Według raportu chińskiego Narodowego Biura Statystyki ceny nieruchomości w 65 spośród 70 badanych miast wzrosły maju 2013 roku do najwyższego poziomu, to znaczy średnio o 6 proc. w porównaniu z analogicznym okresem w roku ubiegłym. W Pekinie wzrost wyniósł 11,8 proc. w porównaniu z 2012 r., mimo że 28,9 proc. nieruchomości stoi tam pustych (3,8 z 13,2 mln mieszkań) – według raportu policji w Pekinie. (Pusta nieruchomość definiowana jest w raporcie jako mieszkanie bez najemców przez co najmniej 6 miesięcy). W Szanghaju ceny mieszkań wzrosły o 10,2 w stosunku do 8,5 proc. w kwietniu 2012 r.
To największy wzrost w ostatnich dwóch latach – przyznał ekonomista Credit Suisse w Hong-Kongu Tao Dong. Cena mieszkania wynosi od 10 do 12 lat przeciętnych dochodów w tych miastach.
Dlaczego tak wiele nieruchomości stoi pustych? Zdaniem Donga przyczyniły się do tego negatywne realne stopy procentowe, które nie stanowią zachęty do oszczędzania na zakup mieszkania. Inną przyczyną jest świadoma polityka rządu. „W zależności od cen nieruchomości decydenci odpowiedzialni za politykę gospodarczą mogą utrzymać środki administracyjne w postaci restrykcji co do zakupu lub ograniczeń cenowych, aby uzyskać stabilizację cen na rynku nieruchomości i zarządzać oczekiwaniami rynku” – podkreślił główny ekonomista JP Morgan w Chinach Zhu Haibin. „Spodziewamy się spowolnienia dynamiki kredytu, ale nie będzie to radykalne ograniczenie ze względu na słabą kondycję gospodarki gospodarki”. Czym są środki administracyjne, o których wspomina Haibin? To przede wszystkim dodatkowe obciążenia podatkowe (roczny podatek od nieruchomości) wprowadzony w 2011 roku, który stanowi dochód samorządów.
To sytuacja może się jednak niebawem zmienić.
– Wysokie ceny nieruchomości to zagrożenie dla sektora budowlanego – ostrzegł Dr Fang Xinghai nowo mianowany na doradcę ds. gospodarczych premiera Li Keqianga. Ekonomista, który był stypendystą Stanford University jest przeciwny wysokim obciążeniom podatkowym. W Stanford należał do grupy zwolenników podatku liniowego. Dr Fang Xinghai do chwili objęcia nowej funkcji stał na czele Urzędu ds. usług finansowych w Szanghaju. Dr Fang jest zwolennikiem wprowadzenia płynnego kursu juana oraz pełnej wymienialności renminbi transferowego na dolara australijskiego. Tę opinię podziela też, jego bliski kolega z ławy uniwersyteckiej, prezes Banku Centralnego Cih Zhou Xiaochuan. Dr Fang był współpracownikiem obecnego prezydenta Chin, gdy Xi stał na czele Biura Politycznego Komunistycznej Partii Chin w Szanghaju.
W państwach rozwiniętych nie widać tendencji do poprawiania przejrzystości i uproszczenia systemu podatkowego. Ekonomiści OECD w specjalnej propozycji wezwali uczestników szczytu G-8 w Enniskillen, w Irlandii Północnej, do stworzenia „globalnego systemu wymiany informacji” między fiskusami „na temat jednostkowych podmiotów gospodarczych i korporacji”, które usiłują swoje dochody zainwestować w państwach bardziej przyjaznych inwestorom. OECD chce by podobnie jak amerykański fiskus (w ramach The Foreign Tax Compliance Act) także wszystkie inne skupione pod jej parasolem miały prawo otrzymywania raportów na temat wszystkich działań gospodarczych swoich płatników. Takie usługi świadczy już Amerykanom m.in. brytyjski fiskus. OECD chce by dane na temat wszystkich płatników „automatycznie spływały z banków, firm inwestycyjnych i innych instytucji finansowych” prosto do rządów na całym świecie.
Jak podkreślili autorzy raportu w liście przewodnim: „w efekcie rządy mogłyby zaradzić problemowi braków w dochodach podatkowych w czasie recesji”. „Nieprawidłowości związane z rozliczaniem podatku to problem globalny wymagający globalnych rozwiązań” – skwitowali.
Być może elementem rozwiązania tego problemu jest reforma opieki zdrowotnej, która wejdzie w życie w październiku 2013 roku w USA. Jej autorzy nie ukrywają, że to jest to próba wyrównania dochodów wśród Amerykanów – przypuszczalnie największa od czasu New Deal, „seria ustaw zmieniających de facto amerykański system gospodarczy” – ja to określił prof. Joseph Stiglitz.
Jak poważny jest problem nierówności redystrybucji dochodu w Stanach Zjednoczonych (i być może także w Europie)?
W siódmym wydaniu, swojego bestsellera „Who Rules America? The Triumph of the Corporate Rich” profesor G. William Domhoff z University of California (Santa Cruz) wyjaśnia jak doszło do tak gwałtownego wzrostu dochodów klasy menadżerów w ostatnich 35 latach. Po pierwsze profesor Domhoff dezawuuje wszystkie teorie spiskowe. Ale dodaje, że to prawda iż część pracowników sektora finansowego wzbogaciła się przy pomocy kłamstw i kradzieży. Jego zdaniem główną rolę odegrały różne lobbies naciskające na rząd aby wprowadził szkodliwe rozwiązania (np. politykę interwencyjnej na rynku nieruchomości od końca lat 1990 do około 2005 roku). I tak na poziomie lokalnym dominującą rolę odgrywają właściciele ziemi i przedsiębiorstw, które są także właścicielami podmiejskich nieruchomości i centr handlowych. To one, po uzyskaniu wpływu na samorząd, spowodowały że miasta stały się „machiną wzrostu”. I punktem odniesienia dla nich, jak podkreśla Dornhoff, jest dla nich cena ziemi, która rośnie wraz z budową nowych biur, stadionów, muzeów, hal koncertowych czy centr handlowych.
Takie działania być może nie stanowiłyby problemu gdyby nie ich efekt. Dornhoff szokuje czytelnika tym stwierdzeniem: „Skoro bogactwo mierzy się dziś tym ile kto posiada aktywów przynoszących zysk, to można stwierdzić, że 10 proc. Amerykanów jest właścicielem Stanów Zjednoczonych”.
I przedstawia dane na temat dochodu netto i majątku w USA w 2010 r.
źródło: zespół badawczy profesor Christina Romer (Stanford University), GAO
Przedstawia także dystrybucję majątku ogółem (Net Worth) i majątku z wyłączeniem nieruchomości (Non-Home Financial Wealth) w 2010 roku. Wynika z niej iż 80 proc. społeczeństwa jest właścicielem 11 proc. całego majątku zgromadzonego w Stanach Zjednoczonych.
źródło: G. William Dornhoff, US Bureau of Statistics, GAO
Jeśli chodzi o źródła dochodów to 1 proc. najbogatszych amerykańskich gospodarstw domowych posiada: 35 proc. wszystkich akcji, których właścicielami są prywatni właściciele i 62,4 proc. parku maszynowego. Natomiast 10 proc. najbogatszych gospodarstw domowych posiada od 81 do 94 proc. akcji, obligacji i innych papierów wartościowych. I to właśnie tu pada to stwierdzenie, od którego rozpoczęliśmy tę cześć metablogu: „Skoro bogactwo mierzy się dziś stopniem kontroli aktywów przynoszących zysk, to można stwierdzić, że 10 proc. społeczeństwa jest właścicielem Stanów Zjednoczonych”.
Obszerne informacje na temat nierówności dochodów w USA zawarł w swoim artykule profesor Edward N. Wolff z New York University. Ekonomista twierdzi, że ze wzrostu gospodarczego od 1983 do 2010 r skorzystała „zadziwiająco mała część populacji” bo zaledwie 20 proc. wszystkich gospodarstw domowych. „A zwłaszcza jeden proc. najbogatszych” – podkreśla.
Być może dobrą ilustracją stanowi rozkład zadłużenia gospodarstw domowych w 2010 r. przedstawiony przez Wolffa.
źródło: GAO, Wolff
Czy reforma podatków stanowi właściwe rozwiązanie? Wiele wskazuje na to, że Chiny wybiorą niskie podatki, a USA pójdą raczej drogą progresywnego podatku z progami i ulgami, które im zwykle towarzyszą. Jak przypomina najnowszy raport Government Accountability Office nt. ObamaCare – tylko w tym roku budżetowym koszt administracji tej reformy to 3 miliarda dolarów na szczeblu federalnym. Przypuszczalnie 2,5 miliarda zostanie wyasygnowane z budżetu, a pół miliarda zapłaci w formie nowych podatków amerykański biznes – napisał Wall Street Journal. Na efekty tej reformy trzeba będzie poczekać jeszcze co najmniej 5 lat – stwierdził ekonomista Paul Krugman w debacie w telewizji CBS.
Opracował Tomasz Pompowski