Dług publiczny może mieć negatywny, jak i pozytywny wpływ na wzrost gospodarczy

Kenneth Rogoff i Carmen Reinhart - jedni z najbardziej znanych ekonomistów na świecie. Ich praca „Growth in the Time of Debt”, w której odpowiadali na pytanie czy zadłużenie publiczne spowalnia wzrost gospodarczy, była cytowana przez decydentów w sporach o kierunek polityki gospodarczej na świecie. Dyskusja wywołana wykryciem błędu w ich rachunkach pokazuje, że nie może być uniwersalnej odpowiedzi na pytanie, jakie postawili.
Dług publiczny może mieć negatywny, jak i pozytywny wpływ na wzrost gospodarczy

Kenneth Rogoff i Carmen Reinhart (CC BY-NC WEF/Canada2020)

Rogoff i Reinhart zdobyli wielką sławę książką „This time is different: Eight Centuries of Financial Folly”, którą wydali w 2009 roku. Udowadniali w niej, że zwykłe kryzysy mijają szybko, ale kryzysy finansowe są znacznie bardziej bolesne i długotrwałe.

Artykuł „Growth in the Time of Debt” („Wzrost w czasach długu”) ukazał się rok później, w maju 2010 r., w jednym z najbardziej prestiżowych czasopism naukowych American Economic Review.

Teza pracy była bardzo interesująca. Ekonomiści od lat spierali się czy – a jeśli tak, to jak duży – dług publiczny staje się hamulcem w rozwoju gospodarki. Na podstawie danych szerszych niż kiedykolwiek wcześniej były dostępne, Rogoff i Reinhart  stwierdzili, że dług publiczny nie ma wielkiego znaczenia do chwili, gdy nie przekroczy 90 proc. PKB.

Na podstawie danych dotyczących 44 krajów (dla niektórych z nich dane sięgały 200 lat wstecz, baza w sumie obejmowała 3700 par wielkość długu/tempo wzorstu) pokazali, że po przekroczeniu tego progu realny wzrost gospodarczy istotnie zwalnia.

Wzrost-PKB

Źródło: Carmen Reinhart, Kenneth Rogoff „Growth in a Time of Debt”, infografika: DG

Szczęście i nieszczęście RR (w żargonie ekonomicznym został ukuty taki chwytliwy skrót ich nazwisk), polegało na tym, że artykuł trafił na właściwy czas. Nowy rząd Grecji właśnie miał ujawnić, że deficyt budżetowy wyniesie nie 5 proc., ale ponad 12 proc. PKB. Na skutek programów stymulacyjnych w wielu państwach szybko rosło zadłużenie publiczne. Praca RR miała więc doniosłe polityczne znaczenie, wprost powoływali się na nią politycy, m.in. Olli Rehn, komisarz UE i Paul Ryan, czołowy republikanin w Kongresie, a później także kandydat na wiceprezydenta USA.

Bardzo trudno ocenić na ile ta praca naukowa przyczyniła się do decyzji politycznych, jakie zostały podjęte – w wielu krajach dźwigania polityki gospodarczej faktycznie z trybu „stymulacja” została przestawiona w pozycję „zaciskanie pasa”. Jednak nie będzie chyba zbyt cynicznym stwierdzenie, że nauka w ogóle, a ekonomia w szczególności rzadko jest podstawą kształtowania polityki. Służy raczej jako uzasadnienie dla wcześniej ukształtowanych i najczęściej niepodlegających rewizji poglądów.

Inni ekonomiści mieli problemy z powtórzeniem intrygujących wyników, do jakich doszedł duet RR. Teoretycznie biorąc te dane i stosując tę samą metodę ich analizy, inni badacze powinni dojść do takich samym wniosków. Kolejne podejmowane próby nie potwierdzały jednak tego, że 90 proc. PKB jest granicznym poziomem zadłużenia, po którym państwa wpadają w kłopoty.

W końcu grupa trzech ekonomistów w osobach Thomasa Herndona, Michaela Asha i Roberta Pollina z University of Massachusetts zwróciła się do kolegów z Harvardu z prośbą o oryginalną bazę danych i ich obliczenia. RR uczynili ich prośbie zadość.

Co się okazało

W bazie danych RR były luki i znaczne skoki wartości. Nie jest to niczym zaskakującym dla osób zajmujących się badaniem zmiennych socjoekonomicznych. W tym miejscu warto o tym wspomnieć po to, żeby uświadomić sobie, że statystyki ekonomiczne nie są czymś obiektywnie danym z góry. Jak wszystkie inne pomiary są one obarczone błędem. Patrząc na zawarty w bazie realny wzrost PKB Austrii w 1948 i 1949 roku w wysokości 27,3 i 18,9 proc. można się zastanawiać, co w ogóle znaczą te liczby. Inny przykład: wskaźnik zadłużenia publicznego do PKB Portugalii między 1999 a 2000 rokiem skoczył o 25 pkt proc. ze względu na przeliczenia escudo na euro. To pokazuje, że statystyki makroekonomiczne należy traktować z ostrożnością.

Herndon, Ash i Pollin (nazwani HMP) stwierdzili jednak także, że część dostępnych danych została wyłączona z badanej próbki. Na przykład dane dotyczące Nowej Zelandii z lat 1946-1949 zostały pominięte. We wszystkich tych latach poziom zadłużenia był większy niż 90 proc. PKB, a wzrost gospodarczy wyniósł 7,7 proc., 11,9 proc. minus 9,9 proc. i 10,8 proc. Wypadły więc dane, które, z jednym wyjątkiem, przeczyły głównej tezie RR.

HMP wykryli także, że RR stosowali dosyć dziwną metodę ważenia próbek. Wszystkie pary wielkość długu/tempo dla danego kraju wzrostu były rozdzielone na podzbiory: zadłużenie poniżej 30 proc., między 30 proc. a 60 proc., między 60 proc. a 90 proc. i powyżej 90 proc. Elementy z każdego podzbioru były uśredniane. W ten sposób do ostatecznej kalkulacji trafiły średnie obliczone z różnej liczby elementów. Na przykład Wielka Brytania, która przez 19 lat miała zadłużenie większe niż 90 proc. PKB i średni wzrost 2,4 proc. liczy się dla ostatecznego wniosku, że zbyt wysoki dług szkodzi gospodarce tak samo, jak 4 lata kiedy w Stanach Zjednoczonych zadłużenie było większe niż 90 proc. PKB a średni wzrost kształtował się na poziomie minus 2 proc.

Na końcu wreszcie Herndon, Ash i Pollin odkryli, że w arkuszu kalkulacyjnym nie została skopiowana formuła obliczająca szukane wartości dla pierwszych pięciu w kolejności alfabetycznej krajów – coś jak pominięcie paru liczb w sumowaniu.

Konkluzje? „Wykryte błędy doprowadziły RR do zaniżenia tempa wzrostu w podzbiorze najbardziej zadłużonych krajów. […] Zamiast łagodnego spadku RR pokazują fałszywy obraz, że wysokie zadłużenie wiąże się z ostrym spadkiem tempa wzrostu.”

Po publikacji tej pracy podniósł się wielki harmider. Jak można tego było oczekiwać, zwłaszcza ze strony przeciwników polityki zaciskania pasa. Podnoszono zarzuty – jak to możliwe, że praca naukowa, na podstawie której podejmowane są bardzo bolesne społecznie decyzje zawiera tak elementarny błąd. Oczywiście pojawiły się też oskarżenia o manipulowanie wynikami.

RR przyznali, że źle przekopiowali formuły w arkuszu, ale z emfazą odrzucili zarzuty o manipulowanie wynikami.

„Dlaczego mielibyśmy to robić skoro w naszym oryginalnym artykule sami napisaliśmy, że najbardziej zadłużone kraje mają wzrost na średnim poziomie minus 0,1 proc., ale mediana jest znacznie wyższa od średniej (choć cały czas istotnie niższa niż przed przekroczeniem bariery 90 proc.)? Gdybyśmy chcieli manipulować, to czy udostępnilibyśmy całą naszą bazę danych?”

RR wytłumaczyli, że nie pominęli np. wzmiankowanej Nowej Zelandii celowo, tylko te dane nie były dostępne, gdy pisali swój artykuł. Cały czas rozwijają swoją bazę danych i wysłali HMP jej późniejszą wersję. A porównywanie krajów, a nie poszczególnych lat w poszczególnych krajach też jest jak najbardziej właściwe, bo w przeciwnym wypadku badanie krajów wysoko zadłużonych zostaje zredukowane do historii Grecji i Japonii. RR podtrzymują swoje pierwotne wnioski – duże zadłużenie szkodzi wzrostowi.

„W krajach które mają zadłużenie większe niż 90 proc. PKB wzrost wynosi niewiele więcej niż połowę wzrostu w najmniej zadłużonych.” – odpowiedzieli swoim oponentom w FT. Zwrócili tam też uwagę, że nie pierwszy raz ich praca naukowa została wykorzystana do celów politycznych – przez obie strony sporu!

„Dziś zarzuca się nam, że promujemy politykę zaciskania pasa. Parę miesięcy temu słyszeliśmy oskarżenia, że nasze badanie na temat przewlekłości kryzysów finansowych są argumentem za polityką antykryzysową prezydenta Obamy.”

Paul Krugman na łamach NYT ocenia, że problem RR nie polega na tym, że ich praca została wykorzystana jako maczuga w polityce. „Ich artykuł jest po prostu nierzetelny.” Zdaniem Krugmana RR zignorowali kluczowy fakt, że spowolnienie w amerykańskiej gospodarce zaraz po zakończeniu II wojny światowej, nie było wynikiem wysokiego zadłużenia, lecz demobilizacji. Po drugie, to nie wysokie zadłużenie spowalnia rozwój gospodarczy, ale niski wzrost oznacza mniej dochodów w budżecie i przyrost zadłużenia.

Zupełnie nowy punkt widzenia

Andrea Terzi z Franklin College w Lugano w Szwajcarii na stronie Mosler Economic Policy Center pisze, że nawet gdyby nie błędy, sam pomysł, żeby badać zależności między zadłużeniem publicznym a wzrostem gospodarczym nie ma sensu.

„Sposób wydatkowania pieniędzy publicznych, a także przyczyny i skutki zadłużenia publicznego bardzo się od siebie różnią w różnych krajach. Obliczanie średnich dotyczących tak długich okresów i tak różnych krajów jest jak sumowanie jabłek i pomarańczy – z tego nic nie wynika.”

Rozwijając myśl Terziego można dodać, że to samo 100 euro wydane przez rząd holenderski i portugalski, oznacza zupełnie coś innego – dla poziomu PKB, np. ze względu na różnice w wielkości szarej strefy, dla dla dobrobytu w kraju i dla zadłużenia publicznego.

Bardziej złośliwie całą sytuację skwitował na swoim profilu w Facebooku Nassim Nicolas Taleb, który jest fundamentalnym krytykiem prowadzenia polityki gospodarczej w oparciu o makroekonomię:

„Odrzucić ideę makroekonomiczną (np. RR) z powodu błędu w Excelu to jak odrzucić astrologię, gdy przez błąd w obliczeniach [położenia ciał niebieskich] otrzymamy błędne proroctwo.”

Reuven Brenner z McGill University w Montrealu zamyka sprawę w dwóch zdaniach: zwiększenie poziomu wydatków budżetowych i zadłużenia publicznego może mieć negatywny, neutralny lub pozytywny wpływ na wzrost gospodarczy i dobrobyt. Wszystko zależy od tego jak są wydawane publiczne pieniądze.”

Brenner pokazuje, że zastanawiając się jaki poziom zadłużenia publicznego jest bezpieczny, stawiamy niewłaściwe pytanie.

Na to pytanie nie ma uniwersalnej odpowiedzi, tak samo, jak nie można jednoznacznie odpowiedzieć, że rodzina, która bierze największy możliwy kredyt na 30 lat popełnia błąd lub, że podejmuje decyzję gorszą niż rodzina, która zaciąga kredyt na 5 lat. Okazyjny zakup mieszkania sfinansowany 30 letnim kredytem może być znacznie mądrzejszym wyborem niż kupno nowego samochodu z kredytem na 5 lat. To zależy od konkretnego przypadku – jaki dom, jaki samochód, jaka rodzina, jakie plany, jakie dochody, jakie oszczędności, itd. W przypadku zadłużenia publicznego efektywność polityki fiskalnej zależy od sprawności instytucji – systemu politycznego, administracji, sądownictwa, NIK, czwartej władzy i bardzo wielu innych czynników.

Jedno jest pewne. Zarówno przy decyzjach prywatnych jak i publicznych nie należy zbytnio sugerować się statystycznymi zależnościami typu „duży dług to wolny wzrost”, gdy są one tak luźne jak w badaniu RR.

Źródło: Thomas Herndon, Michael Ash, Robert Pollin “Does High Public Debt Consistently Stifle Economic Growth? A Critique of Reinhart and Rogoff”, infografika: DG

Źródło: Thomas Herndon, Michael Ash, Robert Pollin “Does High Public Debt Consistently Stifle Economic Growth? A Critique of Reinhart and Rogoff”, infografika: DG

Taka zależność może nawet być prawdziwa, ale jest duże ryzyko, że trafimy nie tam gdzie chcemy, jeśli jednocześnie pominiemy wskazówki z listy „to zależy także od”.

Kenneth Rogoff i Carmen Reinhart (CC BY-NC WEF/Canada2020)
Wzrost-PKB
Wzrost-PKB
Źródło: Thomas Herndon, Michael Ash, Robert Pollin “Does High Public Debt Consistently Stifle Economic Growth? A Critique of Reinhart and Rogoff”, infografika: DG
Wzrost-realnego-PKB-a-dług-publiczny--PKB (1)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Właśnie dokonuje się duży zwrot w polityce najważniejszych banków centralnych na świecie. Ściśle wiąże się z tym obserwowany wzrost rentowności obligacji rządowych, który rozpoczął się w 2021 r. i nabrał gwałtownego przyspieszenia w tym roku.
Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Wpływ konfliktów geopolitycznych na handel i wzrost gospodarczy

Kategoria: Trendy gospodarcze
Badanie pokazało, że rozdzielenie światowego systemu handlu na dwa bloki – amerykański i chiński – spowodowałoby w 2040 r. obniżenie światowego dobrobytu o około 5 proc. w porównaniu z sytuacją wyjściową. Straty byłyby największe (ponad 10 proc.) w regionach o niskich dochodach.
Wpływ konfliktów geopolitycznych na handel i wzrost gospodarczy