Autor: Jacek Ramotowski

Dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.

Każdy bank liczy kapitał po swojemu

Jak wielkie banki amerykańskie przewidują ryzyko i planują kapitał? Fed, po czterech seriach stress-testów poddaje je silnej krytyce. Żaden z 18 wielkich holdingów nie był dotąd w stanie wprowadzić zalecanych praktyk. A jak to się robi w Europie? W liczeniu wag ryzyka i wymaganych do jego pokrycia kapitałów panuje bardzo duża dowolność – ujawnia europejski nadzorca EBA.
Każdy bank liczy kapitał po swojemu

Martin J. Gruenberg, szef FDIC (CC BY-ND 2.0 by Center for American Progress Action Fund)

O co chodzi amerykańskiemu bankowi centralnemu, który nadzoruje największe instytucje (bank holding company, BHC)? Wyjaśnia to bardzo prosto. Chodzi o to, żeby banki tworząc plany kapitałowe wzięły po uwagę wszystkie ryzyka i zagrożenia, jakie mogą dotknąć ich aktywów także w przyszłości, zwłaszcza gdyby wystąpiły szoki gospodarcze bądź rynkowe. I zaplanowały kapitał tak, by przez dziewięć kwartałów nie zmniejszył się on poniżej 5 proc. aktywów ważonych ryzykiem.

„Praktyki, jakie BHC stosują wobec zagrożeń w procesie planowania kapitałowego są zróżnicowane. (…) Niektóre nawet nie próbują zwrócić uwagi na pewne zagrożenia w (tym) procesie” – napisał Fed w raporcie „Planowanie kapitałowe w dużych bankowych holdingach: oczekiwania nadzoru i praktyka”, opublikowanym w sierpniu. Mówiąc wprost – część banków ignoruje mogące wystąpić ryzyka, a inne nie doszacowują ich skutków.

Po co planować kapitał

Fed wymienia pięć obszarów kluczowych dla planowania kapitału. I stwierdza: żaden z 18 holdingów bankowych nie spełnił standardów przynajmniej w jednym, jeśli nie w kilku na raz. Przypomnijmy, że Fed ogłosił zasady planowania kapitału w 2011 r. Od 2009 roku przeprowadził cztery razy analizy wymogów kapitałowych (Comprehensive Capital Analysis and Review, CCAR) zadając bankom testy warunków skrajnych. Ostatnia analiza CCAR, której wyniki ogłoszono w maju 2013 r., wypadła korzystnie. Fed ogłosił wówczas, że najwyższej jakości kapitały (wskaźnik Tier 1 Common Equity) wielkich banków wzrosły więcej niż dwukrotnie od końca 2008 r., z 5,3 proc. aktywów ważonych ryzykiem do 11,3 proc. I po raz pierwszy od 2009 roku zaaprobował plany zwiększenia dywidend.

Skąd więc pomysł, żeby przyjrzeć się jeszcze bardziej wnikliwie metodom planowania kapitału? „Nawet jeśli obecne oceny adekwatności kapitałowej sugerują, że poziom kapitału BHC jest wystarczający, by wytrzymać warunki skrajne, tylko solidne planowanie kapitałowe pozwala zapewnić, że taki rezultat zostanie również osiągnięty w przyszłości” – napisał Fed. Obecny raport idzie więc dalej niż analizy dotychczas prowadzonych stress-testów. I okazuje się, że powodów do optymizmu jest znacznie mniej.

Pięć pięt Achillesa

Obszary, w których konglomeraty finansowe mają najwięcej kłopotów są następujące:

– identyfikacja ryzyka;

– dostosowanie scenariuszy i modeli do rodzajów ryzyka;

– całościowe zrozumienie skutków warunków skrajnych;

– cele polityki kapitałowej;

– kontrola procesu planowania kapitałowego.

Identyfikacja ryzyka

Wśród 18 największych holdingów są takie, które nie są w stanie wykazać, że wszystkie ryzyka uwzględniły w tworzeniu planów kapitałowych. Główną tego przyczyną jest nieumiejętność identyfikacji ryzyka w skali całej działalności. Wielkie amerykańskie banki mają skomplikowane aktywa, umiejscowione w różnych spółkach, działających w różnych miejscach na świecie. A oprócz tego mają duże pozabilansowe ekspozycje.

O co więc chodzi? Żeby całość aktywów i ekspozycji skatalogować i zidentyfikować związane z nimi ryzyka. Te mogą być inne w Chinach, Brazylii czy w strefie euro, inne we Włoszech i w Niemczech. Banki na poszczególnych rynkach wprowadzają nowe produkty i też powinny zidentyfikować związane z nimi ryzyko. Zdaniem Fed dla każdej ekspozycji trzeba także założyć odmienne scenariusze warunków skrajnych. Następnie przeprowadzić projekcje możliwych strat, przychodów oraz kosztów i stworzyć analizę finansową pro forma dla całego holdingu. Dopiero ona może być podstawą do oszacowania, jaki kapitał może być potrzebny w przyszłości i tworzenia odpowiednich planów.

Nieadekwatne modele

Fed uważa, że przynajmniej niektóre największe banki stosują scenariusze warunków skrajnych oraz modele nieadekwatne do szczególnych rodzajów ryzyka, na jakie narażona jest skala działania takich holdingów. Często używają modeli typowych, dostarczanych z zewnątrz. Do scenariuszy warunków skrajnych przyjmują tylko najprostsze wielkości, jak PKB, stopa bezrobocia, rentowności obligacji skarbowych, spready CDS-ów, ale brak w nich dodatkowych zmiennych bezpośrednio związanych z poszczególnymi portfelami lub ekspozycjami. Przykłady? Brak regionalnych zmiennych makroekonomicznych, symulacji sektorowych na poszczególnych rynkach, takich jak np. liczba pustostanów biurowych czy rentowność przedsiębiorstw.

Banki nie dostosowują modeli do specyfiki działalności holdingu i w ten sposób nawet całkowicie pomijają niektóre obszary działania i związane z nimi ryzyko. Zdarza się, że biorą dane historyczne, jak np. wielkość odpisów, ale nie zakładają ich pogorszenia pod wpływem warunków skrajnych. Dlaczego tak się dzieje? W wielu przypadkach odpowiedź jest prosta: nie ma ludzi, którzy mieliby się tym zajmować.

Wiele holdingów finansowych ma jeszcze jeden dodatkowy problem. To przestarzałe lub nie w pełni kompatybilne pomiędzy poszczególnymi spółkami czy obszarami biznesu systemy informatyczne. Pracownicy muszą po prostu ręcznie przenosić dane z jednego do innego systemu. A wtedy bez porównania łatwiej o błąd.

Wpływ warunków skrajnych

Nieprzejrzyste i niesolidne bywa podejście banków do prognoz przynajmniej w przypadku niektórych składników strat, przychodów lub kosztów. Uniemożliwia nawet całościowe uchwycenie wpływu warunków skrajnych. Zdarzało się, że personel odpowiedzialny za planowanie kapitałowe przyjmował automatycznie pewne założenia dotyczące ryzyka i na tej podstawie tworzył plany kapitałowe.

Fed konstatuje też, że część banków przyjmuje optymistyczne założenia co do jakości aktywów i pasywów w warunkach kryzysu. Nadal – podobnie jak w przypadku sekurytyzacji kredytów hipotecznych przed kryzysem ­– „mieszają” aktywa, żeby zmniejszyć wagi ryzyka. Zbyt optymistycznie zakładają też możliwość sprzedaży aktywów, gdyby kryzys wybuchł.

Polityka kapitałowa

Polityka kapitałowa powinna jasno artykułować cele, jakie bank chce osiągnąć. Powinna być też spisana w postaci dokumentu, aktualizowanego przynajmniej raz w roku – uważa Fed. Wielkim holdingom w USA daleko jeszcze do takich praktyk. Ale co więcej, planowanie kapitału nie ma wsparcia analitycznego lub jest ono niewystarczające, by określić, które cele są właściwe, a które powodują nadmiar zagrożeń. Analizy bywają też niewystarczająco szczegółowe, by dać precyzyjny obraz jak pozycja kapitałowa banku może zmienić się w zależności od warunków gospodarczych.

Plany wypłaty dywidend powinny być także zapisane w polityce kapitałowej. Bank powinien określić czynniki i wskaźniki, jaki będą wpływać na wielkość, czas i formę wypłaty. Ale powinien też zadeklarować, w jakich okolicznościach zamierza zmniejszyć lub zawiesić dywidendy albo skup własnych akcji. Wszystkie te deklaracje mają wynikać ze szczegółowych analiz sytuacji banku i możliwego jej rozwoju. Takich analiz na ogół nie ma. Podobnie zresztą jak planów awaryjnych, których sporządzenie zaleca również Fed.

Tymczasem praktyki banków w zakresie formułowania polityki kapitałowej często sprowadzają się do spełnienia narzuconych im regulacyjnych minimów, bez uwzględniania profilu ryzyka, sytuacji finansowej, modelu biznesowego i strategii oraz wrażliwości konkretnej instytucji na zmieniające się warunki.

Kontrola wewnętrzna

To ostatni już z obszarów, gdzie banki wykazują spore słabości. Fed uważa, że podobnie jak zarządzanie, tak i kontrola procesów planowania kapitałowego bywa niesolidna. Umykają jej identyfikacja, pomiar i zarządzanie ryzykiem. Tymczasem kontrola wewnętrzna, zwłaszcza w wielkiej i złożonej organizacyjnie instytucji, powinna obejmować cały proces planowania kapitałowego. Także nadzór nad prawidłowością danych, modeli używanych do szacowania strat i dochodów, agregację sprawozdawczości i raportów zarządczych.

Fed nie wymienia z nazwy poszczególnych instytucji, nie wiemy więc, które z nich są mniej, a które bardziej zaawansowane w tworzeniu polityki kapitałowej. Zaznacza, że nie wszystkie holdingi we wszystkich aspektach jej prowadzenia stosują złe praktyki. Na przykład niektóre mają zespoły audytu wewnętrznego, które weryfikują wszystkie dane tak precyzyjnie, by zarządy otrzymywały pełny i pewny obraz sytuacji. Inne stosują zróżnicowane założenia, by oszacować straty na kredytach dla klientów detalicznych i korporacyjnych, oraz różne metody szacowania strat do różnych portfeli.

Stała poprawa wyników

Skoro jest aż tak źle, to dlaczego jest tak dobrze? Federalny ubezpieczyciel depozytów w USA Federal Deposit Insurance Company (FDIC) ogłosił właśnie bardzo dobre wyniki sektora za II kwartał. Zysk netto amerykańskich banków wyniósł 42,2 mld dolarów, więcej o 7,8 mld dol., czyli 22,6 proc. niż rok temu, a suma zysków po dwóch kwartałach wyniosła 82,5 mld dol. Kwartalne zyski sektora w ujęciu rok do roku rosną nieprzerwanie od czterech lat, zmniejsza się odsetek banków notujących straty, poprawia jakość aktywów, zwrot z aktywów ROA podskoczył do 1,17 proc. i był najwyższy od sześciu lat.

„Jednak wzrost przychodów pozostaje słaby, czego powodem są niskie marże i skromny wzrost kredytów. Obecne środowisko niskich stóp procentowych tworzy zachętę dla instytucji do starań o wyższe rentowności, co koncentruje na sobie ciągłą uwagę nadzoru” – powiedział cytowany w komunikacie FDIC jego prezes Martin J. Gruenberg.

Bank amerykańskie ewidentnie korzystają z odbicia gospodarki i ostatni raport Fed tego nie kwestionuje. Kładzie jednak głęboki cień na optymistycznych wnioskach, jakie wynikały z ogłoszonego przed kwartałem CCAR i aktualnej poprawie się sytuacji. Bo jeśli nawet przyjmiemy, że przez cztery lata wskaźnik twardego kapitału w wielkich bankach wzrósł dwukrotnie, to nie możemy mieć pewności, w jakim stopniu wzrost ten nie był papierowy. A jeśli polityka planowania kapitału się nie poprawi, to zapewne Fed nie będzie już tak skłonny akceptować wypłatę coraz większych dywidend.

Europa też nie może się doliczyć

Bazylejski Komitet Nadzoru Bankowego (BCBS) w ogłoszonym w końcu sierpnia sprawozdaniu dla przywódców G-20 podał, że w drugiej połowie zeszłego roku średni wskaźnik kapitału Common Equity Tier 1 (CET1) w wielkich bankach prowadzących działalność w skali międzynarodowej wzrósł do około 9 proc. z 8,5 proc. na koniec I półrocza.

Natomiast Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (European Banking Authority, EBA) zbadał wycinek podobnego problemu jak Fed. Dokonał przeglądu aktywów ważonych ryzykiem w „bezpiecznych” portfelach 35 europejskich banków z 13 państw. Bezpiecznych to znaczy takich, w których jest dług rządowy, instytucji publicznych i wielkich korporacji. Badaniami objęte zostały m.in. Deutsche Bank, Santander i Royal Bank of Scotland. Chodziło o to, żeby lepiej zrozumieć, skąd biorą się różnice pomiędzy bankami w ocenie ryzyka podobnych aktywów w podobnych portfelach i niespójne przypisywanie im wag ryzyka. A od tego zależy, ile banki potrzebują kapitału na pokrycie potencjalnych strat.

Analiza EBA pokazała, że banki znacząco różnią się w interpretacji m.in. prawdopodobieństwa niewykonania zobowiązania przez kontrahenta, definicji niewypłacalności, w stosowaniu modeli do symulacji wysokości strat spowodowanych niewypłacalnością, obliczaniu wag ryzyka, stosowaniu parametrów do obliczania wielkości ekspozycji w momencie niewypłacalności, a także w sprawozdawczości.

– Jest jeszcze wiele do zrobienia, na przykład zidentyfikowane zostało nadmierne zróżnicowanie pomiędzy bankami w odniesieniu do wagi ryzyka i Bazylejski Komitet zastanawia się nad rozwiązaniami jak (te różnice) zmniejszyć – powiedział cytowany w komunikacie BCBS szef Komitetu i prezes banku centralnego Szwecji Stefan Ingves.

Banki wciąż się delewarują, zmniejszają aktywa ważone ryzykiem, zatrzymują zyski, a niektóre planują emisje akcji. BSBC podał, że w największych globalnych bankach zagregowany niedobór kapitału, wymaganego według zasad Bazylei III od 2019 r., zmniejszył się w II połowie 2012 i stanowi znacznie poniżej połowy ich zeszłorocznych zysków, które wyniosły 400 mld euro. Brytyjski Barclays zapowiedział emisję akcji o wartości 9 mld dolarów. UniCredit chce pozyskać z emisji 6,9 mld euro.

Tak czy inaczej do osiągnięcia przez system bankowy przejrzystości i porównywalności wyników daleka jeszcze droga.

OF

Martin J. Gruenberg, szef FDIC (CC BY-ND 2.0 by Center for American Progress Action Fund)

Otwarta licencja


Tagi