Autor: Jacek Ramotowski

Dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.

Trzeba szukać sposobów na wyrwanie gospodarki ze stagnacji

Gospodarka i sektor bankowy czekają na impuls, który pomógłby im wyrwać się ze stagnacji. Rząd i RPP częściowo odrobiły lekcję, ale banki też muszą zabrać się do pracy.
Trzeba szukać sposobów na wyrwanie gospodarki ze stagnacji

Mariusz Grendowicz, były prezes BRE Banku, został niedawno szefem spółki Polskie Inwestycje Rozwojowe (fot. BRE Bank)

Obniżka PIT, składki rentowej i ulga rodzinna, które utrzymywały gospodarkę na ścieżce wzrostu w fatalnym 2009 roku, a potem dalej pozwalały jej się rozwijać, podtrzymując konsumpcję prywatną, już wygasły. Na kolejne podobne impulsy nie ma co liczyć. Stale pogarsza się sytuacja na rynku pracy, co przy niskiej stopie oszczędności powoduje dalsze zmniejszenie się dynamiki konsumpcji.

– Inwestycje publiczne będą miały w tym i w przyszłym roku coraz mniejszy wkład do PKB, bo fundusze unijne „zadziałają” dopiero za dwa – trzy lata – mówiła Iwona Kozera, partner w Ernst & Young, na Forum Bankowym Związku Banków Polskich.

Według niej poluzowanie fiskalne w latach 2008–2012 dało naszej gospodarce 2 proc. PKB. Między innymi dzięki niemu polski PKB urósł w tym okresie o 18,1 proc., gdy całej Unii Europejskiej skurczył się o 0,6 proc. Do gospodarki dopływa jednak także coraz mniej kredytu. W zeszłym roku – według danych KNF – należności brutto od gospodarstw domowych zwiększyły się zaledwie o 0,23 proc., a od przedsiębiorstw – o 2,95 proc. Stopa bezrobocia wzrosła przy tym z 12,5 proc. na koniec 2011 roku do 13,4 proc. na koniec 2012 r.

Według danych E&Y, udział inwestycji publicznych w polskim PKB z rekordowych 5,7 proc. w 2011 roku spadł do 5,2 proc. w 2012, a w tym i w przyszłym roku spadnie – odpowiednio – do 4,3 i 3,6 proc. Inwestycje prywatne ograniczane są przez niepewność oraz słaby popyt zewnętrzny spowodowany recesją w UE. Dynamika eksportu może więc dalej słabnąć.

– Musimy przeciwstawić się sile niepewności, która mogłyby nas wprowadzić w stan recesji lub depresji – mówił na Forum Bankowym prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz. Gdzie zatem szukać paliwa dla wzrostu?

Mamy kapitał i nie zawahamy się go użyć

Rząd stworzył program Inwestycje Polski i spółkę Polskie Inwestycje Rozwojowe po to, żeby mobilizować finansowanie publiczne i prywatne dla inwestycji długoterminowych. W jakich przedsięwzięciach ma brać ona udział? W finansowaniu projektów w energetyce, transporcie i komunikacji, budowie infrastruktury gazowej, zagospodarowaniu złóż gazu i budowie infrastruktury przesyłowej, a także inwestycji samorządów.

PIR mają przygotowywać projekty od strony finansowej, angażować się w nie kapitałowo, a następnie zarządzać od strony właścicielskiej portfelem zaangażowań. Do poszczególnych projektów spółka będzie mogła wnieść kapitał 250–700 mln zł. Ale chodzi też o to, żeby mobilizować finansowanie z sektora prywatnego.

– Na przykład przy zaangażowaniu PIR na poziomie 500 mln zł, drugie tyle miałby wnieść inwestor, do czego jeszcze dochodzi finansowanie dłużne – mówił wiceminister skarbu państwa Paweł Tamborski. Dodał, że PIR mógłby być strategicznym inwestorem przy okazji partnerstwa publiczno-prywatnego. Z danych przytoczonych przez wiceministra wynika, że przeciętna wartość projektów mogłaby sięgać nawet około 3–4 mld zł.

Finansowanie dłużne inwestycji ma zapewnić Bank Gospodarstwa Krajowego, którego rola w tych przedsięwzięciach zaplanowana jest jako udział krajowego banku rozwojowego. Bank po dokapitalizowaniu przez Skarb Państwa ma 5,9 mld zł funduszy własnych i zdolność koncentracji kredytowej do blisko 1,5 mld zł. I tu właśnie pojawia się pole do działania dla banków komercyjnych. W przykładowym projekcie o wartości 4 mld zł, przy maksymalnej koncentracji ze strony BGK, potrzebne jest finansowanie przez banki na poziomie 1,5 mld zł.

Kiedy program się uwiarygodni

Czy banki są już na to gotowe? Tego nie wiemy.

– Wyzwaniem dla sektora bankowego będzie umiejętne zarządzanie ryzykiem finansowania dużych i długoterminowych projektów inwestycyjnych – mówiła Iwona Kozera.

Dla banków komercyjnych atutem wejścia w takie finansowanie jest jednak to, że część ryzyka bierze na siebie BGK, kredytując czy gwarantując kredyty dla przedsięwzięć, np. partnerstwa publiczno-prywatnego. Partnerstwo publiczno-prywatne staje się na dodatek jedyną szansą na kontynuowanie inwestycji przez samorządy, zwłaszcza dużych miast. Większość z nich osiągnęła bowiem już limity dopuszczalnego zadłużenia.

– Polskie Inwestycje Rozwojowe mają angażować się w projekty gwarantujące stopę zwrotu. Jednak „oczekiwania stopy zwrotu instytucji publicznych będą niższe niż instytucji prywatnych” – powiedział Paweł Tamborski.

Zarówno BGK, jak PIR mają być także w przyszłości dokapitalizowywane przez Skarb Państwa.

– Dysponujemy portfelem akcji 100 mld zł, z czego możemy zbyć akcje za 20–30 mld zł. To środki dostępne dla programu Inwestycje Polskie. Mamy kapitał i nie zawahamy się go użyć – powiedział Paweł Tamborski.

Kwoty te oznaczają, że przy udziale kapitałowym inwestora na drugie tyle, co PIR oraz długu, mogłyby zostać wygenerowane inwestycje o wartości od 80 do nawet 180 mld zł, czyli od 5 do 12 proc. PKB. Oczywiście w skali kilku lat. W perspektywie dekady inwestycje te mogłyby dodawać do PKB od 0,5 do nawet 1 punktu procentowego, pomijając efekty mnożnikowe.

Wiceminister skarbu dodał, że rząd zamierza zmienić zasadę, w myśl której przychody z prywatyzacji przeznaczane są na finansowanie deficytu budżetowego. Mają one zasilać współfinansowanie inwestycji. Spółka PIR, której prezesem został niedawno Mariusz Grendowicz, były prezes BRE Banku, ma być gotowa operacyjnie od drugiego kwartału 2013 r.

– Ten program jest o rok spóźniony – ocenił jednak Henryk Pietraszkiewicz, prezes FM Banku.

– Program PIR będzie się uwiarygodniał w miarę jak projekty będą realizowane – powiedział prezes BGK Dariusz Daniluk.

Pierwszym jest budowa w formule partnerstwa publiczno-prywatnego przez spółkę Sita-Zielona Energia spalarni odpadów w Poznaniu o wartości 725 mln zł brutto.

– To nie jedyny projekt, nad którym wspólnie z bankami pracujemy – dodał prezes BGK.

Kredyty z gwarancjami

– Ograniczenie podaży kredytów korporacyjnych może przedłużyć fazę spowolnienia gospodarczego – twierdzi Monika Liszewska z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową (IBnGR).

Tymczasem jednak rosną portfele złych kredytów. Według danych KNF, w sektorze przedsiębiorstw wzrosły one w ubiegłym roku do 31,1 mld zł, czyli o prawie 12 proc. A banki, choć z jednej strony postrzegają firmy jako najbardziej perspektywiczny segment rynku, z drugiej zaostrzają wobec nich politykę kredytową.

Okazję do zwiększenia przez sektor komercyjny akcji kredytowej dla małych i średnich firm przy zmniejszeniu ryzyka banków stworzył BGK. Do połowy marca podpisał już umowy z bankami na 5,55 mld zł kredytów dla MŚP. Kredyty te mogą być objęte gwarancjami BGK do 60 proc. wartości, udzielanymi bezpłatnie przez rok, w ramach unijnej pomocy de minimis. Oznacza to, że część kredytu objęta gwarancjami BGK nie jest wliczana do wymogów kapitałowych, a waga ryzyka jest równa zeru. Pięć banków weszło już do programu, a PKO BP uruchomił kredyt obrotowy w rachunku bieżącym firmy na dwa lata.

Zrestrukturyzuj się zamiast upadać

W kryzysowej sytuacji bankom i gospodarce mogłaby pomóc także zmiana prawa upadłościowego. Na razie nie wiadomo, kiedy miałaby nastąpić. O co tu chodzi? Otóż według danych Ministerstwa Sprawiedliwości w 2012 roku sądy orzekły 892 upadłości, z czego ponad 700 likwidacyjnych i blisko 150 układowych. To fatalne proporcje.

Zdaniem Moniki Liszewskiej z IBnGR, zmiana prawa upadłościowego powinna nastąpić w taki sposób, żeby procedury naprawcze były bardziej atrakcyjne zarówno dla banków, jak i firm. Problemem jest jednak to, że prawo podatkowe pozwala obecnie na zastosowanie „tarczy” dopiero w przypadku likwidacji dłużnika i często z tego powodu likwidacja jest bardziej opłacalna. Długofalowo to jednak wątpliwa opłacalność, także z punktu widzenia banku.

– Proces likwidacji niemal zawsze przynosi gorsze rezultaty niż restrukturyzacja – powiedział Łukasz Misiewicz, dyrektor Biura Restrukturyzacji w PKO BP.

Przy Ministerstwie Sprawiedliwości powstał już zespół, który przygotowuje propozycje reformy prawa upadłościowego. Reforma ta generalnie zakłada, że głównymi procedurami w sytuacji niewypłacalności firmy będą postępowania restrukturyzacyjne. Restrukturyzacja, bądź układ nie są obecnie w wielu przypadkach możliwe z powodu oporu znikomej części wierzycieli. ­

– Zmierzmy do tego, żeby wierzyciele chcący układu mogli przełamać opór tych, którzy go nie chcą, także na etapie negocjacji przedsądowych – powiedział Piotr Zimmerman, radca prawny w kancelarii Zimmerman i Wspólnicy.

Według Moniki Liszewskiej, głównym powodem bankructw firm są zatory płatnicze. Kolejną z najważniejszych przyczyn to bankructwo głównego partnera handlowego, a bardzo istotne znaczenia ma także kryterium najniższej ceny w przetargach publicznych. Gdy dojdzie do niewypłacalności firmy, banki popełniają błąd. Ich odpowiedzią jest zaostrzenie procedur w zakresie oceny ryzyka kredytowego i zwiększenie wymagań dotyczących zabezpieczeń. To nic nie daje. Trzeba rozmawiać z klientem o jego problemach i próbować je rozwiązywać.

Piotr Zimmerman dodał, że zmian wymagają także przepisy o upadłości konsumenckiej. Według danych BIK problemy ze spłatą zadłużenia ma około 2,2 mln osób w Polsce, a około 1 miliona – z powodu zaostrzenia kryteriów udzielania kredytów przez Rekomendację T lub zaostrzenia polityki kredytowej banków – „wyemigrowało” z banków do firm pożyczkowych. Do końca 2011 roku, a więc przez trzy lata działania ustawy, upadłość konsumencką ogłoszono wobec zaledwie 36 osób.

– Pojawiłaby się upadłość konsumencka układowa, polegająca na rozłożeniu spłat kapitału oraz odpuszczeniu odsetek od przeterminowanych zaległości oraz kosztów – powiedział Piotr Zimmerman.

Cichy zabójca

Kowenant to zapis w umowie pomiędzy bankiem a kredytobiorcą określający parametry jej realizacji i warunki wypowiedzenia. Najczęściej warunkiem tym jest relacja zadłużenia do zysku osiąganego przez firmę. I dlatego w kryzysie, kiedy nawet bardzo dobre firmy mogą nie osiągać zysku, działające procyklicznie kowenanty mogą doprowadzić je do utraty płynności i bankructwa.

– Takie kowenanty są absolutnie niszczące, w kryzysie mogą dobijać najlepszych – powiedział Leszek Pawłowicz, profesor Gdańskiej Akademii Bankowej i wiceprezes IBnGR.

Zdaniem profesora Pawłowicza przedsiębiorcy boją się brać kredyty właśnie z powodu kowenantów. W ten sposób wiele firm omija sektor bankowy, finansując się ze środków własnych, w przypadku większych firm – emitując obligacje, a w przypadku jednoosobowych – uciekając do firm pożyczkowych. Przemyślenie polityki kowenantów zarówno w zawartych, jak też nowych umowach, to najważniejsze zadanie dla banków na czas spowolnienia.

OF

Mariusz Grendowicz, były prezes BRE Banku, został niedawno szefem spółki Polskie Inwestycje Rozwojowe (fot. BRE Bank)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19

Kategoria: Trendy gospodarcze
Pandemia przyspieszyła transformację cyfrową, która stała się integralną częścią społeczeństwa oraz przetrwania europejskich i amerykańskich firm. Unia Europejska pozostaje jednak w tyle za Stanami Zjednoczonymi pod względem cyfryzacji przedsiębiorstw.
Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19

Bankom trudno odejść od finansowania paliw kopalnych

Kategoria: Analizy
Największe globalne banki, mimo zobowiązań i deklaracji, wciąż finansują wydobycie i wykorzystywanie paliw kopalnych w celach energetycznych. Kredyty z tym związane nie są jednak istotną częścią ich portfeli.
Bankom trudno odejść od finansowania paliw kopalnych