Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Pomoc przy ratowaniu banków to warunek wejścia do unii bankowej

Europejski model bankowości uniwersalnej trzeba zmodyfikować. Zbyt duże banki będą podzielone przez wspólny nadzór. Do niemieckich wyborów budowa unii bankowej będzie trwać – uważa prof. Danuta Hübner, autorka raportu o pomocy finansowej dla krajów spoza strefy euro.
Pomoc przy ratowaniu banków to warunek wejścia do unii bankowej

Danuta Hübner (CC By EPP Group European Parliament)

Obserwator Finansowy: Parlament Europejski przyjął raport na temat nowych form wsparcia stabilności finansowej dla państw spoza strefy euro. Czy zalecenie 60 mld euro zamiast dotychczasowych 50 mld na wsparcie bilansów płatniczych oraz dostęp do Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego w zamian za opłacanie składek wystarczą, aby Polska powiedziała „tak” dla unii bankowej?

Danuta Hübner: Najważniejsze jest to, że Parlament Europejski przyznał, że potrzebne jest zapewnienie wsparcia finansowego dla państw spoza strefy euro w sytuacji, w której będą one chciały uczestniczyć w przedsięwzięciach przewidzianych w zasadzie dla strefy euro, jak wspólny nadzór bankowy. W odniesieniu do tego wspólnego nadzoru można sobie przecież wyobrazić sytuację, że Polska do niego przystępuje, a nadzorca, czyli Europejski Bank Centralny, wskazuje na konieczność naprawy banku, która wymaga jego dokapitalizowania.

Państwa będące w strefie euro będą miały w takiej sytuacji Europejski Mechanizm Stabilizacyjny, natomiast państwa spoza euro byłyby skazane na poszukiwanie środków czy to we własnym budżecie, czy możliwości zaciągnięcia pożyczki na rynku finansowym na rekapitalizacje takiego banku.

Tymczasem o wiele lepiej wykorzystać istniejący już w Unii Europejskiej instrument, czyli wsparcie dla bilansu płatniczego. Wystarczy tylko uzupełnić jego zakres. Różnica jest taka, że to nie państwo członkowskie zaciąga pożyczkę, tylko Komisja Europejska idzie w jego imieniu na rynek i zaciąga zobowiązanie, które jest tanie, bo Unia Europejska ma najwyższy rating.

Zgoda na taki mechanizm to dla mnie czynnik ułatwiający decyzję na temat wejścia do wspólnego nadzoru, a potem unii bankowej, ale oczywiście decyzja czy to się całościowo opłaca pozostaje w gestii danego państwa.

Druga propozycja to dostęp do Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (ESM) także dla państw spoza euro w zamian za opłacanie składki. Czy w raporcie PE jest rekomendacja jak ta składka powinna być liczona?

Nie. Dla mnie najważniejsze było przepchnięcie samego pomysłu, dlatego że państwa euro, w szczególności Niemcy, są ogromnie niechętne myśleniu, że do EMS można dołączyć kraje spoza strefy euro. Dlatego ten instrument wsparcia bilansu płatniczego jest dużo łatwiejszy do wprowadzenia, bo nie wymaga zmiany traktatów.

Rozumiem, że raport Parlamentu Europejskiego jest tylko wskazówką dla Komisji Europejskiej, która będzie podejmować ostateczne decyzje?

To nie jest zwykły raport. Ja się zdecydowałam i udało się to przewalczyć, żeby to był raport legislacyjny, proponujący konkretne rozwiązania, a nie ograniczający się do zwykłego „tak” lub „nie”. I tutaj bardzo blisko z Komisją Europejską współpracowałam sprawdzając od strony prawnej co jest możliwe. Komisja popiera pomysły, które są w raporcie, czego najlepszym dowodem była ich pochwała podczas debaty ze strony Olli Rehna (komisarza ds. gospodarczych i walutowych – przyp. red). Także Rada Europejska nie może zignorować tego raportu, bo na pewno pamięta, że już raz Parlament Europejski podał do trybunału w Luksemburgu Radę, którą nie wzięła pod uwagę raportu PE i trybunał przyznał rację parlamentowi. Podsumowując: Komisja ten raport popiera, a Rada też przynajmniej nie może go zignorować.

Dopytuję o liczenie składki, bo według symulacji dwóch holenderskich naukowców przy składce liczonej według klucza kapitałowego EBC, czyli według udziału państwa w łącznym PKB i łącznej liczbie ludności, przy likwidacji 25 największych banków europejskich najbardziej tracą Niemcy, a zaraz po nich Polska.

Rzeczywiście na ogół w takich sytuacjach kluczem jest dochód narodowy. Problem w tym, że te obliczenia są prawdopodobnie dla całego instrumentu pod tytułem nadzór bankowy, a w ramach EMS jest pięć albo sześć instrumentów składowych, o różnej wadze. Pomysł jest taki, żebyśmy my uczestniczyli tylko w jednym instrumencie – rekapitalizacji banków i należałoby wyliczyć jaką część EMS będzie on stanowił. Należy także pamiętać, że te udziały to na ogół nie jest gotówka, ale gwarancje, albo obligacje, do wykorzystania w sytuacji nadzwyczajnej. Bilans też nie bierze też pewnie pod uwagę pozytywnej reakcji rynków finansowych na przystąpienie kraju do europejskiego mechanizmu zabezpieczającego.

„Wydaje się, że unia bankowa w proponowanym kształcie nie przyniesie wymiernych korzyści dla Polski, która ma obecnie stosunkowo dobrze zorganizowany nadzór bankowy, niewielkie aktywa bankowe w relacji do PKB oraz dług publiczny poniżej 60 proc. PKB” – to opinia Biura Analiz Sejmowych. Rynki finansowe tego nie widzą?

Oczywiście, że widzą, ale to jest takie myślenie tylko – w najlepszym razie – w kategoriach dnia dzisiejszego. Naszemu wzrostowi gospodarczemu musi towarzyszyć także wzrost sektora finansowego. Nam się ciągle wydaje, że jesteśmy taką mocarną gospodarką jeśli chodzi o siłę waluty chociażby. Tymczasem jesteśmy gospodarką wschodzącą i wszyscy wiemy jak łatwo taką gospodarkę zaatakować.

Mieliśmy przykład forinta, mieliśmy próby ze złotym dwa-trzy lata temu. Na razie mamy niesłychanie płytki rynek finansowy i system bankowy za bardzo oparty na krótkookresowych lokatach, więc nie jest tak, że nie ma żadnego ryzyka dla naszej gospodarki i dla naszego systemu finansowego w obecnej sytuacji.

Jeszcze raz apeluję aby popatrzeć także oczami potencjalnego inwestora, który szukając miejsca na ulokowanie pieniędzy może wybrać rynek chroniony przez instytucję z taką reputacją jaką ma EBC, z wszystkimi instrumentami, które ma do dyspozycji, zamiast gospodarki wschodzącej, która ma oczywiście wiele zalet, ale nie ma tak silnej ochrony.

Niemcy dają jednak wyraźne sygnały, że nie chcą dalszych etapów unii bankowej, szczególnie uporządkowanej upadłości banków. Nie chcą jej też Wielka Brytania i Szwecja, choć paradoksalnie te dwa kraje najwięcej by zyskały. Czy politycznie unia bankowa jest możliwa do wprowadzenia?

Właśnie pod kątem politycznym można stwierdzić, że przynajmniej do niemieckich wyborów (22 września 2013 r. – przyp. red) proces budowania unii bankowej jest nie do odwrócenia. Jego zatrzymanie oznaczałoby bowiem utratę zaufania rynków finansowych, które oczekują, że EBC przejmie nadzór nad bankami w wyznaczonym terminie i zacznie wszystko porządkować.

Może Europa poszła w złą stronę? Zamiast konserwowania banków większych od państw lepszy byłby chyba ich podział jak w słynnej amerykańskiej ustawie Glassa-Steagalla z 1933 roku?

Być może od tego należało zacząć, ale pierwszeństwo prac nad wspólnym nadzorem było także decyzją polityczną. Przez ten nadzór stworzy się jednak mechanizm oddziaływania na banki, czyli możliwość nakazania im podzielenia się, zmiany modelu, restrukturyzacji. To wszystko będzie miał w zanadrzu nowy nadzór i to oznacza najprawdopodobniej, że wszystkie banki, które ze względu na swoje rozmiary mogą stwarzać ryzyko systemowe, dość szybko dostaną rekomendację żeby się podzielić.

Nie zapominajmy też, że równolegle z pracami nad unią bankową toczą się prace nad raportem Liikanena, który zmierza do rozdzielania banków detalicznych od banków inwestycyjnych. Dość powszechna jest bowiem opinia, że europejski model bankowości uniwersalnej trzeba zmodyfikować.

Rozmawiał Marek Pielach

 

Danuta Hübner – Profesor nauk ekonomicznych. Była minister ds. europejskich w rządzie Leszka Millera i była szefowa UKIE, pierwszy polski komisarz w Unii Europejskiej (ds. polityki regionalnej), posłanka do Parlamentu Europejskiego VII kadencji.

Danuta Hübner (CC By EPP Group European Parliament)

Otwarta licencja


Tagi