Autor: Jacek Ramotowski

Dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.

Fitch Polska: Banki czeka trudniejszy rok

Kryzys nadszedł w takim momencie rozwoju sektora bankowego w Polsce, że jeszcze stosunkowo łatwo było nim zarządzać. Mieliśmy trochę szczęścia, ale nie zabrakło również przemyślanych działań, także nadzorczych. Zdolność polskich banków do absorbowania szoków pozostaje duża – uważa Artur Szeski, dyrektor w Fitch Polska.
Fitch Polska: Banki czeka trudniejszy rok

Artur Szeski (Fot. Fitch)

Obserwator Finansowy: Jak polski sektor bankowy będzie sobie radził w 2013 roku?

Artur Szeski: Nie widać szansy na istotny wzrost portfela kredytowego. Być może uda się bankom zneutralizować wpływ spadających stóp rynkowych na marżę odsetkową, choć zupełnie wyeliminować się go nie da. Część graczy już obniża oprocentowanie depozytów, żeby bronić jej poziomu. Jeśli kurs walutowy będzie stabilny to nie powinno być presji na szybkie zwiększanie bazy depozytów i wojny depozytowej raczej się nie spodziewam.

Nie bardzo jest miejsce na dalsze, tak efektywne jak dotąd, zarządzanie kosztami i poprawę wskaźnika C/I. Pamiętajmy o kwestii obniżenia opłaty interchange i prawdopodobnym wprowadzeniu opłaty na fundusz stabilizacyjny. Jeśli chodzi o koszty ryzyka, to 2013 rok nie powinien być dużo gorszy niż 2012. Należy się spodziewać wzrostu rezerw w portfelu kredytów hipotecznych, natomiast nowy portfel kredytów konsumenckich ma już znacząco lepsze parametry. Dominującą składową ryzyka jest tu potencjalny wzrost bezrobocia.

Spore koszty rezerw w portfelu kredytów korporacyjnych związane z branżą budowlaną prawdopodobnie zamkną się w 2012 roku. Jeśli kolejny sektor nie popadnie w duże kłopoty, to koszty te nie będą już dużo wyższe. Biorąc pod uwagę koszt nowej opłaty na fundusz stabilizacyjny i zakładając podobne koszty ryzyka zbliżenie się przez banki do wyników osiągniętych w 2012 roku będzie trudne. O ile wyniki te okażą się w tym roku niższe – trudno prognozować.

Dlaczego Fitch utrzymuje stabilną perspektywę w ocenie polskich banków, skoro już wiadomo, że ich wyniki się pogorszą?

W naszym scenariuszu pogorszenie wyników nie spowoduje istotnego osłabienia zdolności banków do wywiązywania się ze zobowiązań. Tym bardziej, że w Polsce i w regionie dla znaczącej liczby podmiotów nasza ocena potencjalnego wsparcia ze strony właścicieli ma decydujący wpływ na poziom ratingu długoterminowego (IDR).

Środowisko bankowe podchodzi bardzo krytycznie do obniżania ratingów polskich banków automatycznie, po obniżeniu oceny spółki – matki. Czy naszym bankom grożą takie automatyczne cięcia?

Nie można powiedzieć, że agencje obniżają polskim bankom ratingi nie patrząc na to, jaka jest ich sytuacja. To nieprawda. Warto też pamiętać o tym jak ratingi polskich banków wzrosły w okresie transformacji, za sprawą zmian właścicielskich. Gdyby ratingi polskich spółek były traktowane w oderwaniu od ich matek, nie znalazłyby się na poziomach, na których były przed kryzysem.

Według metodyki Fitch jakość kredytowa banku jest wypadkową wewnętrznej siły podmiotu (Viability Rating) i potencjalnego wsparcia jakie może on uzyskać jeśli byłoby to konieczne. Wsparcie może pochodzić od właściciela lub państwa. Jeśli ocena potencjalnego wsparcia zapewnia wyższy poziom ratingu niż Viability Rating (VR) wtedy to ono decyduje o poziomie ratingu długoterminowego (Long-term IDR). Jeśli wsparcie nie zapewnia wyższego poziomu ratingu, wtedy o poziomie ratingu długoterminowego decyduje VR.

VR polskich banków ocenianych przez Fitch są średnio w okolicach potrójnego „b”, czyli w przedziale inwestycyjnym. Banki polskie, czeskie i słowackie są w tym samym przedziale, a cała reszta regionu znacząco niżej. Część banków ma wyższy rating IDR, ze względu na potencjalne wsparcie ze strony banków-matek. Jednak gdy rating IDR spółki-matki spada, jej zdolność do zapewnienia wsparcia również i w konsekwencji IDR banku-córki spada (jeśli był do tej pory wyższy niż VR), aż do poziomu oceny VR.

W Polsce mamy już przypadki, w których to VR córki decyduje o jej ratingu IDR. Tak jest w przypadku Banku Pekao, który ma IDR ‘A-‘  ze stabilną perspektywą, gdy UniCredit ‘A-‘  z negatywna perspektywą, i w przypadku Millennium – z IDR na poziomie ‘BBB-‘ gdy BCP ma ‘BB+’. Zaczynamy mieć do czynienia z sytuacjami, kiedy rating spółki-córki może być wyższy od spółki-matki, i kwestią do dyskusji jest – o ile. Uważamy, że ta różnica zwykle nie powinna być większa niż cztery stopnie.

A co może przesądzić o obniżeniu ratingów matek?

Ratingi niektórych wielkich europejskich banków obecnych na polskim rynku – jak Commerzbank, ING czy BCP – znajdują się na obecnym poziomie tylko dlatego, że uwzględniają one potencjalne wsparcie ze strony państwa. Jeśli nasza ocena tego wsparcia się zmieni (na przykład w efekcie implementacji koncepcji uporządkowanej upadłości w sposób, który w większym stopniu obciąży kieszenie inwestorów a nie podatników) albo ratingi krajów ulegną obniżeniu, to prawdopodobnie oceny banków też zostaną obniżone.

To z kolei stanowi ryzyko dla polskich spółek-córek. Np. dla ING BSK VR jest na poziomie ‘bbb+’, a IDR na poziomie ‘A’. Rating IDR spółki-matki jest na poziomie ‘A+’ i jest o jeden stopień wyższy (dzięki ocenie wsparcia ze strony państwa) od VR na poziomie ‘a’ Gdyby rating spółki-matki został obniżony, rating polskiej córki również mógłby zostać obniżony. W tym sensie cześć długoterminowych ratingów polskich spółek-córek zależy od tego, co się dzieje w Unii Europejskiej, i od zmian mechanizmu potencjalnego wsparcia. Jednak przestrzeń do obniżek ratingów dla polskich banków jest ograniczona ze względu na ich wysokie ratingi VR.

Czy polskie banki mogą faktycznie liczyć na wsparcie matek, w kontekście tego, że wycofują one obecnie miliardy euro finansowania?

Wsparcie w kontekście ratingu nie oznacza wsparcia, które pozwala rozwijać biznes czy zwiększać udział w rynku lecz wsparcie, które w przypadku problemów zapewni spółce wypłacalność. Ograniczanie finansowania nie oznacza, że jeśli zajdzie potrzeba na przykład podniesienia kapitału, to spółka-matka tego nie zrobi. Jak dotąd praktycznie wszędzie w regionie inwestorzy strategiczni ograniczają finansowanie, ale nigdzie w sposób, który zachwiałby płynnością spółek-córek. Nawet na Węgrzech, gdzie sytuacja jest rzeczywiście trudna, gdyż sektor bankowy już drugi rok z rzędu generuje straty, a krótkoterminowe perspektywy wzrostu nie są zachęcające, właściciele tam gdzie było to niezbędne wyłożyli nowy kapitał, choć ograniczają finansowanie.

Czy to znaczy, że na dalsze tanie finansowanie ze strony matek banki nie mają co liczyć?

To finansowanie nie jest już takie tanie, bo same spółki matki finansują się dosyć drogo. Poza LTRO nie mają one dostępu do taniego finansowania, a impuls związany z LTRO będzie się powoli wyczerpywał. Wszystkim zależałoby, żeby banki miały bardzo dużo płynności, żeby udzielały kredytów, wspierały wzrost gospodarczy, ale banki w wielu krajach w regionie mówią: bardzo byśmy chcieli kredytować, tylko nie mamy kogo.

Jak więc będą się finansować polskie banki?

Na przykład emisjami długu na większą niż do tej pory skalę. W strukturze finansowania polskich banków bardzo mało jest finansowania długoterminowego, nad czym zresztą boleje Komisja Nadzoru Finansowego. I KNF zachęca banki, żeby je budowały. Jednym ze sposobów jest pozyskiwanie finansowania na rynkach hurtowych. Taka dywersyfikacja finansowania jest pożądana, tym bardziej, że udział finansowania zewnętrznego na rynkach hurtowych jest w bilansach polskich banków niewielki. Tyle tylko, że na innych rynkach finansowanie długoterminowe dokonuje się w znaczącej części w postaci papierów zabezpieczonych, a w Polsce póki co są to zwykle droższe emisje niezabezpieczonego długu.

Dlaczego?

Choćby dlatego, że rynek listów zastawnych jest mało rozwinięty bo nie był wykorzystywany na szerszą skalę do refinansowania kredytów hipotecznych. Jak dotąd nie było takiej konieczności, teraz warunki są korzystne aby ten rynek się rozwijał, podobnie jest z sekurytyzacją. Potrzebne są jednak skoordynowane działania, które tchną życie w emisje zabezpieczonego długu. Mam nadzieję, że wkrótce one nastąpią i w 2014 roku zobaczymy więcej emisji zabezpieczonego długu banków.

A jeśli chodzi o rynek niezabezpieczonego długu, to jakie są perspektywy?

Banki muszą pamiętać, że pozycję na rynku trzeba sobie zbudować. Trudno przyjść i pożyczyć od razu 2 mld euro. Pozycję buduje się małymi krokami i kiedy ma się dobrą historię, dostęp do rynku staje się łatwiejszy. W krótkim okresie spodziewam się, że kolejne banki będą wchodzić na ten rynek poprzez emisje otwarte, średnioterminowe, jak BRE Bank. Albo tak jak ING, wybierane będą emisje skierowane do wybranych inwestorów. Jeśli chodzi o nowy biznes, o ekspansję, to różnica w cenie refinansowania z zewnątrz i refinansowania od spółki-matki nie jest już tak duża, jak kilka lat temu. Realną alternatywą staje się finansowanie zewnętrzne.

Czy porozumienie Bazylea III dużo zmieni w obrazie polskich banków?

Nie ma kłopotu jeśli chodzi o pozycję kapitałową banków. Jakość kapitałów jest bardzo dobra. Większy kłopot jest z kwestiami płynnościowymi, ale tu horyzont wprowadzenia zmian jest odległy i nie ma jeszcze ostatecznych rozwiązań na poziomie unijnym. Z LCR (płynność krótkoterminowa) też w Polsce nie powinno być kłopotu, natomiast NFSR (płynność długoterminowa), może być w przypadku polskich banków trudniejsza do spełnienia. Ale banki już powoli uwzględniają wymogi Bazylei III w strategiach swojego finansowania, w kategoriach średnio- i długoterminowych.

Popyt na kredyt będzie w najbliższych latach kreował rząd wpierając inwestycje w energetykę czy wydobycie gazu łupkowego. Wykreowany przez inwestycje w infrastrukturę popyt na kredyt skończył się w wielu przypadkach kłopotami. Jak tego uniknąć tym razem?

Zła sytuacja części spółek sektora budowlanego była kolejną lekcją dla sektora bankowego, pozwalającą wyciągnąć wnioski, że w zarządzaniu ryzykiem trzeba lepiej weryfikować jak kredytobiorcy panują nad swoim własnym ryzykiem biznesowym. Na te plany patrzyłbym jak na szansę dla sektora bankowego, bo jeśli w tym przedsięwzięciu wezmą udział tacy gracze jak Bank Gospodarstwa Krajowego, czy spółka Inwestycje Polskie, która będzie mogła angażować się także kapitałowo, to dla banku współfinansującego powinno to istotnie zmniejszyć ryzyko finansowania projektu. A banki narzekają, że widzą ograniczenie akceptowalnego z punktu widzenia ryzyka popytu na kredyt, co jest przeszkodą dla wzrostu portfela.

Rozmawiał: Jacek Ramotowski

Artur Szeski (Fot. Fitch)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Bankom trudno odejść od finansowania paliw kopalnych

Kategoria: Analizy
Największe globalne banki, mimo zobowiązań i deklaracji, wciąż finansują wydobycie i wykorzystywanie paliw kopalnych w celach energetycznych. Kredyty z tym związane nie są jednak istotną częścią ich portfeli.
Bankom trudno odejść od finansowania paliw kopalnych