Nowa architektura rynku gazu w Europie

Przejęcie przez Gazprom pełnej kontroli nad białoruskim właścicielem sieci gazowej Biełtransgaz będzie miało daleko idące konsekwencje dla państw sąsiadujących z Białorusią: Litwy, Ukrainy i Polski. Jedną z rzeczy jaką uzyskał Gazprom dzięki przejęciu pełnej kontroli nad białoruskimi gazociągami jest łatwiejsza możliwość wejścia na polski rynek gazu.
Nowa architektura rynku gazu w Europie

(CC BY-NC christian.senger)

By zbudować konkurencyjny rynek gazu ziemnego muszą być spełnione określone warunki. Po pierwsze powinni być na nim obecni niezależni od siebie dostawcy gazu, po drugie bariery wejścia na rynek powinny być możliwie jak najmniejsze, po trzecie powinny istnieć mechanizmy zapewniające bezpieczeństwo dostaw gazu, po czwarte powinna być zapewniona transparentność cen i taryf. Realizacja każdego z tych punktów wymaga czasu, pracy, a niektóre dodatkowo wielomiliardowych inwestycji.

W budowie konkurencyjnego rynku gazu mogą zaszkodzić – oprócz polskich polityków, którzy nie mają odwagi powiedzieć tzw. odbiorcom socjalnym, że gaz ziemnym dla nich powinien podrożeć – obecni dostawcy gazu (czytaj: dostawca).

Ostatnie wydarzenia  – transakcje, umowy itp. – na europejskim rynku gazu pokazują, że łatwiej już było. Teraz sytuacja może się jeszcze tylko bardziej skomplikować.

Przejęcie przez Gazprom pełnej kontroli nad białoruskim właścicielem sieci gazowej Biełtransgaz będzie miało daleko idące konsekwencje dla państw sąsiadujących z Białorusią, czyli Litwy, Ukrainy i Polski. Skupmy się na państwach należących do UE. Jeżeli chodzi o sytuację Polski, to jedną z potencjalnych korzyści, jakie uzyskał Gazprom jest możliwość dużo łatwiejszego wejścia na polski rynek gazu.

Głównym problemem będzie dla strony rosyjskiej przekroczenie granicy polsko-białoruskiej z budową gazociągu. I takie rzeczy zostały jednak przez przewidujących ludzi swego czasu przewidziane. Zanim Polska wstąpiła do UE pod Bugiem wybudowano różnego rodzaju mniejsze i większe przepusty (czyli rurociągi). Zestaw takich trzech przepustów będzie służył może już od przyszłego roku, a najdalej od roku 2013 do importu paliw z Białorusi. W tym przypadku pod graniczną rzeką będzie płynąć olej napędowy, ale w innych przypadkach,  kiedy w taki rurociąg zostanie włożony gazociąg, będzie mógł płynąć także gaz z przeznaczeniem dla Białegostoku, Zakładów Azotowych Puławy czy nawet stolicy.

W ciągu kilku lat powinniśmy liczyć się z tym, że Gazprom (a mówiąc precyzyjnie jedna z jego afiliowanych spółek) zacznie być bezpośrednim dostawcą gazu na polski rynek detaliczny, co będzie zmieniało architekturę tego rynku.

Z Kuźnicy Białostockiej (przy granicy polsko-białoruskiej) do Gołdapi (na granicy polsko-rosyjskiej) jest około 120 km w linii prostej. Na tej linii znajdują się dodatkowo Suwałki a jak się lekko z niej zboczy na południowy – zachód także Ełk. Wybudowanie gazociągu zaopatrującego Obwód Kaliningradzki i omijającego Republikę Litwy będzie dość łatwe w tej sytuacji. Posiadając zaś takie gazowe obejście Litwy Gazpromowi łatwiej będzie wymusić na rządzie w Wilnie stosowne ustępstwa.

Ustępstwem takim będzie cofnięcie decyzji o przymusowym pozbyciu się akcji jakie posiada Gazprom w litewskim narodowym operatorze gazociągów spółce Lietuvos Dujos (Litewski Gaz). Nakaz ten został niedawno przegłosowany na Litwie, jest zgodny z zapisami III pakietu liberalizacyjnego, który wszedł w życie w marcu 2011 r.  a jego przyjęcie przez Litwę rozpala do białości rosyjskich gazowników.

Przy okazji Gazprom (lub wyznaczona przez niego spółka zależna) będzie mogła dokonać gazyfikacji północno-wschodnich terenów RP, a także wybudować własnym sumptem elektrownię (lub elektrociepłownię) gazową o mocy 400 – 600 MW w tamtym rejonie. O wspólnej budowie takiej elektrowni podobno między innymi rozmawiali w trakcie negocjacji poświęconych cenom gazu przedstawiciele PGNiG i Gazpromu, tyle tylko, że się nie porozumieli.

Może Rosjanie już wtedy zakładali, że taką inwestycję przeprowadzą sami? Samorządy i okoliczni mieszkańcy powinni być zadowoleni. Niemieckie spółki, ciągnąc gazociągi z terenu Niemiec, od ponad 12 lat dokonują gazyfikacji terenów gmin województwa lubuskiego, wielkopolskiego, dolnośląskiego ku uciesze samorządowców i mieszkańców tychże gmin. Dlaczego więc Gazprom miałby tego nie robić w Polsce północno-wschodniej?

Rzecz kolejna, nie bez znaczenia dla Polski. Kolejne dyrektywy gazowe UE, wręcz pakiety liberalizujące rynek energii miały na celu powstanie możliwie najlepiej funkcjonującego, efektywnego i bezpiecznego rynku gazu ziemnego. Rynku, na którym w maksymalnie największym możliwym stopniu ograniczane byłyby praktyki monopolistyczne. Ostatnią emanacją woli struktur unijnych w stosunku do podmiotów działających na rynku gazu był tak zwany III pakiet liberalizacyjny, który od początku zaciekle atakowany był przez Rosję i Gazprom.

Jeden z głównych zarzutów Gazpromu dotyczy sposobów zarządzania sieciami gazowymi przez spółki handlujące i wydobywające gaz ziemny. Rozwiązania unijne przewidują dają możliwość wyboru pomiędzy wariantami – w pierwszym wariancie ma nastąpić wydzielenie struktur operatorskich na danym gazociągu od właścicieli (właściciela) a w wariancie drugim oddzielenie właścicieli gazociągów od operatorów. Ponadto przewidziany jest swobodny dostęp do gazociągów i transparentność w przyznawaniu mocy przesyłowych danym gazociągiem. Rosjanom nie podoba się, że ktoś inny niż oni będzie miał wpływ na dysponowanie (funkcje operatorskie) ich gazociągami lub gazociągami, w których mają udziały.

Komisja Europejska długo wydawała się nieprzejednana ale przełom nastąpił (przynajmniej werbalnie) przy otwieraniu I nitki rurociągu Nord Stream. Po wypowiedziach kanclerz Merkel oraz komisarza UE ds. energii Oetingera strona rosyjska zwielokrotniła naciski i Komisja Europejska zapowiedziała, że będzie rozmawiać z Gazpromem w celu wypracowania pragmatycznego stanowiska. Przykładem takiego pragmatycznego z punktu widzenia Rosjan stanowiska byłoby np. przywrócenie funkcji operatorskich spółce EuroPolGaz w stosunku do polskiego odcinka gazociągu jamalskiego.

Obecnie po podpisanych pod koniec 2010 r. umowach operatorem jest OGP Gaz-System, który na transparentnych i niedyskryminacyjnych zasadach zaczął udostępniać zainteresowanym stronom wolne przepustowości na punktach odbiorczych (we Włocławku i Lwówku) gazu z gazociągu jamajskiego w Polsce. Wcześniej operatorem był właściciel gazociągu EuroPolGaz, teraz jest Gaz-System jednakże istnieje możliwość powrotu do tego aby funkcje operatorskie były w EuroPolGazie (musiałby on m.in. wyodrębnić z siebie odpowiednią strukturę organizacyjną).

Mając funkcje operatorskie zawsze można na różnych etapach i poziomach stwarzać problemy wolnej konkurencji i swobodnemu wykorzystywaniu niewykorzystywanych gazociągowych mocy.

Kilka dni temu ukazała się zapowiedź sprzedaży przez RWE czeskiego operatora gazociągów przesyłowych spółki Net4Gas (z nią OGP Gaz-System budował polsko – czeski łącznik gazowy przez Cieszyn o początkowej przepustowości 0,5 mld m3 z przepustowością docelową 3 mld m3), będący czeskim odpowiednikiem polskiego OGP Gaz-System. Jednocześnie wiadomo, że toczą się rozmowy pomiędzy RWE a Gazpromem dotyczące różnych form „pogłębionej współpracy”. Jeżeli weźmiemy pod uwagę:

– jakie problemy stwarza z wydaniem warunków przyłączenia terminala LNG, który ma być budowany na Litwie, spółka Lietuvos Dujos czyli kontrolowany przez Gazprom litewski operator gazociągów przesyłowych,

– coraz bardziej koncyliarną postawę KE w stosunku do Gazpromu,

–  fiasko forsowanej przez KE inwestycji w gazociąg Nabucco,

– rolę Czech w funkcjonowaniu przyszłego korytarza gazowego północ-południe,

to optymizm w sprawie budowania konkurencyjnego, otwartego, transparentnego i bezpiecznego rynku gazu w Polsce ale także Europie Środkowej nie powinien na długo gościć w naszych sercach.

Korytarz? A może sień

Jeżeli ma powstać rynek to musza na nim być obecni różni niezależni od siebie dostawcy gazu. Rynek jednego dostawcy z zależnymi od niego i afiliowanymi przez niego spółkami nie jest rynkiem tylko jego imitacją. Należy tym samym umożliwić wprowadzanie na dany obszar gazu z innych, konkurencyjnych źródeł. Takim pomysłem miał i ma być korytarz północ – południe. Przez ostatni rok w prasie wylano morze tuszu i rzekę atramentu na temat tak zwanego korytarza gazowego jaki miałby powstać w Europie Środkowej na linii północ – południe. Jednym z jego ważniejszych założeń była budowa gazociągu Nabucco dostarczającego gaz ze złóż kaspijskich (Azerbejdżan, Turkmenistan) przez Turcję do państw Europy Środkowej (Bułgaria, Węgry, Czechy, Słowacja,Austria).

Po tym, jak Turcja przyznała prawa do badania dna morskiego Gazpromowi w celu rozpoznania możliwości położenia gazociągu Południowy Potok, po zwiększeniu dostaw azerskiego gazu do Rosji, turkmeńskiego gazu do Chin czy po uznaniu przez Bułgarię gazociągów South Stream jako inwestycji priorytetowej prawdopodobieństwo wybudowania gazociągu Nabucco jest bardzo niewielkie.

Państwa jakie miałyby być objęte korytarzem gazowym północ – południe (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, Chorwacja, Bułgaria, Rumunia) konsumują razem około 58 mld m3 gazu rocznie. Jeżeli dodamy do tego trzy państwa nadbałtyckie konsumpcja przekroczy 63 mld m3 gazu. Wydobycie własne na terenie tych państw to około 18 mld m3 z czego największy udział ma Rumunia – prawie 11 mld m3. Oznacza to, że import gazu do tych państw wynosi około 40 mld m3. Budowany obecnie w Polsce terminal LNG będzie mógł odbierać 5 mld m3 a po dodatkowej rozbudowie 7,5 mld m3 gazu. Terminal LNG jaki miałby powstać na chorwackiej wyspie Krk miałby mieć maksymalną możliwość odbioru na poziomie 10 mld m3 gazu.

Jeżeli weźmiemy pod uwagę wymuszony zapisami pakietu energetyczno – klimatycznego przyszły wzrost konsumpcji gazu ziemnego związany między innymi z sekowaniem elektrowni i elektrociepłowni węglowych, co pośród państw Europy Środkowej dotknie najbardziej Polskę i Czechy, to zakładane maksymalne wielkości odbioru przez terminale LNG nie są niczym szczególnym. Problem z chorwackim terminalem polega na tym, że wciąż pozostaje w sferze zapowiedzi. Na początku 2006 r., kiedy PGNiG ogłaszało przetarg na napisanie studium wykonalności terminala LNG, Chorwaci swój terminal na wyspie Krk mieli już zaplanowany. Miał być uruchomiony w 2010 – 2011 r. Tak się nie stanie.

Tym samym jedyne co jest obecnie pewne w tym korytarzu to terminal w Świnoujściu oraz kilka gazociągów o stosunkowo niewielkiej przepustowości (np. niedawno oddany do użytku gazociąg Moravia pomiędzy Polską a Czechami o przepustowości 0,5 mld m3 gazu ciężko nazwać dużym). To trochę za mało, by korytarz działał i zdecydowanie za mało aby powstał prawidłowo i efektywnie funkcjonujący rynek gazu.

Problemem zaczyna być także dostawca gazu do gazociągu Nabucco, przez wiele lat wskazywano tu Turkmenistan posiadający czwarte co do wielkości na świecie udokumentowane zasoby gazu ziemnego (po Rosji, Iranie i Katarze). Państwo to długo musiało zgadzać się na dyktando Rosji w sprawie warunków dostaw – odbioru gazu dlatego m.in. było traktowane jako podmiot który uczestnictwem w projekcie byłby zainteresowany. 4 lata temu Chińczycy podpisali jednak kontrakt na dostawy 40 mld m3 gazu rocznie i w 3 lata wybudowali z Turkmenistanu poprzez Kazachstan aż do Szanghaju gazociąg długości 7000 km. Tym samym Turkmenistan zyskał potężnego protektora i możliwość wyboru odbiorcy gazu. Chińczykom nie będzie zaś zależało na budowie gazociągu do Europy, ponieważ ceny w UE (około 400 dol./1000 m3) są znacząco wyższe niż w Chinach (trochę powyżej 200 dol./1000 m3).

Turkmenistan mógłby oczywiście zaopatrywać bez problemów i Chiny i UE ale wciąż jest jeszcze Rosja. Moskwa zdaje sobie sprawę, że w stosunku do Turkmenistanu popełniła w przeszłości kilka błędów, teraz prawdopodobnie już tego nie zrobi. Przy załatwianiu swoich interesów nie zawaha się użyć nawet czołgów, bo Turkmenistan ze swoimi zasobami może na dziesięciolecia zniweczyć plany Moskwy w stosunku do europejskiego rynku.

AGRI zamiast Nabucco

Nabucco to duży i trudny projekt, a jego trudność wynika między innymi z tego, że przebiega przez wiele państw. W celu udrożnienia drogi kaspijskiego gazu do odbiorców w UE Azerbejdżan przedstawił propozycję wybudowania AGRI czyli Azerbejdżan Gruzja Rumunia Interkonektor. W AGRI chodzi o przeprowadzenie gazociągu długości około 800 km z Baku nad gruzińskie wybrzeże Morza Czarnego (np. do portu w Batumi). Tam musiałby powstać terminal eksportowy LNG o zdolnościach eksportu 10 mld m3 gazu rocznie i podobny drugi terminal w rumuńskiej Konstancy (po drugiej stronie morza, 1050 km). Z rumuńskiego wybrzeża, jednym gazociągiem rozwidlającym się w odpowiednim momencie, gaz byłby z jednej strony transportowany na Węgry i Bałkany, a z drugiej do Czech, Słowacji i Polski.

Nabucco miało pierwotnie mieć przepustowość 30 mld m3 gazu – AGRI byłby znacząco mniejszy od projektu gazociągowego. Miałby jednak kilka zasadniczych plusów:

–  wymagałby zgody tylko trzech państw,

– miałby budowę modułową, tzn. jeżeli gazociąg Baku – Batumi byłby od początku przeskalowany i zbudowany na przepustowość 30 mld m3 to rozbudowując terminal eksportowy LNG z czasem można zwiększać zdolność eksportu nawet do 30 mld m3 gazu,

– takie rozwiązanie dawałoby możliwość elastycznych dostaw także do innych ewentualnych terminali zlokalizowanych na wybrzeżu Morza Czarnego, np. planowanego terminalu w ukraińskiej Odessie czy bułgarskim Burgas.

Jeżeli będzie istniał gazociąg Baku – Batumi o wiele łatwiej będzie wybudować gazociąg transkaspijski, długości około 200 km, łączący Turkmenistan (z okolic Zatoki Turkmenbaszy) z Azerbejdżanem (do Baku). Wtedy będzie istniało uzasadnienie dla takiej inwestycji a czas jej przeprowadzenia i rozpoczęcia działania będzie stosunkowo niedługi.

Praca domowa dla Polaków

Co my możemy zrobić dla siebie? Po pierwsze należy dobrze zastanowić się czy ze środków unijnych powinniśmy dofinansowywać rozbudowę sieci dystrybucyjnych gazu, czy może lepiej środki te skupić na rozbudowie i odbudowie sieci przesyłowych, na których opiera się bezpieczeństwo i rynek.

Środki UE na lata 2014- 2020 jeżeli chodzi o priorytet „Bezpieczeństwo energetyczne” powinny być w większym stopniu skoncentrowanie na 1 – 2 celach  i kilku wybranych projektach.

Druga rzecz to są wszystkie kwestie związane z gazem niekonwencjonalnym, trzecia to rozbudowa podziemnych magazynów gazu ziemnego (one budują bezpieczeństwo dostaw ale także przyczyniają się do rozwoju rynku gdyż ułatwiają arbitraż cenowy pomiędzy latem a zimą). Czwarty obszar to działania dyplomatyczne takie, jak występowanie wspólnie z naszymi sąsiadami do KE o środki na dofinansowanie AGRI, czy terminalu LNG na wyspie KrK.

Obserwując przygotowania do powstania Południowego Potoku, przeciwdziałanie rozwojowi wydobycia w Europie gazu niekonwencjonalnego, blokowanie powstawania Nabucco, powstanie „żelaznej gazowej kurtyny” łączącej Nord Stream i South Stream i odbudowującej monopol Rosjan w państwach dawnego bloku sowieckiego okazuje się, że nie mamy dużo czasu.

>czytaj też: Rosyjski kompleks surowcowy

(CC BY-NC christian.senger)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Droga do uniezależnienia energetycznego Europy i Polski od Rosji

Kategoria: Trendy gospodarcze
Po agresji Rosji Na Ukrainę, która spowodowała szokowy wzrost cen surowców energetycznych, ożyły obawy o trwałość postpandemicznego ożywienia gospodarczego. Konflikt zbrojny pokazał jednocześnie skalę uzależnienia krajów członkowskich UE od dostaw węglowodorów i węgla z Rosji.
Droga do uniezależnienia energetycznego Europy i Polski od Rosji