Kapitał z Doliny Krzemowej dla firm z pomysłami

Pierwsza grupa biznesmenów, szukających zagranicznych partnerów, wyjedzie w tym miesiącu do Doliny Krzemowej. Program Polsko-Amerykańskiej Rady Współpracy wspierający polskich przedsiębiorców, czy działalność KFK, to nieliczne przykłady dobrych wzorców wspierania innowacyjności Polski. Efekty byłyby znacznie lepsze, gdyby je wielokrotnie powielono.
Kapitał z Doliny Krzemowej dla firm z pomysłami

Profesor Piotr Moncarz z Uniwersytetu Stanforda i jego współpracownicy uruchomili program dla polskich firm, poszukujących możliwości wejścia na rynek globalny

Profesor Piotr Moncarz z Uniwersytetu Stanforda i jego współpracownicy z Polsko-Amerykańskiej Rady Współpracy (US-Polish Trade Council – USPTC) uruchomili program dla polskich firm, poszukujących możliwości wejścia na rynek globalny. Uznali, że kalifornijski klaster to jedna z najlepszych bram na świat.

We wrześniu ruszył nabór firm, które chciałyby wziąć udział w programie. W wyniku selekcji spośród ponad 30 przedsiębiorstw wybrano 14. Z tej grupy 8 zdecydowało się uczestniczyć w programie.

– Celem selekcji było ocena, czy firmy, które się zgłosiły są już gotowe do nawiązania kontaktów w Dolinie Krzemowej. Wszystkie te, które przeszły pozytywnie weryfikację, mogły wziąć udział w dalszych przygotowaniach. Ich zwieńczeniem będzie seria spotkań z potencjalnymi partnerami, których przygotowano specjalnie dla każdej firmy – powiedział Piotr Moncarz.

Efekty pierwszej edycji uznano za tak obiecujące, że ruszył już nabór na kolejną. Firmy, które wezmą w niej udział rozpoczną wizyty w Kalifornii w marcu przyszłego roku. Zgłoszenia będą przyjmowane na stronie internetowej USPTC

Wizytówki Polski

Grupa ośmiu firm, która właśnie zakończyła pierwszą edycję, przygotowuje się już do wyjazdu do Doliny Krzemowej. Jednym z pierwszych gości w Kalifornii będzie spółka i3D, stosująca trójwymiarową grafikę komputerową, na przykład w tworzeniu wirtualnych symulatorów różnych urządzeń. Spółka ma już na swoim koncie zrealizowane zlecenia dla takich potentatów naftowych jak Saudi Aramco, czy Exxon.

Kolejny uczestnik programu, Apeiron Synthesis, to jeden z nielicznych na świecie producentów katalizatorów metatezy – substancji stosowanych w produkcji najbardziej wyrafinowanych związków chemicznych. Firmę założył młody naukowiec, dr Michał Bieniek, współpracownik prof. Karola Greli, największego polskiego autorytetu w tej dziedzinie. Wśród firm, które wybierają się do Doliny Krzemowej jest też Baltic Ceramics, producent proppantów ceramicznych, innowacyjnych materiałów stosowanych przy wydobyciu gazu łupkowego. Flytronic to z kolei producent samolotów bezzałogowych z Gliwic.

Firmy, które w listopadzie wyjadą do Doliny Krzemowej będą miały okazję wziąć udział także w innym przedsięwzięciu organizowanym przez Polsko-Amerykańską Radę Współpracy. W dniach 15-17 listopada na Uniwersytecie Stanforda odbędzie się Sympozjum Naukowo-Technologiczne Polska – Dolina Krzemowa (Poland-Silicon Valley Science and Technology Symposium). W tym roku głównymi tematami będą energetyka, czujniki mikroelektroniczno-mechaniczne, grafen i finansowanie innowacyjnych przedsięwzięć.

W ramach panelu energetycznego uczestnicy mają dyskutować o możliwościach związanych z wydobyciem i przetwórstwem gazu łupkowego, o projektowaniu i budowie inteligentnych sieci energetycznych oraz o produkcji samochodów z napędem elektrycznym.

– W Polsce raczej nie ma szans na uruchomienie produkcji samochodów elektrycznych, ale polska nauka może odegrać istotną rolę w badaniach nad nowymi bateriami do ich silników. Ten problem jest nadal otwarty. Może nasze osiągnięcia w produkcji grafenu, w połączeniu z wiedzą polskich chemików, przyniosą ciekawe rezultaty – zastanawia się Piotr Moncarz.

Do udziału w sympozjum zostali zaproszeni przedstawiciele firmy Tesla Motors, potentata motoryzacji opartej na silnikach elektrycznych. W dyskusjach na pozostałe tematy mają uczestniczyć reprezentanci takich gigantów jak Intel, Applied Materials, Chevron, czy Fairchild Semiconductors.

Raczkujące finansowanie

Pomysłem komplementarnym wobec przedsięwzięcia prof. Moncarza i jego współpracowników jest uruchomiony właśnie program Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR), zatytułowany go_global.pl. Zakłada on udzielanie firmom dotacji na pokrycie do 90 proc. kosztów poniesionych na rozwój działalności na nowym obszarze, w tym wydatków związanych z opatentowaniem produktu, czy opracowaniem strategii ekspansji na nowym rynku.

Propozycja jest skierowana do firm, które powstały nie później niż 1 stycznia 2009 r. Dotacje będą udzielane w ramach pomocy publicznej de minimis, co oznacza, że skumulowane wsparcie tego rodzaju, udzielone jednej firmie z różnych źródeł, nie może przekroczyć kwoty 200 tys. euro w ciągu dwóch lat. Z programu Narodowego Centrum Badań i Rozwoju można również uzyskać dofinansowanie na pokrycie kosztów uczestnictwa w programie USPTC Polsko-Amerykańskiej Rady Współpracy.

Równolegle do opisanych przedsięwzięć uruchamiane są także nowe fundusze, które mają inwestować w innowacyjne firmy. Jednym z nich ma być Poland Growth Fund III, który ma dysponować kwotą 100 mln zł. Tworzony jest przez firmę Heyka Capital Markets Group wspólnie z Krajowym Funduszem Kapitałowym.

Fundusz ma poszukiwać polskich spółek z globalnym potencjałem i kompetentnym zespołem, które mają w planach inwestycje możliwe do zrealizowania w ciągu 2 do 7 lat. Anna Hejka, dyrektor zarządzający Heyka Capital Markets Group, podkreśla, że uruchamiając nowy fundusz liczy nie tyko na kapitał inwestorów, których zdołała nakłonić do współpracy, ale przede wszystkim na możliwość skorzystania z ich wiedzy biznesowej i rynkowej oraz sieci kontaktów.

Cudze chwalicie, swego nie znacie

Nowe fundusze i inicjatywy wspierające innowacje to niestety tylko łyżka miodu na osłodę problemów, z którymi na co dzień stykają się firmy szukające rynkowych szans w nowoczesnych technologiach i usługach.

„Utrzymywanie się dystansu innowacyjnego Polski, mimo bezprecedensowego napływu funduszy europejskich, powoduje zagrożenie dla realizacji celu strategicznego, jakim jest znalezienie się do 2020 roku wśród najbardziej innowacyjnych krajów świata.” To jeden z głównych wniosków raportu o innowacyjności naszej gospodarki Polskiego Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN, opublikowanego w połowie tego roku. Autorzy raportu zwracają uwagę, że znaczna część środków unijnych, przeznaczonych na finansowanie innowacji w Polsce (10 mld euro w budżecie na lata 2007-2013), została przeznaczona na inwestycje modernizacyjne, mające niewiele wspólnego z innowacjami.

Za jeden z symboli innowacyjnej bezradności Polski można uznać metodę produkcji benzyny z wody i dwutlenku węgla, opracowaną trzy lata temu przez zespół prof. Dobiesława Nazimka z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Już wówczas planowano uruchomienie instalacji do produkcji benzyny na dużą skalę, ale do tej pory, z braku pieniędzy, tego nie zrobiono. Za dwa lata produkcję chce za to rozpocząć brytyjska Air Fuel Synthesis, która niedawno ogłosiła opracowanie technologii bardzo zbliżonej do tej, wymyślonej przez polskich naukowców.

– Mieliśmy wiele zagranicznych propozycji uruchomienia technologii produkcji na większą skalę, ale upieraliśmy się przy tym, żeby pierwsza instalacja powstała w Polsce. Teraz mam nadzieję, że informacja o osiągnięciu Brytyjczyków skłoni decydentów do szybszego działania i wsparcia naszego rozwiązania – powiedział prof. Nazimek

Ryzyko paraliżuje urzędników

Na pytanie, dlaczego publiczne instytucje wielokrotnie nie potrafią pomóc autorom nowatorskich rozwiązań, prof. Moncarz wskazuje na ryzyko – integralny element innowacji. Urzędnicy unikają go jak ognia, bojąc się kary za ewentualną porażkę. Dlatego wolą wspierać pozorne innowacje- modernizacje, których efekty łatwiej jest przewidzieć.

Rozwiązaniem tego problemu mogłoby być powierzenie decyzji, w sprawie dofinansowania innowacji publicznymi pieniędzmi, oswojonym z takim ryzykiem profesjonalistom. Ludziom posiadającym kompetencje, doświadczenie i udokumentowane sukcesy w selekcji nowatorskich firm i zwiększaniu ich wartości.

Gdyby podstawą ich wynagradzania był wzrost wartości dokapitalizowanych spółek, a dodatkowo środki publiczne zostałyby połączone z kapitałem inwestorów prywatnych, dysponujących również kapitałem intelektualnym, to być może liczba firm, wdrażających realne innowacje i odnoszących komercyjne sukcesy, znacznie by się zwiększyła.

Do zrealizowania takiego wariantu potrzebne jest jednak wzajemne zaufanie partnerów publicznych i prywatnych, a w polskiej rzeczywistości regułą jest raczej postrzeganie przedsiębiorcy prywatnego jako potencjalnego naciągacza.

Skuteczne połączenie funduszy publicznych z pieniędzmi i kompetencjami inwestorów prywatnych przyświecało Piotrowi Gębali i Piotrowi Ćwikowi, którym 7 lat temu powierzono zorganizowanie od podstaw Krajowego Funduszu Kapitałowego (KFK). Jego zadaniem było tworzenie wraz z inwestorami prywatnymi funduszy venture capital, zarządzanych przez doświadczone zespoły specjalistów, inwestujących w innowacyjne mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa, będące na początkowych etapach swojego rozwoju.

Na podobnych zasadach został zbudowany izraelski fundusz Yozma, który jest uznawany za symbol innowacyjnego sukcesu Izraela. Warto przy tym wspomnieć, że w tym kraju powstał jeszcze inny fundusz – Inbal. O ile Yozma była zarządzana przez specjalistów z rynku i działała na zasadach czysto komercyjnych, o tyle Inbal został przeregulowany i obarczony administracyjnymi wymogami, a w proces decyzyjny nad inwestycjami zostali włączeni urzędnicy. Pierwszy powszechnie uznawany jest za spektakularny sukces, a drugi za nie mniej spektakularną porażkę.

Krajowy Fundusz Kapitałowy, dysponujący środkami publicznymi z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka, Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy oraz z budżetu państwa, wspólnie z inwestorami prywatnymi utworzył 16 funduszy. Dysponują one łącznie kapitałem o wartości ponad 1 mld zł, z czego środki publiczne stanowią połowę. Fundusze te zainwestowały dotychczas w 30 innowacyjnych firm.

Wielkość kapitału zgromadzonego przez fundusze tworzone przez KFK na pewno robi wrażenie. Jednak do tego, żeby ten mechanizm mógł realnie wpływać na poziom innowacyjności w Polsce, należałoby go powielić w wielu kolejnych funduszach. Po to, by łącznie zainwestować dziesiątki miliardów złotych.

Niewykorzystany potencjał OFE

Mimo napływu środków rzeczywiście nowatorskim firmom trudno jest pozyskać kapitał na rozwój. Znamienne, że jednocześnie przedstawiciele funduszy venture capital za problem uważają znalezienie atrakcyjnego przedmiotu inwestycji. Z tą opinią zdecydowanie nie zgadza się Piotr Moncarz.

– Podróżując po Polsce stale natykam się na burze intelektualne, które są o ćwierć kroku od uruchomienia obiecujących firm – twierdzi profesor

Według niego problem może tkwić w tym, jaką ewolucję przeszły na przestrzeni dziesięcioleci fundusze venture capital. Kiedyś ich założycielami byli głównie inżynierowie, którzy mieli już za sobą sukcesy biznesowe. Dobrze rozumieli oni zamysły innych inżynierów, pracujących nad nowatorskimi pomysłami i mieli lepsze wyczucie potencjału komercyjnego wynalazków.

W dzisiejszych venture capital kluczową rolę odgrywają finansiści, korzystający w sprawach merytorycznych z usług konsultantów zewnętrznych. To odbija się na decyzjach.

Również Anna Hejka uważa, że problemem jest raczej niedostatek kapitału niż dobrych pomysłów biznesowych.

– W Polsce pojawiło się już sporo inkubatorów i funduszy. Jednak ciągle jest ich za mało. Poza tym to stosunkowo nowa działalność w Polsce i nie wszystkie te instytucje funkcjonują w sposób optymalny. Dla wielu kreatywnych i przedsiębiorczych Polaków ciągle brakuje kapitału – twierdzi Anna Hejka

Jej zdaniem do finansowania inwestycji w innowacje można by wykorzystać środki zgromadzone przez Otwarte Fundusze Emerytalne. Przytacza przykład Stanów Zjednoczonych, gdzie 30 proc. kapitału na rozwój innowacji pochodzi od funduszy emerytalnych. W Polsce OFE, które posiada aktywa o wartości blisko 100 mld zł, w innowacje w ogóle nie inwestują. Tymczasem gdyby przeznaczyły na ten cel tylko 5 proc. swoich aktywów, wówczas pojawiłby się dodatkowy kapitał na inwestycje w nowoczesność o wartości prawie 5 mld zł.

Postulaty przedsiębiorców i inwestorów prywatnych nie są niczym przełomowym. To stosunkowo proste recepty, których podstawą jest efektywne wykorzystanie kompetencji, doświadczenia, energii, kontaktów i kapitału inwestorów prywatnych w połączeniu z funduszami, którymi mogą dysponować instytucje publiczne.

W warunkach polskich przypomina to jednak próbę harmonijnego połączenia wody z ogniem. Spoiwo, które złączy urzędniczą rezerwę z energią przedsiębiorców i przekształci w skuteczną politykę innowacyjną, nadal czeka na swojego odkrywcę.

Profesor Piotr Moncarz z Uniwersytetu Stanforda i jego współpracownicy uruchomili program dla polskich firm, poszukujących możliwości wejścia na rynek globalny

Otwarta licencja


Tagi