Autor: Ignacy Morawski

Ekonomista, założyciel serwisu SpotData.

Super-Mario, czyli kandydat na europejskiego super-bankiera

Następnym prezesem Europejskiego Banku Centralnego może zostać Mario Draghi, obecny szef Banku Włoch. Europejskim politykom trudno będzie odrzucić tę kandydaturę.
Super-Mario, czyli kandydat na europejskiego super-bankiera

Mario Draghi (po lewej) może zastąpić Jeana-Claude Tricheta (po prawej) na stanowisku szefa EBC fot. EBC

Kiedy w styczniu 2006 r. Mario Draghi po raz pierwszy podjechał służbowym samochodem do siedziby Banku Włoch w Palazzo Koch w Rzymie, podszedł do niego człowiek w czarnym garniturze: „Czy mogę prosić teczkę?“ spytał kurtuazyjnie i retorycznie. Takie pytanie zadawał przez poprzednie lata, kiedy prezesem banku był Antonio Fazio – członek włoskiego establishmentu politycznego, bliski przyjaciel rzymskich kardynałów. Dość zdziwiony Draghi odpowiedział, że ważącą niewiele ponad pół kiloglrama teczkę może ponieść sam, nie doznając ujmy na honorze.

Ta historia zawiera zapewne elementy plotki, jednak dobrze oddaje kim jest Mario Draghi, najpoważniejszy obecnie kandydat na fotel prezesa Europejskiego Banku Centralnego. To technokrata – ale doskonale umiejący zjednywać sobie ludzi – o osobowości raczej profesorskiej, daleki od manier celebrytów politycznych i biznesowych, choć należący jednocześnie do światowej elity finansowej, cieszący się dużym autorytetem i sympatią.

Jego silną stroną jest doskonałe przygotowanie teoretyczne połączone z wielkim doświadczeniem w finansach i sektorze publicznym. Ta rzadko spotykana kombinacja pomogła mu zyskać przydomek „Super-Mario“. Jedynym jego problemem jest brak solidnego poparcia politycznego w Europie – Niemcy i Francja wolałyby widzieć w EBC swoich ludzi. To także zyskuje mu zwolenników, jest bowiem zupełnie niezależny od polityków. Wpływowe media „Financial Times“ i „The Economist“ już zgodnie orzekły: Super-Mario powinien zostać prezesem EBC.

Nowy człowiek na nowe czasy

Zmiana prezesa Europejskiego Banku Centralnego, przewidziana na jesień 2011 r., nadchodzi w momencie dość symbolicznym dla Europy. Prezesura Francuza Jeana Claude Tricheta, trwająca od 2002 r., przypadła na złote lata strefy euro – szybki wzrost gospodarczy, stabilną inflację, spokojnie postępującą integrację gospodarczą. Nowy prezes będzie musiał zaś zmierzyć się z narastającym problemem dywergencji nominalnej i realnej w Europie (czyli zróżnicowania gospodarczego krajów członkowskich) oraz kryzysem zadłużenia publicznego. Co więcej, zmierzy się również z wielkimi niewiadomymi, na które współczesna ekonomia nie przynosi jednoznacznych odpowiedzi: jak prowadzić politykę pieniężną w pokryzysowym świecie, jak powinien funkcjonować system finansowy, jaka będzie rola polityki fiskalnej?

Prezes EBC powinien być człowiekiem, który zarówno swoją polityką jak też autorytetem będzie wspierał przemiany w Europie i umiał odpowiedzieć na nowe wyzwania i pytania. Czy Mario Draghi jest taką osobą? Czy będzie jak Ben Bernanke – w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie? Bernanke to jeden z największych autorytetów w dziedzinie badań nad wpływem systemu finansowego na realną gospodarkę, a został prezesem Fed na dwa lata przed wybuchem kryzysu finansowego. Co do zaoferowania współczesnej Europie będzie miał Draghi? Na razie oferuje swoje doświadczenie i autorytet, które wyróżniają go spośród innych potencjalnych kandydatów.

Teoretyk z ogromną praktyką

Draghi ma doktorat z ekonomii z Massachusetts Institute of Technology, jednej z najlepszych szkół ekonomicznych świata. Z 67 dotychczasowych noblistów z ekonomii aż 12 było profesorami tej politechniki. Draghi pisał doktorat pod okiem słynnego noblisty Franco Modiglianiego, również Włocha. Obecny prezes Banca Italia należy zresztą do grupy znanych włoskich ekonomistów mających korzenie na amerykańskich uczelniach, do której należą również Modigliani (już nieżyjący), Alberto Alesina, czy Francesco Giavazzi.

W latach 80. Draghi był profesorem na Uniwersytecie we Florencji, ale poświęcił karierę naukową dla zaangażowania w sektorze publicznym. W 1984 r. został dyrektorem w Banku Światowym w Waszyngtonie. Jedną z najważniejszych funkcji w swoim życiu pełnił zaś przez całe lata 90., kiedy był dyrektorem generalnym we włoskim ministerstwie skarbu. Tam nadzorował sektor przemysłowy kiedy prywatyzowane były największe włoskie przedsiębiorstwa, jak Eni (koncern energetyczny) czy Telecom Italia. Była to jedna z największych fal prywatyzacyjnych w ówczesnej Europie. To zresztą przysporzyło mu wrogów na włoskiej lewicy, której niektórzy politycy uważają ów etap prywatyzacji za wielce szkodliwy dla gospodarki. Można powiedzieć, że dla części lewicy Draghi jest odpowiednikiem Leszka Balcerowicza w Polsce. Obecny prezes Banca Italia był również w owych czasach twórcą zmian we włoskim systemie finansowym, odpowiadając m.in. za przygotowanie ustaw dotyczących funkcjonowania rynku finansowego (Włosi nazywają te ustawy „prawem Draghiego“).

Draghi powoli zyskiwał uznanie na arenie międzynarodowej. To on odpowiadał za negocjacje w sprawie wprowadzenia włoskiej liry do europejskiego systemu walutowego, co tak na prawdę pozwoliło Włochom na przyjęcie euro w 1999 r. Ponad to reprezentował Włochy w wielu ważnych gremiach międzynarodowych, jak np. grupie roboczej G-7.

Z tak dużym kapitałem doświadczenia w sektorze publicznym łatwo znalazł pracę w sektorze prywatnym – i to na najwyższych szczeblach. Po odejściu z ministerstwa skarbu w 2001 r. Mario Draghi został wiceprezydentem banku inwestycyjnego Goldman Sachs w Londynie. Nie przez przypadek zapewne GS jako jeden z niewielu największych banków nie poniósł strat na słynnej aferze z udziałem włoskiej firmy Parmalat (sponsor słynnego niegdyś klubu piłkarskiego AC Parma). Znany producent mleka ze środkowych Włoch przez wiele lat oszukiwał inwestorów, zaniżając dane o swoim zadłużeniu, co w końcu doprowadziło do niewypłacalności firmy i potężnych strat inwestorów. Draghi zasiadał również w radach nadzorczych wielu włoskich korporacji, m.in. Eni.

Anglosaski styl we włoskich butach

Kiedy w grudniu 2005 r. został powołany na szefa Banku Włoch był już dla rodaków człowiekiem z jakby innego świata. Wiele osób zresztą mówi o nim, że jest typem „nieWłocha“. W Rzymie najważniejsze stanowiska publiczne obsadzano najczęściej ludźmi mającymi powiązania polityczne. Odchodzący prezes banku, Antonio Fazio, miał bardzo szerokie kontakty zarówno w świecie polityki, jak i biznesu, które wykorzystywał dla celów nie do końca związanych z działaniami banku. Próbował m.in. blokować przejęcia włoskich instytucji finansowych – np. Antonvenety – przez zagraniczne podmioty, wykorzystując do tego poufne informacje banku centralnego. W porównaniu z Fazio, Draghi pochodził z innej planety.

Żeby zrozumieć nową jakość jaką miał wnieść Draghi trzeba jednak głębiej wniknąć w coś, co przewrotnie można nazwać „włoską duszą“. Włochy to kraj, gdzie powiązania rodzinne, znajomości, sieci kontaktów i inne prywatne relacje odgrywają znacznie większą rolę niż instytucje i konkurencja. Te cechy widoczne też były na rynku finansowym. Fazio dzwoniący do swoich przyjaciół w bankach i ustalający z nimi działania jakie należy podjąć w celu osiągnięcia tego lub innego celu doskonale się wpisywał w powszechny sposób prowadzenie biznesu i polityki w tym kraju. Wykształcony w USA i bliski anglosaskiej kulturze silnych instytucji Draghi miał zmienić wizerunek banku, uczynić go wiodącą instytucją życia gospodarczego i nadać mu autorytet instytucjonalny. Tak też uczynił.

Jedną z pierwszych zmian jakie przeprowadził było zniesienie nakazu informowania Banku Włoch przez banki komercyjne o planowanych przejęciach przez inne podmioty – odciął się w ten sposób wyraźnie od swojego poprzednika, który ten właśnie nakaz prawny skwapliwie wykorzystywał. Draghi zaczął wspierać konsolidację systemu bankowego, tłumacząc, że tylko w ten sposób może on utrzymać konkurencyjność na rynku europejskim. W wielu wypowiedziach szybko dał znać, że nie będzie wspierał narodowego protekcjonizmu, bardzo popularnego wśród włoskich polityków ze wszystkich partii. Stał się również jednym z najgłośniejszych zwolenników reform strukturalnych we Włoszech, m.in. obniżenia długu publicznego i zwiększenia konkurencyjności na rynku pracy. Jako prezes banku niewiele mógł w tym obszarze zrobić, ale Włochy potrzebowały takiego autorytetu na wysokim stanowisku publicznym. Potrzebowały kogoś, kto będzie mówił innym głosem niż większość polityków, kto będzie reprezentował inna kulturę i styl działania. Draghi jednocześnie nie wdaje się w polityczne debaty, jego głos jest głosem eksperta obserwującego politykę z boku.

Po raz kolejny został również doceniony na arenie międzynarodowej. W 2006 r. został przewodniczącym Forum Stabilności Finansowej (Financial Stability Forum) – grupy składającej się z ministrów finansów i przedstawicieli banków centralnych największych krajów świata, której zadaniem było monitorowanie stabilności finansowej na świecie i przygotowywanie rekomendacji ewentualnych zmian. W 2009 r. FSF zostało przekształcone w Radę Stabilności Finansowej, działającą na zapleczu G-20 i przygotowującą rekomendację dla zmian w systemie finansowym po ostatnim kryzysie. To właśnie FSB jest współautorem zmian w regulacjach dotyczących wymogów kapitałowych banków, które będą stopniowo wprowadzane w tym dziesięcioleciu. Mają one zmniejszyć lewar stosowany przez banki (stosunek aktywów do kapitałów własnych), jak również wprowadzają ostrzejsze wymogi dotyczące zarządzania płynnością.

Idealne poglądy

Jakie są poglądy Mario Draghiego na najważniejsze kwestie gospodarcze? W sprawach dotyczących polityki pieniężnej nie odbiegają one ani na milimetr od mainstreamu w tym obszarze. Draghi jest zwolennikiem utrzymywania stabilnej inflacji, przy okresowym amortyzowaniu przez politykę pieniężną szoków gospodarczych, takich jak np. nagłego hamowania PKB. Współczesna polityka pieniężna w tym aspekcie jest bardzo zautomatyzowana – ewentualne spory nie dotyczą już celów, ale raczej timingu działania.

Draghi zaś ani razu nie dał po sobie poznać, że mógłby przymknąć chwilowo oko na inflację. Co więcej, w najważniejszym od wielu lat sporze dotyczącym polityki pieniężnej w Europie, zajął dość jastrzębie stanowisko – w grudniu 2010 r. ostrzegł, że EBC nie powinien już kupować obligacji skarbowych państw peryferyjnych (robi to oficjalnie w celu stabilizacji systemu finansowego, a w praktyce wiadomo, że EBC ratuje kraje przed bankructwem – czego mu nie wolno), ponieważ ryzykuje w ten sposób utratę niezależności, a także naraża się na oskarżenia o łamanie traktatów. Opinie na temat skali i czasu trwania skupu obligacji dzielą władze EBC.

Niemcy, bojący się nadmiernego poluzowania polityki pieniężnej w Europie, nie muszą się zatem obawiać Draghiego. Jeśli zostanie szefem EBC sposób działania tego banku, który oddziedziczył silne nastawienie antyinflacyjne niemieckiego Bundesbanku, nie powinien się w istotny sposób zmienić. Możliwe nawet, że Draghi zapewni EBC jeszcze większy autorytet niż bank posiada obecnie. Jean Claude Trichet cieszy się zaufaniem i autorytetem na rynkach finansowych, ale to raczej EBC nadaje autorytet jemu niż odwrotnie. Draghi zaś może stać się jednym z liderów przemian gospodarczych w Europie. Pytanie tylko, czy Niemcy i Francja pozwolą, żeby Europę zmieniał obywatel kraju, który jest dla kontynentu raczej kulą u nogi niż motorem wzrostu.

Mario Draghi (po lewej) może zastąpić Jeana-Claude Tricheta (po prawej) na stanowisku szefa EBC fot. EBC

Otwarta licencja


Tagi