Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Hipokryzja polityków utrudnia negocjowanie budżetu

Atmosfera wokół  budżetu UE na 2013 rok i udziału polityki spójności w perspektywie 2014-2020 nie jest najlepsza. Są jednak państwa, którym zależy na wizji Europy, która nie tylko oszczędza, ale i inwestuje  - mówi w rozmowie z Obserwatorem Finansowym Janusz Lewandowski, komisarz ds. budżetu UE.
Hipokryzja polityków utrudnia negocjowanie budżetu

Janusz Lewandowski, komisarz ds budżetu UE (CC BY-NC-ND European Parliament)

Obserwator Finansowy: Kiedy uda się osiągnąć kompromis w sprawie budżetu UE na 2013 rok, skoro Komisja Europejska zaproponowała jego wzrost aż o 6,8 proc. prowokując ogromną krytykę?

Janusz Lewandowski: Nawet ci politycy, którzy nas krytykują rozumieją przed jaką koniecznością stanęliśmy, żeby wykonać płatności za rzeczy zrobione z powodu ich decyzji. Na tym polega hipokryzja, że oni doskonale wiedzą iż budżet ponosi skutki decyzji podjętych wcześniej, ale go krytykują. Co do terminarza – główne negocjacje rozpoczną się jesienią. Tak zwana koncyliacja odbywa się pod koniec października. Najpóźniej 9 listopada powinien być budżet na następny rok. Jeśli go nie będzie, to będzie to sytuacja kryzysowa.

Bardzo prawdopodobna w tym roku…

W 2010 roku mieliśmy już sytuację rozejścia się z niczym i dopiero przed świętami Bożego Narodzenia udało się uratować budżet na rok 2011. Z rokiem 2012 poszło nieźle, ale budżet był za niski i stąd dzisiejsze problemy z płynnością finansową. Teraz sprawa jest o tyle delikatna, że wszyscy wiedzą, iż 2013 rok jest rokiem granicznym i w jakiś sposób wyznacza również perspektywę nowych wieloletnich ram finansowych na lata 2014-2020. Dlatego te spory będą bardzo zacięte i dlatego spotyka nas taka krytyka, ale w imię tego co ma być później trzeba ryzykować.

Z tych 6,8 proc. Komisja będzie zapewne musiała trochę zejść. Czy to prawda, że płatnicy netto domagają się, żeby największe oszczędności dotyczyły polityki spójności?

Polityka spójności jest raczej celem numer jeden w rozgrywce o tę wielką perspektywę finansową 2014-2020. Budżet „spójności” wyjątkowo trudno jednak obciąć. To są rachunki przychodzące również z Wielkiej Brytanii, Francji czy z Niemiec za skończone projekty i jeżeli my nie zapewnimy zwrotu poniesionych już kosztów to te kraje na tym ucierpią. Rzeczywiście jednak polityka spójności jest tą największą pozycją, nie co do wzrostu, ale co do wielkości budżetu.

W obronie polityki spójności Polska została prawie sama, wspiera nas tylko Słowacja.

Polsce udało się podczas spotkania w Luksemburgu 24 kwietnia na nowo odtworzyć front solidarności krajów korzystających na polityce spójności. Oczywiście była do tego przeciwwaga i te dwa obozy zarysowały się w sposób bardzo jasny.

Nie udało się pozyskać Rumunii i Bułgarii…

Jest problem w tymi krajami, które zabiegają o wejście do strefy Schengen [Bułgaria i Rumunia – przyp. red.] dlatego, że one nie chcą się za bardzo narażać tym państwom, które protestują przeciwko ich dopuszczeniu. Są jednak cztery inne kraje, które nie są zadowolone z ilości pieniędzy na lata 2014-2020, mam nadzieję, że rozumieją iż podstawą obrony polityki spójności jest solidarność państw, które na niej korzystają, a nie pozwolenie na rozgrywanie sytuacji przez płatników netto.

Czy 80 mld euro dla Polski z polityki spójności na lata 2014-2020 jest wciąż realne?

To jest to, co powstało w projekcie, do którego się przyznaję. Realność tej sumy pokażą negocjacje. Rzeczywiście klimat jest wyjątkowo niekorzystny, ale proszę pamiętać, że to jest przeliczane również według pewnych prognoz makroekonomicznych i wedle zależności przelicznika z euro na złote. Ta liczba może się więc różnić o kilka miliardów, nawet gdyby cięć nie było, w zależności od przelicznika i od tego jaka jest najnowsza prognoza polskiego wzrostu gospodarczego.

Skoro Pan twierdzi, że polityka spójności zostanie obroniona, to gdzie płatnicy netto będą chcieli zaoszczędzić?

Ja nie twierdzę, że zostanie obroniona. Wiem, że taki jest zamysł tych krajów, które twierdzą, że polityka spójności pasuje do wizji Europy, która nie tylko oszczędza, ale i inwestuje.

Co można dać płatnikom netto zamiast ograniczenia tej polityki?

Ja nie chcę spekulować o scenariuszach cięć. Moim zadaniem jest obrona tego projektu, który przedstawiliśmy i na razie nie dopuszczam do siebie myśli o cięciach, pomimo, że znam stanowisko płatników netto.

Czy w dłuższej perspektywie jest do utrzymania taka struktura budżetu, w której ponad 70 proc. wydatków przeznaczanych jest na politykę spójności i politykę rolną, a na badania i rozwój, choć ten udział rośnie, zostaje kilka procent?

Nie wszystko co tradycyjne jest złe. Zresztą znaczna część polityki spójności też może być skierowana na innowacyjność, na tworzenie przesłanek do dynamicznego wzrostu. W tej polityce, chociaż jest tradycyjna, też kryją się innowacje, a także inwestycje w infrastrukturę, która wspomaga konkurencyjność. Zwróćmy też uwagę, że polityka spójności i polityka rolna są w projekcie zamrożone nominalnie, nawet bez dostosowań inflacyjnych, a wydatki rosną na badania i rozwój, politykę zagraniczną i imigracyjną. W tych kategoriach takie kraje jak Polska dopłacają netto tzn. więcej wydają na te części budżetu niż wyjmują z powrotem. To jest generalna zasada dotycząca krajów biedniejszych, na nieco innym szczeblu rozwoju.

Komisja Europejska – i Pan osobiście – postuluje wprowadzenie podatku od transakcji finansowych w nowej perspektywie 2014-2020. 0,1 proc. od obrotu instytucji finansowych miałoby przynieść 54 mld euro. To jest suma dla której warto chyba przenieść swój biznes z Europy w inne miejsce.

Nie sądzę żeby spowodowało to odpływ instytucji finansowych z Europy. Bazując na doświadczeniach Szwedów z podobnym, lecz błędnie zaprojektowanym podatkiem wprowadziliśmy tzw. zasadę residence. Nawet jeżeli bank holenderski handluje poprzez giełdę w Singapurze z Chińczykami, to i tak będzie opodatkowany, bo siedziba tego banku jest na terenie Unii Europejskiej. Po drugie uważam, że w przypadku banków bardzo cenne jest zaufanie klientów i nie sądzę, żeby ryzykowały jego utratę przenosząc się w jakieś raje podatkowe.

Jest to więc źródło dochodów, które nie ma żadnych wad?

To jest oferta dla tych wszystkich państw, które chcą obniżyć swoją składkę narodową i ułatwić równoważenie finansów. Zharmonizowany podatek finansowy o szerokiej bazie, ale niskiej stawce jest przyszłością Europy. On tak czy owak będzie i lepiej żeby dawał wpływy także do budżetu europejskiego niż miałyby to być oddzielne inicjatywy narodowe, na co niestety się zanosi.

Rozmawiał Marek Pielach

Janusz Lewandowski jest komisarzem ds budżetu w Komisji Europejskiej od 9 lutego 2010 r.

Janusz Lewandowski, komisarz ds budżetu UE (CC BY-NC-ND European Parliament)

Otwarta licencja


Tagi