EURO wymusza konkurencyjność

Od razu zaznaczę, że nie mam na myśli EURO 2012 współorganizowane przez Polskę, tylko wspólną walutę Unii Europejskiej. Kryzys finansowy, który ogarnął świat, przerodził się w kryzys finansów publicznych wielu krajów europejskich. Charakterystycznym przykładem jest Grecja. Kraj ten należy do strefy euro. Został do niej przyjęty tylko dzięki fałszowaniu danych statystycznych. Każdy kraj aspirujący do posiadania wspólnej waluty i będący już w Unii Walutowej i Monetarnej powinien spełniać tak zwane kryteria konwergencji. Dwa z nich dotyczą finansów publicznych:

  1. Deficyt budżetowy nie powinien przekraczać 3 proc. PKB danego kraju,
  2. Dług publiczny nie powinien przekraczać 60 proc. PKB.

Grecja przystąpiła do unii walutowej w 2002 roku. Rok wcześniej jej faktyczny deficyt budżetowy wynosił 4,4 proc., a dług publiczny 103,7 proc. Od samego początku był to więc kraj, który ewidentnie łamał wszelkie przyjęte założenia. Mimo to nie podjął żadnych istotnych reform, które zmieniłyby sytuację. Peryferyjne położenie Grecji i niewielki udział w produkcie całej Unii powodował, że złe finanse tego kraju nie wpływały istotnie na całą strefę euro. Dopiero całkowite załamanie finansów publicznych wywołane kryzysem finansowym – deficyt budżetowy przekraczający 12 proc. PKB i dług publiczny przekraczający 130 proc. PKB, spowodowały, że Grecja znalazła się na pierwszych stronach serwisów ekonomicznych. Zaczęto wręcz rozważania, czy załamanie finansowe Grecji nie spowoduje upadku EURO.

Władze krajów posługujących się walutą krajową w przypadku załamania finansów publicznych zwykły się posługiwać „ostatnią deską ratunku”, jaką jest dewaluacja waluty. Dzięki temu rząd obniża swoje realne zadłużenie, a eksporterzy mogą utrzymać konkurencyjność na rynkach zagranicznych. Z pozoru wydaje się, że jest to rozwiązanie korzystne dla kraju – rząd ma szansę przywrócić zdolność kredytową, a firmy utrzymać zatrudnienie. Faktycznie jednak działanie takie nie rozwiązuje przyczyn choroby finansów publicznych, jakim są zwykle rozdęte wydatki publiczne i słaba aktywność gospodarcza obywateli. Po drugie, dewaluacja waluty krajowej to przerzucenie problemów rządzących na obywateli. To oni tracą w wyniku wzrostu cen produktów importowanych, a także w wyniku utraty wartości aktywów finansowych, które posiadają. Pod koniec lat 90. problem taki dotknął Rosjan i obywateli Argentyny, a ostatnio mieszkańców Islandii.

Prawdopodobnie w Grecji już dawno doszłoby do podobnej sytuacji, gdyby nie jeden fakt – Grecja nie ma już własnej waluty, tylko posługuje się EURO. Nie może więc dokonać dewaluacji waluty krajowej wobec walut swoich partnerów handlowych. W takiej sytuacji, jeśli nie może nastąpić korekta kursu walutowego, zmiany muszą nastąpić gdzie indziej. To „gdzie indziej” to realna sfera gospodarki. Rząd Grecji nie może już chować głowy w piasek i „udawać Greka”, tylko musi faktycznie wziąć się za reformy finansów publicznych i konkurencyjność swojej gospodarki.

W „Raporcie NBP na temat pełnego uczestnictwa Rzeczpospolitej Polskiej w trzecim etapie Unii Gospodarczej i Walutowej” można znaleźć takie zdanie:  „Doświadczenia pierwszych lat istnienia strefy euro pokazały, że wymogi sformułowane w kryteriach konwergencji nominalnej nie wystarczają do zapewnienia trwałego wzrostu gospodarczego. Trzeba zatem zwrócić uwagę na inne czynniki decydujące o trwałym rozwoju ekonomicznym gospodarek. Po ustabilizowaniu warunków funkcjonowania na poziomie polityki fiskalnej i pieniężnej (które są skutkiem realizacji kryteriów nominalnych) rośnie znaczenie takich czynników, jak wyposażenie w kapitał ludzki, stabilność i egzekwowalność prawa, stopień ochrony wierzycieli, poziom korupcji, warunki prowadzenia działalności gospodarczej determinowane przez zakres regulacji administracyjnych oraz postęp techniczny i organizacyjny” (s. 34).

Przykład Grecji pokazuje, że nie ma odwrotu od przestrzegania kryteriów fiskalnych unii walutowej i od tworzenia dobrych warunków gospodarczych w kraju. Moim zdaniem jest to olbrzymi sukces twórców wspólnej europejskiej waluty. EURO powoduje, że nie ma prostej monetarnej ucieczki od problemów. Aż boję się pomyśleć, co działoby się aktualnie w Europie, gdyby nie wspólna waluta…


Tagi


Artykuły powiązane

Niech dopłynie wreszcie euro do Bugu

Kategoria: Analizy
Na mapie Europy widać podział na Zachód z euro w obiegu i środkowo-wschodnie peryferia z własnymi walutami. O ile nie zdarzy się w świecie coś nie do wyobrażenia, euro sięgnie jednak w końcu Bugu, choć niewykluczone, że wcześniej dopłynie do Dniepru.
Niech dopłynie wreszcie euro do Bugu