Autor: Jacek Krzemiński

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta.

PARP broni wydatków na innowacyjność

Jak Polska wydaje dziś, a jak powinna w kolejnej perspektywie budżetowej UE wydawać unijne dotacje na podniesienie innowacyjności naszej gospodarki? Wielu ekspertów, przedsiębiorców i ekonomistów krytykuje w tej sprawie rząd. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości broni się statystykami. Pokazuje dane, z których wynika, że pieniędzy z UE na innowacyjność nie marnujemy.
PARP broni wydatków na innowacyjność

(CC BY-SA Argonne National Laboratory)

Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka (POIG) to główny unijny program w latach 2007 – 2013, który ma pomóc polskim firmom zwiększyć innowacyjność.

Zacznijmy od głosów krytycznych pod jego adresem. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego zleciło niedawno badania, aby sprawdzić, jak adresaci unijnego programu oceniają jego realizację. Ponad połowa ankietowanych (w tym gronie byli głównie przedsiębiorcy) wskazało, że do unijnych dotacji z Innowacyjnej Gospodarki zniechęcają: rozdęte formalności (konieczność przygotowania bardzo wielu dokumentów), biurokracja oraz duże opóźnienia w przyznawaniu i przekazywaniu dotacyjnych pieniędzy.

Znane są nawet przypadki firm, które raz zdobywszy unijną dotację, nie chciały sięgać po kolejną. Choć mogły to zrobić, zraziły ich dotychczasowe doświadczenia.

Liderów połknął komputer

Na zbytnie zbiurokratyzowanie POIG wskazuje też „Raport o innowacyjności polskiej gospodarki”, autorstwa zespołu kierowanego przez prof. Krzysztofa Rybińskiego. Jego opracowanie zleciła Krajowa Izba Gospodarcza oraz Telekomunikacja Polska.

Niektórzy przedsiębiorcy, biorący udział w tworzeniu tego raportu, stwierdzili, że biurokracja, związana z przyznawaniem unijnych dotacji na innowacje, wyklucza ze starania się o nie wiele firm, w których czas decyduje o rynkowym powodzeniu. Oto przykład. Właściciele firmy Platige Image zwracają uwagę, że branża kreatywna, w której działają, zmienia się tak szybko, że z wdrażaniem nowych rozwiązań nie można w niej czekać, aż któreś ministerstwo czy Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości rozpisze i rozstrzygnie kolejny konkurs na unijne granty na innowacyjność.

Są też inne bariery. Zespół prof. Rybińskiego pisze w swym raporcie m.in.: „W dofinansowaniu UE przeszkadza przedsiębiorcom także zmuszanie do działań irracjonalnych, np. wymuszanie ogłaszania przetargu w sytuacji, gdy ma się już wybranego, zaufanego partnera, z którym chce się współpracować. Na koniec nie można zapomnieć, że inwestor wspiera pomysłodawcę nie tylko finansowo, ale też swoją wiedzą, doświadczeniem oraz relacjami. Takiego wsparcia brakuje w przypadku unijnego dofinansowania innowacji… W ocenie naszych rozmówców efektywność wsparcia innowacji przez PARP jest fatalna.

Marcin Hejka, posiadający wieloletnie doświadczenie w inwestowaniu w innowacyjne spółki, twierdzi, że w żaden z kilkudziesięciu analizowanych przez niego, dofinansowanych przez PARP projektów nie zainwestowałby swoich pieniędzy – uważa, że (prawie) wszystkie padną. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na istotnie różne metody ewaluacji projektów przez PARP i fundusze inwestycyjne. Fundusze patrzą przede wszystkim na ludzi: lidera, zespół i ich doświadczenie, natomiast PARP ocenia wnioski składane w formie elektronicznej. Praktyka uczy, że sam pomysł to bardzo mały fragment sukcesu rynkowego”.

Z tym poglądem polemizuje dr Krzysztof Matusiak, prezes Stowarzyszenia Organizatorów Ośrodków Innowacji i Przedsiębiorczości w Polsce.

– Nie oceniałbym efektywności wspierania przez PARP innowacyjnych projektów z funduszy unijnych wyłącznie z punktu widzenia funduszy inwestycyjnych typu venture capital, na które wskazuje zespół prof. Rybińskiego – mówi.

– Te fundusze kierują się przede wszystkim możliwą stopą zwrotu. Dlatego nie zainwestują w wiele naprawdę innowacyjnych projektów, bo one często nie dają możliwości szybkiego zwrotu zainwestowanego kapitału. Z tego względu w wielu krajach, nawet tych uznawane za liberalne, takie, jak Stany Zjednoczone czy Izrael, państwo bardzo angażuje się we wspieranie innowacyjnych projektów w gospodarce. Nie stosuje przy tym metod funduszy inwestycyjnych, dopuszcza w większym stopniu niż one ryzyko błędu, ryzyko wsparcia projektu, który wydaje się przełomowy, ale jednak kończy się rynkowym niepowodzeniem. Dzięki temu dofinansowanie dostają takie projekty, które mają nikłe szanse na pozyskanie inwestora.

Fryzjer i dentysta innowacji nie zapewni

Jeszcze inny pogląd na ten temat ma Mirosław Grudzień, prezes i współwłaściciel firmy Vigo System, od lat uznawanej za jedną z najbardziej innowacyjnych polskich firm, której urządzenia kupuje np. amerykańska agencja kosmiczna NASA.

– Ogromną część unijnych środków wydano w Polsce na przedsięwzięcia, które według mnie nie przyczynią się do wzrostu innowacyjności naszej gospodarki – mówi prezes Grudzień. – Z małych i średnich przedsiębiorstw, dla których te pieniądze są przeznaczane, aż 97 proc. to malutkie, zatrudniające kilka osób firmy, typu posadzkarz, fryzjer, krawiec. Zaledwie 3 proc. to firmy innowacyjne, a jeszcze mniej jest takich, które prowadzą jakieś badania, opracowują nowe technologie. Liczyć, że one zwiększą innowacyjność polskiej gospodarki, to nieporozumienie.

Tym bardziej, że są one słabe kapitałowo. Kolejny problem to definicja innowacyjności w programach unijnych. Jeśli za innowację uznaje się zielony makaron, bo takiego dotąd na rynku nie było, albo kupienie za granicą jakiejś maszyny, której dotąd firma nie miała, to nie mamy co liczyć, że przy pomocy pieniędzy z UE staniemy się bardziej innowacyjni.

Na podobne zjawiska zwraca uwagę dr Krzysztof Matusiak ze Stowarzyszenia Organizatorów Ośrodków Innowacji i Przedsiębiorczości w Polsce. Twierdzi, że wiele stosowanych dziś mechanizmów dotacyjnych ma wręcz antyinnowacyjny charakter, ponieważ urzędnicy pilnują, żeby firma, która dostała unijne pieniądze, ściśle trzymała się tego, co napisała we wniosku o dotację.

– Tymczasem życie często weryfikuje zapisane we wnioskach biznesplany, szczególnie w przypadku przedsięwzięć innowacyjnych, w których musi być element ryzyka, które muszą być elastyczne, dawać możliwość modyfikowania pomysłu podczas jego realizacji – mówi Krzysztof Matusiak.

– Wiedzą o tym Finowie, których rządowa agenda dofinansowująca innowacyjne przedsięwzięcia firm, daje możliwość ich późniejszego korygowania – podkreśla dr Matusiak. – U nas takiej opcji na razie nie ma. Dlatego projekty, które w Polsce dostają unijne dotacje z POIG, zazwyczaj nie mają wielkiej innowacyjnej siły, dużego nowatorstwa.

W ocenie dr Matusiaka u nas daje się pieniądze na sprawdzone już pomysły, gdzie zamierzony efekt jest pewny, na projekty o charakterze odtwórczym. I podaje przykład: bardzo dużo dotacji na innowacyjność wzięli właściciele gabinetów stomatologicznych, którzy występowali o pieniądze na zakup jakiegoś nowego sprzętu. Czy to jest innowacyjność?

– Głównym zagrożeniem jest obłożenie unijnych środków na innowacyjność takimi procedurami, że przestają spełniać one swoją proinnowacyjną funkcję. To trzeba zmienić – uważa dr Matusiak.

>czytaj: Plan innowacyjnej gospodarki nie daje wielkich nadziei

Agencja to nie fundusz venture capital

Co na to wszystko PARP Przedsiębiorczości, która odpowiada za realizację największej części unijnego programu Innowacyjna Gospodarka i dzieli 3,9 mld euro z 8,7 mld euro przeznaczonych na ten program? Czy jest w ogóle możliwe wspieranie przez system biurokratyczny najlepszych rynkowych innowacji?

– Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości z zasady dofinansowuje projekty o niższej stopie zwrotu niż fundusze venture capital – mówi Bożena Lublińska-Kasprzak, prezes agencji. – Z naszych badań wynika, że najpopularniejsze dotacje z POIG są kierowane na projekty o wysokim stopniu innowacyjności. Zbadaliśmy przedsięwzięcia 288 firm, z którymi podpisaliśmy umowy w ramach tzw. działania 4.4 programu Innowacyjna Gospodarka. Analizie poddano wnioski o dotacje z dwóch pierwszych konkursów. W 85 proc. działań wykorzystano technologię stosowaną na świecie krócej niż rok i stopień jej globalnego rozprzestrzenienia nie przekraczał 5 proc.

Bożena Lublińska-Kasprzak dodaje, że oferta Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości na rzecz rozwoju innowacyjności i przedsiębiorczości jest bardzo kompleksowa. Wspiera nie tylko inwestycje twarde, skoncentrowane na rozwoju innowacji technologicznych.

– Dużo uwagi w naszych działaniach poświęcamy niwelowaniu barier świadomościowych, w zakresie postaw i wzorców zachowań – mówi prezes PARP. – Prowadzone przez naszą agencję badania wskazują na wciąż ogromne braki w zakresie informacji, wiedzy i kwalifikacji przedsiębiorców oraz ich pracowników. Dlatego tak wiele projektów PARP ma na celu zmianę tej sytuacji.

Jako szefowa agencji podkreśla, że realizuje ona działania nakierowane na rozwój gospodarki opartej na wiedzy, w tym kreowanie postaw innowacyjnych, inicjowanie działalności innowacyjnej i ułatwianie tworzenia powiązań pomiędzy światem gospodarki a światem nauki, wykorzystanie w rozwoju przedsiębiorstw wyników badań naukowych, stymulowanie działalności badawczo – rozwojowej firm, pozyskiwanie przez przedsiębiorców praw ochrony własności przemysłowej, pobudzanie zdolności adaptacji przedsiębiorstw do zmieniającego się otoczenia gospodarczego.

Barometr wszystko pokaże

Efekty tych działań? W drugiej połowie ubiegłego roku PARP uruchomiła „Barometr innowacyjności” – narzędzie, które pozwala na bieżąco obserwować rezultaty realizacji tej części POIG, która jest skierowana do przedsiębiorców.

– Obserwacje rozwoju działalności beneficjentów, w kontekście realizowanych projektów, już w tym momencie pozwalają na pozytywne wnioski w zakresie efektów Innowacyjnej Gospodarki – przekonuje Bożena Lublińska-Kasprzak. – W kolejnych latach realizacji Programu, m.in. dzięki „Barometrowi”, wzbogacimy wiedzę również o długofalowych rezultatach wsparcia innowacyjności. Warto bowiem podkreślić, że na koniec 2011 roku większość projektów wciąż była w trakcie realizacji, a wymierne efekty dofinansowanych inwestycji można oszacować dopiero po dłuższym czasie. Np. po upływie 24 miesięcy od zakończenia projektu.

Co konkretnie wynika z dotychczasowych badań przy użyciu „Barometru Innowacyjności”?

Ekspansja e–usług

PARP odpowiada na to pytanie, zaczynając od najbardziej znanej części programu – wsparcia tzw. e–usług, czyli Działania 8.1 (Wsparcie działalności gospodarczej w dziedzinie gospodarki elektronicznej).

Do końca zeszłego roku dzięki dotacjom, udzielonym w ramach Działania 8.1, powstało 1563 firm świadczących usługi elektroniczne (za pośrednictwem serwisu internetowego). W przypadku ponad połowy nowych firm, dofinansowane e-usługi są już dostępne na rynku. Ponad 40 proc. wdrożonych e-usług jest dostępna na całym świecie, co oznacza, że serwis jest prowadzony nie tylko w języku polskim. W przypadku 43 proc. beneficjentów odnośnik do dofinansowanego serwisu www wyświetla się na pierwszej stronie wyników wyszukiwania w Google. 15 proc. tych serwisów trafia na pierwszą pozycję w wyszukiwarce Google.

– Wprowadzone dzięki Działaniu 8.1 e–usługi były wcześniej niedostępne na polskim rynku – to 79 proc. projektów – wylicza prezes PARP. – Zawierają rozwiązania i udogodnienia, które mają przyciągnąć klientów, korzystających z analogicznych usług świadczonych do tej pory bez pośrednictwa Internetu – tak jest w przypadku 82 proc. projektów. Pośrednio przeciwdziałają tzw. wykluczeniu cyfrowemu ponieważ wykorzystują metody opracowane z myślą o osobach, które posiadają jedynie elementarne umiejętności w zakresie korzystania z technologii komputerowych – to 79 proc. projektów.

Głównym źródłem przychodów nowoutworzonych firm – beneficjentów w ramach Działania 8.1 są płatności od użytkowników serwisu www za korzystanie z e–usługi. W 2 lata od czasu złożenia wniosku o unijną dotację przeciętna liczba indywidualnych e–klientów przekroczyła 600 na beneficjenta. W roku 2010 średnia liczba aktywnych użytkowników przeciętnego serwisu www, który powstał dzięki Działaniu 8.1, wyniosła ponad 2,5 tys., a średnia liczba wejść na stronę www danego serwisu – 14,5 tys. (dziesięciokrotny wzrost w porównaniu do 2009 r.).

Sukces związków partnerskich

„Barometr Innowacyjności” objął też Działania 1.4 (Wsparcie projektów celowych). Wynik jest następujący: do końca 2011 r. dzięki tym dotacjom przedsiębiorcy rozpoczęli realizację blisko 650 projektów, polegających na prowadzeniu badań przemysłowych i prac rozwojowych (B+R), w celu opracowania nowego rozwiązania (prototypu) i z zamiarem wdrożenia go do produkcji (część wdrożeniowa mogła stanowić II etap projektu, na który można dostać unijne wsparcie z innej części Innowacyjnej Gospodarki – Działania 4.1).

W IV kwartale 2011 r. ponad połowa beneficjentów deklarowała, że planuje prace wdrożeniowe dotyczące opracowanych rozwiązań, a 44 proc. wdrożenia już podjęło.

W ramach realizowanych projektów co trzeci beneficjent realizował prace badawczo-rozwojowe samodzielnie, w oparciu o własne laboratorium lub wyspecjalizowany dział badawczo – rozwojowy.

– Wskazuje to na istotny potencjał innowacyjny tych przedsiębiorstw – mówi Bożena Lublińska-Kasprzak.

Angażując podmioty zewnętrzne, beneficjenci najczęściej (83 proc. projektów) współpracowali z krajowymi instytucjami naukowymi (np. ośrodkami Polskiej Akademii Nauk) oraz z innymi polskimi przedsiębiorstwami (53 proc. projektów). Zdarzała się też jednak współpraca z zagranicznym sektorem nauki (4 proc. projektów) i z firmami spoza Polski (16 proc.).

– Know–how pozyskany od zewnętrznych partnerów przy realizacji tych projektów można uznać za trwały efekt Innowacyjnej Gospodarki – przekonują przedstawiciele PARP. – Jeśli beneficjenci, przy realizacji części badawczej projektu, współpracowali z partnerem zewnętrznym, ta współpraca najczęściej jest kontynuowana przy wdrażaniu wyników dofinansowanego projektu, na innych polach działalności oraz przy innych projektach B+R. Sygnalizuje to, że realizacja projektów Działania 1.4 przekłada się na utrwalanie współpracy przedsiębiorców, którzy dostali dotację, z partnerami zewnętrznymi – ośrodkami naukowymi i innymi przedsiębiorcami. Więzi są szczególnie trwałe w zakresie badań i rozwoju.

Najczęściej wskazywanym przez przedsiębiorców efektem realizacji prac B+R w ramach tych projektów było opracowanie materiałów lub komponentów, które są lub będą implementowane w dotychczas wytwarzanych produktach lub rozwiązaniach. Często przynosiły opracowanie nowych lub znacząco ulepszonych rozwiązań, wykorzystywanych obecnie w działalności usługowej firmy.

Innowacje jak w filmie

Krytycy PARP i działań rządu w dziedzinie innowacyjności używają, niemal zawsze, żelaznego argumentu: w globalnych rankingach innowacyjności, w gronie państw rozwiniętych, Polska okupuje ostatnie miejsca. W ostatnich latach nasza pozycja się nie poprawiła mimo miliardów euro z unijnych dotacji na podniesienie innowacyjności naszej gospodarki.

Przedstawiciele agencji polemizują z tym argumentem. Przywołują dane Komisji Europejskiej i Ministerstwa Gospodarki, z których wynika, że już teraz przechodzimy z ogona rankingów innowacyjności do grupy tzw. umiarkowanych innowatorów. – Powoli się wspinamy – mówi Bożena Lublińska-Kasprzak. – 60 proc. dużych firm w Polsce jest innowacyjna. Gorzej jest z małymi.

PARP powołuje się też na swoje badania z lat 2004 – 2008 na temat innowacyjności polskich przedsiębiorstw. Pomimo spadku odsetka innowacyjnych firm w tym okresie, w 2008 r. wysokość przeciętnych nakładów na innowacje wzrosła w badanych zakładach o blisko 44 proc. w porównaniu do 2006 r. Wzrosła również średnia wartość sprzedaży wyrobów nowych lub ulepszonych, nakłady na badania i rozwój, a także liczba innowacyjnych produktów.

Wartość dodana tzw. przemysłów kreatywnych (creative industries) w Polsce osiągnęła poziom 17,3 mld euro, co stanowi 5,2 proc. polskiego PKB.

Polska zajmuje 8 miejsce wśród krajów rozwiniętych w zakresie eksportu wyrobów wzornictwa przemysłowego oraz 17 pozycję na świecie na liście największych eksporterów towarów kreatywnych (creative goods), takich jak filmy, muzyka, rzemiosło, design, architektura. W tej kategorii w 2009 r. osiągnęliśmy wynik 3,9 mld USD, wyprzedzając takie kraje, jak Japonia czy Holandia (źródło: Creative Economy Report 2010, United Nations 2010).

Dotacja czy kredyt?

Według przedstawicieli PARP to wszystko nie oznacza jednak, że w kolejnej perspektywie budżetowej UE (2014-2020) nie należy zmienić czy ulepszyć sposobu wydawania unijnych pieniędzy na innowacyjność.

– Dyskusja toczyć się będzie wokół tego, czy nadal mają to być dotacje czy też preferencyjne, ale zwrotne kredyty – mówi Bożena Lublińska-Kasprzak. – Sprawa jest skomplikowana. Trzeba solidnie przeanalizować, jakie są za i przeciw obu rozwiązań. Osobiście skłaniam się ku temu, by przynajmniej w pierwszych latach okresu 2014 – 2020 było więcej dotacji. Pozwoli to płynnie wejść w nową perspektywę finansową, bo jak „chodzą” dotacje, już wiemy. Sprawdziły się i nie ma obaw, że stracimy choćby euro z przyznanych nam pieniędzy.

Szefowa PARP podkreśla jednak, że atutem kredytów jest ich odnawialny charakter i efekt mnożnikowy dzięki stałemu obiegowi środków unijnych.

– Kredyty wymagają jednak zaawansowanej inżynierii finansowej – wskazuje Bożena Lublińska-Kasprzak. – Ponadto, musimy pamiętać, że polscy przedsiębiorcy niechętnie sięgają po zewnętrzne źródła finansowania. Przyznaje to prawie 60 proc. z nich. Jest więc bariera mentalna. Przedsiębiorcy kredyt uważają za ostateczność. Są wręcz dumni, że go nie zaciągają. Małe i średnie firmy finansują się głównie ze środków własnych.

Prezes PARP dodaje, że zarysowujące się priorytety unijnego wsparcia dla przedsiębiorstw już w tej chwili wskazują, że w przyszłej perspektywie budżetowej UE punkt ciężkości będzie przesuwał się. Mniej będzie dotacji do inwestycji w środki trwałe (absorpcji technologii), więcej na rzecz opracowania i wdrażania innowacji, w szczególności B+R. A także szerszego wykorzystania środków zwrotnych, w przypadku innowacji.

(CC BY-SA Argonne National Laboratory)

Otwarta licencja


Tagi