Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Firmy-zombie szkodzą dynamicznym gazelom

Firmy-zombie, które funkcjonują na rynku, choć dawno powinny z niego zniknąć, stanowią coraz większy problem. Zarażają bowiem swoją nieefektywnością nawet zdrowe przedsiębiorstwa, które stają się kolejnymi zombie – mówi ekonomistka Ana Fontoura Gouveia.
Firmy-zombie szkodzą dynamicznym gazelom

Ana Fontoura Gouveia Fot. NBP

Obserwator Finansowy: Czy firmy-zombie, którymi się Pani naukowo zajmuje, są jedynymi winnymi słabej produktywności w Europie?

Ana Fontoura Gouveia: Oczywiście nie. Najpierw uściślijmy jednak czym są firmy-zombie. To takie przedsiębiorstwa, która nie generują dostatecznych przepływów pieniężnych aby regulować swoje wydatki. To firmy z bardzo niską produktywnością, które jednak pozostają na rynku z jakiegoś powodu. Już z definicji widać, że spora ilość takich firm w niektórych krajach i branżach musi mieć znaczenie bo wstrzymuje ten schumpeterowski proces twórczej destrukcji, w którym firmy nieefektywne schodzą z rynku i robią miejsce nowym, lepszym. Naukowcy badają nawet ile nowych firm nie mogło powstać, a ile się nie rozwinęło tylko dlatego, że firmy-zombie pochłonęły duże zasoby pracy i kapitału.

Cieszę się, że zaczęła Pani od definicji, bo w raporcie Banku Rozrachunków Międzynarodowych znalazłem jeszcze prostszą: „firma-zombie to taka, która niemal nie notuje zysków w okresie 10 lat”. Tak jak np. Tesla czy Twitter. To firmy-zombie?

Definicje są rzeczywiście ważne. W Portugalii używamy tej OECD – czyli wskaźnika pokrycia odsetek. O zombie mówimy wtedy, gdy suma przychodów operacyjnych nie starcza na pokrycie wydatków na odsetki od kredytów przez trzy kolejne lata. Jednak przyjęliśmy przy tym drugie kryterium – firma musi być starsza niż 10 lat.

To co prawda firmy amerykańskie, ale Tesla ma 17 lat, a Twitter 12 lat.

Tak, zaraz do tego dojdę. To kryterium 10 lat jest ważne bo nie chcemy uwzględniać firm, które dopiero wchodzą na rynek i potrzebują czasu na dostosowanie i perspektywa regularnych zysków w przyszłości nie jest dla nich wykluczona. Nie chcę oceniać czy dotyczy to Tesli lub Twittera, chodzi mi bardziej o generalną zasadę, że firmy-zombie to firmy z przeszłości, a powinno się brać pod uwagę nie tylko stan obecny, ale i perspektywę osiągnięcia zysków. Ten element przyszłości jest też uwzględniony w nowej definicji OECD i myślę, że takich wątpliwości co do klasyfikacji będzie wkrótce mniej.

Mnie uderzyła skala tego zjawiska. Z danych EBC wynika, że w 2013 roku firmy-zombie stanowiły ponad 12 proc. firm w Hiszpanii i Portugalii, a np. we Francji czy Niemczech poniżej 2 proc. Jak wytłumaczyć aż sześciokrotną różnicę?

Ta skala jest jeszcze bardziej niepokojąca gdy popatrzymy nie tylko na odsetek firm-zombie do firm ogółem, ale i na ilość zasobów, które konsumują, bo firmy zombie z reguły są większe.

Dlaczego w gospodarce rynkowej w ogóle zachodzi takie marnotrawstwo zasobów?

Warto zauważyć, że to problem bardziej nasilony w niektórych krajach i sektorach i w dodatku cykliczny. Upraszczając – wyobraźmy sobie, że mamy słaby sektor bankowy. Słabe banki nie wypowiadają umów kredytowych słabym firmom, bo boją się, że to zachwieje także ich bilansami. To są naczynia połączone i te procesy szczególnie widać przy gorszej koniunkturze, w czasie gospodarczych zawirowań.

Do tego dochodzą czynniki specyficzne dla danego kraju. W Portugalii np. problemem było prawo upadłościowe, które w połączeniu z pewnymi ograniczeniami systemu sądownictwa powodowało, że nie było mechanizmu wyjścia z rynku dla firm-zombie.

Nakładają się na to jeszcze niskie stopy procentowe. Kiedy warunki kredytowe są luźne wszystkim firmom po prostu łatwiej przetrwać.

Czy zombie da się zabić? Jak to zrobiono w Portugalii?

My zreformowaliśmy prawo upadłościowe. Po pierwsze priorytet przyznano finansowaniu nowych firm. Po drugie stworzyliśmy mechanizmy wczesnego ostrzegania przed potencjalną „zombyfikacją” przedsiębiorstw. Po trzecie stworzyliśmy procedury szybkiej ścieżki w procesie restrukturyzacji i upadłości i poza procedurą sądową jest też procedura pozasądowa. To wszystko sprzyja wychodzeniu nieefektywnych firm z rynku.

To zadziała gdzie indziej w Europie?

To są rozwiązania zależne od kraju. Jeśli inne państwa uznają, że mają problem z firmami-zombie i będą chciały coś z tym zrobić to pierwszym krokiem powinna być analiza wąskich gardeł w prawie, które sprzyjają trwaniu tego rodzaju firm. OECD udostępnia tu dość szczegółowe wskaźniki i łatwo się porównać z innymi państwami.

Postuluje Pani jako generalną zasadę aby banki nie patrzyły tylko na zabezpieczenia kredytów dla firm, ale mocniej skupiały się na jakości pomysłów na biznes, które firmy przynoszą. Bankom należy narzucić nowe kryteria oceny kredytowej?

Oczywiście banki mają swoje modele biznesowe i dokładna ocena każdego projektu najmniejszej firmy pochłonęłaby zbyt dużo zasobów w porównaniu do potencjalnych korzyści. Dlatego właśnie dla małych i średnich firm tak ważna powinna być bankowość relacyjna, w której mniej chodzi o pojedyncze projekty, a o budowane latami zaufanie obu stron. Do tego mogą dojść gwarancje publiczne, które zachęcą banki do finansowania projektów małych i średnich firm, ale trzeba je zaprojektować w taki sposób, aby nie okazało się, że na końcu sektor publiczny jest wystawiony na te same problemy co sektor bankowy.

Dlaczego nie zostawić problemu firm-zombie rynkowi? Na pewno spotkała się Pani z twierdzeniem, że gdy stopy procentowe wzrosną problem sam się rozwiąże

Oczywiście, często to słyszę. Problem polega na tym, że właśnie w przypadku firm-zombie rynek nie działa. Nowe, efektywne firmy nie powstają przecież na miejsce starych i nieefektywnych. Mówiliśmy już jak to wygląda z punktu widzenia wierzycieli – że nie odmawiają takim firmom finansowania, nie korzystają z prawa upadłościowego, bo obawiają się skutków takiego, wydawałoby się naturalnego i rynkowego posunięcia. I to staje się problemem strukturalnym – udział firm-zombie w gospodarce niestety się zwiększa. Firmy-zombie generują bowiem duże efekty przenikania i zarażają swoją nieefektywnością nawet zdrowe firmy, które stają się kolejnymi zombie.

W raporcie dla Banku Portugalii pisze Pani, że utrzymywanie firm-zombie na powierzchni skutkuje mniejszą liczbą dynamicznych firm, tzw. gazeli. Dużo jest na to dowodów?

Gazele to przeciwieństwo firm-zombie. One potrzebują kapitału do wykorzystania w produktywny sposób. I teraz – teoria mówi, że jak przyjrzymy się międzysektorowej, ale i wewnątrzsektorowej alokacji zasobów, to najwięcej z nich powinno płynąc do firm najbardziej produktywnych. I wyraźnie widać, że coś wypacza ten mechanizm, że firmy-zombie zmniejszają ten potencjał wzrostu najlepszych przedsiębiorstw. Oczywiście te gazele wciąż rosną, ale wolniej niż rosłyby w sytuacji gdyby nie odczuwały ciężaru firm-zombie.

Czy możemy zatem powiedzieć, że skoro ekonomia jest nauką, która zajmuje się efektywnym zarządzaniem ograniczonymi zasobami, to ekonomiści powinni zwracać większą uwagę na problem nieefektywnych firm?

Tak, oczywiście tam gdzie jest to problemem. Są pewnie takie kraje gdzie pierwszoplanowe problemy są inne, ale jak popatrzymy np. na różne gospodarcze statystyki OECD to negatywnie wyróżniają się tam np. Grecja i Włochy i tak się składa, że są to również kraje z dużym udziałem firm-zombie. Warto więc szukać rozwiązania tego problemu, bo to przyniosłoby pewnie istotne korzyści dla gospodarki.

Dlaczego to takie trudne?

Zgadzam się, to trudne. Łatwo powiedzieć, że firmy-zombie muszą zejść z rynku, ale to przecież wiąże się ze społecznymi kosztami. Takie nieefektywne firmy zatrudniają ponadprzeciętnie dużo pracowników, często znajdują się w regionach, w których są jednym z nielicznych pracodawców. Cała trudność polega więc na tym, że nie można najpierw pozwolić takiej firmie upaść, a później myśleć o przekwalifikowaniu jej pracowników, ale trzeba robić obie rzeczy jednocześnie. Wymaga to po prostu dobrej koordynacji i dobrych polityk publicznych.

– Rozmawiał Marek Pielach

Ana Fontoura Gouveia, ekonomistka w departamencie badań strukturalnych Banco de Portugal oraz wykładowca w Nova School of Business and Economics. Pracowała w portugalskim Ministerstwie Finansów i Europejskim Banku Centralnym. Jej badania koncentrują się na produktywności, alokacji zasobów, roli firm-zombie oraz na mechanizmach projektowania i oceny polityk publicznych.

Ana Fontoura Gouveia Fot. NBP

Tagi


Artykuły powiązane

Firmy-zombie podczas pandemii COVID-19

Kategoria: VoxEU
Badanie włoskich firm pokazało, że „firmy-zombie” rzadziej niż przedsiębiorstwa zdrowe otrzymywały w czasie pandemii wsparcie publiczne, co sugeruje, że środki te nie powodowały „zombifikacji” gospodarki.
Firmy-zombie podczas pandemii COVID-19