Spowolnienie w budownictwie może nadejść szybciej

Pogarsza się sytuacja finansowa w budownictwie. Analitycy zwracają uwagę, że mimo dobrych wyników sprzedaży mieszkań opóźnienia w płatnościach są niepokojąco duże. Więcej firm raportuje pogorszenie niż poprawę koniunktury.

GUS szacuje, że w ubiegłym miesiącu poprawę koniunktury sygnalizowało 16 proc. firm budowlanych, a jej pogorszenie 17 proc. Ogólny klimat koniunktury spadł z plus dwóch do minus 1. To pierwszy spadek po czterech miesiącach wzrostów i gorszy wynik niż przed rokiem. Przedsiębiorcy już w lipcu znacznie mniej optymistycznie oceniali bieżący i przyszły portfel zamówień oraz produkcję budowlano – montażową. Wyrażali też więcej pesymizmu wobec swojej sytuacji finansowej. Nie zmieniło się to również w sierpniu.

Wpływ na takie postrzeganie rynku budowlanego mają przede wszystkim opóźnienia w terminowym ściąganiu należności za wykonane prace. Pojawiają się również głosy o ograniczaniu zatrudnienia. Nie najlepiej rokują także dane o wzroście liczby nowych mieszkań, co w wielu miastach już oznacza nadpodaż. Sytuacja ta szybko się nie zmieni, ponieważ na rynek wciąż trafiają inwestycje rozpoczęte w poprzednich latach. Deweloperzy zamrażają więc inwestycje, które planowali wcześniej. Zdaniem Jacka Bieleckiego, z Polskiego Związku Firm Deweloperskich, skutki tego odczujemy jednak dopiero w 2013 roku.

Problemem, który może istotnie wpłynąć na szybsze od przewidywań spowolnienie w budownictwie, jest opóźnianie płatności za prace budowlane. Z badań Euler Hermes wynika, że tylko w sierpniu wynosiły one 780 mln zł. W najgorszej sytuacji znajdują się firmy działające w województwie opolskim, gdzie wartość należności spłacanych po terminie wynosi aż 37 proc. Powyżej 30 proc. wynosi ona również w województwach: pomorskim, kujawsko-pomorskim, lubuskim i lubelskim. W najlepszej sytuacji znajdują się przedsiębiorstwa z województwa dolnośląskiego. Tam opóźnienie w płatnościach wynosi tylko 18 proc.

Tomasz Starus, dyrektor Biura Oceny Ryzyka w Euler Hermes zaznacza, że wzrost produkcji budowlanej w pierwszym półroczu 2011 r. o blisko 20 proc. w stosunku do roku ubiegłego, nie jest wystarczającym prognostykiem, aby widzieć przyszłość branży budowlanej w radosnych barwach. Zwłaszcza, że spada liczba nowo rozpoczynanych inwestycji i rosnąca liczba spraw kierowanych do windykacji i upadłości. Z raportu Euler Hermes wynika, że na przełomie lipca i sierpnia, czyli w szczycie sezonu budowlanego, nie uregulowano 27 proc. wartości należności, podczas gdy przed rokiem było to 22 proc. (badania przeprowadzono na podstawie monitorowania należności od prawie 28,5 tys. odbiorców na łączną kwotę 2,9 mld zł.)

Zdaniem Tomasza Starusa, taki stan rzeczy jest efektem problemów z ukończeniem dotychczasowych inwestycji (i związanymi z tym karami) oraz brakiem dopływu środków z nowo otwieranych inwestycji z powodu zmniejszenia ich liczby (w budownictwie permanentnie duża część zaległych zobowiązań finansowana jest z bieżących wpływów).

– Zmniejszona płynność finansowa budownictwa to bardzo niepokojący prognostyk już na najbliższe kilka miesięcy, zwłaszcza po zakończeniu sezonu – podkreśla Tomasz Starus. – Jak inaczej można oceniać fakt, że płatności w branży pogorszyły się w szczycie sezonu, gdy nie powinno być z nimi większych problemów? – pyta retorycznie.

Nie można liczyć, że płynność finansowa firm budowlanych ulegnie poprawie w okresie jesienno-zimowym. Ograniczenie prac w tym okresie roku oznacza bowiem brak dopływu gotówki od inwestorów. Analitycy Euler Hermes uważają więc, że koniunktura w budownictwie pogorszy się znacznie wcześniej, niż dotąd się spodziewano. Granicą miało być bowiem zakończenie inwestycji związanych z euro 2012.

– Nawet na największych, prestiżowych inwestycjach infrastrukturalnych związanych z mistrzostwami panuje nerwowość – nie jest tajemnicą, że z powodu opóźnień czy nieprawidłowości i związanych z tym kar oraz pracami dodatkowymi, kontrakty te nierzadko „nie spinają się” głównym wykonawcom. Nie mogąc z nich zrezygnować z powodów prestiżowych, wykorzystują więc swoją dominującą pozycję i przerzucają część tych kosztów na podwykonawców, opóźniając lub zmniejszając im płatności – konkluduje Michał Modrzejewski, dyrektor w Dziale Analiz Branżowych Euler Hermes.

Rośnie więc i będzie rosła liczba upadłości przedsiębiorstw. W pierwszych ośmiu miesiącach ubiegłego roku upadło ich 73, w tym roku już 80. I to nie będzie koniec.

Otwarta licencja


Tagi