Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Bez niekonwencjonalnej kroplówki? Nie tak łatwo

Niekonwencjonalna polityka pieniężna budzi skraje emocje. Być może uratowała nas w najgorszych chwilach po upadku banku Lehman Brothers, ale przed jej wydłużaniem w nieskończoność warto wziąć pod uwagę także negatywne zjawiska, z którymi się wiąże: hamowanie restrukturyzacji banków i firm, zwiększenie niepewności oraz ułatwianie rządom taniego zadłużania się.

Na wadach niekonwencjonalnej polityki pieniężnej, rozumianej najczęściej jako sprowadzenie stóp procentowych do zera i skup obligacji przez bank centralny, skupił się dr Andrzej Rzońca, członek Rady Polityki Pieniężnej i wykładowca Szkoły Głównej Handlowej, podczas seminarium mBanku i CASE zatytułowanego: „Konsekwencje niekonwencjonalnej polityki pieniężnej: czego banki centralne nie biorą pod uwagę w swoich modelach”

– Nadanie skrajnych wartości polityki pieniężnej może wpływać i na restrukturyzację i na niepewność i na to kto korzysta z kredytu, jak również wreszcie na stan finansów publicznych. Wpływ ten powinien być brany pod uwagę przy podejmowaniu niekonwencjonalnych działań – tłumaczył dr Rzońca.

Ostrzegał, że niekonwencjonalna polityka pieniężna w sprzyjających warunkach, może trwać całymi latami, zanim doprowadzi do kryzysu fiskalnego. Tworzy się bowiem błędne koło.

– Niekonwencjonalne działania w polityce pieniężnej dają władzom fiskalnym możliwość taniego zaciągania długu publicznego, jednocześnie dostarczają uzasadnienia dla szerokiego korzystania z tych możliwości gdyż hamując restrukturyzację i powiększając niepewność, osłabiają wzrost gospodarki. Próby ograniczenia deficytu w takich warunkach mogą być przedstawiane jako grożące podcięciem wątłego ożywienia. Z kolei duży chroniczny deficyt dostarcza uzasadnienia do kontynuowania niekonwencjonalnych działań w polityce pieniężnej – mówił dr Rzońca.

– Oczywiście działania banków centralnych powodują powstanie swego rodzaju błędnego koła – zgadza się dr Dobiesław Tymoczko, zastępca dyrektora departamentu systemu finansowego w NBP.  – Rządy musiały dokapitalizować banki, w związku z tym powiększyły się deficyty, finansujące te deficyty obligacje były kupowane przez banki, które następnie sprzedawały te obligacje do banku centralnego i mogły finansować się po zerowej stopie, żeby znowu kupić te obligacje, które służyły sfinansowaniu deficytów – wyjaśnia.

Zarówno dr Tymoczko jak i dr Jerzy Pruski bronili jednak w czasie debaty niekonwencjonalnych działań FED tuż po upadku banku Lehman Brothers, kiedy chodziło o uniknięcie powtórki Wielkiej Depresji.

– Luzowanie ilościowe miało cztery dobre powody. Pierwszy to dostarczanie płynności na rynki, które wysychały. Po drugie efekt sygnalizacyjny: banki centralne pokazały, że te aktywa, które są uznawane przez rynki za toksyczne być może nie są toksyczne. Po trzecie to była próba reanimacji rynku międzybankowego. Po czwarte to była formuła dokapitalizowania banków – wymienia dr Tymoczko.

Dr Jerzy Pruski, prezes Bankowego Funduszu Gwarancyjnego i doradca prezydenta ds. ekonomicznych przekonywał zaś, że jeśli już – zarzuty bankom centralnym można stawiać za politykę prowadzoną przed 2007 rokiem, a nie po wybuchu kryzysu. W czasach niskiej inflacji ciężko było podnosić stopy procentowe, co ograniczyłoby ogromne zadłużenie zarówno prywatne jak i publiczne. Po upadku Lehman Brothers banki centralne jako jedyne zareagowały jednak właściwie, zbijając stopy procentowe i wprowadzając skup obligacji aby ratować gospodarkę.

– Teraz dylemat z punktu widzenia polityki pieniężnej sprowadza się do tempa likwidacji długu: stopniowo czy gwałtownie.(…) Szybka restrukturyzacja, której towarzyszyłaby wyższa stopa procentowa i nie daj Boże spadek cen powodowałby, że obciążenia z tytułu długu gwałtownie by wzrosły. Nie ma możliwości żeby szybka restrukturyzacja, która dokonywałaby się przez bankructwa nie odbiła się na jakości aktywów sektora bankowego, a w Europie są to banki o charakterze transgranicznym. Nikt jeszcze nie wymyślił jak w ich przypadku poradzić sobie z problemem  too big to fail. – wyjaśniał Jerzy Pruski.

Konkluzja zatem jest taka, że choć niekonwencjonalna polityka pieniężna przedłuża stan niepewności, ogranicza mechanizmy dostosowawcze rynku i pozwala państwom zadłużać się ponad miarę, to żaden bank centralny z niej nie zrezygnuje, dopóki nie nabierze pewności, że nie zachwieje to wciąż słabą i zadłużoną gospodarką.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Właśnie dokonuje się duży zwrot w polityce najważniejszych banków centralnych na świecie. Ściśle wiąże się z tym obserwowany wzrost rentowności obligacji rządowych, który rozpoczął się w 2021 r. i nabrał gwałtownego przyspieszenia w tym roku.
Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Polityka pieniężna w nowej europejskiej rzeczywistości

Kategoria: Analizy
Banki centralne nie mogą pozostać bezczynne w oczekiwaniu na ustanie szoku podażowego, gdyż może to zdestabilizować oczekiwania inflacyjne i rozkręcić spiralę inflacyjną.
Polityka pieniężna w nowej europejskiej rzeczywistości