Dojechaliśmy do ściany

Przez lata wydawało nam się, że żyjemy w epoce rozumu, że podejmujemy racjonalne decyzje, a elity w naszym imieniu poprowadzą nas do szczęśliwego końca. Nieprawda. Dojechaliśmy do ściany – mówi w wywiadzie znany kompozytor Jan A.P. Kaczmarek.
Dojechaliśmy do ściany

Jan A.P. Kaczmarek (Fot. PAP)

(…)

Łukasz Pawłowski: Dlaczego w Stanach Zjednoczonych do tego wstrząsu dochodzi akurat teraz? Po 8 latach od czasu wybuchu kryzysu, amerykańska gospodarka się rozwija, bezrobocie jest na poziomie 5 proc. – nieosiągalnym dla większości państw europejskich – deficyt budżetowy maleje…

Jan A.P. Kaczmarek: Na powierzchni wszystko wygląda dobrze, ale tak nie jest. Dlaczego? Bezrobocie faktycznie jest niskie, ale nowe miejsca pracy są mało warte, śmieciowe. Dlatego wielu ludzi pracuje na 2–3 etatach. Męka.

W starej Ameryce, którą pokochałem, nawet jeśli pracował tylko mężczyzna, zarabiał dość, by utrzymać całą rodzinę. Stać ją było na dom, ładny trawnik, dwa samochody i wakacje, a na dodatek był jeszcze czas dla siebie. To się skończyło, choć na zewnątrz wszystko wygląda bardzo podobnie – ten sam domek, ten sam trawnik i często dwa samochody, tylko cena za ten standard jest nieludzka. Dziś oboje rodzice pracują, limity na kartach kredytowych mają wykorzystane niemal do granic, a o czasie dla rodziny można w ogóle zapomnieć. Siła Ameryki – klasa średnia – upada.

Kiedy nastąpiła ta zmiana? Pan przyleciał do Los Angeles pod koniec lat 80.

Wówczas ona już zachodziła. Deregulacja zaczęła się od Reagana. Przyjechałem na koniec starej Ameryki. Upadek Związku Radzieckiego okazał się dla kapitalizmu tragedią.

Ze strachu przed komunizmem kapitał dał ludziom bardzo dużo. Najlepsze lata klasy średniej w USA czy koncepcja europejskiego państwa dobrobytu wzięły się w dużej mierze ze strachu przed komunizmem, a nie szczodrości – kiedy ludziom damy wystarczająco dużo, nie będą chcieli obalać systemu. Ale kiedy sam komunizm upadł, nie było już istotnego powodu, żeby wciąż dawać.

I nagle wszystko się skończyło?

Nie od razu. I na tym polega tajemnica sukcesu tej polityki – była prowadzona bardzo powoli – to tak jak z kiełbasą, od której odcina się bardzo cienkie plasterki, żeby właściciel nie zauważył, że mu jej ubywa. Socjalna Ameryka zaczęła znikać, a do tego doszła zmiana charakteru gospodarki.  Outsourcing wyprowadził produkcję do Chin i innych „rajów”. Wall Street stała się jedną z głównych sił, chociaż głównie spekuluje, niczego nie wytwarza.

Jak to nie wytwarza? Dolina Krzemowa jest nadal światowym centrum technologicznym…

Ale pralki działającej 20 lat bez naprawy już pan nie kupi. Stany Zjednoczone były państwem, który produkował prawie wszystko, w tym przedmioty „niezniszczalne”, czyli z dożywotnią gwarancją. To był kraj oparty na bardzo prostej, bardzo wysokiej etyce pracy, która wciąż jeszcze – ku mojemu zdziwieniu – jest tam żywa. Amerykanie naprawdę pracowali bardzo ciężko, ale w zamian dostawali naprawdę dużo. Obecnie pracują tak samo, a dostają niewiele.

I pan to mówi? Człowiek, który przyjechał do Hollywood z Konina, zaczynał od mniej niż zera, bo był pan blisko bankructwa, a potem został jednym z najbardziej znanych kompozytorów Hollywood?

>>cały wywiad: Kultura Liberalna

(oprac. KM)

 

Jan A.P. Kaczmarek (Fot. PAP)

Tagi