Wysokość płac powinien ustalać rynek, a nie rząd

Kongres USA nie przedłużył świadczeń dla bezrobotnych. Wielu z nich utraciło świadczenia na początku miesiąca. Reszta straci je z końcem przyszłego tygodnia. Demokraci chcą jednak podniesienia płacy minimalnej. Jest szansa, że prezydent Barack Obama poprze taki projekt. - Większość ekonomistów nie ma wątpliwości, że bezrobocie jest często bezpośrednio związane z narzuconą ustawowo płacą minimalną.
Wysokość płac powinien ustalać rynek, a nie rząd

Prof. Walter E. Williams Copyright by WM

Płaca minimalna pozbawia pracowników niewykwalifikowanych ich jedynej karty przetargowej: chęci pracowania za mniejsze, w stosunku do efektów, pieniądze niż pracownicy wykwalifikowani.

W 1976 roku 90 proc. ankietowanych członków American Economic Association stwierdziło, że podniesienie płacy minimalnej powoduje wzrost bezrobocia wśród młodych i niewykwalifikowanych pracowników. W 1990 roku 80 proc. ekonomistów zgodziło się z identyczną tezą. A zatem można powiedzieć, że w środowisku naukowym panuje w tej kwestii powszechna zgoda.

Mechanizm tego efektu jest całkiem prosty. Kongres zarządził, że płaca minimalna wynosi dzisiaj 7,36 USD za godzinę, ale płaca godzinowa to oczywiście nie jedyny koszt zatrudnienia pracownika. Dochodzą do niej różne składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne, między innymi na Social Security, Medicare i ubezpieczenie od bezrobocia. W sumie mogą one sięgnąć aż 30 proc. stawki godzinowej, czyli pracodawca płaci zatrudnionym nie 7,36, ale prawie 10 USD za godzinę.

Postawmy się więc w położeniu pracodawcy i zadajmy następujące pytanie: czy ma sens zatrudnianie pracownika, którego niskie kwalifikacje pozwalają mu wytwarzać wartość 4 USD za godzinę, skoro będę musiał za to zapłacić 10 USD? Jeśli dokonanie takiej kalkulacji jest możliwe, pracodawca nie zdecyduje się na tak niekorzystne ekonomicznie rozwiązanie. A zatem wyznaczanie tzw. płacy minimalnej powoduje, że zatrudnianie najmniej wykwalifikowanych pracowników staje się nieopłacalne.

Jestem zażenowany, że tak wielu przedstawicieli mojej profesji gotowych jest przekonywać, iż cena czegoś nie wpływa na to, ile się tego czegoś kupuje. Mówiąc żargonem ekonomicznym, z ich tezy wynika, że krzywa popytu na nisko wykwalifikowaną pracę ma zerową elastyczność. Proponuję następujący test. Zapytajcie ekonomistę, czy krzywa popytu na nisko wykwalifikowaną pracę – albo jakikolwiek inny towar czy usługę – ma zerową elastyczność. Mam nadzieję, że odpowie przecząco. Wtedy zapytajcie, jak to w takim razie możliwe, że wzrost płacy minimalnej nie ma żadnego efektu. Może odpowie, że niewielkie podwyżki płacy minimalnej wywierają niewielki lub zerowy wpływ na bezrobocie. Innymi słowy, krzywa popytu ma zerową elastyczność dla względnie małych podwyżek płacy minimalnej. Wtedy zapytajcie, czy wie, że krzywe popytu są bardziej elastyczne w dłuższym okresie. Innymi słowy, pracodawcy nie reagują na wzrost kosztów pracy, ale na dłuższą metę znajdują dla niej substytuty, poprzez automatyzację, zmianę technik produkcji lub przeniesienie się do kraju z niższymi płacami.

Problem płacy minimalnej ma wszakże jeszcze jeden aspekt. Przypuśćmy, że chcemy pomóc sprzedawcom jakiegoś konkretnego produktu. Na pewno powinniśmy wtedy zadbać o to, żeby nie powstał rynek kupującego na ten towar czy usługę. Rynek kupującego to sytuacja ekonomiczna, w której kupujący mają przewagę nad sprzedającymi. Na przykład wszyscy liczą na to, że rynek nieruchomości w ich mieście będzie rynkiem sprzedającego, kiedy przyjdzie czas na sprzedaż domu. Nikt nie chce sprzedawać domu na rynku kupującego. A przecież ludzie, którzy opowiadają się za płacą minimalną jako sposobem na poprawę sytuacji pracowników niewykwalifikowanych, w istocie popierają stworzenie przez państwo rynku kupującego, jako metodę na wspomożenie sprzedawców pracy niewykwalifikowanej.

Wolne ceny: wielki czynnik wyrównujący

Ekonomia i zdrowy rozsądek mówią nam, że jeśli podniesie się cena jakiegoś produktu, a wszystko inne pozostanie niezmienione, wzrośnie podaż, ale spadnie popyt. Przy zbyt niskiej cenie popyt na dany towar czy usługę będzie nadmierny i kupujący będą konkurowali ze sobą o deficytowe dobro, proponując sprzedającym wyższe ceny. Przy zbyt wysokiej cenie nadmierna będzie podaż i nie mogąc sprzedać tyle, ile by chcieli, sprzedający będą konkurowali o klientów, proponując niższe ceny. Dopóki państwo nie narzuci ustawowych ograniczeń, ceny generalnie będą dostosowały popyt do podaży na każdym rynku.

Należy sobie uświadomić, że ceny zmieniają się tylko wtedy, kiedy istnieją przetargowe nierówności między kupującymi i sprzedającymi. Ceny rosną, kiedy kupujący chcą więcej niż dostarczają sprzedawcy, i na odwrót. Innymi słowy, ceny rosną tylko na rynku sprzedającego i spadają tylko na rynku kupującego. Ruchy cenowe eliminują nierówność popytu i podaży, czyli eliminują warunki, które ludzie nazywają rynkiem sprzedającego i rynkiem kupującego. Wolność cen zapewnia równowagę siły przetargowej między kupującymi i sprzedającymi. Wolne ceny są wielkim czynnikiem wyrównującym.

Pracodawcy konkurują ze sobą o ludzką pracę i jak w przypadku większości wartościowych rzeczy w społeczeństwie opartym na własności prywatnej odbywa się to na rynku, na którym sprzedający i kupujący zawierają dobrowolne transakcje. Wysokość płac (i innych form wynagrodzenia) jest określana przez rynek pracy. Jeśli państwo nie ingeruje w ten rynek, płace nieustannie się dostosowują, tak aby pracodawcy i pracownicy mieli równą siłę przetargową.

Oczywiście pracownicy niewykwalifikowani są mniej wydajni od wykwalifikowanych, więc mniej zarabiają, ale jest mitem, że mają mniejszą siłę przetargową w negocjacjach z pracodawcami. Gdyby płace mogły się swobodnie dostosowywać do poziomu równowagi, pracownicy niewykwalifikowani mieliby taką samą siłę przetargową, co najlepiej wykwalifikowani, ponieważ na wolnym rynku popyt na każdy typ pracy dąży do równowagi z podażą, a to oznacza, że pracodawcy nie mają przewagi przetargowej nawet nad najgorzej wykwalifikowanymi pracownikami.

Płaca minimalna: wielki czynnik różnicujący

Ustawodawstwo regulujące płacę minimalną nie pozwala płacom spaść do takiego poziomu, aby liczba osób poszukujących pracy zrównała się z liczbą ofert pracy. W rezultacie podaż pracy niewykwalifikowanej stale przewyższa popyt. Ustawodawstwo regulujące płacę minimalną tworzy zatem rynek kupującego i podobnie jak na wszystkich innych takich rynkach kupujący (pracodawcy) mają przewagę przetargową nad sprzedającymi (pracownikami niewykwalifikowanymi).

Rozważmy przykład właściciela sklepu, który oszacuje, że posprzątany parking przyciągnie więcej klientów i sprzedaż wzrośnie o 10 USD dziennie. Oczywiście za sprzątanie parkingu właściciel nie zapłaci więcej niż te 10 USD. Kiedy już sobie to wszystko wyliczy, zacznie się zastanawiać nad wyborem najlepszego rozwiązania.

Przypuśćmy, że dysponuje dwiema opcjami: zatrudnić w miarę wykwalifikowanego pracownika, który potrafi posprzątać parking w godzinę, albo zatrudnić dwóch niewykwalifikowanych pracowników, którzy razem wykonają tę pracę w takim samym czasie. Właściciel podejmie decyzję w oparciu o koszty tych dwóch opcji.

Załóżmy, że pracownik wykwalifikowany bierze 6 USD za godzinę, a niewykwalifikowany 2,50. Na wolnym rynku właściciel sklepu zatrudniłby dwóch pracowników niewykwalifikowanych, bo kosztowałoby to 5 zamiast 6 USD za godzinę.

Ale jeśli ustawodawca narzuci płacę minimalną w wysokości 4 USD za godzinę, dwóch niewykwalifikowanych pracowników będzie kosztowało 8 USD i wynajęcie wykwalifikowanego sprzątacza stanie się bardziej opłacalne. Płaca minimalna pozbawia pracowników niewykwalifikowanych ich jedynej karty przetargowej: chęci pracowania za mniejsze, w stosunku do efektów, pieniądze niż pracownicy wykwalifikowani. Prowadzi to do bezrobocia wśród pracowników niewykwalifikowanych.

Przeanalizujmy jeszcze jeden skutek płacy minimalnej. Ponieważ osób gotowych pracować za minimalną stawkę jest więcej niż ofert, pracodawcy nie mają motywacji do tego, żeby traktować pracowników niewykwalifikowanych z szacunkiem. Jeśli źle traktowany pracownik odejdzie, pracodawca szybko znajdzie na jego miejsce kogoś innego. Ponadto w warunkach permanentnego rynku kupującego pracodawca może sobie pozwolić na dyskryminację przy podejmowaniu decyzji o zatrudnianiu i zwalnianiu pracowników, w oparciu o płeć, rasę, religię i tak dalej. Jeśli na dwa miejsca pracy z płacą minimalną jest dziesięcioro chętnych, nie mogą oni konkurować ze sobą płacowo, więc pracodawca podejmuje decyzję na podstawie innych czynników. Jeśli nie lubi czarnych, a wśród tej dziesiątki są co najmniej dwie osoby o innym kolorze skóry, to czarni nie dostaną pracy. Przy nadwyżce podaży pracy niewykwalifikowanej nie istnieją bodźce ekonomiczne, które powstrzymałyby tego rasistowskiego pracodawcę przed folgowaniem jego uprzedzeniom.

Wnioski

Płaca minimalna kreuje nadmierną podaż niewykwalifikowanej pracy i daje kupującym ją przewagę przetargową nad sprzedającymi. Przekonanie, że regulacja płacy minimalnej poprawia sytuację pracowników niewykwalifikowanych, jest złudzeniem. Pracownicy niewykwalifikowani nie powinni funkcjonować na permanentnym rynku kupującego.

Prof. Walter E. Williams Copyright by WM

Tagi