Duży deficyt prowokuje do głupot – wzrostu podatków

W kwietniu stało się coś, co powinno ostrzec wszystkich, którzy uważają, że wzrost podatków to najlepszy sposób na dług publiczny. Portugalia ogłosiła znaczne podwyżki podatków, a celem było uspokojenie wierzycieli i zmniejszenie kosztów pożyczania pieniędzy. Tymczasem efekt był odwrotny: w dniu ogłoszenia tych decyzji rentowność obligacji portugalskich wzrosła.
Duży deficyt prowokuje do głupot - wzrostu podatków

Louis Woodhill jest inżynierem i przedsiębiorcą, członkiem Rady Club for Growth

Jest to sprzeczne z potocznymi wyobrażeniami, ale trzeba sobie uświadomić, że pożyczkodawcy liczą na zwrot swoich pieniędzy właśnie z przyszłych wpływów podatkowych danego państwa. Ważna jest relacja między wysokością długu i szacowaną obecną wartością przyszłych dochodów państwa, z uwzględnieniem odsetek od obligacji.

Metoda obecnej wartości umożliwia wyliczenie zdolności kredytowej danego kraju, ujętej jako procent obecnego PKB. Jako przykładem posłużmy się Stanami Zjednoczonymi. Zarząd systemu Social Security zakłada, że od teraz do nieskończonego horyzontu gospodarka USA będzie rosła w średnim tempie 2 proc. rocznie, a rząd federalny będzie płacił odsetki od swojego zadłużenia w wysokości 2,9 proc. rocznie. Przy dodatkowych założeniach, że wpływy do budżetu federalnego wyniosą średnio 18 proc. PKB oraz że na obsługę długu państwo może przeznaczyć 5 proc. dochodów, maksymalna zdolność kredytowa USA wyniosłaby 93 proc. PKB. Innymi słowy, pożyczkodawcy mogliby w miarę bezpiecznie przyjąć, że państwo amerykańskie obsłuży dług równy około 93 proc. PKB.

W tej chwili amerykański dług publiczny wynosi 8,4 bln USD, czyli około 58 proc. obecnego PKB, kształtującego się na poziomie 14,6 bln USD rocznie. A zatem dług federalny wynosi teraz tylko około 62 proc. naszej szacowanej zdolności kredytowej.

W takim razie dlaczego rynki martwią się o dług federalny? Po pierwsze dlatego, że zadłużenie szybko rośnie i według prognoz nadal będzie szybko rosło. Po drugie, ze względu na przyszłe zobowiązania systemów Social Security i Medicare, których obecna wartość wynosi około 100 bln USD – z grubsza dwa razy więcej niż nasze obecne zadłużenie w obligacjach.

Ale najważniejszy powód, dla którego rynki finansowe są zatroskane sytuacją fiskalną USA, jest tym samym powodem, dla którego zareagowały negatywnie na komunikat Portugalii z 22 kwietnia: duże deficyty stwarzają bodziec do zrobienia czegoś głupiego, a mianowicie podniesienia podatków.

Dlaczego podwyżka podatków to głupia reakcja na deficyt? Ponieważ zdolność kredytowa państwa jest niezwykle wrażliwa na wskaźnik wzrostu gospodarczego, a podwyżki podatków redukują ten wzrost. Po komunikacie Portugalii rynki wyliczyły, że zdolność kredytowa tego kraju zmalała i zażądały wyższych odsetek, aby zrekompensować sobie zwiększone ryzyko niewypłacalności.

Znowu użyjmy USA jako przykładu. Gdyby zwiększyć wpływy podatkowe z 18 do 20 proc. PKB (powiedzmy, nie przedłużając cięć z 2001 i 2003 r.), zdolność kredytowa podniosłaby się do 103 proc., ale spadek wskaźnika wzrostu PKB zaledwie o 0,11 proc. w całości skasowałby ten efekt. Państwo wróciłoby do punktu wyjścia, a reszta narodu dostałaby po kieszeni.

Prosta arytmetyka pokazuje, że jedyną drogą do wyjścia z kryzysu jest obniżanie podatków w celu zwiększenia wzrostu gospodarczego. Na przykład zniesienie podatku od dochodów firm zredukowałoby wpływy podatkowe z 18 do 16 proc. PKB, ale do zrekompensowania tego gigantycznego ubytku wystarczyłaby zwyżka wskaźnika wzrostu PKB o 0,11 proc. (do 2,11 proc.), a dodatkowe 0,2 proc. podniosłoby zdolność kredytową do 103 proc. PKB.

Likwidacja podatku od przedsiębiorstw spowodowałaby potężne zmiany w gospodarce. Inwestycje i zatrudnienie poszybowałyby do góry. Rozważmy przypadek, w którym długookresowy wzrost podniósłby się o 1 punkt procentowy, do 3,0 proc. (to i tak mniej, niż amerykańska średnia za ostatnie sto lat). Przy takim wzroście zdolność kredytowa USA staje się nieskończona, ponieważ przekracza stopę odsetek od długu. Zwróćmy uwagę, że dotyczy to zarówno 16-procentowego, jak i 10-procentowego udziału wpływów podatkowych w PKB. Każdy ułamek nieskończoności jest nieskończony.

Arytmetyka federalnych finansów pokazuje, że istnieje tylko jeden ważny cel ekonomiczny: aby długookresowy wzrost PKB przekroczył 3,0 proc. Likwidacja podatku od przedsiębiorstw jest najpewniejszym na to sposobem. W 2009 r. podatek ten przyniósł zaledwie 135 mld USD wpływów do budżetu. Za jedyne 17 proc. beznadziejnego, niepotrzebnego pakietu „stymulacyjnego” mogliśmy postawić gospodarkę z powrotem na nogi i przywrócić większość bezrobotnych do pracy.

Nakłaniałbym republikanów startujących w tym roku do Kongresu, żeby wpisali do swojego programu prowzrostowe cięcia podatków. Jeśli uważają, że „nie stać nas na obniżki”, to niech wezmą do ręki kalkulator.

Louis Woodhill jest inżynierem i przedsiębiorcą, członkiem Rady Club for Growth

Tagi


Artykuły powiązane

Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają

Kategoria: Analizy
Jesteśmy sceptyczni wobec płacenia podatków a jednocześnie oczekujemy dużego zaangażowania państwa w sprawy socjalne i gospodarkę – i nie widzimy w tym sprzeczności.
Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają