Lista polskich Jobsów

Odkryli telewizję, kamery filmowe, kamizelki kuloodporne, lampy naftowe, witaminy czy wycieraczki samochodowe. Polscy naukowcy rzadko jednak trafiają na czołówki gazet. Winny jest zły system, który nie pozwala wdrażać odkryć, brak pieniędzy, a może porozumienia. Bo genialnych umysłów w Polsce nie brakuje.

Prof. Ryszard Horodecki, fizyk z Uniwersytetu Gdańskiego, jako trzeci Polak w historii, otrzymał grant Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych  i dostanie 2 mln euro dofinansowania. Inny polski projekt, SOLARIS znalazł się w grupie pięciu projektów, które zostaną zaprezentowane na gali podsumowującej działalność tej instytucji; studentka fizyki UW, Joanna Oracz, skonstruowała superrozdzielczy mikroskop – to wiadomości z serwisu Nauka w Polsce tylko z ostatniego tygodnia.

Wcześniej PAP raportowała m.in., że łazik marsjański Magma2, zbudowany na Politechnice Białostockiej, zwyciężył w prestiżowych, międzynarodowych zawodach University Rover Challenge (URC) w USA, a dwa inne polskie roboty zajęły czwarte i szóste miejsca. Nie trzeba wielce się starać, by wyszukać inne osiągnięcia rodzimych naukowców, wynalazców i odkrywców. Zdarzają się nam duże sukcesy w dziedzinie biotechnologii, medycyny, chemii, przemysłu.

Dawniej nasi naukowcy potrafili odkryć rzeczy, które na trwałe wpisały się w historię świata. Mieliśmy wizjonerów od rakiet, telewizji, filmu i maszyn. To polscy konstruktorzy opracowali pierwsze ręczne wykrywacze min, peryskopy dla czołgów czy specjalny układ skrzydeł wykorzystany później do produkcji niewidzialnych samolotów. Odnosiliśmy sukcesy w komputeryzacji (pierwszy na świecie modularny mikrokomputer 16- bitowy, który Jacek Karpiński oznaczył symbolem K-202) czy telekomunikacji (Henryk Manguski skonstruował w USA dla Motoroli jedno z pierwszych walkie-talkie), a wynalazek polskiego geniusza Jana Czochralskiego (metoda produkcji monokryształów, na przykład krzemu) jest szeroko stosowany w przemyśle, między innymi przy produkcji mikroprocesorów.

Dziś coraz rzadziej słyszymy o równie spektakularnych odkryciach. Łakniemy ich, więc każdy nowy wynalazek przebija się do mediów. Nie da się jednak ukryć, że jest im coraz trudniej zyskać zastosowanie praktyczne, a już przekucie wynalazku w sukces komercyjny przez polski biznes należy do ewenementów. Polacy składają mało europejskich wniosków patentowych, polski biznes nie chce finansować badań i woli wykorzystywać technologie zagraniczne, jesteśmy na szarym końcu w wielu rankingach biznesowych i naukowych. Są jednak chlubne wyjątki…

Okiem i testem

Adam Bogdani zainwestował wszystkie swoje oszczędności, by komercyjnie wykorzystać osiągnięcia naukowców z z Instytutu Fizyki Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. Tak powstała firma Optopol i jej „unikatowy na skalę światową spektralny tomograf optyczny – SOCT Copernicus” – czyli po ludzku urządzenie do badania oczu.

„Jest to pierwszy przypadek, kiedy coś, co zostało wynalezione w Polsce, zostało również w Polsce przez polską firmę, polskich inżynierów skomercjalizowane, zbudowane i z powodzeniem sprzedawane na świecie” – mówi Bogdani w filmie udostępnionym na podstronie Giełdy Papierów Wartościowych promującej polskie sukcesy innowacyjne.

Na podobny film zasłużyła jeszcze tylko Read Gene (Czytaj Geny) – firma stworzona przez naukowców ze Szczecina.

„Podstawowe dwa produkty, które zapewniają bardzo wysoki poziom bezpieczeństwa tej inwestycji i dużą rentowność. To jest właśnie globalna sprzedaż testów DNA za pośrednictwem Internetu. I druga rzecz, to unikalna oferta na próby kliniczne nad lekami na pacjentach zdefiniowanych genetycznie” – mówi w filmie o Read Gene dr hab. Jacek Gronwald, członek rady nadzorczej tej spółki.

„Świat, który nam imponuje, funkcjonuje w oparciu o komercjalizację własności intelektualnych. Połowa dochodów w eksporcie Stanów Zjednoczonych pochodzi ze sprzedaży własności intelektualnych. Niedobrze jest, że Polska jest zupełnie na końcu w zakresie liczby patentów na milion mieszkańców” – dodaje prof. dr hab. Jan Lubiński, prezes Read Gene.

Aton-High Technology, inna firma notowana na NewConnect (rynku dla mniejszych spółek warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych), specjalizuje się w utylizacji odpadów niebezpiecznych i odzysku cennych materiałów. Inżynierowie Aton-HT wymyślili i opatentowali innowacyjną metodę MTT (Microwave Thermal Treatment) wykorzystaną m.in. do instalacji utylizacji azbestu. Jedno z urządzeń tej firmy testowano podczas katastrofy ekologicznej w Zatoce Meksykańskiej.

Firmie nie było łatwo się rozwinąć – miała masę problemów z przekonaniem biurokratów do swoich projektów.

„Kiedyś w rozmowie z jednym z urzędników, który na moją próbę przekonania go, że powinien pomóc nowej, obiecujące polskiej technologii, odpowiedział, że on nie jest tutaj od pomagania, tylko od karania” – wspomina Robert Barczyk, prezes Aton-HT.

Równie spektakularny, ale znacznie bardziej kontrowersyjny, projekt polskiego supersamochodu od lat tworzy firma Veno. Tajemniczość i brak efektów prac wzbudziły podejrzenia, że auto jest jedną wielką ściemą.

„Ma być superszybki, superpiękny, tylko nie wiadomo, co się dzieje z tym samochodem. Na razie jest na zdjęciach, głównie na grafikach, w opowieściach i legendach” – tak rozpoczynał swój reportaż o tym trwającym już kilka lat projekcie Karol Jedliński, dziennikarz Pulsu Biznesu.

Arrinera – jak ma nazywać się polskie superauto – ma być pokazana 9 czerwca 2011 roku, a co i rusz jej twórcy stopniują napięcie ujawniając kolejne informacje i… przesuwając premierę, bo wcześniejsze założenia „były zbyt optymistyczne”. Samochód ma konkurować z Ferrari czy Maserati oraz przypominać pojazd Batmana. Jeśli rzeczywiście powstanie, twórcy utrą nosa wszystkim niedowiarkom (w tym niżej podpisanemu).

„Pierwszy egzemplarz zjedzie z taśmy montażowej najwcześniej w drugiej połowie 2012 roku.” – zapewnia spółka Veno w korespondencji z inwestorami.

Kto wie, może powtórzy sukces Meleksa, czyli polskiego samochodu elektrycznego, produkowanego od 1971 r., którego nazwa jest bardzo popularna na całym świecie (szczególnie na rynku wózków golfowych).

Skandalistami nie zostaną za to na pewno polscy twórcy sztucznych kości, nowych metod zwalczania nowotworów, specjalnych tkanin leczących rany, niebieskiego lasera czy substancji zapobiegających próchnicy. To niezwykle perspektywiczne projekty wciąż czekające na komercjalizację. Opracowując je polscy naukowcy często ścigają się z konkurentami z USA, Francji czy Wielkiej Brytanii. Jest to nierówny wyścig. Polska nie jest bowiem rajem dla naukowców, a biznesmeni nie są skłonni do ryzyka, jakby nie rozumiejąc, że duży wynalazek to znacznie więcej niż pieniądze. To nieśmiertelność!

Dla chwały i nauki

Na tę nieśmiertelność zasłużyło zaś bardzo wielu polskich geniuszy – nie tylko Kopernik i Maria Skłodowska-Curie.

Niedużo brakowało, by za ojca kinematografii został uznany Kazimierz Prószyński a nie bracia Lumiere. Polak skonstruował aparat do projekcji zdjęć i filmów (pleograf) w 1984 r., na rok przed ogłoszeniem patentu przez Francuzów. Kilka lat później Prószyński zbudował pierwszą na świecie ręczną kamerę filmową, eksperymentował z filmami i dźwiękiem, za pomocą swoich urządzeń robił pierwsze polskie filmy.

Jeszcze bliżej nieśmiertelności był Jan Szczepanik, geniusz nazywany polskim Edisonem lub Leonardem da Vinci z Galicji. W 1987 r. opatentował on urządzenie zwane telektroskopem, które służyło do przesyłania obrazu i dźwięku na odległość za pomocą elektryczności. Telewizja miała powstać w USA dopiero trzydzieści lat później, ale Szczepanika i tak uważa się za jednego z jej prekursorów. Zasłużenie, bo był też projektantem wielu rewolucyjnych wynalazków (fotografii barwnej, karabinu elektrycznego).

Miejsce w każdej encyklopedii zapewnił także sobie amerykański biochemik polskiego pochodzenia Kazimierz Funk odkrywając i nazywając witaminy. Inny mieszkający w USA nasz rodak – zakonnik Kazimierz Żegleń – wynalazł kamizelkę kuloodporną. Niewiele osób wie, że jednym z pionierów w dziedzinie holografii (obrazów przestrzennych) był polski fizyk Mieczysław Wolfke, a teorię budowy rakiety kosmicznej  w 1903 roku jako pierwszy ogłosił syn polskiego zesłańca – Konstantin Ciołkowski.

O rakietach pisał zresztą znacznie wcześniej bo w XVII wieku inny Polak, Kazimierz Siemienowicz, autor jednego z najpopularniejszych i najważniejszych podręczników artyleryjskich. W dziedzinach wojennych mieliśmy wielu znakomitych konstruktorów. Poza wspomnianymi już wynalazcami peryskopu czołgowego i wykrywacza min, warto wspomnieć o Władysławie Świąteckim, konstruktorze wyrzutnika bomb stosowanego w wielu bombowcach brytyjskich.

Amerykanom wyrzutnik do latających fortec skonstruował natomiast Jerzy Rudnicki. Izydor Zabłudowski (niektórzy uważają go za Polaka, inni za Niemca lub Rosjanina) zapisał się w historii rozwoju znacznie bardziej przyjemnej dziedziny – masażu leczniczego. Jego prace rozpropagowały masaż i umożliwiły stworzenie… pompki do leczenia i powiększania penisa.

Wszędzie na świecie doceniano polskich kryptologów, którzy zapisali się rozszyfrowaniem niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma, konstruktorów silników, fizyków, chemików, biologów…

Nie jest źle, jest… fatalnie

Dziś polscy naukowcy narzekają na wiele bolączek. Za mało zarabiają, przez co muszą pracować na wielu uczelniach zamiast na jednej, jednocześnie prowadząc badania i eksperymenty. Niedoskonałe są procedury przydzielania dotacji i kontroli prac. Biznes jest słabo rozwinięty i nie chce podejmować ryzyka i współpracy. Brakuje infrastruktury i nowoczesnych narzędzi do eksperymentów. Fundusze przeznaczane na naukę są znacznie mniejsze od oczekiwań.

– Na naukę jako państwo wydajemy dużo mniej niż obiecaliśmy przystępując do Unii Europejskiej – przyznaje dr inż. Edyta Witka-Jeżewska, kierownik Działu Obsługi Badań Naukowych Politechniki Gdańskiej.

Efekt jest taki, że zajmujemy odległe miejsca w niemal wszystkich rankingach.

W planie finansowym na 2011 r. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) zarezerwowało blisko 2,6 mld zł na działalność i badania szkół wyższych oraz 1,9 mld zł na jednostki naukowe. Najwięcej pieniędzy miało zostać przeznaczonych na wsparcie badań w naukach technicznych (491 mln zł), projekty w dziedzinach nauk przyrodniczych – 273 mln zł, nauki społeczne – 138 mln zł, dużą infrastrukturę badawczą – 235 mln zł.

To są środki budżetowe. Zdaniem naukowców o wiele za niskie. Rząd zaś od lat narzeka, że biznes czeka na gotowe, nie wspiera nauki i nie prowadzi własnych badań.

„Polska, w stosunku do potencjału, jest jednym z najmniej innowacyjnych krajów świata. W większości wskaźników opisujących rozwój technologii i poziom innowacji Polska jest na ostatnich miejscach wśród 27 krajów UE.” – napisano w „Raporcie o kapitale intelektualnym Polski”  opracowanym w 2008 roku przez ekspertów Zespołu Doradców Strategicznych Premiera.

> Analiza: Strategia innowacyjności gospodarki Polski z 2011 r.

Synergia światów nauki, biznesu i kultury jest zdaniem doradców jednym z warunków rozwoju. Tymczasem przedsiębiorcy i naukowcy sobie nie ufają, przez co mamy najniższy poziom udziału przedsiębiorców w finansowaniu badań wśród krajów UE i OECD (w Polsce w 30 proc., w UE w 53,4 proc. a w OECD w 62,2 proc.).

„Pozbawiony silnych powiązań z nauką polski przemysł praktycznie nie rozwija własnych technologii i nie prowadzi własnych centrów badawczo-rozwojowych. Grozi to nam zapaścią cywilizacyjną” – konkludują doradcy.

W 2011 r. Krajowa Izba Gospodarcza, wspólnie z Telekomunikacją Polską, zleciła zespołowi ekspertów pod przewodnictwem Krzysztofa Rybińskiego przygotowanie raportu o mocnych i słabych stronach Polski w dziedzinie innowacji. Wnioski nie były optymistyczne – w większości rankingów Polska zajmowała odległe miejsce. W głównym indeksie innowacyjności realizowanym przez Komisję Europejską w 2010 r. zajęliśmy 23 miejsce (na 29). Choć trzeba przyznać, że są dziedziny, gdzie nasza pozycja rośnie.

„Polska nieco odrobiła w dziedzinie innowacyjności wyprzedzając w rankingu za 2010 Słowację. Nasz kraj zaliczono do grupy moderate innovators. Do Europejskiej czołówki daleko, granica 0,3 wydaje się powoli być w zasięgu.” – stwierdzili eksperci.

W rankingach innowacyjności opracowywanych przez Konfederację Przemysłu Indyjskiego INSEAD w tabeli za 2009/2010 zajęliśmy 47 miejsce (w poprzedniej edycji Polska uplasowała się na 56 miejscu). Cieszyć się jednak nie ma z czego – w raporcie Nesty nasz kraj znalazł się na miejscu przedostatnim – 26 na 27 pozycji (pod względem barier dla innowacji) wyprzedzając jedynie Turcję.

> Zobacz

W ocenie poziomu współpracy biznesowej z uczelniami według raportu zespołu rządowego z 2008 r. jesteśmy na 56 miejscu w świecie.

– Biznes polski nie jest przygotowany na absorpcję polskiej myśli badawczej i technicznej, woli korzystać z zagranicznych gotowych rozwiązań, a nie podejmować współpracę w zakresie wdrażania polskich wynalazków – uważa prof. dr hab. Antoni Różalski, prorektor ds. nauki Uniwersytetu Łódzkiego.

– Polscy naukowcy są wybitnymi fachowcami. Pomysłów jest wiele, niestety często „przepadają” one w wyniku braku świadomości, pośpiechu. Jest też wiele barier w postaci złego systemu dotacji i niewłaściwych relacji pomiędzy światem biznesu, a uczelniami. Coś tutaj zawodzi, „nie opłaca się” – mówi Magdalena Drozd-Rudnicka, rzecznik patentowy z Działu Badań Naukowych Uniwersytetu Wrocławskiego.

Uważa, że brakuje ogniwa, które pomogłoby obu stronom – naukowcom i przemysłowi w komercjalizowaniu osiągnięć badawczych.

– Z mojego doświadczenia wynika, że te „ogniwa” które funkcjonują pomiędzy biznesem a uczelnią nie mają dostatecznego doświadczenia, by skutecznie działać – mówi Drozd-Rudnicka.

– Polscy naukowcy nie cierpią na niedobór pomysłów, ale ciągle brakuje specjalistów, którzy zajmują się sprzedażą technologii i zabezpieczaniem praw własności intelektualnej – podsumowuje Edyta Witka-Jeżewska.

– Wiele mówi się o tym, że ciężka praca polskich naukowców zbyt rzadko przekłada się na sukces rynkowy. Znamy przykłady znakomitych naukowych opracowań, których nie potrafiliśmy wdrożyć. Wielokrotnie polskie technologie przewyższały jakością koncepcje z innych krajów, a mimo to na podstawie tych zagranicznych powstawały produkty podbijające światowe rynki. Wdrażana obecnie reforma nauki i uchwalona już przez parlament reforma szkolnictwa wyższego a także przygotowany w ministerstwie podręcznik komercjalizacji, mają pomóc w zmianie tego niekorzystnego trendu i doprowadzić do bardziej efektywnego wykorzystania ogromnego potencjału naszej nauki – informuje Bartosz Loba, rzecznik MNiSW.

W ramach reform w polską naukę ma zostać zainwestowanych 16 mld zł (w dużej części unijnych pieniędzy). Ministerstwo podkreśla, że wiele uczelni, to obecnie wielkie place budowy. Powstaje w nich infrastruktura badawcza, centra technologiczne, laboratoria.

To musi przynieść efekt

Bartosz Loba zaznacza, że Polska podnosi swój poziom innowacyjności, mimo kryzysu ekonomicznego, a wiele działań rządowych przyniesie efekt w przyszłości (na podstawie danych rankingu innowacyjności „European Innovation Scoreboard”, opublikowanych w marcu 2010 r.)

– W ostatnich latach nastąpił tu duży postęp, szczególnie jeśli chodzi o aparaturę naukową. Dotacje – zwłaszcza z tzw. funduszy strukturalnych UE – pozwalają na finansowanie dużych i ambitnych projektów badawczych i wdrożeniowych. Z drugiej strony środki do prowadzenia działalności badawczej wciąż są bardzo ograniczone, a rozwój kadry naukowej i finansowanie zespołów badawczych – poważnie utrudnione. Obserwując politykę w tej dziedzinie uważam, że nowoczesna aparatura i kilkadziesiąt dużych projektów badawczych nie wystarczą do trwałego rozwoju nauki w Polsce – uważa dr Dominik Czaplicki z Centrum Innowacji, Transferu Technologii i Rozwoju Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Czaplicki podkreśla, że sporo badań ma aspekt praktyczny wart wykorzystania a naukowcy myślą o tym już na etapie planowania badań. Widzi też poprawę w podejściu biznesu, ale to wciąż za mało. Fundusze inwestycyjne oraz prywatni inwestorzy „stanowią niewielki rynek i często oczekują zbyt szybkiego zwrotu z inwestycji.”

– Wina leży tu niestety po obu stronach. Nauka zdaje się nie dostrzegać potrzeb przemysłu. Badania naukowe rzadko są prowadzone pod kątem potencjalnej komercjalizacji ich wyników. Z kolei przedsiębiorcy nie widzą w uczelniach partnerów dla rozwijania własnych technologii, bardzo często są przekonani o własnej samowystarczalności. W celu nawiązania współpracy z biznesem na uczelniach powoływane są m.in. centra transferu technologii, które starają się budować system współpracy przemysłu z nauką co jednak nie jest łatwym zadaniem. W Polsce nadal brak jest instytucjonalnych mechanizmów, które stymulowałyby współpracę na styku nauka – biznes i tym samym wdrażanie wynalazków – ocenia prof. Jan Kazior, prorektor do spraw nauki Politechniki Krakowskiej.

Zdaniem prof. dr hab. inż. Jacka Kluski, prorektora ds. Nauki Politechniki Rzeszowskiej, brak nowoczesnej, często kosztownej aparatury, zmuszał przez całe lata wielu ambitnych ludzi nauki do zajmowania się badaniami teoretycznymi, zamiast prowadzenia badań, które mogłyby konkurować z osiągnięciami doskonale wyposażonych ośrodków bogatych państw i umożliwiać innowacyjne wdrożenia w przemyśle.

Podkreśla jednak także i to, że barierą do wdrożenia innowacji jest za mało rozwinięty biznes – zwłaszcza z punktu widzenia możliwości zaangażowania znacznych kwot na sfinansowanie tych przedsięwzięć.

Dumni z wynalazków

Mimo problemów, wiele uczelni może pochwalić się znaczącymi wynalazkami.

Politechnika Gdańska jest szczególnie dumna z wdrożenia systemu inteligentnego oświetlenia ulicznego SILED, umożliwiającego monitoring miejsc, natężenia ruchu, temperatury powietrza, zanieczyszczeń.

„Jest to rozwiązanie unikalne w skali światowej.” – napisali przedstawiciele uczelni.

Rocznie gdańscy inżynierowie rejestrują około 70 zgłoszeń innowacji podlegających ochronie patentowej. Opracowali, na przykład:

– lepszą nośność pali używanych w wielkich budowlach (mostach, drogach),

– Cyber-oko – system pozwalający na poruszanie kursorem komputera za pomocą wzroku,

– bezzałogowy system wykrywania i identyfikacji materiałów niebezpiecznych w obszarach wodnych,

–  technologię produkcji nowego leku na osteoporozę,

– wędliny z dodatkiem kapusty, zawierającej substancje anty-rakowe i wzmacniające organizm,

– mysz komputerową dla osób z niedowładem rąk.

„Wdrożone są także: cyfrowy korektor mowy, syntetyzer mowy dla osób po laryngektomii i cyfrowa krtań elektroniczna” – podsumowują naukowcy.

Uniwersytet Łódzki opracował układ do identyfikacji kablowych linii telefonicznych czy układ do sprzęgania telefonów radiowych z systemami komputerowymi. W ciągu 10 ostatnich lat ta uczelnia zgłosiła 61 wniosków patentowych.

Naukowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego mogą wkrótce dokonać przełomu w diagnostyce medycznej za pomocą nowych systemów do Pozytonowej Tomografii Emisyjnej (PET). Rozwijają również terapię przeciwnowotworową.

Politechnika Rzeszowska jest szczególnie dumna z innowacyjnych rozwiązań z zakresu gospodarki wodno-ściekowej, w tym urządzeń stosowanych do sterowania przepływem ścieków oraz zagospodarowania wód opadowych. Ta uczelnia opracowała też technologię produkcji żywicy poliestrowej, która jest wytwarzana od 18 lat.

„Warto również zwrócić uwagę na wynalazki pracowników Wydziału Budowy Maszyn i Lotnictwa, które dotyczą różnych urządzeń mechanicznych, w tym wynalazków związanych z przetwarzaniem roślin energetycznych, urządzeń do prac komunalnych, urządzeń do diagnostyki stawu skokowego i wielu innych” – mówi Jacek Kluska.

Politechnika Rzeszowska ma ogółem 450 praw wyłącznych w formie patentów i praw ochronnych. Także Akademia Leona Koźmińskiego, choć jest uczelnią prywatną i nie prowadzi działalności badawczej na taką skalę, jak państwowe politechniki i uniwersytety, też ma się czym pochwalić.

– Witold Bielecki, wicerektor uczelni i kierownik Centrum Gier Decyzyjnych jest autorem dwóch gier „Menager” i „Investor” wykorzystywanych zarówno w Polsce, jak i na świecie – podkreśla Ewa Barlik, rzecznik uczelni.

Trzeba wierzyć, że kiedyś na polskiej uczelni narodzi się kolejny przełomowy na światową skalę wynalazek.

>czytaj też: Internet przestanie być najbardziej innowacyjną branżą



Tagi