Autor: Adam Kaliński

Dziennikarz specjalizujący się w tematach dotyczących Chin.

Chiny drożeją, rynek pracy staje się atrakcyjny

Niektóre zagraniczne firmy po latach obecności na chińskim rynku zamykają tam interesy. Skłaniają ich do tego rosnące koszty pracy. Z tego samego, m.in., powodu obcokrajowcy z coraz większym zainteresowaniem spoglądają na chiński rynek pracy. Trwają negocjacje w sprawie przesunięcia produkcji z Chin do Polski kilkudziesięciu znanych marek odzieżowych.
Chiny drożeją, rynek pracy staje się atrakcyjny

Ford wraca do USA z produkcja niektórych części dotąd wytwarzanych w Chinach. (CC By-NC Ford APA)

O tym, że są zagraniczne firmy decydują się po latach opuścić chiński rynek informowały ostatnio lokalne media. Nie jest to jakiś exodus, ale rosnące koszty pracy w Państwie Środka skłaniają niektórych, albo do powrotu z biznesem do rodzimego kraju, albo do poszukiwania innych krajów na świecie celem kontynuowania produkcji.

Według raportu Boston Consulting Group szybko spada konkurencyjna przewaga i korzyści płynące z wytwarzania w Chinach. Przyczyniają się do tego rosnące koszty pracy, słabszy dolar i wzrost efektywności produkcji np. w Stanach Zjednoczonych skąd pochodzi wiele przedsiębiorstw zadomowionych w Chinach.

Na powrót do swojego kraju decydują się głównie firmy wytwarzające części samochodowe, maszyny budowlane i sprzęt AGD. Tak postąpił już amerykański gigant ATM i Ford. Chińska prasa podaje, że oprócz kosztów pracy i większej wydajności produkcyjnej amerykańskich fabryk, dużą rolę odgrywają także koszty gruntów. W takich stanach jak Alabama, Południowa Karolina czy Tennesse ziemia jest tańsza aniżeli w najbardziej rozwiniętych regionach Chin. Warto dodać, że mniej więcej 40 procent chińskiego eksportu do USA generują właśnie amerykańskie przedsiębiorstwa działające w Państwie Środka.

Co ciekawe trwają również negocjacje w sprawie przesunięcia produkcji z Chin do Polski kilkudziesięciu znanych marek odzieżowych m.in. z Niemiec, Francji i Włoch. Do spadku opłacalności przyczynia się też wzrost kosztów transportu z Chin do Europy i nie tylko. Chińczycy często, niejako „tłumacząc się” z faktu posiadania ogromnej nadwyżki w handlu zagranicznym, twierdzą, że to także wynik przeniesienia produkcji przez inne państwa do ich kraju, na czym zarabiają wprawdzie obie strony, ale to Chiny płacą za to wysoką cenę – choćby w postaci wysokiego zanieczyszczenia środowiska i właśnie oskarżeń o nadmierną nadwyżkę handlową ze światem.

Niedawno z okazji 10 rocznicy przystąpienia Chin do Światowej Organizacji Handlu (WTO) tutejszy rząd opublikował białą księgę na temat handlu zagranicznego. Przy tej okazji szef Departamentu Handlu Zagranicznego Ministerstwa Handlu Chin Wang Shouwen dał wyraźnie do zrozumienia, iż Pekin zamierza większą niż dotąd wagę przywiązywać do państw rozwijających się, ze względu choćby na spadek popytu w państwach rozwiniętych nękanych problemami ekonomicznymi. Można te słowa odczytać i w ten sposób, że Chiny poradzą sobie, nawet, jeśli zagraniczni inwestorzy stopniowo będą ograniczać swą obecność w Państwie Środka, jak również import z niego.

Alternatywa w postaci rynków wschodzących, czy też rozwijających się, może być jedynie uzupełnieniem dotychczasowej strategii handlowej, o czym w Państwie Środka mówi się już od dawna. Sternicy tutejszej gospodarki dobrze wiedzą, że kraje te nie zaoferują im najnowszego know how. Próbują więc przy okazji zarzucać Zachodowi protekcjonizm, który polega m.in. na ograniczaniu sprzedaży innowacyjnych technologii do Chin.

Zmiana tej polityki przez Zachód, zdaniem chińskich ekspertów gospodarczych i polityków, zaowocowałaby m.in. poprawą bilansu handlowego świata z Chinami i zmniejszeniem tarć ekonomicznych i politycznych na tym tle, do których regularnie dochodzi. Tak uważa choćby Li Cheng Gang wysoki urzędnik tutejszego ministerstwa handlu. Jest to oczywiście chiński punkt widzenia, ale powtarzany tu jak mantra przy okazji każdego forum ekonomicznego, czy konferencji poświęconej chińskiemu handlowi zagranicznemu – a tych z okazji okrągłej 10 rocznicy wejścia kraju do WTO jest ostatnio wiele.

Zauważonemu odpływowi niektórych zagranicznych firm z Chin towarzyszy odwrotne zjawisko na rynku pracy – zainteresowanie tym rynkiem ze strony zagranicznych pracowników rośnie. Wiele wykształconych osób, które nie mogą znaleźć zatrudnienia u siebie wybiera Chiny, widząc w nich szansę dla siebie. Chińska gospodarka potrzebuje już nie tylko wysoko wykwalifikowanych zagranicznych menedżerów i nauczycieli języka angielskiego, na których popyt w Chinach jest ogromny, ale także personelu średniego szczebla.

Dane Ministerstwa Zasobów Ludzkich i Bezpieczeństwa Chin mówią, że pod koniec 2010 roku pracowało w Chinach 231 tys. 700 cudzoziemców. Rok wcześniej było to 223 tys. Zainteresowanie różnego rodzaju ofertami, otwartą rekrutacją i targami pracy, podczas których chińskie lub międzynarodowe firmy poszukują zagranicznego personelu, świadczy o tym, że trend ten utrzyma się, a nawet wzmocni także w tym roku.

Najwięcej ofert zatrudnienia pojawia się w takich sektorach jak: usługi finansowe i konsultingowe, marketing i reklama, handel czy branża farmaceutyczny. Miejscowe firmy prywatne, ale też państwowe, które się w coraz większym stopniu „internacjonalizują” a ich działalność nabiera charakteru międzynarodowego, zmuszone są zatrudniać ludzi z całego świata, bo własnych specjalistów nie wystarcza.

Dodać też trzeba, że w Chinach taka międzynarodowa kadra nobilituje tutejszą firmę i wzmacnia jej rangę w oczach partnerów, co jest zjawiskiem często mającym podłoże, wyłącznie psychologiczne, wynikające z wieloletniego zamknięcia Chin na świat. Również specjaliści określani mianem 50+, którzy z racji wieku czy kryzysu gospodarczego we własnych krajach wypadli z rynku pracy, są tu mile widziani, a ich doświadczenie i kwalifikacje doceniane, choć generalnie trzeba powiedzieć, że Chiny w ostatnich latach starają się systematycznie odmładzać swą kadrę tak gospodarczą jak i polityczną.

Praktycznie wszyscy, którzy w ostatnim czasie znajdują w Chinach legalną pracę – a zarabiają oni przeważnie wg standardów międzynarodowych – twierdzą, że żyje i mieszka im się tu łatwo. Szok kulturowy, którego na początku się obawiali jest mniejszy od spodziewanego, choć różnice w czymś co określamy mianem kultury pracy i niektóre standardy, mogą czasem zaskakiwać. Nie dotyczy to jednak wyłącznie Chin. Mówimy o ludziach żyjących i pracujących głównie w dużych chińskich miastach, które posiadają dobrze rozwiniętą infrastrukturę, sporo możliwości spędzania wolnego czasu, itd.

Cudzoziemców nie zniechęca nawet to, że koszty utrzymania w Państwie Środka stale rosną. Przyczynia się do tego m.in. inflacja, która w tym roku może tu wynieść około 5,5 proc. (dane za listopad 2011 r. mówią o spadku inflacji do 4,2 proc. po ostatnim szybkim jej wzroście).

Ostatnio Pekin znalazł się na pierwszym miejscu w zestawieniu najdroższych dla cudzoziemców chińskich miast, wyprzedzając będący zawsze na czele stawki Hongkong. Drugie miejsce zajął Szanghaj. Jak poinformowały chińskie media, przez ostatni rok koszt życia w stolicy Chin wzrósł dla cudzoziemców o 9 proc. W innych stolicach prowincji koszty utrzymania także poszły w górę, choć już nie tak bardzo. Mimo to chińskim metropoliom pod tym względem brakuje jeszcze sporo do światowej czołówki, bowiem w tym zestawieniu Pekin znalazł się dopiero na 35 miejscu a Szanghaj na 41.

Powoli upada mit Chin jako państwa bardzo taniego –  i dla produkcji i do życia. Mimo to zaryzykuję twierdzenie, że znajomość przynajmniej jednego zachodniego języka obcego, wykształcenie ekonomiczne, a do tego nawet bardzo słaba znajomość chińskiego, to w Chinach gwarancja pewnej i dobrze płatnej pracy na długie lata. Z jej znalezieniem nie ma (jeszcze) większego problemu, jednak szybko może się to zmienić. Warto o tym pomyśleć przy okazji zbliżającej się wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego w Chinach.

Ford wraca do USA z produkcja niektórych części dotąd wytwarzanych w Chinach. (CC By-NC Ford APA)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Chiny nie zastąpią Rosji handlu z Zachodem

Kategoria: Analizy
Mimo wzrostu wzajemnych obrotów handlowych, podpisywania umów na nowe projekty energetyczne i prób ograniczenia roli dolara w handlu zagranicznym Chiny jeszcze długo nie zajmą miejsca zachodnich państw w gospodarce Rosji.
Chiny nie zastąpią Rosji handlu z Zachodem