Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

Kolejna transza łagodzenia ilościowego pozostanie na razie w sferze domysłów

Ben Bernanke, szef amerykańskiego banku centralnego zasygnalizował podczas przesłuchania w Kongresie w minionym tygodniu, że Fed jest gotowy do uruchomienia trzeciej transzy łagodzenia ilościowego. Wbrew nadziejom Wall Street, nie wydaje się jednak, aby Bernanke zamierzał to szybko zrobić.
Kolejna transza łagodzenia ilościowego pozostanie na razie w sferze domysłów

Jeffrey Sachs szuka nowych źródeł wzrostu gospodarczego (CC BY-NC-ND kevin813)

Bernanke, prezentując stanowisko Rezerwy Federalnej,podkreślił, że nie można oczekiwać, że wzrost gospodarczy uda się rozruszać jedynie dzięki polityce pieniężnej. Na razie kongresmeni puszczają jego ostrzeżenia mimo uszu, nie widać, aby zamierzali wprowadzić jakieś inne mechanizmy pobudzania wzrostu gospodarczego. Tymczasem program łagodzenia ilościowego spotyka się z krytyką zarówno ze strony komentatorów, jak i polityków z obydwóch głównych partii.

Błąd zaufania do banków

Rezerwa Federalna przeprowadziła pierwsze dwie transze programu łagodzenia ilościowego od grudnia 2008 r. do czerwca 2011 r. Nabyła wówczas obligacje na sumę 2,3 biliona dolarów, w tym papiery wartościowe zabezpieczone hipotekami na kwotę 1,25 biliona dolarów. Program łagodzenia ilościowego nie spowodował wzrostu inflacji.Dyskusja dotyczy raczej tego, czy pierwsze dwie transze faktycznie pomogły amerykańskiej gospodarce. Zdaniem większości ekspertów – nie.

Najsilniejszym argumentem na rzecz tego stanowiska jest to, że bezrobocie utrzymuje się od dwóch lat na tym samym poziomie – ok. 9 proc. Wzrost gospodarczy w pierwszym kwartale 2012 r. wzniósł się zaledwie na poziom 1,9 procenta, a najnowszy raport z rynku pracy mówi, że w maju zostało utworzonych jedynie 69 tysięcy miejsc pracy. Program nie pomógł także rynkowi hipotecznemu, bo realne inwestycje na rynku mieszkaniowym pozostają na poziomie 45 proc. ich wielkości z 2005 roku.

Wyniki gospodarcze zatem nie przemawiają na rzecz uruchamiania trzeciej transzy skupu obligacji. Dlaczego jednak są tak mizerne? Pieniądze trafiły do sektora bankowego. Ponieważ jednak były przekazane bezwarunkowo — nie pobudziły najważniejszego instrumentu — polityki kredytowej.

Z tego powodu program jest ostro krytykowany na przykład przez  ekonomistów keynesowskich — noblistów Paula Krugmana i Josepha Stiglitza. Obaj występowali ostro przeciwko bezwarunkowemu przekazaniu bankom pieniędzy, tak jak to miało miejsce w 2008 roku.

Dziś obaj zalecają zwiększenie stymulacji – Paul Krugman opowiada się za tym aby dopuścić do wyższej inflacji. Joseph Stiglitz natomiast powtórzył niedawno, iż program quantitative easing (w skrócie QE) był, i będzie – jeśli zostanie uruchomiona trzecia transza – pompowaniem pieniędzy w niezreformowany system bankowy.

Zdaniem Stiglitza, aby wykupowanie obligacji przyniosło efekt, Rezerwa Federalna powinna bardziej skoncentrować się na skłonieniu banków, aby udzielały pożyczek. Jak dotąd Rezerwa wspomaga banki poprzez skupowanie obligacji rządowych, ale bez wpływania na ich politykę. Inni krytycy wskazują inny przykład nieudanego pompowania pieniędzy — stratę 2 miliardów dolarów, jaką poniósł JP Morgan na ryzykownym inwestowaniu.

Fed nie rozwiąże kryzysu

Wszyscy wskazują, że polityka Rezerwy Federalnej pod kierownictwem Bena Bernanke – utrzymywania niskich stóp procentowych – nie jest ekonomicznym majstersztykiem, jakiego wymaga sytuacja. Polityka ta bowiem nie stymuluje popytu na rynku. Potrzebne są zdaniem wielu komentatorów bardziej odważne ruchy. Pytanie jest jednak – tylko czyje?

Ben Bernanke odpiera ataki mówiąc nie od dziś to, co powtórzył na niedawnym spotkaniu szefów banków centralnych w Atlancie – iż znaczna część polityki, która stymuluje wzrost gospodarczy jest kreowana poza bankiem centralnym. Polityka monetarna banków centralnych nie może podtrzymywać cen aby stymulować popyt. Przypomniał, że zadaniem Rezerwy Federalnej jest zapobieganie inflacji i utrzymanie wartości dolara. Z definicji polityka banku centralnego nie może być jedynym lekarstwem na kryzys gospodarczy. Potrzebne są inne mechanizmy i decyzje w innych obszarach, na przykład cięcia budżetowe.

Takie stanowisko prowadzi do wymiany ciosów pomiędzy republikanami a demokratami. Republikanie chcą drastycznych cięć programów rządowych, aby umożliwić równie drastyczne cięcia podatkowe.To, ich zdaniem, pozwoliłoby amerykańskim firmom zwiększyć inwestycje i tworzyć nowe miejsca pracy. Są kategorycznie przeciwni kolejnej transzy skupowania obligacji. Demokraci wskazują, że wzrost gospodarczy może być pobudzony przez wzrost konsumpcji, dlatego gospodarka potrzebuje stymulacji ze strony Fedu. Podatki natomiast powinny być zmodyfikowane tak, aby zmniejszać różnice ekonomiczne pomiędzy 1 procentem najbogatszych a blisko 66 procentami społeczeństwa, które reprezentuje klasę średnią.

Brak śmiałych wizji

Podczas gdy politycy kłócą się o cięcia budżetowe i podatki, eksperci idą nieco dalej wskazując, że kontynuacja zwiększania długu publicznego bez najmniejszej nawet gwarancji wzrostu miejsc pracy nie jest właściwą strategią. Specjaliści z Morgan Stanley oszacowali na przykład, że jeśli wyniki gospodarcze będą równie słabe jak obecnie, trzecia transza „wystarczy” zaledwie na kilka godzin, a nie dni, nie mówiąc o tygodniach.

Programy skupu obligacji i innego rodzaju zastrzyki finansowe mają ograniczoną możliwość stymulacji wzrostu, ponieważ albo zostają skonsumowane na spłatę zadłużenia (w ten sposób rządy stanowe zagospodarowały zastrzyk z budżetu federalnego) albo na inwestycje. Nie służą natomiast przedsięwzięciom, które kreują miejsca pracy, na przykład poprzez udzielanie pożyczek (co robią banki inwestycyjne). Dlatego jak podkreślają eksperci warto wyjść poza doraźne schematy.

Jeffrey Sachs na przykład przedstawił ostatnio w „Financial Times” propozycję rozwiązań „poza-doraźnych”. Jego zdaniem zarówno USA jak i Europa potrzebują nowego źródła wzrostu, a nie krótkoterminowego keynesowskiego pobudzenia konsumpcji. Sachs, zwolennik nowych technologii i nowych źródeł energii,  wskazuje, że inwestycje w tej dziedzinie, najlepiej połączenie  inwestycji prywatnych i publicznych – mogłyby się stać nowym źródłem wzrostu gospodarczego.

Tymczasem polityków, którzy lansowaliby tego rodzaju lub inne wizje nie widać.

Anna Wielopolska

Autorka mieszka w Waszyngtonie

Jeffrey Sachs szuka nowych źródeł wzrostu gospodarczego (CC BY-NC-ND kevin813)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Ekonomiści pobłądzeni w krytyce NBP

Kategoria: Trendy gospodarcze
Dwaj członkowie pierwszej RPP przystąpili do boju w kampanii przed sejmowym głosowaniem nad kandydatem na stanowisko prezesa NBP i w dwudziestu punktach sformułowali swoją – jakżeby inaczej, sążniście negatywną – opinię o polityce pieniężnej realizowanej przez RPP czwartej kadencji (Bogusław Grabowski i Jerzy Pruski, Bankructwo polityki pieniężnej? Rzeczpospolita 27.04.2022).
Ekonomiści pobłądzeni w krytyce NBP