Chiny mogą wspierać Unię, ale nie euro

Strefa euro utraciła linę ratunkową – w taki sposób brytyjski dziennik Daily Telegraph skomentował wypowiedź Gao Xiqinga, jednego z szefów chińskiego państwowego  funduszu inwestycyjnego China Investment Corporation, na forum finansowym w stolicy Etiopii, Addis Abebie.
Chiny mogą wspierać Unię, ale nie euro

Gao Xiqing, wiceprezes China Investment Corporation (CC BY-NC-ND International Monetary Fund)

Gao Xiqing powiedział , że CIC, której aktywa wynoszą około 410 mld dolarów, nie chce już nabywać obligacji skarbowych państw europejskich, jest jednak nadal zainteresowana okazjami do lokowania kapitału w Europie.

Euro zbyt ryzykowne

Zarówno Daily Telegraph jak i Financial Times, które cytują tę wypowiedź, wskazują, że tłem wypowiedzi Xiqinga jest rozszerzający się chaos finansowy w Europie. Z chińskiego punktu widzenia, oprawy jego słowom przydała w swojej edycji europejskiej gazeta China Daily. Przyznaje ona, że powodem, dla którego CIC wstrzymała lokowanie kapitału w obligacjach skarbowych państw europejskich jest trwający kryzys finansowy, w obliczu którego stało się to dla Chin zbyt ryzykowne.

Dziennik ten przytacza raport rządowego instytutu badawczego, China Center for International Economic Exchanges, według którego kryzys w sferze obligacji skarbowych może rozszerzyć się na system bankowy w Europie a poprzez wpływ na globalny rynek finansowy przypuszczalnie doprowadzi do długoterminowej recesji ogólnoświatowej. Ekonomista z owego centrum, Wang Tianlong uważa, że w tej sytuacji „wydajniejszym i bezpieczniejszym sposobem wykorzystania posiadanych przez Chiny wielkich rezerw walutowych będzie inwestowanie w przedsięwzięcia infrastrukturalne, takie jak autostrady i koleje”.

Informacje China Daily na temat planów co do chińskich inwestycji w państwach Unii Europejskiej nie są jednak spójne. Z jednej strony, właśnie w kontekście owych inwestycji infrastukturalnych, podaje ona, że inwestycje w UE będą kanalizowane przez belgijską spółkę skarbu państwa, Société Fédérale de Participations et d’Investissement, z którą CIC zawarła 3 maja porozumienie o utworzeniu funduszu wzajemnego inwestowania, China-Belgium Mirror Fund. Z drugiej strony natomiast, wyjaśnia ona, że fundusz ten ma pomagać w inwestowaniu w Europie przez prywatne spółki chińskie.

Według Financial Timesa, środki lokowane przez CIC w owym funduszu będą niewielkie. Zarządzać nim będzie belgijska spółka private equity, A Capital. Przez obejmowanie mniejszościowych pakietów akcji w średniej wielkości spółkach europejskich o dużych możliwościach na rynku chińskim, bądź to z uwagi na ich dobrą markę bądź szczególną przewagę technologiczną w dziedzinach takich jak przemysł samochodowy, ochrona środowiska i artykuły konsumpcyjne. Będzie on wspierał taki proces dokonywany przez chińskich przedsiębiorców prywatnych.

Wskazywało by to, że raczej nie będzie on wehikułem dla własnych inwestycji CIC w infrastrukturę, których zamierzona wielkość – według wypowiedzi Gao Xiqinga w Addis Adebie –  w Afryce ma wynosić co najmniej 10 proc. kosztów całego przedsięwzięcia a kwotowo nie mniej, niż 100 mln dolarów. Nie jest więc to oferta dla średniego przedsiębiorcy.

Oferta dla Zachodu

Nie jest to pierwszy raz, kiedy CIC zapowiada inwestowanie w zagraniczne przedsięwzięcia infrastrukturalne, choć z mieszanymi sukcesami. W roku 2010 wysokiej rangi przedstawiciel CIC zaoferował pomoc w rozbudowie infrastruktury Stanom Zjednoczonym, gdzie jednak nie doznał życzliwego przyjęcia. Nie zrażony tym prezes CIC, Lou Jiwei w artykule zamieszczonym w Financial Timesie w listopadzie 2011 r. napisał, że dokonywane przy rzeczowym i finansowym udziale Chin inwestycje infrastrukturalne w krajach rozwiniętych gospodarczo mogą stać się w nich źródłem popytu pobudzającego ich gospodarkę.

Sypiąc niejako sól na rany zacytował on dane amerykańskie i brytyjskie wskazujące na skalę takiego zapotrzebowania – według Amerykańskiego Stowarzyszenia Inżynierów Budownictwa Cywilnego, renowacja tamtejszej infrastruktury wymaga zainwestowania co najmniej  2 200 mld dolarów, zaś według danych brytyjskiego ministerstwa finansów, tylko do roku 2015 na podobne cele trzeba będzie wydać 200 mld funtów.

Czyniąc ukłon w stronę Wielkiej Brytanii, jako „jednej z najbardziej otwartych gospodarek świata” wspartej przez solidny system prawny, Jiwei zadeklarował chęć udziału CIC, w charakterze inwestora kapitałowego, w rozbudowie brytyjskiej infrastruktury. Podkreślił on przy tym, że ponieważ w przedsięwzięciach takich konieczne jest korzystanie z wiedzy lokalnej. Inwestycje takie byłyby dokonywane bądź to wspólnie ze spółkami zarządzającymi funduszami inwestycyjnymi bądź na zasadach partnerstwa publiczno-prywatnego.

Ponieważ brytyjski minister finansów, George Osborne poszukuje 30 miliardów funtów na inwestycje infrastrukturalne, była to oferta bardzo na czasie a podczas wizyty w Pekinie w styczniu tego roku przeprowadził on z prezesem CIC „rzeczową i treściwą” rozmowę.

Komentarze czytelników Financial Timesa wskazują, że podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, również w Wielkiej Brytanii propozycje CIC są przyjmowane z dystansem, jeśli nie z nieufnościa. Na początku tego roku rząd brytyjski pozwolił jednak na nabycie przez CIC niecałych 9 proc. akcji holdingu Kemble Water, do którego należy zaopatrująca w wodę m.in. Londyn, więc będąca elementem infrastruktury strategicznej, spółka Thames Water (pewną przeciwwagą tej transakcji było jednak wcześniejsze objęcie przez Thames Water 48 proc. akcji The China Water Company).

Funkcje jawne i ukryte

Wskazując, iż fundusze takie jak CIC inwestują swoje środki w sposób zróżnicowany i zrównoważony, zaś część ich przeznaczają na zapewnienie stabilnego zwrotu w długoterminowej perspektywie, Lou Jiwei stwierdził w owym artykule, że inwestycje infrastrukturalne są dobrym środkiem dla osiągania takich celów. Nie trudno dostrzec jednak, że w przypadku CIC, nie tylko pozwolą one Chinom zróżnicować portfel lokat, w których dominują obligacje skarbowe Stanów Zjednoczonych i uzyskać zwrot wyższy od osiąganego na takich papierach. Będą one również pełnić rolę ukrytych kredytów eksportowych.

W tej drugiej roli chińskie inwestycje infrastrukturalne będą szerzej otwierały europejski rynek nie tylko dla chińskich MG, Peugeotów, Volkswagenów i Volvo, ale również dla wytwarzanych w kooperacji z Japonią i Kanadą szybkich pociągów z Sifang i Qingdao. Już teraz CIC jest zainteresowana budową szybkiej linii kolejowej między Londynem a północą Anglii, czyli na głównej osi transportowej Wielkiej Brytanii. Propozycja pobudzenia za pomocą inwestycji infrastrukturalnych popytu konsumpcyjnego w Europie też nie jest wyrazem altruizmu, bowiem taki również on w dużym stopniu zasili chińskich producentów i chiński skarb państwa.

Właśnie w tej, makroskopowej i długoterminowej perspektywie, wybranie przez CIC takiego partnera dla wspomnianego funduszu, jak belgijska spółka SFPI  jest jednak interesujące i to z kilku względów. Po pierwsze, dlatego, że jej jedynym akcjonariuszej SFPI jest belgijski skarb państwa. Po drugie, z uwagi na profil jej funkcji, jako że pełni ona zarówno rolę holdingu obejmującego i posiadającego udziały w przedsiębiorstwach o strategicznym znaczeniu dla Belgii (w tym również w sprywatyzowanych, byłych przedsiębiorstwach państwowych) jak też jest kanałem inwestowania środków państwowych w sposób „społecznie odpowiedzialny”.

W tej roli SFPI dąży do osiągnięcia optymalnej kombinacji stopy rentowności i „społecznej istotności”. Są to m.in. inwestycje związane ze starzeniem się społeczeństwa, wdrażaniem innowacji, zapewnieniem zrównoważonego rozwoju gospodarczego i transportem lotniczym.  Wygląda więc na to, jakby w partnerstwie tym CIC szukała nie tylko zysków ale również belgijskich doświadczeń w tworzeniu społecznej gospodarki rynkowej.

Nie tylko Europa

Dla uzyskania właściwej perspektywy w widzeniu miejsca, jakie w chińskich planach inwestycyjnych poza Trzecim Światem zajmuje Europa, warto jednak przypomnieć, że w październiku ub. roku CIC ustanowiła również podobny fundusz wspólnie z rządem Rosji. Na początku maja Financial Times, poinformował natomiast, że planuje ona takie przedsięwzięcie z udziałem największej na świecie firmy zarządzającej aktywami, amerykańskiej Black Rock.

Sama firma Black Rock w opublikowanym w kwietniu bardzo wnikliwym raporcie na temat chińskiej gospodarki widzi jej perspektywy w tym roku optymistycznie, ostrzega jednak, że w dalszej przyszłości największe zagrożenie dla niej stanowi chiński system finansowy. Według Black Rock, wzrost PKB w Chinach zmniejszy się z 10 proc. w poprzednim dziesięcioleciu do 6-7 proc. w obecnym.

Raport ten wskazuje jednak, że chociaż Chiny rozpoczęły już zlecanie przerobu usługowego (zwłaszcza w przemyśle odzieżowym) do tańszego Wietnamu i Kambodży, to do wyczerpania własnych rezerw wydajności pracy jest im jeszcze daleko. Nowe drogi i linie kolejowe w samych Chinach ułatwiają przedsiębiorcom dostęp do tych części kraju, gdzie tańsze są zarówno grunty jak i robocizna. Umacniają więc one krajową bazę ekspansji na świat w sposób, jakiego ani Wietnam, ani Kambodża, ani Bangladesz nie mogą zastąpić, bo nie dorównują Chinom skalą gospodarki, infrastrukturą ani przedsiębiorczością.

Autor jest korespondentem Obserwatora Finansowego w Londynie.

Gao Xiqing, wiceprezes China Investment Corporation (CC BY-NC-ND International Monetary Fund)

Otwarta licencja


Tagi