Autor: Ewa Cieślik

Adiunkt na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu; specjalizuje się w chińskim rynku finansowym.

Chiński szał zakupów

Kiedy China National Chemical Corporation wybrała się ostatnio na zakupy, za jednym zamachem przejęła szwajcarską korporację Syngenta, włoskiego wytwórcę opon Pirelli oraz niemieckiego producenta pojazdów wojskowych KraussMaffei Group. Tylko w pierwszym kwartale tego roku chińskie spółki przeniosły za granicę ponad 101 mld dol.
Chiński szał zakupów

Największą tegoroczną transakcję zawarła spółka z branży chemicznej. (CC BY-NC-ND 2.0 Novartis AG)

Te transakcje oraz kilka mniejszych chińskich zakupów (np. Haier przejął GE Appliances, korporacja Dalian Wanda nabyła Legendary Entertainment) zdominowały globalny krajobraz fuzji i przejęć w pierwszej połowie 2016 roku. Zgodnie z wyliczeniami KPMG w pierwszym kwartale tego roku chińskie spółki przeniosły za granicę ponad 101 mld dol., a dokonały tego głównie za pośrednictwem fuzji i przejęć. Ta zawrotna kwota osiągnięta zaledwie w trzy miesiące jest prawie równowartością chińskich zagranicznych inwestycji dokonanych w całym 2015 roku (według KPMG 109,5 mld dol. z fuzji i przejęć).

Do kwietnia tego roku Chiny zrealizowały 63 proc. wszystkich zagranicznych fuzji i przejęć w regionie Azji i Pacyfiku, co jest najwyższym wynikiem w historii Kraju Środka. Tym sposobem Chiny są odpowiedzialne za 1/5 wartości wszystkich przeprowadzonych na świecie fuzji i przejęć.

Duże różnice w danych

Jeśli przeanalizujemy dane dotyczące chińskich fuzji i przejęć, pojawiają się znaczne różnice między statystykami publikowanymi przez firmy konsultingowe a informacjami udostępnianymi na stronach internetowych chińskiego Ministerstwa Handlu. Ta ostatnia instytucja podaje ponad pięć razy mniejszą wartość fuzji i przejęć w minionym roku niż KPMG.

Tak duże różnice wynikają z metodologii zbierania danych. W przypadku Ministerstwa Handlu wartości zagranicznych fuzji i przejęć dotyczą wyłącznie transakcji zakończonych. Dane prezentowane przez wiele międzynarodowych instytucji zawierają natomiast nie tylko sfinalizowane przejęcia, ale także ciągle negocjowane porozumienia.

Według Ministerstwa Handlu Chin, w 2015 r. firmy z Kraju Środka zainwestowały za granicą łącznie 118 mld dol. – prawie o 15 proc. więcej niż rok wcześniej.

Dane chińskiego Ministerstwa Handlu wydają się bardziej wiarygodne z dwóch powodów. Po pierwsze, zakończenie transakcji zagranicznej fuzji lub przejęcia wymaga czasu. Po drugie, poza długotrwałością negocjacji należy uwzględniać liczne obwarowania prawne i regulacje (nie zawsze transparentne), które wpływają na powodzenie transakcji. Te niuanse metodologiczne powodują, że zagraniczne instytucje mają tendencje do kilkukrotnego ujmowania w statystykach tej samej niesfinalizowanej transakcji, co powoduje znaczne przeszacowania.

Wysoka wartość zagranicznych fuzji i przejęć w pierwszym kwartale tego roku wynika z wyjątkowo dużych transakcji (takich jak wcześniej wspomniane zakupy ChemChina za około 50 mld dol.).

>>czytaj również: Chińczycy masowo skupują firmy na świecie

Różne motywacje

Jednak nawet przy uwzględnianiu obu statystyk nie ma wątpliwości, iż chińskie korporacje są głodne zagranicznych firm i nie mają zamiaru oszczędzać na takich transakcjach. Biorąc pod uwagę dane Ministerstwa Handlu Chin, w minionym roku firmy Kraju Środka zainwestowały za granicą łącznie 118 mld dol., czyli o prawie 15 proc. więcej niż w 2014 roku.

Taka chińska ekspansja za granicę oznacza, że tamtejsze korporacje nie tylko chcą rozpocząć nową erę strategii Going Global, ale też działają zgodnie z najnowszymi standardami prowadzenia biznesu w warunkach gospodarki międzynarodowej.

Motywacja chińskich spółek prowadzących ekspansję za granicą jest różna. Poza zwiększeniem zysków, zdobyciem rynku, globalizowaniem kanałów sprzedaży i – ewentualnie – wyprowadzeniem kapitału spod kontroli Pekinu można wskazać wiele innych przyczyn podejmowania inwestycji zagranicznych.

W przypadku niektórych korporacji była to poprawa lub zerwanie ze złym wizerunkiem (np. kojarzony z aferą z mlekiem Bright Food utworzył w Nowej Zelandii nową markę – Synliat Milk), dostęp do przyszłościowych branż (np. Weichai Group nabyło włoskiego producenta jachtów) lub przejęcie nowych umiejętności (np. zakup korporacji działających w branży rozrywkowej).

Legalne wyprowadzenie kapitału

Ekspansja na rynki zagraniczne oznacza wyprowadzanie kapitału poza Chiny, jednak operacja ta jest legalna w porównaniu z innymi sposobami ucieczki pieniędzy. Dlatego chcąc wyraźnie rozróżnić ucieczkę kapitału z Chin od „normlanego” odpływu pieniędzy, należy skoncentrować się na dwóch wymiarach inwestowania za granicą. Po pierwsze, na kierunku inwestowanych kapitałów. Po drugie, na możliwości powrotu zainwestowanych środków, czyli zysków.

Wśród zagranicznych branż, do których trafiały w 2014 roku chińskie kapitały, liderem były leasing i usługi komercyjne (36,5 proc. chińskich inwestycji zagranicznych). Nie od dziś wiadomo, iż właśnie ten rodzaj działalności może stanowić doskonałą przykrywkę dla ucieczki kapitału.

Drugie miejsce zajął sektor finansowy (15,6 proc.), a trzecie – przemysł wydobywczy (14 proc.). Na dalszych lokatach uplasowały się: sprzedaż hurtowa i detaliczna (11,7 proc.) oraz przemysł przetwórczy (5,9 proc.). Pozostałe branże stanowiły zaledwie 16,3 proc. chińskich bezpośrednich inwestycji zagranicznych.

Najważniejszą destynacją dla Chin pozostawała Azja, gdzie najwięcej kapitałów ulokowano w leasingu i usługach komercyjnych, przemyśle finansowym i wydobywczym. Ameryka Łacińska była drugim najczęstszym kierunkiem chińskich inwestycji. Europa, podobnie jak Ameryka Łacińska, przyciągała inwestorów zza Wielkiego Muru przede wszystkim do działalności leasingowej i usług komercyjnych, natomiast Afryka – do sektorów wydobywczych i budownictwa. Ameryka Północna okazała się atrakcyjna dla chińskiego kapitału głównie ze względu na zaawansowanie usług finansowych i przemysł wydobywczy.

Jeszcze w 2006 roku inwestycje zagraniczne przeprowadzały głównie przedsiębiorstwa państwowe (81 proc. wartości), ale udział korporacji państwowych na rzecz podmiotów prywatnych maleje z roku na rok. Obecnie kontrolowane przez Pekin przedsiębiorstwa posiadają prawie 54 proc. udział w zagranicznych inwestycjach.

Zwiększanie udziału korporacji prywatnych w zagranicznych inwestycjach bezpośrednich pociąga za sobą ważną konsekwencję – znaczny spadek inwestycji krajowych dokonywanych przez ten rodzaj podmiotów. Od początku tego roku obserwuje się comiesięczne wyhamowywanie dynamiki krajowych inwestycji – z 11,4 proc. w maju ubiegłego roku do 3,9 proc. w maju 2016 roku.

Ważna jest także rentowność chińskich projektów podejmowanych za granicą. Właśnie osiągane zyski mogą stanowić zasadnicze kryterium pozwalające odróżniać zwykłe inwestycje zagraniczne od klasycznej ucieczki kapitału. Na tym tle chińskie projekty nie prezentują się optymistycznie. Rentowność dokonywanych za granicą przedsięwzięć pozostaje na znacznie niższym poziomie, niż można byłoby się spodziewać.

Według niedawno przeprowadzonego badania przez Chińską Akademię Nauk Społecznych na próbie składającej się z 254 podmiotów prowadzących ekspansję za granicą ponad połowa chińskich korporacji (52 proc. ankietowanych) zadeklarowała zrealizowanie zysku na przeprowadzonych inwestycjach zagranicznych. Aż 24 proc. badanych poniosło straty na podjętym projekcie zagranicznym. Reszta firm wskazywała na osiągnięcie progu rentowności (24 proc.). Warto dodać, iż większość respondentów scharakteryzowano jako ponadprzeciętnie innowacyjnych (69 proc. ankietowanych).

Przeprowadzone przez Chińską Akademię Nauk Społecznych badanie poddano sporej krytyce. Osoby bezpośrednio monitorujące odpływy kapitału z Chin (np. zatrudnione w Komisji Arbitrażowej Handlu Zagranicznego) twierdzą, iż obecnie większość inwestycji zagranicznych przynosi straty. Niektórzy wskazują nawet na 90 proc. nierentownych transakcji zagranicznych. Wiele inwestycji polega na zwykłym przerzuceniu pieniędzy z konta krajowego na otwarty za granicą rachunek bankowy, więc nie ma mowy o rentowności inwestycji.

Pekin blokuje przejęcia

W związku z realnym niebezpieczeństwem wykorzystania kanału inwestycji bezpośrednich (w tym fuzji i przejęć) do wyprowadzania kapitału z Kraju Środka w ostatnim czasie chiński rząd zaostrzył kontrolę fuzji i przejęć. Warto chociażby przytoczyć przykład Zoomlionu będącego częściowo własnością władz lokalnych prowincji Hunan.

Z końcem maja Zoomlion zamierzał przejąć amerykańskiego Terexa (konstrukcja dźwigów i maszyn budowlanych), ale nie posiadając wystarczających kapitałów, prowadził rozmowy dotyczące wsparcia kapitałowego z Chińskim Bankiem Rozwoju, Bank of China i China Construction Bank. Dwa ostatnie podmioty wyrażały zainteresowanie wejściem w transakcję, ale zmuszone były czekać na decyzję Chińskiego Banku Rozwoju, ponieważ miał on pierwszeństwo jako tzw. bank polityczny, czyli reprezentujący Pekin. Ostatecznie instytucja nie zdecydowała się na sfinansowanie przejęcia, prawdopodobnie pod wpływem nacisków politycznych, co spowodowało fiasko całej transakcji.

Lista takich zablokowanych przejęć jest długa. Innym przykładem ingerencji Pekinu było wstrzymanie zakupu sieci hotelowej Starwood Hotels & Resorts Worldwide Inc. przez Anbang Insurance Group. Oficjalnie transakcję zablokowano na skutek podwyższonego ryzyka rynkowego, jednak osoby bezpośrednio związane z Anbang nie mają wątpliwości, iż decyzja była czysto polityczna.

Przełożono też prywatyzację Qihoo 360 Technology (chińska firma zabezpieczeń internetowych) na skutek nowych wytycznych State Administration of Foreign Exchange wymagających, aby udowodniono, iż zagraniczna transakcja służy nabyciu aktywów i zwiększeniu rentowności, a nie wyprowadzeniu kapitału z kraju.

Czy taka restrykcyjność Pekinu powstrzyma przed wyprowadzaniem kapitału za granicę? Mam wątpliwości, b chińskie korporacje mają zdolność szybkiego poszukiwania nowych kanałów przerzucania pieniędzy za granicę.

Największą tegoroczną transakcję zawarła spółka z branży chemicznej. (CC BY-NC-ND 2.0 Novartis AG)

Otwarta licencja


Tagi