Pieniądze odpływają z banków

W kwietniu wartość depozytów gospodarstw domowych w bankach zmniejszyła się o prawie 1,3 mld zł – wynika z opublikowanych przez NBP danych o należnościach i zobowiązaniach banków.  To efekt wycofywania pieniędzy z rachunków bieżących i kont oszczędnościowych.  Bankom udało się za to powiększyć wartość posiadanych lokat.
Pieniądze odpływają z banków

(CC By Images_of_Money)

Na koniec kwietnia wartość depozytów gospodarstw domowych spadła do 475,2 mld zł. Zmniejszyła się ona już drugi miesiąc z rzędu, co pokazuje, że kiedy zabrakło wysokooprocentowanych lokat antypodatkowych, banki mają trudności ze zbieraniem środków od swoich klientów.

Kwiecień był pierwszym miesiącem, kiedy banki nie mogły oferować produktów z dzienną kapitalizacją odsetek, która dawała szansę na uniknięcie 19-proc. podatku od zysków kapitałowych. Część banków wycofywała takie produkty już wcześniej, ale w kwietniu zniknęły one ostatecznie z oferty wszystkich instytucji. Najmocniej dotknęło to kont oszczędnościowych,  których stawki bardzo mocno opierały się właśnie na mechanizmie dziennej kapitalizacji.

Nie dziwi więc odpływ środków z depozytów bieżących, czyli właśnie z kont oszczędnościowych i rachunków osobistych. Wartość zgromadzonych tam środków spadła o ponad 3,3 mld zł i wynosi teraz 229,3 mld zł. Bankom udało się jednak zwiększyć saldo lokat terminowych o ponad 2 mld zł do 245,8 mld zł. W ich ofercie można bowiem było znaleźć dość dużo promocyjnych lokat, które mogły zainteresować klientów.

Z kolei rynek kredytów rośne i w kwietniu wartość kredytów i pożyczek udzielonych gospodarstwo domowym zwiększyła się o 2,9 mld zł i sięgnęła 518,4 mld zł. Bez wątpienia motorem są tutaj kredyty hipoteczne, których wartość zwiększyła się o 2,2 mld zł do 318,7 mld zł. Znaczenie mają tutaj głównie kredyty złotowe, których suma wzrosła o prawie 1,8 mld zł, czyli podobnie jak miesiąc wcześniej i na koniec kwietnia sięgnęła 132,7 mld zł.

Z kolei wartość kredytów walutowych wzrosła o 407 mln zł do 186 mld zł. To oznacza wzrost o 0,2 proc., i w tym samym czasie kurs euro wzrósł o 0,25 proc., a franka szwajcarskiego o 0,55 proc. Wartość hipotecznego zadłużenia w walutach obcych zwiększyła się więc wyłącznie z powodu wyceny po wyższym kursie. Część banków udziela jeszcze kredytów w euro, ale ich wartość jest stosunkowo niewielka i nie wypływa na całkowitą pulę zadłużenia.

Jeśli spojrzymy na inne kategorie kredytów, to tam widać raczej stagnację. Wartość kredytów konsumpcyjnych spadła o 103 mln zł do 131,6 mld zł. O kilkadziesiąt milionów złotych spadła wartość kredytów w rachunku (do 11,5 mld zł) i na kartach kredytowych (do 12,8 mld zł).  Nieco lepiej wygląda rynek kredytów dla jednoosobowych przedsiębiorstw i rolników indywidualnych. Wartość bieżących pożyczek wzrosła o 665 mln zł do 29,5 mld zł, a tych na inwestycje o 105 mln do 29,2 mld zł. Rynek kredytów rośnie, ale trudno ten wzrost nazwać dynamicznym. Większość banków przyjęła dość restrykcyjną politykę udzielania kredytów i cały czas się jej trzyma. Z kolei pula klientów, którzy spełniają  wyśrubowane wymagania jest ograniczona,  a poza tym widmo kryzysu snującego się po Europie skutecznie chłodzi optymizm konsumentów.

Ostrożność banków tłumaczą również dane o należnościach z utratą wartości, czyli takich, które można uznać, za stracone, wątpliwe, czy poniżej standardu. Suma takich zagrożonych kredytów dla gospodarstw domowych to prawie 39 mld zł, czyli 7,5 proc. udzielonych im kredytów. Najgorzej wyglądają oczywiście kredyty konsumpcyjne, gdzie odsetek niespłacanych długów  przekracza 18 proc.

W przypadku kredytów hipotecznych banki mają problem jedynie z 2,5 proc. udzielonych kredytów. Co ciekawe w tej kategorii gorzej spłacane są kredyty złotowe (3,7 proc. należności z utratą wartości), niż te we frankach szwajcarskich (1,9 proc.), czy w innych walutach (0,6 proc.). Ta ostatnia pozycja, to głównie kredyty w euro, czyli na szerszą skalę udzielane do niedawna. A skoro tak, to ten portfel kredytów jeszcze nie zdążył się popsuć.

Optymizmem napawa fakt, że stosunkowo dobrze spłacane są kredyty we franku szwajcarskim. Wygląda na to, że niższe oprocentowanie takich kredytów, nawet mimo wysokiego kursu franka, ułatwia ich spłacanie w porównaniu z kredytami złotowymi. W tym ostatnim przypadku oprocentowanie kredytów, a co za tym idzie miesięczna rata, cały czas rośnie. Ostatnia podwyżka stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej wywindowała trzymiesięczną stopę WIBOR powyżej 5 proc., a to oznacza kolejny wzrost raty dla posiadaczy kredytów złotowych.

Mateusz Ostrowski

(CC By Images_of_Money)

Otwarta licencja


Tagi