Dobrobyt zależy od polityki gospodarczej, a nie od surowców

Od dziesięciu lat w państwach leżących na południe od Sahary systematycznie notowany jest wzrost gospodarczy. To efekt dobrej polityki oraz wyższych cen niektórych surowców, m.in. ropy i gazu. Aby zapewnić trwały rozwój gospodarki, tamtejsze rządy nie powinny wyłącznie maksymalizować dochodów z surowców. Rentę surowcową trzeba wykorzystywać dobrze.
Dobrobyt zależy od polityki gospodarczej, a nie od surowców

Addis Ababa - stolica Etiopii (CC BY David Stanley)

Państwa afrykańskie leżące na południe od Sahary dobrze sobie radzą. Nigdy wcześniej nie odnotowywano w tym regionie tak szybkiego rozwoju gospodarki przez tak długi okres.

• Średnie roczne tempo wzrostu w ostatnim dziesięcioleciu wynosiło ok. 5 proc.; nawet przez światowy kryzys państwa tego regionu przeszły gładko.

• Rządy dziewięciu państw afrykańskich po raz pierwszy zdołały sprzedać obligacje w Londynie i Nowym Jorku. Doszło nawet do nadsubskrypcji, co świadczy o zaufaniu do tych instrumentów.

• Wreszcie maleje odsetek Afrykańczyków żyjących w ubóstwie.

Mówi się o odrodzeniu Afryki. Czy rozwój Afryki – i blask – uda się utrzymać? Odpowiedź na to pytanie zależy od tego, jak będą postępować decydenci polityczni z tego regionu.

Dobra polityka i łut szczęścia

Obecny rozwój Afryki to skutek dobrej polityki i odrobiny szczęścia. Z opublikowanych w 2013 r. przez Bank Światowy danych dotyczących jakości polityki gospodarczej w regionie wynika, że większość rządów radzi sobie coraz lepiej (zob. Assessing Africa’s policies and institutions). Poprawę te w znacznym stopniu spowodowały programy pomocy w sprawie zadłużenia, ściśle monitorowane przez udzielających pomocy i instytucje międzynarodowe.

Jeśli chodzi o szczęście, regionowi pomogła sytuacja na rynkach towarów masowych. Wyższe ceny ropy, gazu i innych surowców mineralnych – oraz lepsze technologie wykorzystywane do wykrywania złóż – spowodowały, że do afrykańskich gospodarek wpompowano mnóstwo gotówki, przez co ich rozwój stał się niemal nieuchronny. Zbliża się jednak koniec i programów pomocy w sprawie zadłużenia oraz supercyklu towarów masowych (zob. Marcelo Guigale, What on Earth Are ‘Commodity-Super Cycles’ and Why Do They Matter?). Wkrótce może się to zacząć ujawniać w postaci mniejszych wskaźników wzrostu.

Jakby tego było mało, niektórzy – być może słusznie – twierdzą, że rozwój gospodarek afrykańskich dokonuje się poprzez pominięcie sektora produkcyjnego, gdyż olbrzymia część siły roboczej przenosi się bezpośrednio z rolnictwa i branż wydobywczych do sektora usług miejskich. Ta struktura gospodarcza bez przemysłu pozbawia kontynent afrykański możliwości zwiększenia produktywności bardziej i szybciej. Istnieje dobre uzasadnienie teoretyczne, a także pewne dowody, że przebywający w tym samym miejscu robotnicy fabryczni więcej się uczą od siebie niż np. osoby prowadzące sklepy.

Wolne lub wolniejsze tempo wzrostu produktywności w pewnym momencie doprowadzi do wolnego lub wolniejszego tempa rozwoju gospodarczego. Afryka ma do czynienia z połączeniem: kiepskich regulacji, monopolami transportowymi i korupcją. Z ich powodu państwa tego regionu nie mogą dołączyć do takich „globalnych łańcuchów wartości”, jakie pozwoliły odnieść ogromny sukces rozwojowy większości państw wschodnioazjatyckich.

Polityczne, cykliczne i strukturalne powody wątpliwości, czy można utrzymać wzrost gospodarczy państw afrykańskich w długim okresie, są wprawdzie przekonujące, ale nie bierze się przy tym pod uwagę znacznie poważniejszej sprawy, mianowicie ewolucji zamożności tego regionu. Gdy rozwój gospodarki jest napędzany przez wpływy uzyskiwane w wyniku eksploatacji złóż zasobów naturalnych, należy zadać pytanie, czy zyski te się konsumuje, czy inwestuje. Można to ująć tak, jak nas uczył 30 lat temu John Hartwick: czy bogactwo podziemne zostaje przekształcone w takie samo lub większe bogactwo na ziemi? Jeśli tak nie jest, w pewnym momencie wzrost ustanie. Można to porównać ze sprzedażą rodzinnego złota w celu pokrywania comiesięcznych wydatków – jak długo można tak robić?

Miara bogactwa i dobrych rządów

Dysponujemy przybliżonym, ale wiarygodnym miernikiem tego, czy państwa spalają posiadane bogactwo. Jest nim  tzw. wskaźnik rzeczywistych oszczędności (adjusted net saving). Jest to w istocie suma dochodów uzyskiwanych przez rezydentów danego państwa pomniejszona o konsumpcję krajową, deprecjację kapitału fizycznego, ubytek zasobów naturalnych i zanieczyszczenie środowiska oraz powiększona o wydatki na szkolnictwo. Jest to pewne przybliżenie informujące o skali procesu tworzenia kapitału ludzkiego. Tak więc gdy rządy wydają więcej na cele takie, jak podstawowa infrastruktura czy budynki szkolne, zwiększają rzeczywiste oszczędności; gdy przeznaczają więcej na dopłaty do benzyny bądź na rozrośniętą biurokrację, oszczędności te pomniejszają.

Można obecnie szacować rzeczywiste oszczędności dla większości państw afrykańskich w latach 2000-2012 i porównać je z tym, jak szybko tych oszczędności przybywa. Ukazano to na wykresie poniżej. Szybko można dostrzec cztery grupy. Państwa należące do jednej z nich rozwijają się szybko, ale zużywają własne bogactwo. Gdyby były to zawody sportowe, można by ich uznać za „sprinterów” – jeżeli nie zaczną oszczędzać, prędzej czy później będą musieli zwolnić albo stanąć.

Inne państwa i odnotowują szybki wzrost, i powiększają swoją zamożność – to „maratończycy”. Wiele krajów uprawia jogging – nie tracą bogactwa, ale także nie odnotowują wzrostu. Wreszcie jest kilka takich, które i tracą posiadane bogactwo, i rozwijają się stosunkowo wolno – uprawiają „biegi z przeszkodami”.

Infografika DG

Infografika DG

Przedstawione dane świadczą o tym, że nie od zasobów, lecz od rządu zależy to, w której części wykresu znajduje się dane państwo.

• W każdej z czterech wyróżnionych grup mniej więcej w tych samych proporcjach występują państwa mające zasoby naturalne i kraje ich pozbawione.

• Gdy jakieś państwo nie może utrzymać wzrostu gospodarczego, nie wynika to z tego, że rozwój gospodarki powodują renty uzyskiwane dzięki eksploatacji złóż węglowodorów czy innych surowców mineralnych, lecz z tego, jak te renty się wykorzystuje. To nie wynik zrządzenia losu, lecz decyzji dotyczących spraw polityki publicznej. Jak ona będzie wyglądała i jak będzie się przedstawiać sprawa całej Afryki, dopiero się okaże.

Marcelo Giugale jest dyrektorem generalnym ds. makroekonomii i finansów publicznych w Banku Światowym.

Addis Ababa - stolica Etiopii (CC BY David Stanley)
Infografika DG

Tagi