Autor: Stephen S. Roach

Jest członkiem zwyczajnym wydziału w Yale University; publicysta Project Syndicate.

Fałszywy alarm w sprawie Chin

Od początku 2016 roku perspektywa gospodarczego krachu w Chinach powoduje wstrząsy na globalnych rynkach finansowych. Są to jednak obawy przesadzone. Choć zaburzeń na chińskim rynku akcji i na rynku walutowym nie powinno się lekceważyć, kraj ten nadal robi zachęcające postępy jeśli chodzi o dostosowania strukturalne w gospodarce realnej.
Fałszywy alarm w sprawie Chin

Ta dysharmonia między postępem w reorientacji ekonomicznej i opóźnieniami w reformach finansowych musi być w końcu rozwiązana, zwłaszcza że Chiny wkraczają obecnie w krytyczną fazę procesu przechodzenia do nowego modelu wzrostu gospodarczego. Nie oznacza to jednak nieuchronnego kryzysu.

Chiny mają nie tylko długie doświadczenie w centralnym planowaniu, ale nadal doskonale im wychodzi reorientacja przemysłu. Dobrym tego przykładem są tendencje, jakie odnotowano w 2015 roku. Ekspansja sektora usług (o 8,3 proc.) była większa niż w dominujących niegdyś sektorach przemysłu i budownictwa, których wzrost wyniósł w zeszłym roku zaledwie o 6 proc. Udział tak zwanego trzeciego sektora w PKB Chin zwiększył się w 2015 roku do 50,5 proc. – znacznie ponad cel (47 proc.), ustanowiony w 2011 roku, gdy przyjęto 12. Plan Pięcioletni. Był on też aż o 10 punktów procentowych większy od wynoszącego 40,5 proc. udziału drugiego sektora (przemysł i budownictwo).

To wyraźne przesunięcie w strukturze gospodarki Chin ma żywotne znaczenie dla opierającej się na konsumpcji strategii jej reorientacji. Rozwój usług to podstawa szans zatrudnienia w mieście, to zaś stanowi kluczowy element tworzenia dochodów osobistych. W Chinach jednostkowa pracochłonność produkcji jest w usługach o około 30 proc. większa niż w przemyśle i budownictwie łącznie. Relatywnie mocna pozycja trzeciego sektora odgrywa zatem ważną rolę w ograniczaniu bezrobocia i zapobieganiu niepokojom społecznym – co od dawna stanowiło w Chinach największy powód do obaw. Tymczasem mimo malejącego tempa wzrostu PKB przyrost miejsc pracy w miastach wyniósł w 2015 roku 11 milionów – więcej, niż założone przez rząd 10 mln i nieco więcej niż w 2014 roku (10,7 mln).

Zła wiadomość jest natomiast taka, że temu imponującemu postępowi w dziedzinie restrukturyzacji gospodarki realnej towarzyszą znaczne komplikacje w sferze finansowej. Chodzi dokładnie o pęknięcie bańki cen akcji, marnie przeprowadzony zwrot w polityce walutowej oraz exodus kapitału finansowego. Nie są to na pewno zjawiska błahe – zwłaszcza dla kraju, którego infrastruktura finansowa powinna w końcu dorównać rozwojowi rynkowego społeczeństwa konsumpcyjnego. Nigdy się to nie uda, jeśli Chiny nie zsynchronizują lepiej reform finansowych ze strategią zmiany stanu równowagi w gospodarce.

>> czytaj: Soros ogłosił twarde lądowanie Chin

Decydujące znaczenie mają tu reformy rynku kapitałowego – zwłaszcza rozwój mocniejszych rynków akcji i obligacji, które powinny przeważyć nad dominującym od dawna systemem pośrednictwa kredytowego z ośrodkiem w bankach. Na skutek jednak bańki giełdowej alternatywa w postaci finansowania kapitałowego będzie w przewidywalnej przyszłości prawie martwa.

Opóźnienia to jednak nie to samo, co kryzys. Dobrą wiadomość stanowi w tym kontekście fakt, iż gigantyczne zasoby rezerw walutowych zapewniają Chinom ważny bufor przeciwko klasycznym kryzysom walutowym i kryzysom płynności. Trzeba zaznaczyć, że w ostatnich 19 miesiącach chińskie rezerwy ogromnie spadły – o jakieś 700 mld dol.

Zagrożeń zewnętrznych nie wolno więc ignorować, zwłaszcza że Chiny zaciągnęły ostatnio, denominowane w dolarach zobowiązania (z tytułu długów krótko- i długoterminowych łącznie), które Bank Rozrachunków Międzynarodowych ocenia na około 1 biliona dol. Chińskie rezerwy (w grudniu 2015 r. wynosiły 3,3 bln dol.) nadal są jednak ponad cztery razy większe niż ich zadłużenie krótkoterminowe – co znacznie przekracza powszechnie akceptowany praktyczny wymóg. Wymóg ten, iż rezerwy te mają stanowić gwarancję, że jeśli jakiś kraj nie może już pożyczać na rynkach międzynarodowych, to nadal jest w stanie sfinansować całe swoje zagraniczne zobowiązania krótkoterminowe.

Oczywiście, gdyby rezerwy nadal malały w odnotowanym w 2015 roku tempie 500 mld dol. rocznie, to w ciągu sześciu lat „poduszka” ta by zniknęła. Podczas azjatyckiego kryzysu finansowego z końca lat 90. XX wieku tego właśnie obawiano się najbardziej. Sądzono wówczas, że Chiny pójdą w ślad tak zwanych wschodnioazjatyckich tygrysów, którym w trakcie rozprzestrzeniających się ataków na ich waluty zabrakło rezerw. Skoro jednak nie doszło do tego wtedy, to z pewnością nie dojdzie i dziś: rezerwy walutowe Chin są obecnie 23 razy większe niż owe 140 mld dol. jakimi wówczas dysponowały. Ponadto Chiny mają nadal dużą nadwyżkę na rachunku bieżącym, co zdecydowanie różni je od sytuacji, jaką w końcu lat 90. występowała w krajach Azji, dla których nadmierny deficyt w bilansie rozrachunków bieżących okazał się tak wielkim problemem.

Mimo to nadal utrzymują się obawy, że jeśli dojdzie do nasilenia odpływu kapitałów, to Chinom zabraknie w końcu możliwości ich zatrzymania. Nic nie jest dalsze od prawdy. Jeśli chodzi o kryzysy i ich konsekwencje, to pamięć instytucjonalna sięga w Chinach bardzo głęboko. Odnosi się to szczególnie do doświadczeń z końca lat 90., kiedy to przywódcy Chin z pierwszej ręki dowiedzieli się, jakie spustoszenie w pozornie niezachwianych gospodarkach może spowodować run na rezerwy i załamanie się walut pokrewnych.

Właśnie świadomość tego w połączeniu z ciągłą obsesją na punkcie stabilności sprawiła, że Chiny szybko skoncentrowały się na gromadzeniu największych we współczesnej historii rezerw walutowych. Choć władze nie mają ochoty zamykać przepływu kapitałów – zwłaszcza, że w ostatnich latach dokonały kilku ważnych kroków na rzecz jego otwarcia – to gdyby odpływ kapitałów miał się stać poważniejszym zagrożeniem, z pewnością przemyślałyby ponownie swoje stanowisko.

Przy wprowadzaniu wielu reform finansowych Chiny rzeczywiście odnotowały ostatnio potknięcia. Fiasko na rynku akcji jest pod tym względem szczególnie uderzające, podobnie jak porażka z wyjaśnieniem oficjalnych zamierzeń, związanych ze zwrotem w polityce kursowej z 25 sierpnia zeszłego roku. Tych błędnych posunięć nie powinno się traktować lekko, zwłaszcza w świetle deklarowanego zaangażowania na rzecz reform rynkowych. To jednak coś całkiem innego niż kryzys, który zdaniem wielu jest już tuż-tuż.

© Project Syndicate, 2016

www.project-syndicate.org

 


Tagi


Artykuły powiązane

Zarządzanie rezerwami dewizowymi NBP

Kategoria: Analizy
Na koniec 2021 r. rezerwy dewizowe NBP osiągnęły równowartość 166 mld dol., wzrastając sześciokrotnie w stosunku do poziomu z 2000 r. i niemal dwukrotnie w ciągu ostatniej dekady. W rankingu krajów dysponujących największymi rezerwami dewizowymi Polska plasuje się na wysokiej 20. pozycji.
Zarządzanie rezerwami dewizowymi NBP