Autor: Jacek Ramotowski

Dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.

Kupić bank w Polsce. A może lepiej sprzedać?

Gdy porównać polskie banki z ich europejskimi matkami, to zadziwiają one siłą, stabilnością i zyskami. Czy zatem – przynajmniej w niektórych przypadkach – to matki nie są zbyt dużym ciężarem? Jak się go pozbyć? Wielkie grupy bankowe zaczynają rewidować strategię. Konkluzje mogą być dwie – zdecydowana walka o polski rynek albo jego opuszczenie.
Kupić bank w Polsce. A może lepiej sprzedać?

Wielkie grupy bankowe zaczynają rewidować strategie. (Fot. PAP)

Na przeszkodzie decyzji o wyjściu stoi ważna przesłanka. Z corocznego zestawienia 1000 największych banków świata dokonanego przez „The Banker” wynika, że jeśli prowadzić działalność bankową, to tylko w Ameryce Łacińskiej, Afryce lub w Europie Centralnej i Wschodniej. Jeśli zaś w Europie Centralnej i Wschodniej to tylko w Rosji, Czechach lub w Polsce. Dlatego aktywa grup bankowych w tych krajach są dla banków bardzo cenne.

W Rosji konfitury zarezerwowane są jednak dla największych, państwowych, wzmocnionych w zeszłym roku kapitałowo instytucji. Można próbować powalczyć tam o rynek pożyczek konsumenckich, co skutecznie robi Home Credit, zarejestrowana w Holandii spółka czeskiego funduszu PPF. Według danych „The Banker” osiągnęła ona w zeszłym roku w Rosji niemal 75 proc. zwrotu z kapitału i 7,1 proc. zwrotu z aktywów ustanawiając światowe rekordy. Czeski rynek konsumencki jest relatywnie niewielki, więc i pokusa jest mniejsza. Ale bardzo rentowny. Belgijski KBC, który sprzedał w Polsce słabszy Kredyt Bank wciąż wzbrania się przed sprzedażą trzeciego największego czeskiego banku CSOB.

A Polska? Średni zwrot z kapitału – według danych KNF – wynosi 11,2 proc., a z aktywów 1,2 proc., jak było to w 2012 roku. Mało? Wskaźniki te byłyby znacznie wyższe, ale w zeszłym roku kapitały polskich banków wzrosły aż o 13,7 proc. W całej Zachodniej Europie – według danych „The Banker” – zwrot z aktywów wyniósł 0,02 proc., banki strefy euro z listy 1000 zanotowały 49 mld dolarów straty, a jeśli odjąć od tego spektakularne straty banków hiszpańskich (72,5 mld dol.), to i tak ROA dla strefy euro wyniósł zaledwie 0,07 proc.

Słabość właścicieli to dla polskich instytucji problem, który narasta. Cięcia ratingów matek odbijają się na ocenach córek, a to na kosztach finansowania, utrudniając dywersyfikację i uzależniając córki jeszcze bardziej od matek. A matki trzymają swoje córki kurczowo i ani myślą ich się pozbywać, bo w skali grupy ratują one rentowność. Sprzedają je w sytuacji absolutnej konieczności i dopiero wtedy, gdy już zupełnie nie będą miały innych aktywów do upłynnienia. KBC, który zgodził się sprzedać słabszy polski Kredyt Bank, broni swojego najbardziej rentownego biznesu, czeskiego CSOB. UniCredit zmuszony był sprzedać 9 proc. udziału w Pekao, ale ostatecznością byłoby dla niego wyzbycie się pakietu większościowego. Ten stan rzeczy może się jednak zmienić.

Santander – bogata matka

W najlepszej sytuacji z polskich córek jest niewątpliwie BZ WBK, zależny od hiszpańskiego Santandera. Santander jest jednym z dwóch, obok BBVA, hiszpańskich banków, które wyszły – na razie – obronną ręką z kryzysu. Ma mocno zdywersyfikowany biznes, dochodowe spółki w Ameryce Łacińskiej, Wielkiej Brytanii i właśnie BZ WBK. A w dodatku ma też zyski w samej Hiszpanii. Za 2012 rok bank zarobił tam na czysto 1,29 mld euro.

Wyniki Santandera też są jednak dalekie od stabilności. W 2012 roku grupa miała 2,2 mld euro zysku, lecz było to o 58 proc. mniej niż rok wcześniej. Za pierwsze półrocze 2013 grupa miała 2,26 mld euro zysku, więcej o 29 proc. niż przed rokiem, jednak stało się to głównie dzięki operacjom w Ameryce Łacińskiej. W samej Hiszpanii zysk spadł do 294 mln euro, a więc o 27 proc. W zeszłym roku bank utworzył ponad 18,8 mld euro rezerw, w tym 6,1 mld euro na kredyty hipoteczne w Hiszpanii. W raporcie za 2012 rok bank podał, że ma w 100 proc. utworzone rezerwy na te kredyty, a na dodatek w zeszłym roku zmniejszył ekspozycję na rynku nieruchomości o ponad połowę, do 12 mld euro. Dał sygnał, że kolejny wstrząs w postaci miliardowych odpisów nie powinien mu już grozić.

Fundamentami Santandera może wstrząsnąć jednak nie tylko trwające już od kilku lat trzęsienie ziemi na rynku nieruchomości w Hiszpanii. Przyczynić się do tego może także wciąż pogarszająca się sytuacja konsumentów. Według danych Banku Hiszpanii, na koniec czerwca odsetek złych kredytów osiągnął w tym kraju poziom 11,21 proc., wobec 9,65 proc. rok wcześniej. Portfel Santandera jest lepszy, ale dynamika niekorzystnych zmian też jest wysoka. Na koniec czerwca wskaźnik NPL (wskaźnik kredytów niepracujących) wzrósł do 5,18 proc. z 4,54 proc. na koniec 2012 r. „Rosnące NPL mogą wpłynąć niekorzystnie na ratingi” – napisała agencja Moody’s  po ogłoszeniu tych danych.

Jak na razie po połknięciu Kredyt Banku BZ WBK deklaruje dalszy apetyt na przejęcia, podobnie zresztą jak sam Santander, który kupuje właśnie brakujące 10,3 proc. hiszpańskiego banku Banesto od mniejszościowych akcjonariuszy, chcąc go całkowicie zintegrować, oraz bank dla zamożnych Banif.

Deklaracje Millennium bcp

W znacznie gorszej sytuacji jest Millennium zależne od hiszpańskiego Millennium bcp Portugalski bank realizuje plan strategiczny i naprawczy na lata 2012-17 i w raporcie za zeszły rok podkreślił, że w 2013 mogą rozstrzygnąć się jego losy. W zeszłym roku bank miał 1,22 mld euro straty wobec 849 mln euro w poprzednim. Powód? Odpisy na straty w Grecji w wysokości 694 mln euro oraz odpisy w Portugalii na 1,24 mld euro. Straty w Grecji nie powinny się już pogłębiać, gdyż bank sprzedał tam swoją spółkę zależną i zainwestował w kupujący ją Pireus Bank 400 mln euro.

Millennium bcp zakończył negocjacje planu restrukturyzacji z Komisją Europejską i udało mu się obronić przed koniecznością sprzedaży polskiego Millennium oraz zyskownych spółek w Mozambiku i Angoli. W raporcie rocznym informował, że przewiduje „redukcję aktywów ważonych ryzykiem, poprzez delewarowanie, optymalizację i przeniesienie z IRB do innego portfela pożyczkowego, mianowicie w Polsce”.

To dość niejasne sformułowanie oznaczać może, że skracaniu pozycji w Portugalii towarzyszyć ma wzmocnienie banku w Polsce. Ale Millennium bcp dodaje, że w 2014 r. plan strategiczny zostanie poddany przeglądowi, a wraz z nim zamierzenia wobec polskiej córki.

UniCredit potrzebuje kapitału

Bank centralny Włoch wezwał w końcu lipca tamtejsze banki do podniesienia kapitału, sprzedaży niestrategicznych aktywów, obniżki kosztów operacyjnych, zmniejszenia dywidend oraz płac na wysokich stanowiskach. To wynik przeglądu aktywów, jakiego dokonał Banca d’Italia w ośmiu spośród 20 największych instytucji w kraju. Nie wiadomo, o które banki chodzi. Z przeglądu wynika ponadto, że wskaźnik NPL do całości kredytów wzrósł z 4,5 proc. na koniec 2007 r. do 12,3 proc. w czerwcu 2012 r. Na koniec zeszłego roku włoskie banki miały pokrycie rezerw na złe kredyty w wysokości 43,5 proc. wobec 31 proc. we wrześniu 2012 r.

Właściciel Pekao, UniCredit, na rodzimym rynku ponosi straty. Cała grupa miała 865 mln euro zysku w 2012 r. wobec 9,2 mld euro straty rok wcześniej, a po pierwszym półroczu tego roku 810 mln euro zysku. Ale w II kwartale straty we Włoszech sięgnęły 104 mln euro, a na dodatek 53 mln euro straty miał należący do UniCredit – Bank Austria.

Tymczasem polski Pekao ma wyraźną nadwyżkę kapitałów. Współczynnik Core Tier 1 wyniósł na koniec I półrocza aż 19 proc. Polski bank jest więc znakomitym kandydatem do tego, by kupować inne banki. Ale jednocześnie pojawia się pytanie, czy UniCredit nie będzie musiał go sprzedać, gdyż sam potrzebuje kapitału. Na razie – jak podał w raporcie półrocznym – Rada Dyrektorów zaaprobowała plan podniesienia kapitału o 6,9 mld euro poprzez emisję nowych akcji. Tyle mniej więcej wart jest jego pakiet Pekao. Los polskiego banku może zależeć od sukcesu tej emisji.

Strategie do rewizji

Zdecydowana większość dotychczasowych fuzji w Polsce była wynikiem dramatycznej sytuacji właścicieli lokalnych spółek zależnych. Tak było w przypadku BZ WBK sprzedanego przez irlandzki AIB Santanderowi, Kredyt Banku sprzedanego BZ WBK przez KBC, Polbanku sprzedanego przez grecką grupę EFG Raiffeisenowi. Jednak nowe regulacje kapitałowe już wymuszają na paneuropejskich grupach przemyślenie dotyczące strategii. Sytuacja stabilnej szwedzkiej grupy finansowej Nordea nie zmuszała jej do sprzedaży polskiej spółki. A jednak Nordea zdecydowała się na taki krok. Dlaczego?

Grupy bankowe, które weszły do Polski w pierwszej fazie prywatyzacji sektora w latach 90. dobrze okopały swoje rynkowe pozycje. Większości udało się uzyskać efekt skali, jak było to w przypadku ING, Commerzbanku czy UniCreditu. Citi Handlowy, który takiego efektu nie zbudował, wymyślił strategię polegającą na dużej aktywności banku transakcyjnego, także w skali międzynarodowej, a równocześnie detalu dla zamożniejszych klientów. Realizuje ją z powodzeniem.

Jednak wielu europejskich wielkich graczy spóźniło się z wejściem do Polski. Jednym z nich był brytyjski gigant HSBC, który zaledwie po kilku miesiącach zauważył, że na rynku detalicznym konkurencja jest zbyt silna i się z niej wycofał. Trochę lepiej udało się holenderskiemu Rabobankowi i trzem wielkim bankom francuskimi oraz General Electric. Ten ostatni przyglądał się polskiemu rynkowi i BPH od połowy lat 90., ale w końcu kupił tylko niewielki kawałek tego banku, pozostały po przejęciu przez Pekao polskich aktywów Banku Austria CA. Na dodatek – jak się to okazało dopiero w czasach kryzysu – kawałek ten obciążony jest dużym portfelem walutowych kredytów hipotecznych, co szkodzi jego rentowności. W podobnej sytuacji była właśnie Nordea, której efektu skali nie udało się osiągnąć, a rozbudowany dzięki finansowaniu szwedzkiej matki portfel kredytów hipotecznych ograniczył dalsze możliwości organicznego wzrostu.

Dylematy spóźnialskich

Rabobank oświadczył niedawno, że rozważa „opcje strategiczne” dla BGŻ, co zostało zrozumiane jako deklaracja sprzedaży, lecz wcale nie musi tego oznaczać. Przeciwnie, może świadczyć o gotowości do akwizycji. BNP Paribas, Credit Agricole i Societe Generale, wszystkie deklarujące strategię banku uniwersalnego, „utknęły” na poziomie paru procent aktywów polskiego sektora i stoją przed dylematem – wycofać się czy rosnąć. A jeśli tak, to jakim kosztem? KNF kilka miesięcy temu wezwała BNP Paribas do podniesienia kapitału i zwiększenia płynności akcji polskiej spółki. Oferta publiczna poniosła jednak klęskę, gdyż natrafiła na wyprzedaż akcji tuż po tym jak Fed zasygnalizował możliwość wycofywania się z ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej.

Nie tylko jednak strategiczne decyzje Nordei zmuszają pozostałych właścicieli polskich banków do przemyśleń. I to nie tylko tych, którzy operacje w Polsce prowadzą w porównywalnej lub w mniejszej skali. Drugim argumentem jest zapowiadające się przynajmniej do końca roku utrzymywanie stóp procentowych na rekordowo niskim poziomie. To zaszkodzi rentowności, a najbardziej tym bankom, które nie mogą ratować jej wolumenami i skalą operacji. Należący do Societe Generale Eurobank, który zaczynał od consumer finance chce prowadzić obecnie pełną działalność detaliczną. Ale na koniec 2012 roku miał w portfelu 9 mld zł kredytów przy 5,1 mld zł depozytów, co daje wskaźnik LTD 177 proc. Stoi przed rozwiązaniem problemu finansowania i jego kosztu.

Powoli, bez fajerwerków rentowności, skupując małe banki od zagranicznych grup w tarapatach lub niestrategiczne części ich biznesu rośnie Getin Noble Bank. Niedawno kupił część detaliczną DNB Nord, potem Dexia Kommunalkredit Bank Polska, co dało mu 370 mln zł długoterminowego finansowania z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, a teraz kupuje część private banking niemieckiego DZ Banku. Na razie widać, że Leszkowi Czarneckiemu zależy na utrzymaniu pozycji, poprawie kapitałów, zdywersyfikowaniu źródeł przychodów i wzroście skali – na miarę możliwości. Ale gdy krok po kroku ten bank, obecnie wyceniany równo z wartością księgową, urośnie i osiągnie wyższą rentowność, właściciel być może będzie chciał go sprzedać. Dla silnego gracza to może być jeden z ciekawszych kąsków na polskim rynku. Tylko, że silnych graczy w Europie na razie nie widać.

Wielkie grupy bankowe zaczynają rewidować strategie. (Fot. PAP)

Otwarta licencja


Tagi