Lokaty bankowe drgnęły w górę

Oprocentowanie depozytów terminowych nieznacznie wzrosło, co może oznaczać, że posiadacze oszczędności najgorsze mają już za sobą. Na rynku kredytów hipotecznych rosną marże, ale mimo to końcówka roku będzie bardzo owocna. Trwa konsolidacja sektora bankowego, a kolejne instytucje przymierzają się do przejęć.
Lokaty bankowe drgnęły w górę

Wciąż wielu Polaków nadal woli trzymać pieniądze w domu (CC BY-NC-SA lemoniada)

Z badania przeprowadzonego na zlecenie Fundacji Kronenberga wynika, że aż 15 proc. Polaków uważa, że trzymanie gotówki w domu jest jednym z najbezpieczniejszych sposobów zagospodarowania oszczędności. Oczywiście po części stoi za tym kryzys i obawa o bezpieczeństwo lokowanych w instytucjach finansowych pieniędzy. Jednak niskie stopy procentowe również nie są bez znaczenia.

Jak wynika z danych zebranych przez analityków Open Finance przeciętne oprocentowanie kwartalnej lokaty wynosi 2,43 proc., półrocznej 2,65 proc., rocznej 2,56 proc., a dwuletniej 2,98 proc. Stawki na tym poziomie nie zachęcają klientów banków do zakładania depozytów. Bardziej aktywne osoby przenoszą więc pieniądze do funduszy, a pozostałe zostawiają je na nieoprocentowanych ROR-ach lub wręcz trzymają w przysłowiowej skarpecie.

Dłuższe lokaty wyżej procentują

Dobra wiadomość jest jednak taka, że w ciągu ostatniego miesiąca minimalnie, bo o 0,01 punktu procentowego spadło jedynie oprocentowanie lokat kwartalnych, ale już stawki dla tych na sześć miesięcy wzrosły o 0,14 p.p., a dla rocznych i dwuletnich o 0,08 p.p.  W końcu ponad 20 mld zł wypłynęło z bankowych lokat, więc część instytucji proponuje klientom lepsze, promocyjne oferty, żeby zatrzymać pieniądze u siebie, lub przeciągnąć je od konkurencji.

I jak zawsze pojawiają się ponadprzeciętne oferty, np. przekraczające mocno poziom 4 proc., ale od klienta wymaga się spełniania dodatkowych warunków. Bez tego można liczyć na niewiele ponad 3 proc. Wyjątkiem są lokaty na okres dwóch lat, gdzie łatwiej o wyższą stawkę, nawet w granicach 4 proc. To atrakcyjne rozwiązanie dla banków, bo w tym czasie stopy procentowe zapewne pójdą  do góry, i może się okazać, że za depozyty klientów znów trzeba będzie płacić znacznie więcej. Z drugiej strony nadal część instytucji obniża oprocentowanie niektórych lokat, szczególnie tych kwartalnych. Jednak widać już, że trend obniżek się skończył i powoli zaczną wracać lepsze czasy dla posiadaczy oszczędności. Na wyraźnie wyższe stawki można jednak liczyć dopiero wraz z rozpoczęciem cyklu podwyżek stóp procentowych, a tego rynek spodziewa się najwcześniej za rok.

Wzrastają marże przy kredytach hipotecznych

Z kolei rynek kredytów hipotecznych dzięki niskim stopom jest w dobrej formie. Wpływają one na wysokość oprocentowania, a co za tym idzie na zdolność kredytową. Pula klientów, którzy chcą i mogą wziąć kredyt jest więc dużo większa. Banki wykorzystują tę okazję podnosząc marże na kredytach hipotecznych. Jak wyliczyli analitycy Domu Kredytowego Notus w ciągu ostatniego miesiąca średnia marża dla kredytu na 250 tys. zł z 20-proc. wkładem własnym wzrosła z 1,63 punktu procentowego do 1,69 p.p.

Banki nie muszą się już tak bardzo troszczyć o ceny, bo rynek wszedł na wyższe obroty, tym bardziej, że sprzyja mu otoczenie prawne. Od stycznia, zgodnie z Rekomendacją S znowelizowaną przez nadzór, potrzebny będzie 5-proc. wkład własny. Część osób będzie chciała zdążyć przed tym terminem i uniknąć konieczności wykładania gotówki. Jednak od 2014 roku ma już obowiązywać rządowy program dopłat Mieszkanie dla Młodych.

Osoby nie przekraczające wieku 35 lat, kupujące swoje pierwsze mieszkanie lub dom na rynku pierwotnym będą mogły liczyć na dofinansowanie ze strony państwa. Ograniczeniem będzie metraż nieruchomości i jej ceny, a wysokość dopłat będzie zależała również od liczby dzieci. Nowy program osobom, które się do niego zakwalifikują, rozwiąże problem posiadania wkładu własnego. Ci, którzy z niego skorzystają dostaną od 10 do 20 proc. dopłaty do wartości kupowanego mieszkania.

Nowy program nie stanie się jednak powszechny, bo limity cen nieruchomości podlegających wsparciu ustalono na dość niskich poziomach. Problem ze znalezieniem kwalifikujących się mieszkań może się pojawić w dużych miastach, ale bardziej dostępne będą osiedla położone w gminach sąsiadujących z aglomeracjami. I tak na przykład mieszkańcy Warszawy będą mogli uzyskać dopłatę w przypadku cen nie przekraczających 5864,65 zł, a w sąsiadujących gminach limit wyniesie 4 404,84 zł.

Jeśli liczba kredytów z dopłatami będzie nawet ograniczona, to i tak będzie to wsparcie, które powinno pomóc utrzymać wzrost rynku kredytów hipotecznych. A skoro ekonomiści spodziewają się podwyżek stóp procentowych w perspektywie roku, to posiadacze kredytów hipotecznych jeszcze długo będą się mogli cieszyć niskim oprocentowaniem.

Warto też wspomnieć o odwróconej hipotece. W październiku rząd przyjął w końcu założenia do projektu ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym. Dzięki niej produkt polegający na zamianie nieruchomości na rentę, która wesprze świadczenia emerytalne będą mogły oferować banki. Teraz podobne usługi świadczą fundusze hipoteczne, ale nowe przepisy będą korzystniejsze dla klientów. Wejście tej ustawy w życie pozwoli zaś bankom na rozszerzenie pakietu swoich usług.

Opłaty interchange zmaleją, ale klienci i tak zapłacą

Niższe opłaty interchange stają się faktem, bo prezydent podpisał 11 października odpowiednią ustawę. Prowizja nie będzie mogła przekroczyć 0,5 proc., podczas gdy teraz oscyluje wokół poziomu 1,6 proc. Nowe przepisy zaczną obowiązywać od stycznia 2014 roku, ale organizacje płatnicze będą miały pół roku na dostosowanie się do nich. Według ustawodawców zmiana stawek to szansa na szybszy rozwój rynku płatności bezgotówkowych, bo wysokie opłaty interchange były barierą dla wielu przedsiębiorców. Z drugiej strony banki stracą część swoich dochodów, stąd trudno się spodziewać by usługi typu moneyback, czyli zwrot części transakcji przeprowadzanych kartami były tak powszechne jak do tej pory.

MasterCard przewiduje również, że banki będą likwidowały bezpłatne karty do rachunków, więc ostatecznie cały ciężar obniżki interchange i tak spocznie na użytkownikach kart. Organizacja płatnicza szacuje, że przychody banków zmniejszą się o 1 mld zł rocznie, czyli będą dysponować mniejszymi środkami na rozwój i wdrażanie technologii płatniczych. Oczywiście jak zawsze w takich sytuacjach gdzie w grę wchodzą ogromne pieniądze zainteresowane strony mają skrajnie różne opinie. To jak w rzeczywistości zmiana opłat wpłynie na rynek będzie w głównej mierze zależało od zachowania handlowców, bo oni będą bezpośrednimi beneficjentami nowej ustawy.

Karty zbliżeniowe dla tych co chcą

Kolejna zmiana na rynku plastikowych pieniędzy ma dotyczyć kart zbliżeniowych. Narodowy Bank Polskie chce dać klientom banków możliwość wyboru, czy chcą korzystać z kart zbliżeniowych czy też nie.  Rada ds. Systemu Płatniczego, czyli organ opiniodawczo-doradczy przy zarządzie NBP zarekomendowała bankom by umożliwiły klientom wyłączenie funkcji zbliżeniowej lub wydawały również tradycyjne karty.  To efekt obaw klientów o bezpieczeństwo tej formy płatności. Wystarczy bowiem zgubić kartę zbliżeniową, a nieuczciwy znalazca będzie mógł nią wykonać kilka transakcji po 50 zł, co gorsza nawet jeśli na koncie nie ma odpowiednich środków.

NBP chcąc zadbać o bezpieczeństwo klientów zalecił więc uczestnikom rynku większy nacisk na edukację związaną z kartami bezstykowymi, jak również zmniejszył ze 150 do 50 euro odpowiedzialność użytkownika karty za nieautoryzowane transakcje zbliżeniowe. Z danych NBP wynika, że w połowie roku liczba kart zbliżeniowych sięgnęła 17,8 mln sztuk. Zalecenia banku centralnego na pewno przysłużą się klientom, choć oczywiście dla banków oznaczają dodatkowe obowiązki. Dzięki zwiększonym wysiłkom edukacyjnym może się jednak okazać, że karty zbliżeniowe będą jeszcze częściej używane.

Zapowiada się kolejna odsłona konsolidacji polskiego sektora bankowego. Tym razem właściciel Banku Pekao, czyli grupa UniCredit przymierza się do inwestycji. Agencja Reuters podała, że włoski bank łożył złożył wstępną ofertę kupna BGŻ od holenderskiego Rabobanku. Gdyby transakcja doszła do skutku, to Pekao zwiększyłby dystans od zajmującej trzecie miejsce na polskim rynku grupy Santander. Kontroluje ona Bank Zachodni WBK, który powiększył się ostatnio o przejęty Kredyt Bank, ale Hiszpanie nie mają zamiaru na tym skończyć i zapowiadają walkę o drugie miejsce na podium.  Największy gracz, czyli PKO BP, również nie spoczął na laurach.  Bank dostał zgodę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów na przejęcie Grupy Nordea: banku, towarzystwa ubezpieczeniowego i firmy leasingowej. Wygląda więc na to, że polska bankowość za kilka lat może zostać zdominowana przez duże grupy bankowe, którym będzie jeszcze łatwiej dyktować ceny i radzić sobie z konkurencją ze strony mniejszych podmiotów.

Kolejne fuzje i przyjęcia spowodują dalsze zwolnienia pracowników w sektorze, w ramach redukcji dublujących się stanowisk. Bankowy rynek pracy nie ma więc przed sobą świetlanych perspektyw. Tym bardziej, że obsługa w coraz większym zakresie przenosi się do wirtualnego świata.  Banki będą więc dalej redukować zatrudnienie. Niemal 800 osób zamierza zwolnić Citibank Handlowy, właśnie dlatego, że likwiduje część oddziałów i przestawia się na samoobsługowe placówki. Z danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że w ciągu roku stan zatrudnienia w bankach spadł o 2,3 tys. miejsc pracy.  W połowie roku banki zatrudniały 173 686 osób. I ten trend w kolejnych latach będzie kontynuowany, właśnie dlatego, że zmienia się oblicze współczesnej bankowości.

Wciąż wielu Polaków nadal woli trzymać pieniądze w domu (CC BY-NC-SA lemoniada)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Raporty
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (23–27.05.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce