylko poprawę sytuacji  obecnych i przyszłych kredytobiorców. Trudno jednak nie zauważyć, że zarówno zapisy nowej Rekomendacji T jak i historycznie niska stopa kredytu lombardowego określająca maksymalny poziom oprocentowania kredytów konsumpcyjnych, stanowią powody do prawdziwego zadowolenia dla osób korzystających ze środków pożyczanych w bankachuważa przedstawicielka Banku Millennium.

Czego więc oczekiwać w bliskiej perspektywie? Banki będą prawdopodobnie zastępować długoterminowe, niskomarżowe produkty kredytami krótkoterminowymi przynoszącymi wyższą marżę.

– W przypadku kredytów niezabezpieczonych, w dwuletniej perspektywie spodziewamy się lekkiego wzrostu bilansu na poziomie 2 proc. Dopiero w kolejnych latach wzrost powinien wynieść ok. 5 proc. – ocenia Dariusz Solski.

Obniżanie stóp procentowych sprawia, że na atrakcyjności zyskują kredyty w złotych – dodatkowo klienci mają przy nich wyższą zdolność kredytową z uwagi na mniejsze obciążenie raty kredytowej. Takie działanie RPP jest zbieżne z trendem w bankowości, czyli koncentracji na kredytach w rodzimej walucie.

– Natomiast w kontekście kredytów walutowych, największy wpływ będzie mieć jednak rekomendacja S, ograniczająca akcję kredytową do klientów posiadających dochody w walucie obcej – mówi Dariusz Solski.

OF

(infografika: Darek Gąszczyk)

Otwarta licencja


Tagi