Eksperci pozbawieni nadzoru niszczą kapitalizm

Regulacje powstające w procesie legislacyjnym w subtelny, ale istotny sposób faworyzują ekspertów, którzy doradzają parlamentarzystom. Dotyczy to zwłaszcza zagadnień, w przypadku których nie ma ekspertów niezależnych. Nawet w takiej sytuacji można jednak ograniczyć ryzyko tworzenia regulacji faworyzujących insiderów - uważa Karthik Rammana z Harvard Business School.
Eksperci pozbawieni nadzoru niszczą kapitalizm

Książka na razie nie została niestety wydana w Polsce

Christian Sarkar: Dlaczego zainteresował się pan wpływem działania ekspertów na proces legislacyjny?

Karthik Rammana: Przez ostatnie 10 lat, zajmowałem się badaniami nad systemem zasad księgowych w Stanach Zjednoczonych. Badałem wiele zagadnień księgowych takich jak zasady rozliczania stosowane przy fuzjach i przejęciach, transakcje z podmiotem powiązanym, czy transakcje na rynku walutowym. Zajmowałem się także tym, w jaki sposób powstają regulacje w wielu jurysdykcjach – Stanach Zjednoczonych, Chinach, Indiach i Unii Europejskiej. Wynikiem badań są trzy zasadnicze wnioski.

Po pierwsze, okazuje się, że dla każdego szczegółowego zagadnienia zwykle tylko garść ludzi – od 5 do 50 osób na całym świecie – naprawdę jest ekspertami w danej dziedzinie. Ci eksperci z zawodowych względów są także najbardziej zainteresowani tym, jakie rozwiązanie zostanie przyjęte.

Po drugie, regulacje jakie powstają w procesie legislacyjnym w subtelny, ale istotny sposób faworyzują wąskie grono ekspertów, którzy naprawdę rozumieją dane zagadnienie.

I po trzecie, w tej historii nie ma czarnych charakterów. Nie ma osoby albo grupy albo instytucji na którą można wskazać palcem i powiedzieć „problem jest tu, to oni tworzą zły system”. Ponieważ nikt nie jest prawdziwym ekspertem we wszystkim i nie jest bardzo zainteresowany wszystkimi aspektami. Przyjęte rozwiązanie jest wynikiem ucierania się partykularnych interesów i można go porównać do maty utkanej z różnych materiałów.

Eksperci włączają się w proces legislacyjny, jeśli naprawdę znają się na danym zagadnieniu. A kiedy się pojawiają, często po drugiej stronie stołu nie ma nikogo, kto broniłby rozwiązania alternatywnego. Zatem nie ma się co dziwić, że udaje im się przekonać decydentów, a przyjęte regulacje w subtelny sposób ich faworyzują.

Te trzy spostrzeżenia pozwalają zrozumieć naturę zasad księgowości, które leżą u podstaw nowoczesnej gospodarki rynkowej. To jest rzut oka na hydraulikę kapitalizmu. Okazuje się, że stanowienie reguł w dziedzinie księgowości to wypadkowa gry sił wielu grup partykularnego interesu. Ale jest jeszcze jeden wniosek z tych badań – problem z zasadami księgowymi jest wycinkiem szerszego zagadnienia – w jaki sposób kształtowane są najistotniejsze instytucje kapitalizmu. Nazywam je problemem „płytkiego rynku politycznego”.

Co to jest płytki rynek polityczny?

Płytki rynek polityczne wyróżniają dwie cechy. Po pierwsze, prawdziwymi ekspertami w danym zagadnieniu są członkowie grupy partykularnego interesu, którzy z zawodowych względów są najbardziej zainteresowani tym jak będzie wyglądała dana regulacja. Innymi słowy, zbiór osób, które są zainteresowane kształtem danej regulacji w znacznej mierze pokrywa się ze zbiorem tych, którzy mają wiedzę niezbędną do wypracowania rozstrzygnięcia. Dotyczy to na przykład banków inwestycyjnych w dziedzinie takiej jak fuzje i przejęcia.

Drugą cechą jest to, że nie jest to zagadnienie interesujące dla ogółu społeczeństwa. To nie jest gorący temat, który budzi kontrowersje, jak służba zdrowia albo emerytury. Zainteresowanie ogółu jest rozproszone, bo dana regulacja ma mały wpływ na każdego z członków społeczeństwa z osobna. Jest to raczej “nudne” zagadnienie, jak przepisy dotyczące księgowości, o którym powszechnie się nie dyskutuje i na który się nie narzeka wśród znajomych.

Jak płytkie rynki polityczne niszczą kapitalizm?

Na płytkim rynku politycznym wiedza – i źródło przewagi – jaką wnoszą duzi gracze do procesu legislacyjnego wynika z doświadczenia. Nie jest to wiedza, którą można znaleźć w książkach ani innych dostępnych źródłach, ale raczej znajomość tematu wynikająca z praktyki.

Jeśli popatrzymy na klasyczną sytuację działania zbiorowego, to jako społeczeństwo nauczyliśmy się, że aby ograniczyć ryzyko, że duzi gracze ukształtują regulacje zgodnie ze swoimi interesami, do sprawy dołącza się zewnętrznych ekspertów, którzy nie mają osobistego interesu w tym jakie będzie rozstrzygnięcie. Jednak na płytkim rynku politycznym, takich ekspertów nie ma.

Na płytkim rynku politycznym nie można oddzielić interesu finansowego w takim, a nie innym kształcie regulacji od wiedzy, która jest potrzebna, aby sformułować regulację. Innym wyróżnikiem jest to, że płytkie rynki polityczne dotyczą spraw, które nie polaryzują opinii publicznej.

Ryzyko układania regulacji przez dużych graczy (albo grupy partykularnego interesu) dotyczy wielu dziedzin polityki, ale gdy w debacie publicznej jest wyższa świadomość tego zagrożenia, politycy i media mają motywację do działania w obronie interesu publicznego.

Na płytkim rynku politycznym końcowy rezultat jest taki, że nieliczna, dobrze poinformowania mniejszość wpływa na reguły gry, w której uczestniczy. Jeśli przepisy dotyczące księgowości i audytu są kształtowane przez kilku dużych graczy, rośnie ryzyko manipulacji i matactwa. W takich warunkach, zamiast powiększać dobrobyt, rynki po prostu służą do zabierania majątku niezorientowanym i przekazywania go dobrze poinformowanym.

Jak zostanie rozwiązany ten problem? Co można lub trzeba zrobić?

Niezwykłość płytkich rynków politycznych polega na tym, że rozmaici ludzie, firmy i instytucje które dominują na płytkich rynkach politycznych – dobrze poinformowane grupy partykularnego interesu – działają w sposób bardzo zgodny z tym jakiego oczekiwalibyśmy od dobrych kapitalistów. Działają tak, aby zwiększyć swoje zyski.

Te podmioty po prostu robią to, co mówi współczesna teoria ekonomii. Są wcieleniem głośnej i wpływowej idei Miltona Friedmana „społeczna rola biznesu polega na tym, żeby zwiększać zyski”.

Problem oczywiście polega na tym, że maksymalizacja zysku musi odbywać się w warunkach konkurencji – jeśli mamy ją uznać za coś dopuszczalnego i pożądanego. Żaden człowiek, grupa czy instytucja nie może rozstrzygać kto wygrywa na rynku. Ale płytkie rynki polityczne, z definicji, są jednostronne. W takiej sytuacji eksperci-przedstawiciele grup partykularnego interesu, kształtują reguły gry i nikt im się nie przeciwstawia. Czy takie postępowanie można obronić? Czy takie postępowanie mieli na myśli Milton Friedman i inni ekonomiści, którzy stworzyli współczesną ekonomię? Nie!

Jak więc możemy rozwiązać ten problem? Po pierwsze trzeba powtórnie przemyśleć program nauczania w szkołach biznesu i na wydziałach ekonomicznych. Choć niektórzy ekonomiści uznają, że sama maksymalizacja zysków nie może być celem firm, w praktycznym nauczaniu ekonomii, finansów i strategii przedsiębiorstw prawie w ogóle o tym się nie wspomina. W rzeczywistości, w salach wykładowych, skupiamy się na tym jak maksymalizować zyski a ignorując warunki w jakich maksymalizowanie zysków ma sens, uprawomocniamy ideę, że liczą się tylko zyski.

Zmiana programów nauczania to jeden ze sposobów, aby skłonić przyszłe pokolenie biznesmenów do poważnej rozmowy o etyce kapitalizmu i maksymalizacji zysków. Musimy odejść od jednostronnego poglądu, że jedyną rzeczą, jaką ma robić firma jest pogoń za zyskiem. Jak widzimy na przykładzie płytkich rynków politycznych, takie podejście może podważyć funkcjonalnie samego kapitalizmu.

A poza edukacją?

Poza zmianą programów nauczania, w swojej książce omawiam kilka praktycznych mechanizmów które można wdrożyć na płytkich rynkach politycznych.

Po pierwsze, menedżerowie lobbujący za pewnymi rozwiązaniami na płytkich rynkach politycznych powinni publicznie deklarować, iż mają świadomość, że ich osobisty interes może być różny od interesu publicznego i będą przedkładać dobro ogółu nad własne korzyści. Należy od niech oczekiwać, pod groźbą kary finansowej, że w swoim lobbingu będą walczyć o interes publiczny. Od lekarzy oczekujemy podobnej przysięgi zawodowej zanim otrzymają zgodę na uprawianie zawodu. Może się wydawać, że będzie to nieskuteczna formalność, ale badania wskazują, że jawne wzięcie na siebie odpowiedzialności może w istotny sposób wpłynąć na zachowanie ludzi.

Po drugie, należy zachęcać grupy ekspertów w danej dziedzinie, jak na przykład profesorów, emerytowanych prezesów i emerytowanych regulatorów do oceny rozwiązań wypracowanych na różnych płytkich rynkach politycznych. W przypadku regulacji księgowych, takie oceny bez wątpliwie będą niedoskonałe, m.in. dlatego że ci eksperci będą dysponowali mniejszą wiedzą niż insiderzy, którzy kształtowali regulacje. Ale taki przegląd niewątpliwie rzuci trochę światła na sposób w jaki podejmowano decyzję i może służyć jako mechanizm kontroli nad lobbującymi menedżerami. Jeśli takie przeglądy będą upubliczniane, menedżerowie i twórcy regulacji szkodzący interesowi publicznemu będą przynajmniej narażeni na utratę reputacji.

Po trzecie, powinniśmy publicznie doceniać menedżerów, którzy działają na rzecz interesu publicznego na płytkich rynkach politycznych. Ten kto zachowuje się jak trzeba na płytkich rynkach politycznych rzadko zyskuje na tym finansowo, więc na nas spoczywa odpowiedzialność, aby znaleźć inny sposób by nagrodzić takich ludzi. Szacunek i uznanie mogą być skutecznymi motywatorami. Także na tym froncie, szkoły biznesu mają istotną rolę do odegrania. Na wydziałach zarządzania doceniamy biznesmenów, którzy odnieśli sukces jako biznesmeni. Tak samo powinno być w przypadku ludzi którzy wykazali się duchem publicznym w ustalaniu reguł gry.

Wróćmy do Miltona Friedmana. Sam Friedman bardzo wyraźnie zaznaczał, że jego wezwanie do maksymalizowania zysków ma swoje granice. W swojej kultowej i bardzo wpływowej książce „Kapitalizm i wolność” pisał, że każda firma powinna maksymalizować zyski „tak długo jak przestrzega reguł gry, czyli konkuruje w otwarty i wolny sposób, bez zwodzenia i oszustw”.

Ale, od czasu do czasu, niektórzy menedżerowie, uznali że do ich zadań należy, a nawet jest ich obowiązkiem, manipulowanie samą definicją zysków tak, żeby zwiększać zyski (np. przez zmianę zasad księgowych). To jest poważny błąd i musimy go naprawić.

Rozmawiał Christian Sarkar

Karthik Ramanna jest profesorem w Harvard Business School. Autor książki „Political Standards. Corporate Interest, Ideology, and Leadership in the Shaping of Accounting Rules for the Market Economy.”

Artykuł po raz pierwszy ukazał się w Huffington Post. Przedruk i tłumaczenie za zgodą autora wyk. Krzysztof Nędzyński.

Książka na razie nie została niestety wydana w Polsce

Tagi