Polityka wewnętrzna wiodących państw UE zdecyduje o jej przyszłym kształcie

Transakcja sprzedaży niemieckiego Opla francuskiemu inwestorowi potwierdza głęboką wspólnotę interesów gospodarczych i wolę obu państw do utrzymania wiodącej roli w Europie pomimo istotnych rozbieżności w innych bardzo ważnych kwestiach.
Polityka wewnętrzna wiodących państw UE zdecyduje o jej przyszłym kształcie

Prezydent Francji Francois Hollande i kanclerz Niemiec Angela Merkel na szczycie G20. (CC By NC ND Herman van Rompuy)

Na początku marca koncern GM zdecydował się na sprzedaż Opla i Vauxhall francuskiej grupie PSA.  Kontrakt ma zostać podpisany do końca roku. To nie jest pierwsza transakcja francusko-niemiecka w ostatnich latach. Celem jest niedopuszczenie do sytuacji, w której kluczowe sektory przemysłu  znalazłyby się poza kontrolą rządów. Ta transakcja potwierdza głęboką wspólnotę interesów gospodarczych i wolę obu państw do utrzymania wiodącej roli w Europie pomimo istotnych rozbieżności w innych bardzo ważnych kwestiach.

>>czytaj więcej: Niemcy dostrzegli, że kapitał ma narodowość

W tym samym czasie prezydent Francji zwołał szczyt w Wersalu. Zaprosił dwóch wielkich dłużników Europy: Włochy i Hiszpanię oraz Niemcy, głównego gwaranta wypłacalności strefy euro. W stosunku do dotychczasowych nieformalnych spotkań w ramach Unii takiej formuły jeszcze nie było. Ruch ten był próbą wywarcia większego nacisku na rząd Niemiec w sprawie podejścia do polityki finansowej strefy euro, która wymaga nowych strategicznych decyzji. Istnieje bowiem spora rozbieżność opinii pomiędzy elitami politycznymi i gospodarczymi wiodącego tandemu UE.

W V Republice coraz więcej zwolenników zyskuje pogląd, że Francja na ścisłej współpracy – integracji w coraz większej liczbie dziedzin przegrywa swoją pozycję i przyszłość na rzecz Niemiec. Marine Le Pen uczyniła z tego przekonania jeden z głównych postulatów swojej kampanii.

Ślepota polityczna wiodącej elity francuskiej polega na upatrywaniu ratunku dla utrzymania obecnego porządku politycznego w Republice w uzyskaniu od Niemiec zgody na wspólny druk euro, jako remedium na pełzający kryzys finansowy w gospodarkach Włoch, Hiszpanii i Francji.

Bierze się to między innymi stąd, że obozy lewicowe i liberalne tych trzech krajów do tej pory w istniejącej strukturze ideologicznej UE wzajemnie udzielały sobie wsparcia, które realnie przekładało się na ich udział w systemie władzy w swoich państwach. Dlatego podstawowym wymiarem spotkania tzw. wielkiej czwórki w Wersalu jest wywarcie presji na niemieckich liderach. W tym założeniu chodzi o koncentrowanie wspólnych zasobów strefy euro, by uratować te państwa od „populizmu”, który może w nadchodzących wyborach doprowadzić do zmian niezgodnych z oczekiwaniami obecnych elit.

Z drugiej strony do wielu euroentuzjastów zaczyna docierać świadomość istotnych ograniczeń co do stosowania wspólnych rozwiązań prawnofinansowych w poszczególnych krajach wynikających ze specyfiki społeczno-ekonomicznej. Dlatego, przy okazji, próbuje się stosować stare i wypróbowane  podejście, które w stosunku do krajów naszego regionu do niedawna przynosiło umiarkowany skutek.  Tym złotym środkiem nacisku ma być „Unia dwóch lub wielu prędkości”.

Dopóki rządy poszczególnych państw będą miały głos decydujący, dopóty perspektywa europejskiego państwa federalnego jest iluzją.

Unia wielu prędkości jest jednak faktem od samego jej powstania. To właśnie parcie przez jej największych uczestników do niwelowania różnic i chęć ułożenia według własnego wyobrażenia relacji politycznych i gospodarczych na zasadach subiektywnych, mających przede wszystkim na uwadze własne partykularne interesy, doprowadziły do obecnej sytuacji. Potwierdzeniem tego stanu rzeczy jest reelekcja Donalda Tuska.

Propozycje pogłębiania dalszej integracji – federalizacji Unii są mrzonką, gdyż by ten proces miał realne podstawy, to polityka francuska i niemiecka musiałyby stawiać za swój podstawowy cel zjednoczenie polityczne Republiki Federalnej i V Republiki w jedno państwo. Jedynie taka formacja mogłaby stworzyć fundament pod rzeczywistą federację. Dopóki rządy poszczególnych państw będą miały głos decydujący, dopóty perspektywa europejskiego państwa federalnego jest iluzją, wygodnym parawanem, za którym kryje się realne dążenie do zagwarantowania kosztem mniejszych i słabszych własnej pozycji i interesów na kontynencie europejskim.

Już bliższa rzeczywistości jest wizja Unii wielu prędkości przedstawiana przez Jean-Claude Junckera, rozumiana jako dobrowolne zawieranie bilateralnych lub wielostronnych umów w wybranych obszarach i dziedzinach, niż następna unifikacja tworząca tzw. twarde jądro i peryferia. Obecnie Niemcy nie są tym zainteresowane, gdyż ich związki gospodarcze i polityczne z krajami naszego regionu są bardzo ważną częścią ich przewagi konkurencyjnej w światowej grze o władzę i zasoby.

Dla Republiki Federalnej, inaczej niż dla Francji, szeroka Unia wraz z unią walutową tworzy unikatowy konglomerat szeregu korzyści ekonomicznych i politycznych. Należy więc spodziewać się, że Unię czeka korekta polityczna i być może ekonomiczna, ale nie według dotychczasowych scenariuszy.  Nie można oczekiwać powrotu do stanu stosunków europejskich z czasów „ojców założycieli”, ani utrzymania dotychczasowego porządku.

Należy również zakładać, że to nie jakiś plan lub koncepcja polityczna legną u podstaw zmian, które będą następowały, chociaż medialnie właśnie tak będą prezentowane. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że twardym jądrem Unii będzie wyłącznie Berlin, o ile Wielka Brytania rzeczywiście znajdzie się poza nią. Zamiany w Unii nastąpią w wyniku wewnętrznych procesów społecznych i walki politycznej. To polityka wewnętrzna w poszczególnych państwach, zwłaszcza tych wiodących, zdecyduje o przyszłym kształcie i treści Unii, a nie realizacja koncepcji federalistycznej, czy tzw. Europy ojczyzn.

Piotr Zych – publicysta Myśl.pl, Polityki Polskiej, Myśl24.pl i Prosto z mostu.

 

Prezydent Francji Francois Hollande i kanclerz Niemiec Angela Merkel na szczycie G20. (CC By NC ND Herman van Rompuy)

Tagi