Autor: Grzegorz Hansen

Dyrektor ds. strategii i rozwoju w departamencie bankowości transakcyjnej mBanku.

Po deregulacji w płatnościach wyrośnie bankom konkurencja

W Polsce wykonuje się dziennie ok. 10 mln transakcji bezgotówkowych, z czego ponad połowę bez użycia kart. W ich realizacji pośredniczą banki poprzez Krajową Izbę Rozliczeniową. Ten monotonny obraz może wkrótce ulec radykalnej zmianie. Rynek rozliczeń został właśnie otwarty dla podmiotów pozabankowych, które od dawna czekały na taką możliwość.
Po deregulacji w płatnościach wyrośnie bankom konkurencja

W życie weszło zarządzenie prezesa banku centralnego, które diametralnie zmienia sytuację na rynku finansowym, odbierając dotychczasowym uczestnikom rozliczeń uprzywilejowany status, jakim cieszyli się przez dwie dekady. Dotychczas rachunki, służące do rozrachunku międzybankowego w prowadzonym przez NBP systemie SORBNET, mogły posiadać w banku centralnym wyłącznie banki oraz Krajowa Izba Rozliczeniowa (KIR). Teraz będą mogły je otworzyć także wszystkie inne „podmioty zarządzające systemami zewnętrznymi”, w których realizuje się rozliczenia.

KIR, która dotychczas zarządzała systemami ELIXIR (system elektronicznych rozliczeń w złotych) i EuroELIXIR (główny system rozliczeń w euro) traci pozycję monopolisty. Następca systemu SORBNET, technicznie zmodyfikowany SORBNET2, będzie mógł służyć także innym niż KIR podmiotom w przenoszeniu pomiędzy bankami środków, wynikających z dokonanych rozliczeń ich klientów. Podmioty te muszą jedynie mieć siedzibę w kraju EOG (UE+Norwegia+Islandia+Lichtenstein), podlegać odpowiedniemu nadzorowi, a rozliczenia, o których mowa, muszą być przeprowadzane w euro albo w złotych. Poza spełnieniem lokalnych warunków nadzoru to praktycznie wszystko, czego się od nich wymaga.

Czym skutkuje zezwolenie nowym podmiotom na otwieranie rachunków w NBP? Dotychczas, operatorzy systemów rozliczeniowych, inni niż KIR, musieli płatności pomiędzy klientami najpierw zlecać bankowi płatnika, aby zostały one przekazane – przez KIR – do banku odbiorcy. Teraz operatorzy ci będą mogli sami, bez dodatkowych ograniczeń, przekazywać takie płatności z banku do banku. Zamiast płacić bankom (i KIR) za transfer, będą mogli pobierać – za to samo – opłaty od banków.

>>czytaj też: Banki wspólnie zadbają o rynek mobilnych płatności

Pierwszy wyłom

Kim mogą być pierwsi konkurenci KIR? Niewykluczone, że będzie to Blue Media SA, która z sukcesem upowszechnia w bankach swój nowy system płatności natychmiastowych (wariant rozwojowy systemu BlueCash). Spółka nie będzie już musiała tworzyć złożonego systemu rozrachunku z poszczególnymi bankami, lecz ma szansę uzyskać prawo do niezwłocznego obciążania rachunków banków, gdy tylko potrzeba taka wyniknie z harmonogramu rozliczeń klientów lub banków w BlueCash.

Dysponując takimi możliwościami, Blue Media może być pierwszym – ale pewnie nie jedynym – podmiotem, który zaproponuje polskim bankom nowy system detalicznych rozliczeń masowych w złotych, konkurencyjny do systemu ELIXIR. Tym, co mogłoby banki do przyjęcia takiej oferty skłonić, byłaby przede wszystkim konkurencyjna cena rozliczeń.

Gdyby Blue Media zbudowała taki system na bazie mechanizmów i formatów stosowanych dziś powszechnie przez polskie banki, zainteresowanie ofertą firmy mogłoby być znaczące. Dla konkurenta KIR SA, z jej systemem ELIXIR, ważnym czynnikiem mógłby być potencjał innych usług finansowych i około finansowych. Operator nowego systemu rozliczeń mógłby je, na bazie swego systemu, tworzyć i świadczyć bankom oraz firmom.

Szansa dla kantorów i nie tylko

Możliwe jest także zainteresowanie stworzeniem systemu rozliczeń przez podmioty, które już dziś świadczą na rynku – na znaczną skalę – usługi finansowe. Posiadanie własnego krajowego systemu rozliczeń byłoby dla nich sposobem poprawy jakości tych usług i redukcji kosztów transakcyjnych.

Przykładem mogłyby tu być tzw. kantory internetowe, świadczące dziś osobom fizycznym i małym firmom usługi wymiany walut. Pośród tych różnych walut udział obrotów EUR/PLN, jak również liczby transakcji wymiany tej pary walut, jest często dominujący. Może to być pokusą dla stworzenia systemu wewnątrzkrajowych rozliczeń w euro przez któryś z internetowych kantorów. Naturalnie, udziałowi w takim systemie lokalne banki niekoniecznie musiałyby być przychylne, niemniej takiego scenariusza nie należy z góry wykluczać.

Można też się spodziewać, że na polski rynek wkroczy jakiś doświadczony operator systemu rozliczeń w euro i zaproponuje polskim bankom ofertę bardziej kompleksową, konkurencyjną wobec systemu EuroELIXIR. Wówczas, przy ewentualnej, szerszej akceptacji takiego systemu przez polskie banki, także kantory internetowe miałyby szansę na obniżenie – z jego pomocą – kosztów rozliczeń z klientami (np. gdyby kantor internetowy mógł się stać bezpośrednim uczestnikiem takiego systemu rozliczeń w euro, bez konieczności pośrednictwa banku).

Najciekawsze jednak, a jednocześnie – długofalowo – najbardziej groźne dla banków konsekwencje, wiążą się z możliwością stworzenia krajowego systemu rozliczeń w złotych przez jeden lub kilka podmiotów, które są operatorami internetowych, zakupowych portali „horyzontalnych” (wielobranżowych). Najlepiej znanym takim portalem jest, naturalnie, Allegro. Nie brakuje mu jednak konkurentów, mających apetyt na wyrwanie większego udziału w tym rynku.

Zakupy w internecie, tam, gdzie portal pozwala spotykać się potencjalnemu nabywcy i sprzedawcy, dostarczając przy tym mechanizmów zawierania transakcji i narzędzi rozliczenia pomiędzy stronami, zyskują w Polsce coraz większą popularność. Nawet podmioty, które dysponują własnymi internetowymi stronami i serwisami sprzedażowymi, nie stronią od udostępniania swojej oferty w popularnych serwisach horyzontalnych. To kolosalny, wciąż rosnący, potencjał na rynku detalicznych zakupów.

Banki zaś, zwłaszcza w ostatnich latach, efektywnie korzystały z uprzywilejowanej pozycji, polegającej na dostępie do własnych, albo udostępnionych im, systemów rozliczeń. Dzięki temu, mogły zarabiać nie tylko na rozliczeniach, ale także na blisko powiązanych z nimi procesach zakupowych swoich klientów. Szczególnie w dobie zakupów internetowych banki były w stanie oferować usługi dodane, wspomagające np. identyfikację zawieranej transakcji. Niedawno uruchomione przez mBank mOKAZJE są przykładem tego, że banki mogą dużo głębiej wnikać w zakupy klienta detalicznego i zarabiać na wskazywaniu mu preferowanych wyborów.

Gdyby zatem wkrótce Allegro, Świstak, Gumtree, eBay czy inny pośrednik sprzedaży internetowej uznał, że zasadna byłaby zamiana bankowych kosztów zmiennych (koszt przelewów międzybankowych realizowanych zazwyczaj w systemie ELIXIR) na stałe koszty, wynikające z utrzymywania własnego systemu rozliczeń, wówczas znaczna część procesów rynku e-commerce, a być może także m-commerce, może bezpowrotnie wypłynąć poza banki.

Scenariusz skutecznego uruchomienia własnego systemu rozliczeń przez znaczący portal pośrednictwa w zakupach internetowych groziłby bankom i KIR nie tylko znaczną redukcją liczby przetwarzanych przelewów. Skutkiem mogłoby być odebranie bankom ich obecnej pozycji na rynku finansowym.

Jeśli duża część internetowych sprzedawców ogranicza się do działania w sieci, to pośredniczący w procesach zakupowych portal internetowy może – zyskując status instytucji płatniczej, powołanej na podstawie obowiązującej od niedawna ustawy – zaoferować tym sprzedawcom prowadzenie rachunków u siebie, zamiast w bankach. Taki portal w bankach mógłby co najwyżej utrzymywać sumaryczną płynność netto, pochodzącą z portfela rachunków płatniczych swoich klientów. Banki stałyby się zatem – w stosunku do części mikroprzedsiębiorstw – jedynie prymitywnymi, płynnościowymi hurtownikami, a nie wyspecjalizowanymi detalistami, mającymi uprzywilejowany dostęp do klientów.

Ten ostatni przykład wskazuje, że zagrożenie dla sektora bankowego dotyczy nie tylko wąskiej sfery rozliczeń, ale także relacji banku z klientem, a ta stanowi przecież podstawę sprzedaży innych usług finansowych.

Atak najlepszą obroną

Czy banki mogą się jakoś przed takim obrotem spraw bronić? Jak mogą zapobiec odpływowi płatności i utracie dostępu do transakcji e-commerce?

Recepta jest prosta, ale jej realizacja wymaga od banków zaangażowania, do którego w większości nie są one gotowe. Utrzymać trwały dostęp do internetowych zakupów konsumentów można tylko przez przejęcie kontroli nad tymi procesami. Pojedynczy bank może to uczynić albo przejmując nadzór nad istniejącym już portalem pośredniczącym w zakupach internetowych, albo samemu stając się pośrednikiem w takich transakcjach.

Udział kapitałowy albo strategiczny sojusz z portalem są zapewne skuteczniejsze, ale też wymagają podjęcia decyzji, które mogą bank przerastać. Samodzielne rozwijanie przez bank kanałów pośrednictwa zakupowego jest bardziej ryzykowne a osiągnięcie istotnej skali – w trybie indywidualnych, szczegółowych negocjacji z poszczególnymi sprzedawcami – może wymagać czasu.

W obu przypadkach, obrona dotychczasowej pozycji rynkowej banku, przed zagrożeniem ze strony pozabankowej konkurencji, wymaga wkroczenia w dziedzinę pozostającą dotąd poza zakresem działalności banku. I wytworzenia kompletnie nowych kompetencji Jednak właśnie tego wymaga wyzwanie deregulacji, która już nieodwracalnie się dokonała.

Autor jest dyrektorem ds. strategii i rozwoju w Departamencie Bankowości Transakcyjnej BRE Bank. Prezentowane tezy odzwierciedlają indywidualne opinie autora.

OF

Otwarta licencja


Tagi