Cyfrowo zakłócony PKB

Technologie cyfrowe w ogromnym stopniu kształtują zachowania konsumentów, przedsiębiorstw i rynków. Przez zachodzące zmiany na nowo rozgorzała dyskusja o tym, jak definiować i mierzyć PKB. Przy przyjmowanych dotychczas założeniach PKB nie uwzględnia korzyści dla konsumenta wynikających z wpływu nowych technologii.
Cyfrowo zakłócony PKB

System rachunków narodowych, a szczególnie definicja PKB budzą spory od lat czterdziestych XX wieku, kiedy zaczęto je stosować jako międzynarodową normę. Do zagadnień spornych należało np. to, jak traktować prace domowe czy – szerzej – wszelkie wytwarzanie w domu, a także trudne kwestie związane z definicjami pewnych elementów sektora finansowego (te dyskusje toczą się od samego początku stosowania systemu rachunków narodowych. Omówiono je w P. Studenski, The income of nations, New York University Press 1958.).

Z powodu technologii cyfrowych tematem zaciekłej dyskusji znów stały się PKB i statystyki gospodarcze ogólnie. Ponieważ coraz powszechniej używają tych technologii przedsiębiorstwa i konsumenci, pojawiają się poważne nowe problemy związane z pomiarami. Do tego w samym centrum debaty o obecnym spowolnieniu wzrostu produktywności w krajach należących do OECD znajduje się rola odgrywana przez technologię cyfrową. W tej dyskusji technologiczni optymiści stają przeciwko niektórym ekonomistom, np. Robertowi Gordonowi, który uważa, że znaczenie nowych technologii nie może się równać z olbrzymimi konsekwencjami gospodarczymi i społecznymi wcześniejszych wynalazków, np. elektryczności czy wodociągów. >>czytaj więcej: Na horyzoncie brak wielkich idei

Optymiści swoje zdanie argumentują m.in. tym, że nie oblicza się wkładu technologii cyfrowych do wzrostu gospodarczego (Hal Varian w Silicon Valley doesn’t believe US productivity is down).

Z kilku powodów można sądzić, że w istniejących statystykach gospodarczych nie ujmuje się w pełni skali działalności cyfrowej. Sprawa powodująca powszechną dezorientację ma związek z różnicą między PKB a dobrobytem ekonomicznym. W początkowym okresie rozwoju krajowej rachunkowości pionierzy, m.in. Simon Kuznets, opowiadali się za miernikiem, który próbowałby jednoznacznie ująć dobrobyt ekonomiczny.

Po części z powodu palących wymogów zarządzania gospodarką w czasie wojny w nowej normie rachunków narodowych postanowiono w pomiarach aktywności gospodarczej brać pod uwagę ceny rynkowe. A jednak często zacierano czytelne odróżnienie aktywności na rynku od dobrobytu ekonomicznego. Od początku wybierano kompromisy przy ustalaniu definicji. Za przykład może posłużyć włączenie do PKB wszystkich wydatków budżetowych, chociaż przyznano, że część z nich to wydatki pośrednie, a nie końcowe (w kategoriach konsumpcji) i z definicji ta część nie ma ceny rynkowej. Co więcej, każde porównanie realnego PKB w różnych okresach albo w różnych krajach wiąże się z oceną dobrobytu.

Wzrost realnego PKB powszechnie uważa się za najważniejszy miernik postępu gospodarczego w sensie dobrobytu ekonomicznego.

Podobnie jak każda innowacja, cyfrowe technologie ewidentnie wytwarzają nadwyżkę konsumenta. Hedoniczne metody ustalania cen uwzględniają poprawę jakości, ale nie wydaje się prawdopodobne, aby kiedykolwiek mogły w pełni odzwierciedlać poważne zmiany jakościowe ludzkich możliwości czy dobrostanu zachodzące w następstwie ważnych innowacji.

Nie ulega wątpliwości, że dla konsumenta istnieje dodatkowa korzyść powiązana ze zmianami takimi, jak szerszy wybór umożliwiony przez rynki internetowe, czas zaoszczędzony dzięki korzystaniu z usług internetowych, czy wskutek darmowych produktów i usług internetowych. Osoby wykorzystujące platformę internetową do wymienienia się mieszkaniami w celu spędzenia wakacji mogą wydać zaoszczędzone pieniądze na inne towary i usługi, które ujmuje się w mierzonym PKB, podczas gdy korzyści w postaci „darmowych” wakacji w tej konstrukcji PKB się nie uwzględni. Nie wiadomo, jak oceniać skalę tej cyfrowej nadwyżki.

Co więcej, wpływ działalności biznesowej prowadzonej za pomocą cyfrowych technologii na PKB zgodnie z obecnie przyjmowanymi definicjami, ujawnia pewne dziwne cechy. Eliminowanie pośredników i przejście do internetowego obrotu towarami i usługami (np. w branży finansowej, turystyce czy handlu detalicznym) powoduje zmniejszenie PKB, gdyż maleją inwestycje w realu. Poziom usług oferowanym konsumentom bezsprzecznie jest zaś tej samej jakości albo lepszej.

Wykresy ukazują, jak spadają inwestycje w realu w dwóch brytyjskich sektorach – handlu detalicznym i branży usług finansowych. Ich udział w łącznych nakładach brutto na budynki w Wielkiej Brytanii zmalał z 17 proc. w 1997 r. do 4 proc. w 2014 r. (w tym okresie inwestycje w budynki zwykle mieściły się w przedziale od 20 proc. do 25 proc. łącznych inwestycji biznesowych).

Trzeba dodać, że dobra cyfrowe o zerowej cenie nie są w ogóle uwzględniane w PKB. Niektóre z tych dóbr finansuje się z użyciem wpływów z reklam, nie z wykorzystaniem pieniędzy z subskrypcji, wobec czego wybór modelu biznesowego wpływa na mierzony PKB, chociaż odporność statystyczną można przywrócić, uwzględniając koszt utraconych możliwości przypadający na konsumentów niechcianych reklam (zob. L. Nakamura, R. Soloveichik, Valuing ‘free’ media across countries in GDP, Federal Reserve Bank of Philadelphia, Working Paper no. 15-25, 2015 r.).

Ceny zerowe i ceny pakietów cyfrowych nie są też uwzględniane w deflatorach cen dóbr konsumpcyjnych, co prowadzi do zaniżenia ich rzeczywistego wzrostu.

Niektóre dobra o cenie zerowej – nie tylko takie produkty, jak oprogramowanie, blogi i pliki filmowe, ale także usługi ze sfery współdzielenia konsumpcji (sharing economy), np. wymienianie się mieszkaniami czy współdzielone posiłki – można uważać za aktywność dobrowolną, podobną do czytania dzieciom w miejscowej szkole albo do wolontariatu. Te dobrowolne działania nie mieszczą się w zakresie konwencjonalnej produkcji, podobnie jak nie mieszczą się usługi domowe.

Zacierają się jednak granice tego zakresu. Doskonale znany jest paradoks, w którym osoba wchodząca w związek małżeński z kimś, kto prowadzi jej dom, zmniejsza PKB. Tradycyjnie prac domowych nie uwzględniano w dochodzie i produkcie narodowym z dwóch powodów – niepraktyczności zbierania danych statystycznych oraz braku rynkowych odpowiedników prac domowych w tamtym okresie. Ale w latach czterdziestych XX w. niektórzy ekonomiści argumentowali, że należy je uwzględnić w produkcie.

>>czytaj również: PKB nie jest idealny, ale lepszego wskaźnika nie mamy

Teraz jest bardzo wiele rynkowych odpowiedników tych prac, które można wykorzystać do porównawczych wycen, istnieje też możliwość badania wykorzystania czasu w celu zbierania danych (być może z wykorzystaniem nowych technologii). Nie wiadomo, ilu ludzi zapewnia usługi poprzez współdzielenie platform, ale nie ulega wątpliwości, że ta liczba wzrasta. Do tego przybywa ludzi osiągających przypuszczalnie pewien dochód np. ze sprzedaży miejsc reklamowych w serwisie YouTube, na blogach lub ze sprzedaży usług konsultingowych przy pracy na własny rachunek. Co prawda część tej działalności powinna być ujmowana w statystykach dochodu, ale może się odbywać na zbyt małą skalę, aby to deklarować, może też być niewłaściwie zaklasyfikowana.

W Wielkiej Brytanii ONS obecnie bada, jak stosować techniki pobierania danych ze stron internetowych (web scraping), aby spróbować tę lukę zapełnić. W USA Biuro Statystyk Pracy (BLS) ogłosiło, że w 2017 r. ponownie przeprowadzi badania ankietowe wśród osób pracujących na umowy zlecenia i o dzieło, które po raz ostatni przeprowadzono w 2005 r. Jeżeli szybko się powiększa skala zajęć zarobkowych wykonywanych na tych zasadach – często w domu, często z użyciem istniejących aktywów, niemal zawsze w niepełnym wymiarze czasu – będzie to argumentem przemawiającym za tym, aby wrócić do debaty z lat czterdziestych ubiegłego wieku o zakresie Produktu.

Znaczenie pytań o istniejące statystyki gospodarcze nie sprowadza się tylko do miłości własnej sektora cyfrowego. Charles Bean tłumaczył (krótko przed publikacją jego oceny brytyjskich statystyk gospodarczych), że statystyki gospodarcze są dobrem publicznym, niezbędnym do podejmowania decyzji w działalności biznesowej i w polityce publicznej (The challenge of maintaining high quality and relevant economic statistics).

Obecnie znaczną część debaty poświęca się publikowanym wskaźnikom wzrostu realnego PKB oraz wynikającym z tego wskaźnikom produktywności – te wielkości są najważniejszym wskaźnikiem, którym miałby się posługiwać elektorat przy rozliczaniu polityków. Lobby branżowe również wykorzystują udziały PKB przypadające na ich sektory jako czynnik pozwalający wpływać na przebieg debaty publicznej.

Diane Coyle jest profesorem ekonomii wykładającym na Uniwersytecie Manchesterskim i założycielką firmy konsultingowej Enlightenment Economics.

Artykuł po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org (tam dostępna jest pełna bibliografia). Tłumaczenie i publikacja za zgodą wydawcy.


Tagi


Artykuły powiązane

Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19

Kategoria: Trendy gospodarcze
Pandemia przyspieszyła transformację cyfrową, która stała się integralną częścią społeczeństwa oraz przetrwania europejskich i amerykańskich firm. Unia Europejska pozostaje jednak w tyle za Stanami Zjednoczonymi pod względem cyfryzacji przedsiębiorstw.
Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19