Coraz droższy chleb powszedni, cukier już nie krzepi

Ceny cukru w Polsce biją rekordy, jak ze stanu wojennego. Nie ma już dnia bez alarmistycznych doniesień mediów o cenach żywności. Chleb będzie po 5 złotych, podrożeje mięso, nabiał, mąka. Unia na własne życzenie stała się importerem netto wielu towarów, np. cukru.
Coraz droższy chleb powszedni, cukier już nie krzepi

Klęski żywiołowe, to jedna z przyczyn wzrostu cen żywności (CC By-NC-ND Frank Peters)

Wzrost cen żywności na świecie jest faktem. Według ONZ od 21 lat nie były one na tak wysokim poziomie. W Polsce najlepiej prześledzić go na przykładzie chleba. W 2000 roku kilowy bochenek pszenno-żytniego kosztował 2,4 zł, pięć lat później  niewiele więcej – 2,7 zł, ale w 2008 roku już 3,9, a w roku ubiegłym ponad 4 zł.  Zdrożał w ciągu 10 lat o ponad 70 proc., czyli przeszło dwa razy więcej niż wyniosła w tym czasie inflacja (31,2 proc.). Piekarze mówią, że ceny będą nadal rosnąć, gdyż drożeją zboża. W lutym za mąkę pszenną piekarnie płaciły o 70 proc. więcej niż pół roku temu. To i tak mniejsza podwyżka niż cen zboża. Zdaniem ministerstwa rolnictwa cena żyta wzrosła w tym czasie o 120 proc. Z pieczywem jest tak, że gdy cena zboża rośnie, to chleb drożeje, ale gdy zboże tanieje, to chleb już nie.

Według prognoz piekarzy (Instytut Polskie Pieczywo) chleb zdrożeje do końca roku o 20 proc., a jego spożycie spadnie o kilka punktów procentowych – spada od lat, z ponad 63 kg rocznie na głowę w roku 2007 do 55 kg w tym roku.

Kluczem do problemu cen żywności są zboża i soja. Połowa naszej kuchni jest oparta na zbożu – mąka i wszystkie produkty pochodne: pieczywo, ciastka, makaron, kluski, pierogi. Mięsa nie ma dziś bez produkowanej przemysłowo paszy, a 80 proc. jej kosztów to zboże i soja. Gdy drożeje pszenica, to w ślad za tym pójdą w górę ceny drobiu, wołowiny, wieprzowiny. Międzynarodowa Rada Zbożowa uważa, że w sezonie 2011-2012 utrzymają się wysokie ceny zbóż, bo wprawdzie produkcja będzie dosyć wysoka, ale zapotrzebowanie na żywność rośnie.

Brakuje nie tylko zboża, ale także cukru i roślin oleistych. Dwa podstawowe pytania, jakie się nasuwają, brzmią: dlaczego żywność drożeje i o ile ceny będą wyższe pod koniec roku? O dalszą przyszłość nikt nie pyta, bo w odpowiedzi można jedynie usłyszeć, że eksperci nie wróżki.

Gorzki problem cukru

Cukier w hurcie jest już po 3,5 zł, nawet po 4 zł (30-40 proc. drożej niż rok temu), w detalu nawet prawie 5 zł za kilogram. W ciągu miesiąca podrożał o 6 proc. Tak wysoka cena jest wynikiem regulacji Komisji Europejskiej, kataklizmów oraz złych warunków atmosferycznych, które spowodowały zmniejszenie zbiorów. Limity produkcji cukru, ustalone przez UE, dla naszego kraju są zbyt małe. Nie tylko Polska ma ten problem, Unia na własne życzenie stała się importerem netto cukru.

W Polsce dodatkowo dołożyła się styczniowa zmiana stawek VAT. Miały one wzrosnąć o 1 pkt. proc., ale na skutek legislacyjnej pomyłki na część wyrobów cukierniczych wzrosły z 7 do 23 proc., co powoduje, że produkcja wielu rodzajów ciastek stała się nieopłacalna. Rynek nie wytrzymuje cen rekompensujących taką podwyżkę VAT i bardzo spada sprzedaż. Niedługo rozpocznie się sezon na słodzone napoje, które też zdrożeją, potem zaś na przetwory owocowe…

Podrożało bo…

Minister rolnictwa Marek Sawicki uważa, że główną winę za wzrost cen żywności ponoszą spekulanci, którzy na światowych rynkach zawierają kontrakty terminowe, przede wszystkim na pszenicę, windując jej ceny w papierowych (a raczej elektronicznych) transakcjach, za którymi nie stoją dostawy. I postuluje wprowadzenie w światowym handlu żywnością zasady kontrakt równa się dostawa, co powinno spekulację zahamować. Uważa też, że należy wrócić do polityki skupowania i magazynowania zboża w skali UE i sprzedawania go na rynku, gdy ceny za bardzo wzrosną. Za wcześnie jest jeszcze, według ministra, na ocenę, na ile na ceny wpłynęła zmiana stawek VAT na żywność, a na ile powódź w Australii, susza w Rosji i na Ukrainie, a teraz w Chinach.

– To są czynniki psychologiczne, służą jako usprawiedliwienie dla polityków, którzy nie chcą zająć się problemem. Zbiory w Rosji, czy Australii mają zbyt mały udział w światowej produkcji, żeby ich spadek o 10 czy 15 proc. mógł zachwiać globalnym rynkiem – powiedział Marek Sawicki w rozmowie z Obserwatorem Finansowym.

Szeroko winę za podwyżkę cen żywności rozkłada Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. Według niego odpowiadają za nią i klęski klimatyczne, spekulanci, kurs złotego, i podwyżka VAT, która „była dobrym alibi, żeby urwać kilka procent więcej”.

– O tym, że żywność będzie drożeć mówiło się już w 2008 roku, podczas kryzysu, gdy brakowało pszenicy, a niedobór w skali światowej wyniósł ok.15 proc. Zboże wyjechało wtedy szybko z Polski i w ogóle z Europy – przypomina Andrzej Gantner.  – Okazało się, że nie ma zapasów ani systemu w WPR, który zapobiegałby  nadmiernemu wzrostowi cen. WPR jest nastawiona na utrzymanie poziomu cen, tak żeby nie były one za niskie. Nie ma mechanizmu pozwalającego blokować ich nadmierny wzrost. Jest to zrozumiałe z punktu widzenia rolników, dla których wspólna polityka rolna została stworzona, ale z punktu widzenia konsumentów już nie. A jednym z celów wspólnej polityki rolnej miało być zapewnienie dostępu do taniej żywności.

Zamiast wróżki

– Panika medialna jest tylko w części uzasadniona. Nie wiadomo, czy w sierpniu lub wrześniu 2011 r. nie będzie powtórki z roku 2008, czyli nie dojdzie do spadku cen podstawowych artykułów żywnościowych. Wystarczy, że wycofa się kapitał spekulacyjny, że zacznie obowiązywać zasada kontrakt równa się  dostawa. W dłuższym okresie żywność będzie drożeć, ale nie w takim tempie jak teraz, można też spodziewać się spadków cen – uważa minister Sawicki.

Jest jednak raczej odosobniony w swoim optymizmie.

– W ciągu najbliższych kilkunastu lat czeka nas nieustanny kryzys żywnościowy z powodu braku surowców rolnych. To nie jest spekulacja, ale normalny handel, tak jak ropą, gazem, złotem. Surowce sprzedaje się w systemie giełdowym, przede wszystkim na rynkach futures – kupuje się kontrakty terminowe np. na dostawę pszenicy w określonym terminie po ustalonej cenie. I jej już na rynku nie ma, choć nadal jest w magazynach. Więc gdy ktoś chce kupić, daje wyższą cenę. Normalna gra rynkowa, trudno to nazwać spekulacją – nie zgadza się z ministrem rolnictwa Andrzej Gantner.

– Ceny zboża pewnie się teraz ustabilizują, ale w perspektywie wieloletniej będą rosnąć. A ceny pasz wzrosły w ostatnim okresie o 20 proc. Blokada eksportu przez Rosję i powodzie w Australii spowodowały wzrost spekulacji zbożem, a rolnicy widząc, że cena rośnie zwlekają ze sprzedażą, licząc na jeszcze wyższe ceny. Mam nadzieję, że od II kwartału ceny zbóż powoli zaczną spadać – mówi Maciej Rybicki, prezes Provimi Polska, krajowego i światowego potentata w produkcji pasz.

Od 2008 roku mimo zapowiedzi, monitoringu, próśb przetwórców, żeby w WPR wstawić jakieś mechanizmy blokujące mamy zachwiania na rynku produkcji surowców rolnych, ale teraz nie dotyczy to już tylko zboża, ale także cukru, tłuszczów, kawy – alarmuje Andrzej Gantner .

Eksperci mówią, że to, co wydawało się niemożliwe, czyli brak żywności w skali światowej, jest już faktem. W bogacących się Indiach i Chinach nawet kilkuprocentowy skok spożycia oznacza wysysanie z innych rynków surowców rolniczych. Kraje arabskie niemal nie produkują żywności, a liczba ich ludności rośnie. Podobnie jest w krajach tzw. czarnej Afryki, która też produkuje jej za mało. Kiedy jest susza w Ameryce Południowej, czy Chinach, powódź w Australii, następuje wstrzymanie eksportu z Rosji z powodu niskich zbiorów (68 mln ton w porównaniu do 108 w poprzednim roku), a jednocześnie produkcja jest sztuczne ograniczana w UE, to pojawia się problem systemowy. Dołóżmy do tego sytuację polityczną powodującą wzrost cen ropy i teza, że tania żywność to piękna przeszłość staje się coraz bardziej realna.

Na krajowym rynku

W długim okresie czeka Polskę powolny wzrost cen żywności, zwłaszcza, że jeszcze nie osiągnęliśmy średnich cen unijnych. Nie wyklucza to poważniejszych skoków cen poszczególnych surowców, tak jak w 2008 roku, gdy wyroby piekarnicze zdrożały aż o 30 proc. Tymczasem Polacy nadal wydają na żywność większy procent dochodów (ok. 25 proc.), niż mieszkańcy zachodniej Europy (ok.15 proc.). W starej Unii ceny żywności rosną o 2 proc., w Polsce o 4 proc. Najbardziej wrażliwe na wahania cen są produkty o niskim stopniu przetworzenia, czyli podstawowe – mleko, mięso, mąka.

W drugiej połowie roku może zdrożeć mięso. W jego produkcji cykle koniunkturalne występowały zawsze, ale w ostatnim czasie rośnie ich amplituda, wahania podaży i cen są coraz większe. Potrzebne są mechanizmy stabilizujące, które pozwalałyby  utrzymać akceptowalny dla konsumentów poziom cen, co byłoby dobre w dłuższym okresie także dla rolników.

Widać też, że popyt przesuwa się w kierunku tańszych produktów. Jasną przyszłość mają przed sobą dyskontowe sieci handlowe i sklepy typu private label. Można to sprowadzić do stwierdzenia – zyskać może Biedronka, stracić natomiast Bomi. To zła wiadomość dla średniej wielkości polskich dostawców, bo oni nie będą partnerami dla sieci tanich sklepów. Przetwórcy mają poduszkę bezpieczeństwa w postaci marży, bo mogą zrezygnować z części zysku, żeby nie podnosić za bardzo cen. Przetwórstwo mięsa pracuje jednak na minimalnych marżach, rentowność sięga w tej branży 1-2 proc. Dużo lepiej radzą sobie producenci napojów, przetworów owocowo-warzywnych, koncentratów.

– Ceny produktów finalnych wzrosły bardziej niż surowców. Wysokie ceny pasz obniżyły opłacalność produkcji rolnej, najszybciej odbiło się to na cenach drobiu. Z powodu wzrostu cen pasz w drugiej połowie roku nastąpi załamanie produkcji wieprzowiny, gdyż teraz ceny mięsa wieprzowego są niskie. Świński dołek będzie tym razem dosyć głęboki – mówi prof. Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.

W rolnictwie rosną koszty produkcji, gdyż drożeją pasze, nawozy, paliwa, energia, transport, opakowania. W styczniu były też podwyżki cen usług komunalnych (woda, ścieki, śmieci). W efekcie wszystkich czynników – globalnych i krajowych – żywność podrożeje w tym roku, według różnych prognoz o 4 do 6 proc. Ponieważ koszty użytkowania mieszkania wzrosły, wiele rodzin będzie bardziej niż do tej pory ograniczać swoje wydatki na żywność.

Klęski żywiołowe, to jedna z przyczyn wzrostu cen żywności (CC By-NC-ND Frank Peters)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Żywności nie zabraknie, ale będzie jeszcze droższa

Kategoria: Sektor niefinansowy
Jeśli ograniczymy produkcję zbóż w Europie, chroniąc środowisko, to ktoś będzie musiał tę produkcję przejąć. Prawdopodobnie będą to kraje Ameryki Południowej, gdzie presja na ochronę środowiska naturalnego jest o wiele mniejsza – mówi dr Jakub Olipra, starszy ekonomista w Credit Agricole Bank Polska.
Żywności nie zabraknie, ale będzie jeszcze droższa

Z tej mąki będzie chleb, ale drogi

Kategoria: Analizy
Wybuch wojny w Ukrainie nakręcił i tak już pędzącą karuzelę cenową na globalnym rynku płodów rolnych. Skutki odczuwamy też w naszych portfelach. Zakupy są coraz droższe, ale eksperci zapewniają, że żywności w Polsce nie zabraknie.
Z tej mąki będzie chleb, ale drogi