Autor: Armando Pires

Norwegian School of Economics and Business Administration

Euroland wesprze Grecję i tylko Grecję

Choć Grecja otrzyma pomoc finansową, to zagrożenie dla krajów strefy euro nie minęło. Portugalia, Hiszpania czy Włochy, z niepokojem patrzą na reakcję rynków finansowych. Jeśli zmagająca się z kryzysem gospodarczym Portugalia, pod wodzą  Jose Socratesa (na zdjęciu), stanie się następnym po Grecji celem ataków spekulacyjnych, może już tylko liczyć na pomoc MFW.

Od kiedy ponad tydzień temu agencja Standard & Poor`s kolejny raz obniżyła rating długoterminowego zadłużenia Portugalii – z A+ do A-, socjalistyczny rząd Jose Socratesa zwija się jak w ukropie. Zapowiada wielkie przyspieszenie oszczędzania, które początkowo miało się zacząć w 2011 roku. Wszystko po to, żeby zbić wyjątkowo wysoki deficyt budżetowy, sięgający 9,4 proc. PKB, do 2,8 proc. w 2013 roku. Rząd zamierza oszczędzić m.in. na bezrobotnych, którym obetnie zasiłki. Chce także podwyższyć podatki najbogatszym i podatki od zysków kapitałowych. Premier Socrates ma nadzieję, że dzięki szybszym reformom Portugalia przekona do siebie rynki finansowe i uniknie losu Grecji.

Analitycy najwyraźniej jednak nie dowierzają portugalskiemu rządowi. We wtorek inwestorzy wyprzedawali portugalskie obligacje, podobnie zresztą jak hiszpańskie i greckie. Według Standard & Poor`s, Portugalii uda się w ciągu trzech lat obniżyć poziom deficytu budżetowego najwyżej do 4,1 proc. PKB. Tym bardziej, że wprowadzanie oszczędności stoi pod sporym znakiem zapytania. Mniejszościowy rząd Socratesa musi w tej sprawie uzyskać poparcie opozycji.

Obserwator Finansowy: Grecja otrzyma upragnioną pomoc finansową. Większość wyłożą kraje strefy euro. Czy sądzi Pan, że na podobne zrozumienie będą mogły liczyć w przyszłości inne kraje Unii?

Dr Armando Pires: Nie jestem pewien. Coraz wyraźniej widać w Europie podział na kraje, które uważają, że w takiej sytuacji, w jakiej znalazła się Grecja, trzeba pomagać, i na państwa, które wolą, żeby każdy w Unii był samowystarczalny. Do tych ostatnich należą oczywiście Niemcy, choć ostatnio słyszałem także wypowiedzi prezydenta Czech, który uważa, że każdy kraj powinien wziąć odpowiedzialność za swoje zaniechania.

Czy w tej sytuacji Portugalia ma się czego obawiać?

Portugalia nie ma takiego gigantycznego długu zewnętrznego jak Grecja. Problemem jest deficyt budżetowy, choć moim zdaniem nie największym. Spore deficyty budżetowe mają przecież także Stany i Wielka Brytania. Sęk w tym, że kraje południowoeuropejskie nie są na rynkach finansowych dostatecznie wiarygodne i nie dostają tak łatwo pieniędzy jak choćby USA. Agencje ratingowe są dla południa Europy bezlitosne.

Bezpodstawnie?

Nie. Hiszpania i Portugalia rzeczywiście mają problemy ze wzrostem gospodarczym. W ciągu ostatnich kilku lat jest nawet gorzej niż kiedyś, bo urosła nam konkurencja tańszej siły roboczej z krajów Europy Wschodniej i z Azji. Ma to olbrzymie znaczenie, bo portugalska gospodarka opiera się m.in. na produkcji tekstyliów i butów.

Portugalię i Hiszpanię prześladuje też problem korupcji i nepotyzmu, którego źródeł trzeba pewnie szukać w czasach dyktatur Salazara i Franco. Gospodarka znajdowała się wtedy prawie wyłącznie w rękach państwa i miała powiązania z rządem. Ze zjawiskiem korupcji łączy się też potworna biurokracja i niewydolność sądownictwa. Do dziś gospodarka jest niesamowicie upolityczniona. Żeby znaleźć dobrą pracę, np. w zarządzie jakiejś firmy, trzeba mieć znajomości w partiach politycznych albo w rządzie.

Ale gdyby portugalska gospodarka zaczęła rosnąć, łatwiej byłoby obniżyć deficyt. Na razie wygląda jednak na to, że z powodu braku konkurencyjności, będzie przez najbliższych kilka lat rosnąć niezwykle powoli, jeśli w ogóle będzie się rozwijać. Z tym problemem można próbować walczyć w dłuższym okresie, a nie w sytuacji, kiedy Portugalia ma nóż na gardle.

Z tego wniosek, że podobnie jak analitycy nie wierzy Pan, że deficyt uda się obniżyć tak, jak to planuje rząd.

Jestem pewien, że rząd, tak jak obiecuje, obetnie zasiłki i pomoc społeczną oraz podwyższy podatki, ale nie wiem czy to wystarczy. Tym bardziej, że czekają nas też wydatki na nowe inwestycje, m.in. linię kolejową TGV z Madrytu do Lizbony i nowe lotnisko w stolicy. To może dodatkowo powiększyć deficyt budżetowy, bo potrzebny będzie kapitał, który musi kosztować. Tylko część zaplanowanych inwestycji ma sfinansować Unia.

Jak zareagują rynki?

To naprawdę nie jest kwestia wiary w portugalskie czy hiszpańskie reformy. Graczy finansowych nie interesuje, czy nam się uda czy nie. Stawiają na spadki i tyle. Jeśli zbankrutuje Grecja, z pewnością zainteresują się Portugalią. Może być ona następnym celem ataków spekulacyjnych. Jeśli tak będzie, nie przeżyjemy bez pomocy i zaangażowania MFW. Na wsparcie strefy euro raczej bym nie liczył. Przykład Grecji pokazuje, że zastrzyk finansowy ze strony krajów unii monetarnej jest możliwy tylko w absolutnie podbramkowej sytuacji.

Pomoc z MFW to jedyny pomysł Portugalii na obronę przed spekulantami?

Po to istnieje Międzynarodowy Fundusz Walutowy, żeby powstrzymywać rynki przed takimi destrukcyjnymi działaniami. Zaangażowanie MFW w Grecji spowoduje, że wzrośnie wiarygodność tego kraju na rynkach finansowych i stawianie na niewypłacalność straci sens. W ciągu kilku tygodni będzie wiadomo, czy ta linia obrony okaże się skuteczna.

To jakie korzyści czerpią z bycia częścią eurolandu takie kraje jak Portugalia?

Brak mechanizmu, który pozwoliłby na reagowanie w sytuacjach podobnych do tej, w której znalazła się Grecja, to grzech pierworodny strefy euro, co jednak nie zmienia faktu, że większość Portugalczyków jest przekonana co do słuszności decyzji o dołączeniu do eurolandu. Poza unią monetarną byłoby pewnie jeszcze trudniej przetrwać kryzys. W każdym razie jedyną instytucją, która jest powołana do udzielenia pomocy finansowej, jest MFW, chyba że rządy krajów szesnastki zdecydują inaczej i same także zdecydują się wesprzeć członka eurolandu.

Nie drażni Pana to, że decydujący głos w sprawach bardzo ważnych dla  Unii – np. przyznania pomocy Grecji, miał de facto jeden kraj?

Tak już jest, że w takiej strukturze jak unia monetarna są kraje mniejsze i słabsze, takie jak Portugalia, których głos jest proporcjonalny do ich gospodarczej siły. Oczywiście, nie musimy siedzieć cicho, ale nasz głos nie może być tak istotny jak na przykład stanowisko Niemiec. Z drugiej strony, warto pamiętać, że dla Niemiec oznacza to także większy ciężar. Portugalia, której gospodarka stanowi zaledwie 2 procent całej gospodarki eurolandu, poniesie proporcjonalnie niewielką część kosztów pomocy dla Grecji.

Rozmawiała Anna Gwozdowska

Dr Armando Pires, wykładowca Norwegian School of Economics and Business Administration, absolwent Technical University of Lisbon i University College w Dublinie.

 


Tagi


Artykuły powiązane

Ewolucja w podejściu MFW do kontroli przepływów kapitału

Kategoria: VoxEU
Po kryzysie azjatyckim MFW rewiduje swoje poglądy na temat polityki zarządzania zmiennymi przepływami kapitału. Fundusz uznaje obecnie, że może istnieć potrzeba prewencyjnego wykorzystania kontroli przepływu kapitału.
Ewolucja w podejściu MFW do kontroli przepływów kapitału