Autor: Bohdan Wyżnikiewicz

Prezes Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych.

Dlaczego Grecy sprzeciwiają się reformom

Zdaniem ekonomisty Bohdana Wyżnikiewicza, najprostsza odpowiedź brzmi: bo wydaje im się, że są zbędne. „Europa chce odebrać Grekom ich osiągnięcia socjalne”, mówi mieszkanka Aten. Ktoś inny dodaje: „Bez 14. pensji nie da się przeżyć”. Dlatego, chociaż kraje strefy euro gotowe są wiele zrobić, postęp w reformach w Grecji jest niewielki.
Dlaczego Grecy sprzeciwiają się reformom

PAP

Miałem okazję spędzić trochę czasu w Atenach w grudniu, rozmawiać z ludźmi i przekonać się na własne oczy, jak wygląda kraj, na którym skupia się teraz uwaga świata finansowego.

Kryzys bezlitośnie ujawnił narastające przez lata słabości gospodarki i państwa greckiego. W Grecji przejawy szarej gospodarki widoczne są gołym okiem. Lekceważone jest prawo nakazujące wydawanie faktur fiskalnych, co powoduje, że uszczuplane są dochody z podatku VAT. Taksówkarze, jak mi mówiono, tylko przez krótki czas wydawali faktury po wprowadzeniu takiego obowiązku, potem przestali. Opłata za kurs jest negocjowana, na czym w oczywisty sposób korzystają obie strony, ale traci budżet państwa.

W ramach dyscyplinowania producentów i podatników rząd wprowadził regulację wymuszającą zbieranie faktur VAT. Jeżeli ktoś zarabia rocznie np. 10 000 euro, jest zobowiązany do przedstawienia fiskusowi faktur VAT za 1000 euro. Jeżeli tego nie zrobi, zapłaci podwyższoną stawkę podatku dochodowego. Oburzenie społeczne z tego powodu jest ogromne. Argumenty, jakie słyszałem od urzędniczki szczebla dyrektorskiego, były takie, że jest to nadzwyczaj kłopotliwe i co kogo obchodzi co, kto i za ile kupuje.

Działania władz prowadzące do większej dyscypliny w ściąganiu podatków są mało skuteczne. Nową inicjatywą jest publikowanie w Internecie przez ministra finansów listy 4 tysięcy osób uchylających się od płacenia podatków.

Dotychczas prowadzona polityka zaciskania pasa najbardziej dotknęła nadmiernie rozbudowaną i mało wydolną, jak oceniają to zagraniczni obserwatorzy, sferę budżetową. Urzędnikom obcięto już pensje o 30 proc. i ograniczono liczbę rocznych wynagrodzeń do dwunastu. Moje pytanie o zasadność 13. i 14. pensji w roku spotkało się z odpowiedzią, że przecież w Atenach, gdzie mieszka jedna trzecia ludności Grecji, życie jest tak drogie, że 12 pensji nie wystarcza.

Nie zmienia to jednak stałego widoku w centrum Aten: sklepy, restauracje i kawiarnie pełne są ludzi w środku dnia, w większości urzędników, którzy powinny być w pracy.

Nawet szeroka elita Grecji nie zdaje sobie sprawy z powagi kryzysu i jego przyczyn. Najpewniej nikt wiarygodny nie potrafił im tego jasno wytłumaczyć, a dialog społeczny jest mało skuteczny. Zresztą wiedza ekonomiczna przeciętnego, nastawionego roszczeniowo obywatela, podobnie, jak gdzie indziej w świecie, jest niewielka. W migawce telewizyjnej z Aten, oburzona kobieta twierdziła, że „Europa chce odebrać Grekom ich osiągnięcia socjalne”.

Nikt w Grecji nie przyjmuje do wiadomości, że owe „osiągnięcia socjalne” to były opłacane z kredytów zagranicznych podarunki od „świętych Mikołajów”, jak prof. Leszek Balcerowicz określa polityków rozdających bez opamiętania pieniądze publiczne.

Demonstracje są częste i z wielu źródeł słyszałem, że raczej nie są spontaniczne, lecz organizowane i wspierane przez siły polityczne i związki zawodowe. Ja trafiłem na strajk dziennikarzy! W radio nadawano muzykę poważną w najlepszych wykonaniach z przerwami na komunikaty o powodach strajku.

Rozmawiałem też z zagranicznymi wykładowcami na greckich uczelniach. Podkreślali małą aktywność i samodzielność greckich studentów. Dowiedziałem się, że usunięcie studenta ze studiów jest praktycznie niemożliwe. Małe szanse na wzmocnienie przez nowe wykształcone kadry ma zatem grecka gospodarka.

Niedowład i niską efektywność greckiej gospodarki dobrze ilustruje wiele danych statystycznych. Wartość eksportu na 1 mieszkańca w dolarach w 1990 roku wynosiła w Grecji 796 i była ponad dwa razy wyższa niż w Polsce. W 2010 roku grecki wskaźnik był już ponad dwa razy mniejszy niż w Polsce (4184 dolarów). W ostatnich sześciu latach (2004-2010) relacja BIZ do PKB w Grecji była na ogół mniejsza niż 1 procent, a w Polsce w tym samym okresie na ogół przekraczała 3 procent. Niska atrakcyjność Grecji dla inwestorów zagranicznych nie jest zatem nowym zjawiskiem. Rodzimy sektor prywatny, który radzi sobie nienajgorzej, też ma wyraźną niechęć do inwestowania w kraju – widać skłonność do transferu pieniędzy za granicę.

Dziennikarze pytali mnie o opinię, dlaczego nikt ze świata nie chce kupować prywatyzowanego greckiego majątku, który rząd zobowiązał się sprzedać dla podreperowania budżetu. Moja odpowiedź, że Grecja utraciła wiarygodność na arenie międzynarodowej i w związku z tym ryzyko prowadzenia interesów jest większe niż gdzie indziej, spotkała się z niedowierzaniem i niezrozumieniem.

Grecy naprawdę nie wierzą, że ich gospodarka jest w głębokiej zapaści.

PAP

Otwarta licencja


Tagi