Prezesi banków będą się dorabiać wolniej

Szefowie wielkich banków żegnają się z milionowymi premiami. Dochody menadżerów gwałtownie spadają bardziej za sprawą polityków i związkowców, niż rynku. Ograniczenia pensji CEO wprowadzono już w Hiszpanii, częściowo w Niemczech. Coraz bliższe restrykcjom są USA i Holandia. By uspokoić nastroje społeczne prezesi sami sobie też tną wypłaty.

W wydanej w 1929 roku książce Nowoczesna korporacja i własność Adolf August Berle i Gardiner C. Means postawili tezę, że korporacje demokratyzują kapitalizm.

Zmotywować najemnika

W małej rodzinnej firmie, dowodził, właściciel jest „dyktatorem”, który ustala własne prawa. Korporacją zarządza profesjonalny menadżer, który kieruje się prawem, narzuconym z zewnątrz (kodeksem handlowym) i racjonalnymi zasadami. Entuzjastą korporacji był także guru nauki o zarządzaniu Peter Drucker, który uważał, że przesłanki działania profesjonalnych menedżerów są bardziej przemyślane, niż prywatnych właścicieli. Choćby dlatego, że są lepiej wykształceni i działają w strukturach, które pozwalając szybko odkryć błędne decyzje, eliminują nieudaczników.

Historia ostatniego wieku pokazuje, że spółki rodzinne, gdy wielkość przedsiębiorstwa przekroczy pewien poziom, zmuszone są zatrudniać profesjonalnych CEO (chief executive officer). Wynajęty szef zarządza często ogromnym majątkiem, który do niego nie należy. Powstaje problem, w jaki sposób go zachęcać, by działał kreatywnie i jak ograniczać skłonność menadżerów do nadmiernego ryzyka, podejmowanego na koszt właścicieli.

W ostatnich dwudziestu latach powszechnie stosowaną metodą motywowania CEO stały się bonusy oraz akcje lub opcje, które zyskują na wartości wówczas, gdy menadżer zwiększy wycenę spółki. Teoretycznie wiąże to dochody zarządzającego z wynikami spółki, którą kieruje, a zwłaszcza z wyceną akcji. W efekcie pensje menadżerów, zwłaszcza amerykańskich, rosły w ostatnich dekadach bez porównania szybciej niż pracowników.

Czy się stoi, czy się leży

W 1980 roku w Stanach Zjednoczonych zarządzający korporacją CEO zarabiał 42 razy więcej niż robotnik wynagradzany według stawek godzinowych. W 1990 roku 85 razy więcej, a w 2000 roku ponad 531 razy więcej (źródło: Effects of Excessive CEO Pay on U.S. Society, Russell S. Whelton). Amerykański system wynagradzania wysokich menadżerów jest bardziej agresywny niż europejski. Aż do wybuchu globalnego kryzysu większość ekonomistów była zdania, że sprzyja on kreatywności. Amerykańscy CEO częściej niż europejscy realizowali ryzykowne strategie, szybciej restrukturyzowali powierzone im spółki, cięli koszty, osiągali zyski, za którymi szły wzrosty wyceny akcji.

W długim okresie menadżera wycenia rynek, który premiuje tych, którzy odnieśli sukces. Menadżer, osiągający wyniki ponad przeciętne może liczyć na ponad przeciętne wynagrodzenie i premię. Ale w krótkim okresie sprawy się komplikują. CEO mogą osiągać ogromne dochody, nawet wówczas, gdy doprowadzą spółki do bankructwa.

Richard Fuld, w latach 1993-2008 CEO i prezes zarządu Lehman Brothers, otrzymał w latach 2000-2008 w postaci samych premii i akcji grubo ponad pół miliarda dolarów, dokładnie 541 290 197 dol. Uznany przez CNBC za najgorszego menadżera wszechczasów, James Cayne, CEO i prezes zarządu Bear Stearns, w tym samym czasie dostał 388 254 069 dol. Dane te pochodzą z pracy: The Wages of Failure: Executive Compensation at Bear Stearns and Lehman 2000-2008, Lucian A. Bebchuk, Alma Cohe i Holger Spamann.

Gdy gospodarka rosła, a korporacje osiągały wysokie zyski, premie dla wyższych menadżerów, choć wyzwalały emocje, nie budziły większych kontrowersji. Uważano je za koszt, który warto zapłacić za wzrost ogólnego bogactwa. Wycena akcji wpływa przecież na dochody – bezpośrednie lub pośrednie (np. poprzez fundusze emerytalne) – dużej części społeczeństw rozwiniętych. Ale globalny kryzys zmienił stosunek do premii dla menadżerów. Nie chodzi tylko o problem „sprawiedliwości społecznej”, ale o efektywność systemu zarządzania. Agresywne bodźce, skłaniające do działań nadmiernie ryzykownych spowodowały, że wiele banków wpadło w kłopoty.

Nożyce społecznej wrażliwości

Gdy firmą kieruje jej właściciel, bierze na siebie odpowiedzialność za ryzykowne decyzje. W przypadku sukcesu, osiąga nadzwyczajne dochody, w przypadku porażki, traci swój majątek. W spółkach, kierowanych przez profesjonalnych menadżerów, ten mechanizm działa w sposób mniej elastyczny. Menadżer może liczyć na nadzwyczajną premię za wyniki ponadprzeciętne, ale w przypadku porażki nie ryzykuje swoim majątkiem, lecz majątkiem akcjonariuszy. Ta niesymetryczność skłania do nadmiernie ryzykownych zachowań.

„Nie pozwolimy nigdy więcej bankom robić ogromnych zakładów i wypłacać gigantycznych premii, na koszt innych ludzi” – mówił przed miesiącem w Orędziu o Stanie Państwa prezydent USA Barack Obama.  W lutym 2009 roku Obama proponował ograniczenie pensji szefów banków do 500 tys. dol. rocznie. W rzeczywistości wynagrodzenia, premie i rozmaite „rekompensaty” dla szefów banków były znacznie większe.

„Musimy pogodzić konkurencyjność z wrażliwością na nastroje społeczne” – powiedział 10 lutego Robert Diamond, CEO grupy bankowej Barclays, ogłaszając cięcie o 32 proc. puli premii w Barclays Capital – banku inwestycyjnym, należącym do grupy. W całej grupie fundusz premiowy został zredukowany o 25 proc. w porównaniu z rokiem 2010 – z 2,9 mld funtów do 2,2 mld.

Obniżkę premii najbardziej odczują menadżerowie. W Barclays Capital wprowadzony został limit nagród, jakie w ciągu roku może otrzymać CEO – do 65 tys. funtów. Na pocieszenie szefowie BarCap otrzymają więcej akcji, które będą mogli spieniężyć w ciągu trzech lat. Jeszcze niedawno prasa donosiła, że Diamond otrzyma 10 mln funtów premii. Na razie przeważyła chęć zachowania twarzy.

Barclays, jak wiele brytyjskich banków osiąga coraz niższe zyski. W ostatnich latach poniósł duże straty na operacjach detalicznych w Europie, przede wszystkim w Hiszpanii. Zamknął 20 proc. oddziałów detalicznych, zmniejszył zatrudnienie. Cięcia premii wynikają z potrzeby obniżenia kosztów grupy, ale to także część planu poprawy wizerunku banku, będącego pod ostrzałem mediów i ruchu „oburzonych”.

Protestujący domagają się przede wszystkim ograniczenia premii w bankach, ratowanych z publicznych środków. Dotyczy to na przykład Royal Bank of Scotland, którego 84 proc. akcji jest w rękach państwa. Państwo wydało na ratowanie RBS – banku, którego aktywa były większe niż PKB Wielkiej Brytanii – 850 mld funtów. Premie dla menadżerów budziły więc szczególny sprzeciw. W grudniu 2009 roku dyrektorzy banku zagrozili dymisją, jeśli rząd zablokuje bonusy.

Od ponad trzech lat dyrektorem zarządzającym banku jest Stephen Hester, który przejął ster w najtrudniejszym momencie, w listopadzie 2008 roku. Jego poprzednik Frederick Anderson Goodwin, który doprowadził bank na krawędź bankructwa, został pozbawiony tytułu szlacheckiego, przyznanego mu w 2004 roku za „zasługi dla rozwoju bankowości”. Roczne wynagrodzenie Hestera wynosi 1,2 mln funtów (ok. 7 mln zł). Za pracę w roku 2009 otrzymał on premię w wysokości 6,5 mln funtów (wypłaconą m.in. w postaci domu). W następnym roku przyznano mu premię 1 mln funtów, ale zrzekł się jej pod naciskiem polityków i opinii publicznej.

Za ubiegły rok Hester miał dostać  w nagrodę 963 tys. funtów, co wywołało krytykę w mediach. Protestowali też działacze związkowi. Hester po raz drugi zrzekł się premii, która zgodnie z umową mu się należała.

Politycy brytyjscy nie chcą się angażować w ten spór, bojąc się, że rezygnacja Hestera, który wyprowadził wielki bank na prostą drogę, może doprowadzić do finansowego chaosu. Kanclerz Skarbu George Osborne, ostrzegła, że antybankowe wystąpienia mediów, związków zawodowych i demonstrujących „oburzonych” mogą stłumić w Wielkiej Brytanii przedsiębiorczość.

Hester ma także opcje na zakup akcji, ale w całej Europie notowania banków spadają, więc opcje są bezwartościowe.

Restrykcje kominowe

Na początku lutego hiszpański rząd wprowadził, w ramach szerszej reformy systemu finansowego, ograniczenia wynagrodzeń dla bankowców. Dotyczy to banków, którym pomogło państwo lub tych, w których jest publiczny kapitał. Wynagrodzenia w wielu wpadkach zostaną zmniejszone o 3/4. Prezesi banków nie mogą zarabiać więcej niż 600 tys. euro rocznie, członkowie rad nadzorczych najwyżej 300 tys., a dyrektorzy oddziałów – 50 tys.

Najbardziej znany hiszpański finansista Rodrigo Rato, CEO Bankia, a niegdyś minister finansów i dyrektor wykonawczy MFW, zarobił w roku ubiegłym 2,34 mln euro. W tym roku, na skutek wprowadzenia limitu wynagrodzeń, jego dochód spadnie o 74 proc.

Hiszpański rząd nakazał ujawnić pensje wszystkim prezesom banków, które w minionym roku dostały pieniądze od państwa. Z danych wynika, że średnie, podstawowe wynagrodzenie szefa banku wynosiło w ubiegłym roku 2 mln euro.

Ograniczenia wynagrodzeń i premii bankierów, ratowanych przez państwo, obowiązują od kilku lat w Niemczech. „Ofiarą” przepisu jest między innymi Martin Blessing, CEO Commerzbank. Podobnie jak jego koledzy z banków częściowo znacjonalizowanych, ma limit wynagrodzeń i premii – 500 tys euro rocznie.

Limit premii wprowadził też największy niemiecki bank Deutsche Bank, choć ograniczeniom nie podlega. Jak niedawno poinformował zarząd, maksymalna premia będzie wynosiła 100 tys. euro w gotówce plus 100 tys. euro w akcjach, które będą mogły być spieniężone nie wcześniej niż w sierpniu. W ciągu 3 lat pracownicy banku nie otrzymają żadnych dodatkowych nagród.

W Holandii lewicowe partie Pracy i Socjalistyczna wezwały do wprowadzenia całkowitego zakazu przyznawania premii w bankowości i ubezpieczeniach oraz do wprowadzenia podobnych regulacji w skali międzynarodowej. Lewica zamierza przedłożyć w parlamencie projekt ustawy, ograniczającej do 20 proc. część ruchomą (motywacyjną) wynagrodzeń w sektorze finansowym. Politycy tych partii uważają, że bonusowe motywowanie pracowników bankowych (zwłaszcza w bankowości inwestycyjnej) jest jedną z głównych przyczyn globalnego kryzysu finansowego. Rząd holenderski jest przeciw wprowadzeniu zakazu premii, ale nie jest wykluczone, że zwolennicy znajdą w parlamencie większość.

Podobne propozycje, jak te, które zgłaszają holenderskie partie lewicowe, pojawiają się od kilku lat. Już w czerwcu 2010 roku Parlament Europejski głosował nad ograniczeniem premii w sektorze bankowym. Europarlamentarzyści zadecydowali wówczas, że bonusy bankierów nie powinny przekraczać 50 proc. ich wynagrodzenia. Dyrektorzy banków, które otrzymały wsparcie z funduszy publicznych, nie mogą zarabiać więcej niż 500 tys. euro rocznie. Kompetencje Parlamentu Europejskiego są ograniczone i z powyższych ustaleń na razie niewiele wyszło.

Pracował za…dolara

Na początku roku 2012 ograniczenie wynagrodzeń i premii wprowadziły znane banki, mające międzynarodowe sieci – Morgan Stanley, Credit Suisse Group AG and Citigroup Inc. Morgan Stanley obniżył bonusy gotówkowe do 125 tys dol. Credit Suisse zmniejszył pulę, przeznaczoną na premie o 41 proc., a dla zarządu o 57 proc. Citigroup obciął fundusz premiowy o 30 proc.

Jego CEO, Vikram Pandit, zeznając przed amerykańskim Kongresem w lutym 2009 roku, zadeklarował, że dopóki bank nie odzyska rentowności, będzie pobierał roczne wynagrodzenie w wysokości … 1 dolara. Do tego czasu wyrzekł się też wszelkich premii i opcji.  W styczniu 2011 roku, po przepracowaniu dwóch lat za symbolicznego dolara , jego wynagrodzenie podstawowe zostało podniesione do 1,75 mln dol. W maju 2011 roku, po pięciu kolejnych kwartałach zakończonych zyskami, Pandit odebrał premię w wysokości  23,2 mln dol. i w ubiegłym roku był najlepiej opłacanym bankierem w USA.

W styczniu także Bank of America  wprowadził ograniczenie premii do 150 tys. dol. Dotyczy to wypłat gotówkowych. Premie ponad tę sumę będą wypłacane w akcjach.

„Wojna o talenty jest zakończona” – powiedział niedawno agencji Bloomberg John Purcell, właściciel firmy rekrutującej specjalistów Purcell & Co. „Oczywiście najlepsi będą zawsze poszukiwani, ale sytuacja, w której przypływ podnosił wszystkie łodzie należy do przeszłości. Sytuacja w bankowości gruntownie się zmieniła i ma to trwały wpływ na wynagrodzenia bankowców”.

Z drugiej strony, można wątpić, czy ograniczenie bodźców dla menadżerów to jest to, czego dzisiejsze banki potrzebują najbardziej. Premia w wysokości kilku milionów to niewiele w porównaniu z astronomicznymi stratami, które może przynieść źle zarządzany bank.

Otwarta licencja


Tagi