Autor: Krzysztof Bień

Departament Analiz Ekonomicznych NBP.

Bliski Wschód sam się nie wyżywi

Światowa produkcja i zapasy żywności osiągnęły w 2017 r. rekordowe wielkości. Jedynym regionem, który nie radzi sobie z zaspokojeniem własnych potrzeb są kraje Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Perspektywy nie są lepsze, co grozi kolejnymi konfliktami i nowymi falami chaotycznej emigracji.
Bliski Wschód sam się nie wyżywi

Wspólny raport OECD oraz FAO dotyczący sytuacji rolnictwa, wraz z prognozą na najbliższych 10 lat, wskazuje, że w skali globalnej problem braku wyżywienia został już przezwyciężony. Produkcja podstawowych ziemiopłodów – zbóż, roślin oleistych, a także ich przetworów w postaci mleka, mięsa, cukru, czy bawełny osiągnęła w 2017 roku wyższy poziom niż wyniosła średnia w ostatnich 10 latach.

Ceny produkcji rolnej i spożywczej, pomimo wzrostu notowań ropy naftowej (a produkcja rolna jest tradycyjnie na nie wrażliwa), były jednocześnie stabilne. W perspektywie najbliższej dekady poważniejszych zagrożeń dla konsumpcji żywności w świecie właściwie nie widać: produkcja będzie nadal wzrastać, choć być może w nieco wolniejszym tempie, a ceny będą miały tendencję malejącą.

Ziemia, ropa, woda

Jedynym obszarem uzasadnionej troski jest Bliski Wschód (większej nawet niż sytuacja w krajach południa Afryki), rozumiany szeroko, od krajów Maghrebu na zachodzie po Irak i Iran na wschodzie. W międzynarodowych statystykach region ten określany jest jako MENA (Middle East North Africa). Raport i prognoza OECD-FAO poświęca rolnictwu i wyżywieniu na tym obszarze szczególną uwagę.

Bliski Wschód to pod względem ekonomicznym bardzo zróżnicowany obszar, z produktem krajowym brutto na głowę mieszkańca sięgającym od 1,3 tys. dolarów w Mauretanii po 86,9 tys. dolarów w Katarze. Przeciętne roczne tempo wzrostu gospodarczego sięgało w ciągu ostatnich bez mała dwóch dekad (lata 2000 – 2016) od 4,2 proc. w Sudanie po -2,4 proc. w Libii i Jemenie. Żaden kraj regionu nie jest samowystarczalny pod względem wyżywienia. Najmniej zależny od importu rolno-spożywczego jest Iran (tylko w 15 proc.) oraz Maroko (20 proc.); w największym stopniu – Katar (97 proc.) oraz Oman (95 proc.).

Sytuację poszczególnych krajów diametralnie różnicują zasoby – ziemi nadającej się do uprawy lub hodowli, surowców energetycznych, w tym zwłaszcza ropy naftowej oraz wody, której brak urasta obecnie do największego problemu Bliskiego Wschodu. Żaden kraj regionu nie ma w ręku tych trzech atutów jednocześnie.

W najlepszej sytuacji są oczywiście kraje zasobne w ropę naftową i gaz ziemny. Stać je na kupno wody i żywności. Od jej importu są jednak w istocie rzeczy uzależnione. Skrajnym przypadkiem jest pod tym względem Katar, który 97 proc. żywności musi importować. Nieznacznie tylko lepsza jest sytuacja Omanu, którego własne zasoby pokrywają jedynie 5 proc. potrzeb jeśli chodzi o wyżywienie. W obu krajach nie ma ani ziemi rolnej, ani wody, import żywności jest więc życiową koniecznością.

W o wiele lepszej sytuacji jest Iran, który ma duże zasoby ropy naftowej, nie brakuje w nim także wody. Zasoby ziemi rolnej, m.in. z powodu górzystego ukształtowania, są jednak ograniczone, co nie pozwala znacząco zwiększyć produkcji rolnej. I tak jednak Iran w aż 85 proc. sam zaspokaja swoje żywieniowe potrzeby. To najwyższy obok Sudanu poziom samowystarczalności w tej dziedzinie na Bliskim Wschodzie. Najbogatsza pod względem ropy Arabia Saudyjska sama zaspokaja tylko jedną trzecią potrzeb żywieniowych własnych mieszkańców, co i tak jest niezłym wynikiem. W przeciwieństwie do sąsiedniego Kataru, czy Omanu posiada ona ziemię nadającą się do wykorzystania rolniczego. Problemem jest jednak brak wody.

Im mniej zasobów ropy tym sytuacja krajów jeśli chodzi o samodzielne wyżywienie gorsza. Wśród nich w najlepszej sytuacji jest Maroko, które wprawdzie nie ma własnych surowców energetycznych, ale relatywnie – jak na Afrykę Północną – bogate jest w wodę, co umożliwia wykorzystanie dość bogatego też areału ziemi rolnej. Dzięki temu kraj ten samodzielnie żywi się w 80 proc. Szczęściem Egiptu jest położenie nad Nilem, dzięki któremu pomimo braku surowców energetycznych kraj ten jest samowystarczalny jeśli chodzi o wyżywienie aż w 77 proc. A jest to jednocześnie jeden z najludniej zamieszkałych krajów Bliskiego Wschodu.

W zdecydowanie najgorszej sytuacji są kraje nie posiadające ani ropy, ani wody. Należą do nich zwłaszcza Syria i Autonomia Palestyńska. Trwające od lat konflikty polityczne w obu tych miejscach Bliskiego Wschodu mają oczywiście wiele przyczyn, ale brak zasobów jest i będzie obiektywną przeszkodą zakończenia ich w dającej się przewidzieć przyszłości.

Rozrzutność w parze z biedą

Z powodu niedostatecznych zasobów wody i nadających się do wykorzystania gruntów rolnych Bliski Wschód – jako całość – jest obecnie regionem o najwyższym w świecie stopniu uzależnieniu od importu żywności. Uzależnienie to będzie wzrastać z powodu wyższego niż przeciętnie przyrostu liczby ludności, a jednocześnie wolniejszego niż średnia tempa wzrostu gospodarczego. W ciągu ostatniej dekady przyrost naturalny w krajach Bliskiego Wschodu sięgał 2 proc. rocznie, gdy średnia w krajach na podobnym poziomie rozwoju wyniosła 1,3 proc. Jednocześnie w okresie 15 lat, pomiędzy rokiem 2001 a 2016 r., PKB liczony na głowę wzrastał tam przeciętnie o 1,6 proc. rocznie, podczas gdy światowa średnia krajów na podobnym poziomie rozwoju to 4,3 proc. rocznie.

Perspektywy byłyby lepsze gdyby nie brak zasobów, albo błędy w gospodarowaniu i tak skromniejszymi niż gdzie indziej w świecie zasobami. Eksperci OECD wskazują ich wiele. Pomimo braku wody kraje Bliskiego Wschodu stosują najniższe w świecie opłaty za jej wykorzystanie. Z powodu rozrzutności w jej użyciu nie tylko woda jest źle wykorzystywana (o połowę mniej wydajnie niż w innych regionach w świecie), ale także wzrastają deficyty budżetowe. Subsydiowanie wody sięga 2 proc. PKB krajów Bliskiego Wschodu.

Do marnowania wody na Bliskim Wschodzie przyczynia się także kultywowany w wielu krajach pogląd, że podstawą wyżywienia jest samowystarczalność w produkcji zbóż. Na ich uprawę przeznacza się ponad 60 proc. nadającej się do wykorzystania ziemi rolnej. Problem w tym, że uprawa zbóż wymaga o wiele więcej wody niż przynoszące znacznie wyższe dochody uprawy warzyw, czy owoców. Rządy krajów bliskowschodnich niezmiennie wspierają przede wszystkim produkcję zbóż. W ramach tego wsparcia stosowane są dopłaty do cen, bezpośrednie subsydia dla rolników, cła importowe, inwestycje w magazyny i przetwórstwo.

Na taką właśnie produkcję nastawiają się kraje nad Zatoką Perską, budujące wprawdzie niewielkie, ale nowoczesne rolnictwo i ogrodnictwo. Trudniejsze to jest np. w przypadku Egiptu, gdzie przeważa uprawa małych poletek, niczym w czasach państwa faraonów. Mimo wszystko Egipt, podobnie jak Iran, daje sobie radę w niemal samodzielnym zaspokajaniu własnych potrzeb. Małe, o powierzchni poniżej 1 ha gospodarstwa dominują w rolnictwie także w Jemenie, Jordanii, Libanie i Iranie. W całym regionie 80 proc. gospodarstw rolnych posiada zaledwie 20 proc. ziemi, a na przeciwnym biegunie – w rękach 10 proc. właścicieli jest 60 proc. ziemi. Większe dysproporcje w posiadaniu i uprawie ziemi są jedynie w krajach Ameryki Łacińskiej.

Byle tylko nie zdrożała ropa

Eksperci OECD-FAO dość optymistycznie oceniają perspektywy rozwoju krajów Bliskiego Wschodu. Jeżeli nie wybuchną nowe konflikty PKB regionu powinien wzrastać w ciągu najbliższych 10 lat o 3 proc. rocznie. Najlepsze prognozy (wzrost o 5,9 proc. rocznie) dotyczą Egiptu. Są jednak czynniki ryzyka.

Jednym z największych zagrożeń – co może wydawać się paradoksem – byłby wzrost ceny ropy naftowej. Wyższa cena ropy zwiększyłaby wpływy z jej eksportu w krajach takich jak Kuwejt, czy Arabia Saudyjska, ale jednocześnie znacznie pogorszyłaby sytuację w tych bliskowschodnich krajach, które jej nie posiadają. Drogie paliwa podnoszą bowiem koszty transportu i ochrony chemicznej w rolnictwie.

Skłaniają także substytuowania paliwa z ropy paliwem z roślin, co uszczupla produkcję spożywczą. Ma to znaczenie nie tylko gospodarcze, ale także społeczne – dość przypomnieć, że ostatni okres nasilenia niepokojów społecznych i konfliktów politycznych na Bliskim Wschodzie (Arabska Wiosna w latach 2011-2014) zbiegł się w czasie z okresem wysokich notowań (100 i więcej dolarów za baryłkę) ropy.

Kolejne ryzyko to dalsze ocieplanie się klimatu. W ciągu ostatniego stulecia średnia temperatura na Bliskim Wschodzie podniosła się o 0,5 proc. Niby niewiele, ale wystarczyło do obniżenia średnich opadów deszczu m.in. w Sudanie i w niektórych regionach Afryki Północnej aż o 10 proc. Prognozy są pod tym względem złe. Średnia temperatura będzie wzrastać, a opady deszczu maleć. Coraz częściej obszar Bliskiego Wschodu będą nawiedzać katastrofalne susze. W konsekwencji produkcja rolna będzie raczej maleć niż wzrastać. W skrajnym przypadku – jak prognozuje OECD – może do końca obecnego wieku zmniejszyć się o 21 proc. w porównaniu z 2000 r.

Mieszkańców tymczasem będzie przybywać. Z powodu pogarszających się warunków egzystencji, w tym zwłaszcza niedostatku wody i wyżywienia coraz więcej z nich porzucać będzie – bez względu na związane z tym ryzyko – rodzinne strony, decydując się na próbę przedostania się na bogatszą północ, w tym zwłaszcza do Europy. Już w tej chwili – dane na koniec 2017 r. – ponad 30 milionów mieszkańców Bliskiego Wschodu wymagało pomocy w zaspokajaniu podstawowych potrzeb wyżywienia.

Najtrudniejsza sytuacja jest w Jemenie, gdzie pomocy wymaga 17 mln osób (60 proc. mieszkańców kraju). Kolejna pod tym względem jest Syria, gdzie brak bezpieczeństwa jeśli chodzi o wyżywienie dotyka 6,5 mln mieszkańców kraju. Powodem jest m.in. trwająca od kilku lat wojna domowa, winna nie tylko ucieczki mieszkańców zagrożonych miast, ale także katastrofy miejscowego rolnictwa. Przed wojną zbiory pszenicy sięgały w Syrii 4 mln ton rocznie, w 2017 r. zmalały do 1,8 mln ton.

Działania wojenne i susza przyczyniają się do coraz większego exodusu mieszkańców Syrii, Iraku i Sudanu z zagrożonych terenów. Liczba wymagających wyżywienia uchodźców z tych krajów znajdujących się w obozach w m.in. w Turcji, Jordanii, Libanie czy Egipcie przekroczyła w lutym 2018 r. poziom 5,5 mln osób, a są to jedynie oficjalne rejestry.

Eksperci OECD-FAO wystrzegają się ocen politycznych, zestawiają jednak konkretne liczby, które wskazują na złą dynamikę zmian. Ocieplanie się klimatu sytuację tę jeszcze pogorszy. Świat jako całość, jak wynika z prognoz, jest coraz lepiej odżywiony, ale – nie ma co mieć złudzeń – nie dotyczy to Bliskiego Wschodu. Dla wielu milionów jego mieszkańców ratunkiem jest i będzie jedynie ucieczka.

>>Prognoza OECD-FAO dotycząca rolnictwa


Tagi